W przygotowaniu
nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017
Wydanie aktualne
nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
Wydania
archiwalne
nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(18) 2014
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(17)
2013
dostępny w pdf, wydanie flash
tutaj
numer 1(16) 2012
dostępny
w
archiwum
numer 1(15) 2011
dostępny
w
archiwum
numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum
numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum
numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum
numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum
Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 5(6) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 4(5) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 3(4) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 2(3) 2009
już
dostępny
w archiwum
Numer 1(2) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 0 (1) 2009
– dostępny
w archiwum
|
Poniedziałek, 29.01.2018 r.
Klocki.
Najprostszy sposób tworzenia...
Czy
trzeba podkreślać, jak wielką satysfakcję daje stworzenie
fizycznego modelu przestrzennego czegoś, co zrodziło się w
naszym umyśle? Nie tylko możliwość obejrzenia ze wszystkich
stron i pod dowolnym kątem – bo to dają nam systemy 3D (nie
tylko CAD) – ale także... dotknięcia, wypróbowania działania
czy funkcjonalności naszego projektu, stoi m.in. za coraz
bardziej rosnącą popularnością i znaczeniem systemów do druku
3D. Tymczasem na długo przed ich wynalezieniem... bawiliśmy
się klockami. Czy wśród Państwa znajdzie się ktoś, kto tego
nie robił? Idę o zakład, że nie...
Autor:
Maciej Stanisławski
Można rysować na kartce papieru.
Można przygotować z tej samej kartki... przestrzenną wycinankę
(jedna z moich ulubionych zabaw w dzieciństwie to tworzenie
przestrzennych papierowych modeli samochodów – najczęściej
policyjnych amerykańskich radiowozów :)). Można także budować
z klocków. Gdy są to proste, drewniane, „ekologiczne” (chyba,
że pomalowane farbą z domieszką ołowiu, wtedy o „zdrowiu i
ekologii” możemy zapomnieć), potrafią dać radość najmłodszym –
przynajmniej do chwili, w której nieopatrznie trącone ulegają
dekompozycji. Właśnie dlatego kluczowym punktem zwrotnym w
karierze duńskiej „zabawki” było opracowanie systemu,
pozwalającego na łączenie pojedynczych elementów w trwałą
całość.
Firma Olego Kirka Christiansena
zaczęła działalność w 1916 roku i w zasadzie... była na
początku warsztatem stolarskim; trudności związane z
pozyskiwaniem zamówień sprawiły, że Ole zdecydował się
poszukać nowych „rynków zbytu” i zaczął produkcję drewnianych
zabawek. W 1930 roku powstała nazwa „Lego” – pochodząca od
duńskiego „leg gott”, czyli „baw się dobrze”. Plastikowe
zabawki znalazły się w ofercie firmy w roku 1949, a już dwa
lata później pojawiły się klocki „Automatic Binding Bricks”.
Nie były to jeszcze „Lego” znane nam pod współczesną postacią,
ale idea krzepła...
Znaczącym dla rozwoju
przedsiębiorstwa okazał się rok 1954. Syn Olego – Godfryd – po
wprowadzeniu do sprzedaży nowej linii klocków (okien i drzwi,
uzupełniających dotychczasową ofertę elementów) zrozumiał, iż
w zasadzie... nie ma ograniczeń jeśli chodzi o możliwości
tworzenia konstrukcji z LEGO. Wkrótce potem wprowadzono
pierwsze zestawy „architektoniczne”, pozwalające na stworzenie
miniaturowego miasta, ale klocki nadal stanowiły jedynie
uzupełnienie oferty firmy.
W 1958 roku opatentowano pierwszy
sposób łączenia na wpusty i wypusty („study”) – i co ciekawe,
klocki z tamtego okresu zachowały kompatybilność z oferowanymi
współcześnie! W owym czasie rozwiązanie, które pozwalało na
zachowanie całości klockowej konstrukcji, było rewolucyjne. W
tym samym roku, po śmierci ojca, kierownictwo firmą przejął
Godfryd. Powodzenie na duńskim rynku sprawiło, iż rozpoczęto
sprzedaż klocków na rynkach zagranicznych. Pożar magazynów (w
którym spłonęła większość drewnianych zabawek produkowanych
wtedy jeszcze przez LEGO) przyspieszył ostateczną decyzję o
skupieniu się na produkcji i rozwoju klocków...
Może nie
wniesie to wiele do tematu numeru, ale warto wspomnieć o
tym, iż sukces firmy okupiony był naprawdę ciężką pracą
założyciela, który ze zdumiewającym spokojem
i konsekwencją stawiał czoła przeciwnościom losu.
Ole Kirk
Christiansen urodził się jako... dziesiąte dziecko ubogich
duńskich farmerów. Został cieślą i w Billund założył warsztat
stolarski. Z początku wszystko układało się dobrze, ale
nadszedł kryzys, pożar w warsztacie i na domiar złego...
choroba ukochanej żony. Ole owdowiał jako ojciec czwórki
dzieci. Ich rozpacz po śmierci matki sprawiła, iż chcąc je w
jakiś sposób pocieszyć (a samemu zaprzątnąć czymś ręce i
umysł) wystrugał dla nich proste zabawki – pierwszą z nich
była mała kaczka (upamiętniona zresztą na animowanym filmie
poświęconym historii Lego). Zabawki spodobały się nie tylko
jego dzieciom – zdecydował się więc na ich „seryjną
produkcję”, zwłaszcza że pogłębiający się kryzys sprawił, iż
coraz trudniej było znaleźć zbyt na jego dotychczasowe wyroby
(produkował m.in... drabiny). Tymczasem zabawki sprzedawały
się nieźle, można było pomyśleć o inwestycjach w wyposażenie
warsztatu... i rozwój firmy.
Na początku lat 40. pracę w przedsiębiorstwie ojca podjął jego
najstarszy syn – Godtfred Kirk Christiansen. Interesy szły tak
świetnie, że rodzina kupiła pierwszą w Danii (sic!) maszynę do
odlewów z tworzyw sztucznych i uruchomiła równolegle produkcję
zabawek plastikowych. Dopiero kolejny pożar (w 1960 roku, dwa
lata po śmierci założyciela) sprawił, iż zaprzestano
wytwarzania zabawek drewnianych, koncentrując się na
klockach...
Firma przechodziła z ojca na syna, potem kierownictwo objął
wnuk Olego, dopiero w 2004 roku kierownictwo powierzono osobie
z zewnątrz, ale nadal większość udziałów LEGO pozostaje w
rękach rodziny założyciela...
LEGO Technic
W późnych latach 60.
XX wieku pojawił się nietypowy zestaw LEGO – układ kół
zębatych, silnik elektryczny i zasilanie pozwalały na
zbudowanie modelu prostych pracujących urządzeń. To był
pierwszy krok na drodze do zestawów Technic. W latach 70.
oferowano już zestawy pozwalające na budowę pojazdów, ale to w
1977 roku zespół projektantów LEGO wpadł na pomysł stworzenia
naprawdę skomplikowanych modeli i musiał w tym celu...
stworzyć nowy system budowania. Składał się on z belek, osi,
kół zębatych i elementów złącznych. Dzięki nim pierwsze
zestawy z tej serii (nazwanej wtedy „Technical”) gwarantowały
całkowicie nowe doświadczenia konstruktorskie LEGO. Nazwa
TECHNIC przyjęta została w 1984 roku. W tym samym roku
debiutował układ pneumatyczny.
Rok 1990 przynosi słynny zestaw
nr 8094 – pierwszy programowalny zestaw LEGO Technic. Bazowym
modelem, możliwym do zbudowania z wykorzystaniem instrukcji,
był ploter. To naprawdę robiło wrażenie.
Zatrzymajmy się jednak tutaj na
chwilę: „do zbudowania z wykorzystaniem instrukcji”. Swój
sukces klocki LEGO – a w zasadzie wszystkie systemowe klocki –
zawdzięczają temu, że nie ograniczają nikogo (ani dzieci, ani
dorosłych) tylko do zawartości „instrukcji”. Liczba możliwych
kombinacji do uzyskania z dowolnego zestawu klocków jest
ogromna. Ogranicza nas w zasadzie tylko wyobraźnia, a czasem –
brak gotowych elementów, które pozwoliłyby na realizację
naszego projektu. Ale czy brak potrzebnych elementów to
istotnie ograniczenie?
Gdyby nie
było klocków LEGO, należałoby je... wymyślić. Od nowa!
Standard ustanowiony przez duńską firmę stał się punktem
wyjścia także dla rodzimego producenta, ale gdy przyjrzymy się
historii LEGO i Cobi, znajdziemy wiele podobieństw...
Okazuje się, że może on
inspirować do poszukiwania innych rozwiązań konstrukcyjnych,
albo zmusza do wykonania danego „wyobrażonego” sobie elementu
za pomocą dostępnych klocków, odpowiednio dopasowanych,
przesuniętych względem siebie etc.
Fani LEGO w Polsce, ale i na
całym świecie, doskonale znają osobę „Sariela”. Pod takim
pseudonimem kryje się Paweł Kmieć, z wykształcenia anglista
(ale nie pracujący w zawodzie), od ponad 10 lat zajmujący się
grafiką komputerową, a po godzinach... hobby wyniesionym
jeszcze z dzieciństwa, czyli budowaniem z klocków LEGO. Jest
także autorem popularnych książek na temat konstruowania z
klocków LEGO (także Technic), a jego „MOCe” (MOC – My Own
Construction) zdobyły uznanie nie tylko „AFoLi” (AFoL – Adult
Fan of LEGO), ale i wielu firm, które zamawiają u niego np.
klockowe odwzorowania rzeczywistych produktów, chociażby
samochodów.
Powstanie takiej funkcjonalnej (co jest standardem w przypadku
konstrukcji „Sariela”) repliki poprzedzone jest fazą
planowania konstrukcji i zbierania dokumentacji. Podobnie, jak
dzieje się to w przypadku „dorosłej inżynierii”.
– Pierwszy krok to szukanie blueprintu, czyli schematu prezentującego rzuty danej maszyny
z boku, przodu, góry itd. Największym ich źródłem jest serwis
The-Blueprints.com. Taki schemat pozwala obliczyć wymiary,
jakie powinien mieć mój model, żeby zachować proporcje
oryginału. Bywa, że dla zachowania dokładności mierzę też
niektóre kąty. To daje mi pojęcie o wielkości modelu, a więc
również o ilości miejsca jaką będę miał do wykorzystania w
jego wnętrzu. Decyduje także, jakie mechanizmy do niego trafią
– mówił Paweł Kmieć „Sariel” kilka lat temu w wywiadzie dla „NaTemat.pl”
(jak widać, nawet na takim „parówkowym” portalu można trafić
na prawdziwe perełki – przyp. autora).
Kolejny krok to zadbanie o jak najbardziej zbliżony do
oryginału wygląd modelu. Poszczególne wersje maszyn (np.
czołgów) mogą różnić się dosłownie detalami; zdaniem Pawła
jednym z największych wyzwań są maszyny historyczne, w których
często liczy się właśnie najmniejszy szczegół – kształt i
mocowanie reflektora, położenie persykopów, kierunek
otwierania włazu.
– Przy pracy nad jednym z modeli pochłonąłem kilka książek,
ale kiedy zebrał pochwały od prawdziwych czołgistów i trafił
na fanpage World of Tanks, wiedziałem że było warto – dodaje „Sariel”.
LEGO Digital
Designer vs LDraw
Najbardziej
znanym i w konsekwencji najczęściej wykorzystywanym programem
do wirtualnego tworzenia
modeli z LEGO jest firmowy program z pogranicza CAD – LEGO
Digital Designer. Można go pobrać ze strony producenta (ldd.lego.com
– co decyduje o jego popularności) w wersji na PC i Mac. Jest
bezpłatny,
a raz zainstalowany, za zgodą użytkownika będzie pobierał
aktualizacje,
w tym najnowsze udostępnione elementy – wirtualne klocki.
LDD pomaga w tworzeniu prawdziwych modeli – zaprojektowane w
nim zestawy z pewnością
uda się odtworzyć z wykorzystaniem realnych klocków. Co
więcej, po ukończeniu pracy nad modelem, w prosty sposób
możemy wygenerować „profesjonalną” instrukcję montażu –
wystarczy przejść do zakładki „Building Guide Mode” i
postępować zgodnie z instrukcją. LDD ma jednak swoje
ograniczenia – nie znajdziemy w jego bazach wszystkich
dostępnych części LEGO. Na szczęście możemy sięgnąć po...
LDraw (www.ldraw.org)
To również „program CAD” dedykowany amatorom budowania z
duńskich klocków. Jest starszy od LDD, stworzony i rozwijany
jako otwarta platforma przez społeczność fanów klocków LEGO. I
przynajmniej pod dwoma względami ma przewagę nad firmowym
oprogramowaniem. Po pierwsze, w zasadzie oferuje pełną gamę
klocków LEGO jakie kiedykolwiek zostały wyprodukowane. Po
drugie – jest dużo bardziej elastyczny podczas pracy i
tworzenia modeli.
Co ciekawe – i co przez niektórych może zostać uznane za wadę
– pozwala na tworzenie modeli, których (chociażby ze względu
na prawa fizyki) nie uda nam się uzyskać w rzeczywistości. Np.
można zbudować cały model korzystając
z najmniejszych, jedno-studowych (jednowypustkowych) klocków;
mogą one wisieć w powietrzu, bez żadnych podpór i nie łączyć
się z sąsiednimi elementami. Niektórzy projektanci cenią sobie
tą możliwość,
gdyż najpierw tworzą taki „koncepcyjny” model, a następnie
fragment po fragmencie zastępują „robocze” klocki właściwymi,
docelowymi elementami.
Warto także
zainstalować inne bezpłatne programy, z których najbardziej
godnymi polecenia
są LeoCAD (www.leocad.org)
i LMCad (mlcad.lm-software.com).
Mając do dyspozycji
cztery narzędzia, łatwiej dokonamy wyboru tego, które
najbardziej nam odpowiada...
Jak każdy sposób konstruowania,
także budowanie z klocków nie jest pozbawione ograniczeń. I
narzuca je sam materiał – nie tylko rozmiar klocków (nie da
się zejść poniżej minimalnych wymiarów pewnych elementów), ale
i kształt, o czym już wspomniałem.
– Widziałem już precyzyjne zegary z LEGO, automatyczne krosna
tkackie czy zamki szyfrowe. Sądzę, że tą ostateczną barierą
wciąż pozostaje wyobraźnia budującego. Natomiast prawidła,
które obowiązują, są jak najbardziej realistyczne. Widać to
choćby wtedy, kiedy buduje się pojazdy terenowe – ich
konstrukcja jest bardzo zbliżona do prawdziwych terenówek, a
ich osiągi podlegają tym samym ograniczeniom... – mówił Paweł
Kmieć w rozmowie z Michałem Ostaszem (Męskie Tematy,
Interia.pl).
Wróćmy teraz do wątku pojazdów
historycznych i ich odwzorowań z klocków. Każdy ojciec
chłopców w wieku szkolnym (czasem i starszych), każdy fan
World of Tanks i chyba każdy fan militariów (szczególnie broni
pancernej) oczami wyobraźni od razu zobaczy zestawy
produkowane przez polską firmę...
Polacy swoje Cobi mają...
Historia naszej rodzimej firmy sięga roku 1987. W kwietniu
powołana do życia została spółka cywilna Ertrob, działająca
jako przedsiębiorstwo rodzinne. W czasach PRL (chociaż
schyłkowych, to jednak nadal mocno organiczających wszelką
wolność, w tym gospodarczą) spółka cywilna nie mogła
podejmować produkcji jako podmiot gospodarczy, została zatem
członkiem Spółdzielni Rzemieślniczej Rembertów.
– Tak rozpoczęła się nasza
przygoda z zabawkami, która trwa już 30 lat. Cały czas jednak
jesteśmy firmą rodzinną – podkreśla Robert Podleś, prezes
zarządu Cobi SA – pomimo zmian formy ze spółki cywilnej na
Spółkę Akcyjną.
Na początku główny profil
produkcji stanowiły... puzzle i gry planszowe, m.in. kultowi
„Komandosi” (gra roku 1990 w Polsce). Co zatem sprawiło, że
zdecydowano się zainwestować w nowoczesne technologie i
przejść od „tekturowych” zabawek do klocków konstrukcyjnych w
ciągu niespełna pięciu lat? Było to imponujące osiągnięcie,
zwłaszcza w czasach polskiej transformacji ustrojowej.
„Cobi” nie
ma ukrytego znaczenia.
Jest po prostu nazwą łatwą i zapadającą w pamięć...
Robert
Podleś, Prezes Zarządu Cobi SA
– Klocki w ówczesnej polskiej
rzeczywistości przemysłowej były sporym wyzwaniem, ponieważ
jest to połączenie przemysłu precyzyjnego z przemysłem tworzyw
sztucznych. Klocki to wszechstronna zabawka, idealna do
tworzenia olbrzymiej ilości zestawów oraz świetnie wpływa na
rozwój dzieci. Można je wykorzystywać w rozwijaniu zdolności
manualnych, rozwijaniu kreatywności, wyobraźni. Uważam, że
jest to zabawka idealna, dlatego postanowiłem inwestować, aby
w efekcie produkować klocki światowej klasy w Polsce –
opowiada Robert Podleś. – I tak już dwudziesty szósty rok
składam klocki, cały czas doskonale się bawiąc.
Klocki miały być tylko dodatkiem
do wspomnianego głównego profilu działalności, ale szybko
wyznaczyły główny kierunek rozwoju przedsiębiorstwa. W 1996
roku minęło kolejne pięć lat w historii firmy i zapadła
decyzja o wybudowaniu zakładu przemysłowego w specjalnej
strefie ekonomicznej w Mielcu. Pozycja firmy była już na tyle
bezpieczna, że można było pokusić się o takie inwestycje.
– Od początku produkcji klocków
istniał dział narzędziowy, który wykonywał formy do produkcji.
W ten sposób działamy od 1991 roku – na początku formy
powstawały we współpracy z zewnętrznymi zakładami, od 20 lat
jednak formy wykonujemy już całkowicie samodzielnie.
Patentowy
„ludzik” LEGO
Cobi rozpoczęła
produkcję swoich klocków już po wygaśnięciu praw patentowych
LEGO.
Swoim standardem i jakością nie odbiegają one od duńskiego
produktu, są z nim także w pełni kompatybilne. A jednak w
prawie patentowym kryła się pułapka: figurka ludzika LEGO
została opatentowana kilka lat później, niż „podstawowe”
elementy. Cobi udało się wyjść z tej sytuacji obronną ręką –
zaprojektowana została oryginalna figurka Cobi. Od
standardowej LEGO różni się kształtem twarzy, torsu, nóg,
zapewnia także możliwość wykonywania skrętów tułowia. Na jej
potrzeby Cobi opracowała także „siedzonka” o kształcie
pozwalającym na umieszczenie w nich figurek w sposób
zapewniający względną stabilność (ludzik LEGO miał w nogach –
nie tylko w stopach – otwory pozwalające na przymocowanie go w
pozycji siedzącej do w zasadzie dowolnego klocka wyposażonego
przynajmniej w jeden „stud” – vide rys.). Nowa figurka Cobi
została opracowana w firmowym biurze konstrukcyjnym, w
kooperacji z kluczowym klientem – brytyjską firmą Character
Option. Obecnie firma pracuje nad nowym klockiem
2x2 1/3 z możliwością sadzania na nim figurki Cobi. Nawiasem
mówiąc, firma nieprzerwanie pracuje nad nowymi kształtami
klocków (obecnie w fazie rozwoju jest ok. 30 nowych
elementów)...
Dzięki doskonałej jakości klocków
Cobi może współpracować – na podstawie umów licencyjnych oraz
umów o współpracy – z globalnymi markami. O tym, jak układa
się ta współpraca mogą świadczyć nowe zestawy na licencji firm
Boeing, Jeep, Winx Club, czy Pingwiny z Madagaskaru oraz
kolejne licencje, które poszerzają asortyment firmy.
W 2017 roku powstał model czołgu
Abrams na licencji General Dynamics Land System, czy też
bardzo ciekawe zestawy na licencji Instytutu Smithsona z USA
(Prom kosmiczny Discovery, Apollo 1), jak też pierwszy
samolot, który przeleciał Atlantyk bez międzylądowań (Spirit
of St Louis). Firma podpisała również umowę licencyjną z
włoskim koncernem FIAT i zamyka aktualnie kolejne umowy na
najbliższe lata. Dodatkowo rozwija współpracę z muzeami – w
Bovington (Wielka Brytania) i Arsenalen Museum (Szwecja).
Oprogramowanie CAD/CAM/CAE,
PDM/PLM
Na pytania
CADblog.pl odpowiada Robert Podleś, Prezes Zarządu Cobi SA
CADblog.pl: W Państwa firmie używane jest oprogramowanie DS
SOLIDWORKS. Czy tylko takie?
Robert Podleś, Prezes Zarządu
Cobi SA: Poza 3DS SolidWorks w narzędziowni wykorzystywane
jest jeszcze oprogramowanie Autodesk PowerMill, Autodesk
PowerShape, VISI Peps Wire oraz oprogramowanie obsługujące
skaner 3D i drukarkę 3D.
W jakim
systemie projektowane są formy wtryskowe?
– W DS SOLIDWORKS.
– Proszę
powiedzieć, jakie kryteria miały decydujące znaczenie podczas
podejmowania decyzji o wyborze oprogramowania? Jakie systemy
były brane pod uwagę?
– W przypadku oprogramowania CAD
głównymi kryteriami były niezawodność i stabilność oraz
przyjazne środowisko pracy, obecność narzędzi kreślarskich
spełniających odpowiednie normy i mających szerokie
zastosowanie w projektowaniu form wtryskowych, kompatybilność
z innymi systemami i możliwość importu wielu formatów plików,
możliwość współpracy ze skanerem 3D (możliwość obróbki plików
stl, obj.), wreszcie prosty interfejs ułatwiający naukę oraz
fachowe wsparcie techniczne.
Jeżeli chodzi o oprogramowanie
CAM, główne kryteria pomocne w wyborze to ilość i
funkcjonalność obróbek zgrubnych i wykańczających
ukierunkowanych na wykonywanie matryc i stempli do form
wtryskowych, pozwalająca na optymalne wykonanie programu CNC i
zastosowanie większości rodzajów narzędzi frezerskich
dostępnych na rynku, dostępność postprocesorów i wsparcie
techniczne pozwalające na ich modyfikację pod klienta,
możliwość importu danych z różnych formatów, rozbudowany
pakiet szkoleń pozwalający na szczegółowe poznanie
oprogramowania i jego funkcjonalności i podobnie jak w CAD –
przyjazny w obsłudze interfejs i stabilne środowisko pracy.
Jeśli nie jest
to tajemnicą, kto z VAR działających w Polsce jest Państwa
dostawcą oprogramowania?
– Dostawcami oprogramowania są
Autodesk, DPS i VeraShape.
Czy przy
projektowaniu nowych elementów wykorzystują Państwo dedykowane
oprogramowanie do symulacji i analiz, czy wystarczą narzędzia
zaimplementowane do środowiska DS SOLIDWORKS?
– Wykorzystywane są głównie
narzędzia SOLIDWORKS. Przy obróbce skanów plików *.stl i *.obj
wspomagamy się oprogramowaniem PowerShape.
Na jakie
problemy najczęściej napotyka dział projektowy, a na jakie –
konstrukcyjny? Czy zdarzyło się, że zaprojektowano coś, czego
wykonania nie podjęła się „produkcja”?
– Odwzorowujemy wiele pojazdów
historycznych, co oznacza, że kształty klocków muszą wiernie
oddawać kształt rzeczywistych elementów samolotu lub czołgu.
Wyzwaniem jest, aby nietypowe, dedykowane klockowe elementy
były kompatybilne ze standardowymi klockami, były zrobione w
standardowym module, a jednocześnie – aby wyglądały tak, jak
elementy pojazdu oryginalnego. Już na etapie tworzenia
koncepcji nowego kształtu, projektant modelu współpracuje z
konstruktorem tak, aby określić, jakie są możliwości
zamodelowania/zaformowania nowego klocka lub klocków. Do tej
pory udawało się znajdować rozwiązanie, które spełniało
oczekiwania projektanta, a jednocześnie było możliwe do
stworzenia przez konstruktora formy.
Jak wygląda
proces projektowania nowej zabawki – nowego zestawu (od idei,
pomysłu, po końcową realizację, w tym np. konstrukcję form
wtryskowych do produkcji nowych detali)?
– Wszystko zaczyna się od idei,
odpowiedzi na pytanie: co chcielibyśmy zbudować? Jeśli mamy
już pomysł, np. czołg Tiger I, należy przeanalizować, jakich
elementów brakuje do jego stworzenia. Najczęściej już przed
zbudowaniem prototypu wiadomo, jakich klocków nie mamy w
asortymencie. W tym przypadku były to np. charakterystyczne
koła czy jarzmo lufy. Jeśli ilość nowych elementów nie jest
zbyt duża, to można przejść do tworzenia prototypu. Na tym
etapie również może okazać się, że potrzebujemy dodatkowe nowe
klocki.
W prototypie, w miejscu w którym
ma być docelowo użyty nowy klocek, projektant umieszcza
stworzony przez siebie kształt z żywicy lub z wstępnego wydruk
3D. Posiadając prototyp przechodzimy do etapu tworzenia już
ostatecznej bryły nowego klocka w programie SOLIDWORKS, a
następnie drukujemy go na drukarce 3D. Jeśli tak stworzony
klocek spełnia wymogi projektanta, można przejść do tworzenia
dokumentacji formy wtryskowej, a następnie do produkcji samej
formy.
Gdy forma jest już gotowa,
przeprowadzane są próby, a pierwsze wypraski są testowane w
prototypowym modelu. Nie zawsze jednak klocek od razu spełnia
wszystkie kryteria. Forma poprawiana jest do momentu, gdy nowy
element idealnie współgra z pozostałymi. Po finalnym
zatwierdzeniu przez Kontrolę Jakości można zbudować w stu
procentach gotowy model i przejść do jego produkcji. Tym
sposobem Tiger I dołączył do asortymentu klocków Cobi...
Zdarza się, że
wprowadzają Państwo do produkcji zestawy
zaprojektowane/zainspirowane przez osoby „z zewnątrz” (zestaw
2608 z czołgiem Abrams). Jak często? Kto w firmie odpowiada za
projektowanie nowych zestawów? Czy pracę nad danym zestawem
realizuje zespół, czy odpowiada za to jedna osoba?
– Jedynym zestawem
zaprojektowanym przez osobę spoza firmy jest Abrams. Wszystkie
inne modele są tworzone przez projektantów Cobi. Każdy
projektant samodzielnie odpowiada za stworzenie modelu.
Oczywiście model jest później weryfikowany i oceniany w
większym gronie i wtedy każdy może zgłosić swoje uwagi oraz
pomysły na udoskonalenie projektu. Projektanci również na
etapie tworzenia modelu wymieniają się miedzy sobą pomysłami i
sugestiami lub wspólnie próbują rozwiązać problemy
konstrukcyjne, ale generalnie autorem projektu jest jedna
osoba.
Ile czasu
zajmuje praca nad nowym zestawem (w tym np. opracowanie i
wykonanie form dla nowych detali)?
– Czas powstawania zestawu jest
bardzo zróżnicowany. Najszybciej powstają zestawy małe, które
nie wymagają nowych kształtów (2 tygodnie – miesiąc).
Najdłużej duże zestawy, które dodatkowo zawierają wiele nowych
elementów (8-10 miesięcy).
Z jakiego
oprogramowania korzystają Państwo do opracowywania instrukcji?
– Korzystamy z własnego
oprogramowania stworzonego specjalnie dla nas do tworzenia
instrukcji a dodatkowo wspieramy się pakietem Adobe.
Proszę
powiedzieć, kto był pomysłodawcą opracowania instrukcji
właśnie w takiej formie – wyróżnione kolorystycznie nowo
dokładane elementy, „wygaszone” już zamontowane?
– Takie rozwiązanie ostatecznie
powstało w trakcie poszukiwania najlepszego sposobu na
polepszenie czytelności instrukcji. Proces był wieloetapowy i
kluczowe oczywiście było zdanie naszych klientów.
* * *
W ubiegłym roku razem z synami czekałem szczególnie na trzy
spośród zapowiadanych nowości: model samolotu bombowego PZL-37
„Łoś”, powstańczego samochodu pancernego „Kubuś” i małej
tankietki. I nie zawiedliśmy się. Tymczasem Cobi co miesiąc
wprowadza na rynek nowe modele np. w lipcu 2017 roku – słynny
londyński dwupoziomowy autobus; czołgi Strvagn 103 we
współpracy z Arsenalen Museum, SdKfz 184 Panzerjager Tiger we
współpracy z The Tank Museum, we wrześniu wprowadzony został
do sprzedaży zestaw Boeing 737 8MAX – czyli najnowszy samolot
pasażerski LOT (która jako pierwsza linia lotnicza w Europie
wprowadziła te samoloty do eksploatacji – przyp. redakcji),
samolot Nakajima Ki-49, w październiku fregata USS Constituton,
samolot P39 Aircobra oraz całkowicie zmieniony 7TP (polski
lekki czołg siedmiotonowy w wersji z jedną i z dwiema wieżami,
w odróżnieniu od wcześniejszych modeli tym razem na wąskich,
specjalnie opracowanych gąsienicach) oraz wiele innych
ciekawych modeli z II wojny światowej. Wszystkie zapowiedzi
umieszczane są z wyprzedzeniem na stronie
www.cobi.pl.
– Na pewno duża część naszej
kolekcji będzie przedstawiała modele historyczne i
współczesne, szczegółowo odwzorowane – zapowiada prezes
zarządu Cobi SA. – Nasze zestawy są wysoko oceniane pod kątem
jakości i odwzorowania także przez zaawansowanych modelarzy.
Jesteśmy zarzucani propozycjami tworzenia nowych zestawów.
Zainteresowanie jest olbrzymie nie tylko w Polsce, ale też w
innych krajach, zatem pomysłów na realizację już teraz jest na
kilka najbliższych lat.
Zapytałem także Pana Roberta o
to, czy firma myślała nad stworzeniem własnego oprogramowania,
własnej platformy do budowania wirtualnych zestawów „Cobi” –
funkcjonującej na podobnej zasadzie, jak np. oprogramowanie „BlockCAD”,
czy „Lego Digital Designer”. Okazuje się, że Cobi dysponuje
już takim oprogramowaniem i wykorzystuje go z powodzeniem w
dziale rozwoju produktu. Wykorzystywany jest także przez
twórców nowych zestawów, ale firma nie zamierza na razie go
udostępniać. Amatorom i entuzjastom wirtualnych klocków
pozostają zatem do dyspozycji jedynie zagraniczne rozwiązania
(vide wcześniejsza ramka o „CAD”).
A teraz pozostaje kończyć,
gdyż... pudełka z nowymi zestawami czekają :)
(ms)
O druku 3D...
na marginesie
Zarówno LEGO, jak
i Cobi SA w szerokim zakresie korzystają z profesjonalnych
technologii druku 3D przy tworzeniu prototypów części.
Natomiast mimo spadku cen zarówno amatorskich drukarek, jak i
materiałów (szczególnie PLA), koszty wydruku i trudności w
dopasowaniu tak wydrukowanych klocków są zbyt wysokie, aby
ktoś w „garażowych” warunkach mógł zacząć je wytwarzać na
masową skalę.
Tak uzyskane
elementy w opinii „klockowych konstruktorów” są chropowate,
dosyć kruche i szybko się ścierają. Nadal jest to jednak
jedyny sposób na uzyskanie potrzebnych, a nie występujących „w
naturze” (czyt. w ofercie uznanych producentów) elementów
niezbędnych do ukończenia własnej wyjątkowej konstrukcji...
Źródła:
https://cobi.pl
https://www.lego.com/pl-pl
http://on.interia.pl/meskie-tematy/news-sariel-polak-ktory-zyje-z-lego,nId,2136704
http://natemat.pl/134563,jego-modele-z-klockow-lego-maja-naped-na-cztery-kola
https://www.youtube.com/watch?v=9gNaJD3t3xM
Artykuł (wraz z pełnym materiałem
ilustracyjnym) dostępny w e-wydaniu 5-6/2017
[ powrót na stronę główną
]
|
Blog monitorowany
przez:
|