Strona korzysta z plików cookies m.in. na potrzeby statystyk.
Więcej >>>

stronę najlepiej oglądać z wykorzystaniem przeglądarki Chrome w rozdzielczości min. 1024 x 768 (zalecane 1280 x 1024)

Blog i czasopismo o tematyce CAD, CAM, CAE,     
systemach wspomagających projektowanie... 
    
 

© Maciej Stanisławski 2008
     
ul. Jeździecka 21c lok. 43, 05-077 Warszawa     
kom.: 0602 336 579     
  maciej@cadblog.pl     
2018 rok X
   

   Siemens Solid Edge NX wyzwania projektowe

>> Strona główna | Aktualności | CAD blog | Solid Edge blog | SolidWorks blog | Raport o Cax Historia CAD | Sprzętowo | W numerze | ArchiwumLinki Pobierz


    


W przygotowaniu

fragment e-wydania 5-6/2017

nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017


Wydanie aktualne

CADblog e-zine 3-4/2017

nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


Wydania archiwalne

nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj

nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj

numer 1(18) 2014
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


numer 1(17) 2013
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


numer 1(16) 2012
dostępny
w archiwum

numer 1(15) 2011
dostępny
w archiwum


numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum


numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum


numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum


numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum


numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum


numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum


Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum


Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum


Numer 5(6) 2009
już dostępny
w archiwum


Numer 4(5) 2009
już dostępny
w archiwum


Numer 3(4) 2009
już dostępny
w archiwum


Numer 2(3) 2009
już dostępny
w archiwum



Numer 1(2) 2009
już dostępny
w archiwum


 Numer 0 (1) 2009
– dostępny
w archiwum


 

 

 

promocyjna aktualizacja BricsCAD

konferencja NAFEMS Kraków

Siemens dla Przemysłu

Poniedziałek, 29.01.2018 r.

Klocki. Najprostszy sposób tworzenia...

Czy trzeba podkreślać, jak wielką satysfakcję daje stworzenie fizycznego modelu przestrzennego czegoś, co zrodziło się w naszym umyśle? Nie tylko możliwość obejrzenia ze wszystkich stron i pod dowolnym kątem – bo to dają nam systemy 3D (nie tylko CAD) – ale także... dotknięcia, wypróbowania działania czy funkcjonalności naszego projektu, stoi m.in. za coraz bardziej rosnącą popularnością i znaczeniem systemów do druku 3D. Tymczasem na długo przed ich wynalezieniem... bawiliśmy się klockami. Czy wśród Państwa znajdzie się ktoś, kto tego nie robił? Idę o zakład, że nie...

Autor: Maciej Stanisławski

Można rysować na kartce papieru. Można przygotować z tej samej kartki... przestrzenną wycinankę (jedna z moich ulubionych zabaw w dzieciństwie to tworzenie przestrzennych papierowych modeli samochodów – najczęściej policyjnych amerykańskich radiowozów :)). Można także budować z klocków. Gdy są to proste, drewniane, „ekologiczne” (chyba, że pomalowane farbą z domieszką ołowiu, wtedy o „zdrowiu i ekologii” możemy zapomnieć), potrafią dać radość najmłodszym – przynajmniej do chwili, w której nieopatrznie trącone ulegają dekompozycji. Właśnie dlatego kluczowym punktem zwrotnym w karierze duńskiej „zabawki” było opracowanie systemu, pozwalającego na łączenie pojedynczych elementów w trwałą całość.

Firma Olego Kirka Christiansena zaczęła działalność w 1916 roku i w zasadzie... była na początku warsztatem stolarskim; trudności związane z pozyskiwaniem zamówień sprawiły, że Ole zdecydował się poszukać nowych „rynków zbytu” i zaczął produkcję drewnianych zabawek. W 1930 roku powstała nazwa „Lego” – pochodząca od duńskiego „leg gott”, czyli „baw się dobrze”. Plastikowe zabawki znalazły się w ofercie firmy w roku 1949, a już dwa lata później pojawiły się klocki „Automatic Binding Bricks”. Nie były to jeszcze „Lego” znane nam pod współczesną postacią, ale idea krzepła...

Znaczącym dla rozwoju przedsiębiorstwa okazał się rok 1954. Syn Olego – Godfryd – po wprowadzeniu do sprzedaży nowej linii klocków (okien i drzwi, uzupełniających dotychczasową ofertę elementów) zrozumiał, iż w zasadzie... nie ma ograniczeń jeśli chodzi o możliwości tworzenia konstrukcji z LEGO. Wkrótce potem wprowadzono pierwsze zestawy „architektoniczne”, pozwalające na stworzenie miniaturowego miasta, ale klocki nadal stanowiły jedynie uzupełnienie oferty firmy.

W 1958 roku opatentowano pierwszy sposób łączenia na wpusty i wypusty („study”) – i co ciekawe, klocki z tamtego okresu zachowały kompatybilność z oferowanymi współcześnie! W owym czasie rozwiązanie, które pozwalało na zachowanie całości klockowej konstrukcji, było rewolucyjne. W tym samym roku, po śmierci ojca, kierownictwo firmą przejął Godfryd. Powodzenie na duńskim rynku sprawiło, iż rozpoczęto sprzedaż klocków na rynkach zagranicznych. Pożar magazynów (w którym spłonęła większość drewnianych zabawek produkowanych wtedy jeszcze przez LEGO) przyspieszył ostateczną decyzję o skupieniu się na produkcji i rozwoju klocków...


Może nie wniesie to wiele do tematu numeru, ale warto wspomnieć o tym, iż sukces firmy okupiony był naprawdę ciężką pracą założyciela, który ze zdumiewającym spokojem
i konsekwencją stawiał czoła przeciwnościom losu.

Ole Kirk Christiansen urodził się jako... dziesiąte dziecko ubogich duńskich farmerów. Został cieślą i w Billund założył warsztat stolarski. Z początku wszystko układało się dobrze, ale nadszedł kryzys, pożar w warsztacie i na domiar złego... choroba ukochanej żony. Ole owdowiał jako ojciec czwórki dzieci. Ich rozpacz po śmierci matki sprawiła, iż chcąc je w jakiś sposób pocieszyć (a samemu zaprzątnąć czymś ręce i umysł) wystrugał dla nich proste zabawki – pierwszą z nich była mała kaczka (upamiętniona zresztą na animowanym filmie poświęconym historii Lego). Zabawki spodobały się nie tylko jego dzieciom – zdecydował się więc na ich „seryjną produkcję”, zwłaszcza że pogłębiający się kryzys sprawił, iż coraz trudniej było znaleźć zbyt na jego dotychczasowe wyroby (produkował m.in... drabiny). Tymczasem zabawki sprzedawały się nieźle, można było pomyśleć o inwestycjach w wyposażenie warsztatu... i rozwój firmy.
Na początku lat 40. pracę w przedsiębiorstwie ojca podjął jego najstarszy syn – Godtfred Kirk Christiansen. Interesy szły tak świetnie, że rodzina kupiła pierwszą w Danii (sic!) maszynę do odlewów z tworzyw sztucznych i uruchomiła równolegle produkcję zabawek plastikowych. Dopiero kolejny pożar (w 1960 roku, dwa lata po śmierci założyciela) sprawił, iż zaprzestano wytwarzania zabawek drewnianych, koncentrując się na klockach...
Firma przechodziła z ojca na syna, potem kierownictwo objął wnuk Olego, dopiero w 2004 roku kierownictwo powierzono osobie z zewnątrz, ale nadal większość udziałów LEGO pozostaje w rękach rodziny założyciela...


LEGO Technic
W późnych latach 60. XX wieku pojawił się nietypowy zestaw LEGO – układ kół zębatych, silnik elektryczny i zasilanie pozwalały na zbudowanie modelu prostych pracujących urządzeń. To był pierwszy krok na drodze do zestawów Technic. W latach 70. oferowano już zestawy pozwalające na budowę pojazdów, ale to w 1977 roku zespół projektantów LEGO wpadł na pomysł stworzenia naprawdę skomplikowanych modeli i musiał w tym celu... stworzyć nowy system budowania. Składał się on z belek, osi, kół zębatych i elementów złącznych. Dzięki nim pierwsze zestawy z tej serii (nazwanej wtedy „Technical”) gwarantowały całkowicie nowe doświadczenia konstruktorskie LEGO. Nazwa TECHNIC przyjęta została w 1984 roku. W tym samym roku debiutował układ pneumatyczny.

 

 

Rok 1990 przynosi słynny zestaw nr 8094 – pierwszy programowalny zestaw LEGO Technic. Bazowym modelem, możliwym do zbudowania z wykorzystaniem instrukcji, był ploter. To naprawdę robiło wrażenie.

Zatrzymajmy się jednak tutaj na chwilę: „do zbudowania z wykorzystaniem instrukcji”. Swój sukces klocki LEGO – a w zasadzie wszystkie systemowe klocki – zawdzięczają temu, że nie ograniczają nikogo (ani dzieci, ani dorosłych) tylko do zawartości „instrukcji”. Liczba możliwych kombinacji do uzyskania z dowolnego zestawu klocków jest ogromna. Ogranicza nas w zasadzie tylko wyobraźnia, a czasem – brak gotowych elementów, które pozwoliłyby na realizację naszego projektu. Ale czy brak potrzebnych elementów to istotnie ograniczenie?

 

Gdyby nie było klocków LEGO, należałoby je... wymyślić. Od nowa! Standard ustanowiony przez duńską firmę stał się punktem wyjścia także dla rodzimego producenta, ale gdy przyjrzymy się historii LEGO i Cobi, znajdziemy wiele podobieństw...

 

Okazuje się, że może on inspirować do poszukiwania innych rozwiązań konstrukcyjnych, albo zmusza do wykonania danego „wyobrażonego” sobie elementu za pomocą dostępnych klocków, odpowiednio dopasowanych, przesuniętych względem siebie etc.

Fani LEGO w Polsce, ale i na całym świecie, doskonale znają osobę „Sariela”. Pod takim pseudonimem kryje się Paweł Kmieć, z wykształcenia anglista (ale nie pracujący w zawodzie), od ponad 10 lat zajmujący się grafiką komputerową, a po godzinach... hobby wyniesionym jeszcze z dzieciństwa, czyli budowaniem z klocków LEGO. Jest także autorem popularnych książek na temat konstruowania z klocków LEGO (także Technic), a jego „MOCe” (MOC – My Own Construction) zdobyły uznanie nie tylko „AFoLi” (AFoL – Adult Fan of LEGO), ale i wielu firm, które zamawiają u niego np. klockowe odwzorowania rzeczywistych produktów, chociażby samochodów.
Powstanie takiej funkcjonalnej (co jest standardem w przypadku konstrukcji „Sariela”) repliki poprzedzone jest fazą planowania konstrukcji i zbierania dokumentacji. Podobnie, jak dzieje się to w przypadku „dorosłej inżynierii”.

– Pierwszy krok to szukanie blueprintu, czyli schematu prezentującego rzuty danej maszyny z boku, przodu, góry itd. Największym ich źródłem jest serwis The-Blueprints.com. Taki schemat pozwala obliczyć wymiary, jakie powinien mieć mój model, żeby zachować proporcje oryginału. Bywa, że dla zachowania dokładności mierzę też niektóre kąty. To daje mi pojęcie o wielkości modelu, a więc również o ilości miejsca jaką będę miał do wykorzystania w jego wnętrzu. Decyduje także, jakie mechanizmy do niego trafią – mówił Paweł Kmieć „Sariel” kilka lat temu w wywiadzie dla „NaTemat.pl” (jak widać, nawet na takim „parówkowym” portalu można trafić na prawdziwe perełki – przyp. autora).
Kolejny krok to zadbanie o jak najbardziej zbliżony do oryginału wygląd modelu. Poszczególne wersje maszyn (np. czołgów) mogą różnić się dosłownie detalami; zdaniem Pawła jednym z największych wyzwań są maszyny historyczne, w których często liczy się właśnie najmniejszy szczegół – kształt i mocowanie reflektora, położenie persykopów, kierunek otwierania włazu.
– Przy pracy nad jednym z modeli pochłonąłem kilka książek, ale kiedy zebrał pochwały od prawdziwych czołgistów i trafił na fanpage World of Tanks, wiedziałem że było warto – dodaje „Sariel”.


LEGO Digital Designer vs LDraw

Najbardziej znanym i w konsekwencji najczęściej wykorzystywanym programem do wirtualnego tworzenia
modeli z LEGO jest firmowy program z pogranicza CAD – LEGO Digital Designer. Można go pobrać ze strony producenta (
ldd.lego.com
– co decyduje o jego popularności) w wersji na PC i Mac. Jest bezpłatny,
a raz zainstalowany, za zgodą użytkownika będzie pobierał aktualizacje,
w tym najnowsze udostępnione elementy – wirtualne klocki.
LDD pomaga w tworzeniu prawdziwych modeli – zaprojektowane w nim zestawy z pewnością
uda się odtworzyć z wykorzystaniem realnych klocków. Co więcej, po ukończeniu pracy nad modelem, w prosty sposób możemy wygenerować „profesjonalną” instrukcję montażu – wystarczy przejść do zakładki „Building Guide Mode” i postępować zgodnie z instrukcją. LDD ma jednak swoje ograniczenia – nie znajdziemy w jego bazach wszystkich dostępnych części LEGO. Na szczęście możemy sięgnąć po...

LDraw (www.ldraw.org)
To również „program CAD” dedykowany amatorom budowania z duńskich klocków. Jest starszy od LDD, stworzony i rozwijany jako otwarta platforma przez społeczność fanów klocków LEGO. I przynajmniej pod dwoma względami ma przewagę nad firmowym oprogramowaniem. Po pierwsze, w zasadzie oferuje pełną gamę klocków LEGO jakie kiedykolwiek zostały wyprodukowane. Po drugie – jest dużo bardziej elastyczny podczas pracy i tworzenia modeli.
Co ciekawe – i co przez niektórych może zostać uznane za wadę – pozwala na tworzenie modeli, których (chociażby ze względu na prawa fizyki) nie uda nam się uzyskać w rzeczywistości. Np. można zbudować cały model korzystając
z najmniejszych, jedno-studowych (jednowypustkowych) klocków; mogą one wisieć w powietrzu, bez żadnych podpór i nie łączyć się z sąsiednimi elementami. Niektórzy projektanci cenią sobie tą możliwość,
gdyż najpierw tworzą taki „koncepcyjny” model, a następnie fragment po fragmencie zastępują „robocze” klocki właściwymi, docelowymi elementami.

Warto także zainstalować inne bezpłatne programy, z których najbardziej godnymi polecenia
są LeoCAD (
www.leocad.org
) i LMCad (mlcad.lm-software.com). Mając do dyspozycji
cztery narzędzia, łatwiej dokonamy wyboru tego, które najbardziej nam odpowiada...


Jak każdy sposób konstruowania, także budowanie z klocków nie jest pozbawione ograniczeń. I narzuca je sam materiał – nie tylko rozmiar klocków (nie da się zejść poniżej minimalnych wymiarów pewnych elementów), ale i kształt, o czym już wspomniałem.
– Widziałem już precyzyjne zegary z LEGO, automatyczne krosna tkackie czy zamki szyfrowe. Sądzę, że tą ostateczną barierą wciąż pozostaje wyobraźnia budującego. Natomiast prawidła, które obowiązują, są jak najbardziej realistyczne. Widać to choćby wtedy, kiedy buduje się pojazdy terenowe – ich konstrukcja jest bardzo zbliżona do prawdziwych terenówek, a ich osiągi podlegają tym samym ograniczeniom... – mówił Paweł Kmieć w rozmowie z Michałem Ostaszem (Męskie Tematy, Interia.pl).

Wróćmy teraz do wątku pojazdów historycznych i ich odwzorowań z klocków. Każdy ojciec chłopców w wieku szkolnym (czasem i starszych), każdy fan World of Tanks i chyba każdy fan militariów (szczególnie broni pancernej) oczami wyobraźni od razu zobaczy zestawy produkowane przez polską firmę...

Polacy swoje Cobi mają...
Historia naszej rodzimej firmy sięga roku 1987. W kwietniu powołana do życia została spółka cywilna Ertrob, działająca jako przedsiębiorstwo rodzinne. W czasach PRL (chociaż schyłkowych, to jednak nadal mocno organiczających wszelką wolność, w tym gospodarczą) spółka cywilna nie mogła podejmować produkcji jako podmiot gospodarczy, została zatem członkiem Spółdzielni Rzemieślniczej Rembertów.

– Tak rozpoczęła się nasza przygoda z zabawkami, która trwa już 30 lat. Cały czas jednak jesteśmy firmą rodzinną – podkreśla Robert Podleś, prezes zarządu Cobi SA – pomimo zmian formy ze spółki cywilnej na Spółkę Akcyjną.

Na początku główny profil produkcji stanowiły... puzzle i gry planszowe, m.in. kultowi „Komandosi” (gra roku 1990 w Polsce). Co zatem sprawiło, że zdecydowano się zainwestować w nowoczesne technologie i przejść od „tekturowych” zabawek do klocków konstrukcyjnych w ciągu niespełna pięciu lat? Było to imponujące osiągnięcie, zwłaszcza w czasach polskiej transformacji ustrojowej.

 

„Cobi” nie ma ukrytego znaczenia.
Jest po prostu nazwą łatwą i zapadającą w pamięć...
Robert Podleś, Prezes Zarządu Cobi SA

 

– Klocki w ówczesnej polskiej rzeczywistości przemysłowej były sporym wyzwaniem, ponieważ jest to połączenie przemysłu precyzyjnego z przemysłem tworzyw sztucznych. Klocki to wszechstronna zabawka, idealna do tworzenia olbrzymiej ilości zestawów oraz świetnie wpływa na rozwój dzieci. Można je wykorzystywać w rozwijaniu zdolności manualnych, rozwijaniu kreatywności, wyobraźni. Uważam, że jest to zabawka idealna, dlatego postanowiłem inwestować, aby w efekcie produkować klocki światowej klasy w Polsce – opowiada Robert Podleś. – I tak już dwudziesty szósty rok składam klocki, cały czas doskonale się bawiąc.

Klocki miały być tylko dodatkiem do wspomnianego głównego profilu działalności, ale szybko wyznaczyły główny kierunek rozwoju przedsiębiorstwa. W 1996 roku minęło kolejne pięć lat w historii firmy i zapadła decyzja o wybudowaniu zakładu przemysłowego w specjalnej strefie ekonomicznej w Mielcu. Pozycja firmy była już na tyle bezpieczna, że można było pokusić się o takie inwestycje.

– Od początku produkcji klocków istniał dział narzędziowy, który wykonywał formy do produkcji. W ten sposób działamy od 1991 roku – na początku formy powstawały we współpracy z zewnętrznymi zakładami, od 20 lat jednak formy wykonujemy już całkowicie samodzielnie.


Patentowy „ludzik” LEGO

Cobi rozpoczęła produkcję swoich klocków już po wygaśnięciu praw patentowych LEGO.
Swoim standardem i jakością nie odbiegają one od duńskiego produktu, są z nim także w pełni kompatybilne. A jednak w prawie patentowym kryła się pułapka: figurka ludzika LEGO została opatentowana kilka lat później, niż „podstawowe” elementy. Cobi udało się wyjść z tej sytuacji obronną ręką – zaprojektowana została oryginalna figurka Cobi. Od standardowej LEGO różni się kształtem twarzy, torsu, nóg, zapewnia także możliwość wykonywania skrętów tułowia. Na jej potrzeby Cobi opracowała także „siedzonka” o kształcie pozwalającym na umieszczenie w nich figurek w sposób zapewniający względną stabilność (ludzik LEGO miał w nogach – nie tylko w stopach – otwory pozwalające na przymocowanie go w pozycji siedzącej do w zasadzie dowolnego klocka wyposażonego przynajmniej w jeden „stud” – vide rys.). Nowa figurka Cobi została opracowana w firmowym biurze konstrukcyjnym, w kooperacji z kluczowym klientem – brytyjską firmą Character Option. Obecnie firma pracuje nad nowym klockiem
2x2 1/3 z możliwością sadzania na nim figurki Cobi. Nawiasem mówiąc, firma nieprzerwanie pracuje nad nowymi kształtami klocków (obecnie w fazie rozwoju jest ok. 30 nowych elementów)...


Dzięki doskonałej jakości klocków Cobi może współpracować – na podstawie umów licencyjnych oraz umów o współpracy – z globalnymi markami. O tym, jak układa się ta współpraca mogą świadczyć nowe zestawy na licencji firm Boeing, Jeep, Winx Club, czy Pingwiny z Madagaskaru oraz kolejne licencje, które poszerzają asortyment firmy.

W 2017 roku powstał model czołgu Abrams na licencji General Dynamics Land System, czy też bardzo ciekawe zestawy na licencji Instytutu Smithsona z USA (Prom kosmiczny Discovery, Apollo 1), jak też pierwszy samolot, który przeleciał Atlantyk bez międzylądowań (Spirit of St Louis). Firma podpisała również umowę licencyjną z włoskim koncernem FIAT i zamyka aktualnie kolejne umowy na najbliższe lata. Dodatkowo rozwija współpracę z muzeami – w Bovington (Wielka Brytania) i Arsenalen Museum (Szwecja).

 

Oprogramowanie CAD/CAM/CAE, PDM/PLM
Na pytania CADblog.pl odpowiada Robert Podleś, Prezes Zarządu Cobi SA

CADblog.pl: W Państwa firmie używane jest oprogramowanie DS SOLIDWORKS. Czy tylko takie?

Robert Podleś, Prezes Zarządu Cobi SA: Poza 3DS SolidWorks w narzędziowni wykorzystywane jest jeszcze oprogramowanie Autodesk PowerMill, Autodesk PowerShape, VISI Peps Wire oraz oprogramowanie obsługujące skaner 3D i drukarkę 3D.

W jakim systemie projektowane są formy wtryskowe?

– W DS SOLIDWORKS.

– Proszę powiedzieć, jakie kryteria miały decydujące znaczenie podczas podejmowania decyzji o wyborze oprogramowania? Jakie systemy były brane pod uwagę?

– W przypadku oprogramowania CAD głównymi kryteriami były niezawodność i stabilność oraz przyjazne środowisko pracy, obecność narzędzi kreślarskich spełniających odpowiednie normy i mających szerokie zastosowanie w projektowaniu form wtryskowych, kompatybilność z innymi systemami i możliwość importu wielu formatów plików, możliwość współpracy ze skanerem 3D (możliwość obróbki plików stl, obj.), wreszcie prosty interfejs ułatwiający naukę oraz fachowe wsparcie techniczne.

 

 

Jeżeli chodzi o oprogramowanie CAM, główne kryteria pomocne w wyborze to ilość i funkcjonalność obróbek zgrubnych i wykańczających ukierunkowanych na wykonywanie matryc i stempli do form wtryskowych, pozwalająca na optymalne wykonanie programu CNC i zastosowanie większości rodzajów narzędzi frezerskich dostępnych na rynku, dostępność postprocesorów i wsparcie techniczne pozwalające na ich modyfikację pod klienta, możliwość importu danych z różnych formatów, rozbudowany pakiet szkoleń pozwalający na szczegółowe poznanie oprogramowania i jego funkcjonalności i podobnie jak w CAD – przyjazny w obsłudze interfejs i stabilne środowisko pracy.

Jeśli nie jest to tajemnicą, kto z VAR działających w Polsce jest Państwa dostawcą oprogramowania?

– Dostawcami oprogramowania są Autodesk, DPS i VeraShape.

Czy przy projektowaniu nowych elementów wykorzystują Państwo dedykowane oprogramowanie do symulacji i analiz, czy wystarczą narzędzia zaimplementowane do środowiska DS SOLIDWORKS?

– Wykorzystywane są głównie narzędzia SOLIDWORKS. Przy obróbce skanów plików *.stl i *.obj wspomagamy się oprogramowaniem PowerShape.

Na jakie problemy najczęściej napotyka dział projektowy, a na jakie – konstrukcyjny? Czy zdarzyło się, że zaprojektowano coś, czego wykonania nie podjęła się „produkcja”?

– Odwzorowujemy wiele pojazdów historycznych, co oznacza, że kształty klocków muszą wiernie oddawać kształt rzeczywistych elementów samolotu lub czołgu. Wyzwaniem jest, aby nietypowe, dedykowane klockowe elementy były kompatybilne ze standardowymi klockami, były zrobione w standardowym module, a jednocześnie – aby wyglądały tak, jak elementy pojazdu oryginalnego. Już na etapie tworzenia koncepcji nowego kształtu, projektant modelu współpracuje z konstruktorem tak, aby określić, jakie są możliwości zamodelowania/zaformowania nowego klocka lub klocków. Do tej pory udawało się znajdować rozwiązanie, które spełniało oczekiwania projektanta, a jednocześnie było możliwe do stworzenia przez konstruktora formy.

Jak wygląda proces projektowania nowej zabawki – nowego zestawu (od idei, pomysłu, po końcową realizację, w tym np. konstrukcję form wtryskowych do produkcji nowych detali)?

– Wszystko zaczyna się od idei, odpowiedzi na pytanie: co chcielibyśmy zbudować? Jeśli mamy już pomysł, np. czołg Tiger I, należy przeanalizować, jakich elementów brakuje do jego stworzenia. Najczęściej już przed zbudowaniem prototypu wiadomo, jakich klocków nie mamy w asortymencie. W tym przypadku były to np. charakterystyczne koła czy jarzmo lufy. Jeśli ilość nowych elementów nie jest zbyt duża, to można przejść do tworzenia prototypu. Na tym etapie również może okazać się, że potrzebujemy dodatkowe nowe klocki.

 

 

W prototypie, w miejscu w którym ma być docelowo użyty nowy klocek, projektant umieszcza stworzony przez siebie kształt z żywicy lub z wstępnego wydruk 3D. Posiadając prototyp przechodzimy do etapu tworzenia już ostatecznej bryły nowego klocka w programie SOLIDWORKS, a następnie drukujemy go na drukarce 3D. Jeśli tak stworzony klocek spełnia wymogi projektanta, można przejść do tworzenia dokumentacji formy wtryskowej, a następnie do produkcji samej formy.

Gdy forma jest już gotowa, przeprowadzane są próby, a pierwsze wypraski są testowane w prototypowym modelu. Nie zawsze jednak klocek od razu spełnia wszystkie kryteria. Forma poprawiana jest do momentu, gdy nowy element idealnie współgra z pozostałymi. Po finalnym zatwierdzeniu przez Kontrolę Jakości można zbudować w stu procentach gotowy model i przejść do jego produkcji. Tym sposobem Tiger I dołączył do asortymentu klocków Cobi...

Zdarza się, że wprowadzają Państwo do produkcji zestawy zaprojektowane/zainspirowane przez osoby „z zewnątrz” (zestaw 2608 z czołgiem Abrams). Jak często? Kto w firmie odpowiada za projektowanie nowych zestawów? Czy pracę nad danym zestawem realizuje zespół, czy odpowiada za to jedna osoba?

– Jedynym zestawem zaprojektowanym przez osobę spoza firmy jest Abrams. Wszystkie inne modele są tworzone przez projektantów Cobi. Każdy projektant samodzielnie odpowiada za stworzenie modelu. Oczywiście model jest później weryfikowany i oceniany w większym gronie i wtedy każdy może zgłosić swoje uwagi oraz pomysły na udoskonalenie projektu. Projektanci również na etapie tworzenia modelu wymieniają się miedzy sobą pomysłami i sugestiami lub wspólnie próbują rozwiązać problemy konstrukcyjne, ale generalnie autorem projektu jest jedna osoba.

Ile czasu zajmuje praca nad nowym zestawem (w tym np. opracowanie i wykonanie form dla nowych detali)?

– Czas powstawania zestawu jest bardzo zróżnicowany. Najszybciej powstają zestawy małe, które nie wymagają nowych kształtów (2 tygodnie – miesiąc). Najdłużej duże zestawy, które dodatkowo zawierają wiele nowych elementów (8-10 miesięcy).

Z jakiego oprogramowania korzystają Państwo do opracowywania instrukcji?

– Korzystamy z własnego oprogramowania stworzonego specjalnie dla nas do tworzenia instrukcji a dodatkowo wspieramy się pakietem Adobe.

Proszę powiedzieć, kto był pomysłodawcą opracowania instrukcji właśnie w takiej formie – wyróżnione kolorystycznie nowo dokładane elementy, „wygaszone” już zamontowane?

– Takie rozwiązanie ostatecznie powstało w trakcie poszukiwania najlepszego sposobu na polepszenie czytelności instrukcji. Proces był wieloetapowy i kluczowe oczywiście było zdanie naszych klientów.

 

* * *


W ubiegłym roku razem z synami czekałem szczególnie na trzy spośród zapowiadanych nowości: model samolotu bombowego PZL-37 „Łoś”, powstańczego samochodu pancernego „Kubuś” i małej tankietki. I nie zawiedliśmy się. Tymczasem Cobi co miesiąc wprowadza na rynek nowe modele np. w lipcu 2017 roku – słynny londyński dwupoziomowy autobus; czołgi Strvagn 103 we współpracy z Arsenalen Museum, SdKfz 184 Panzerjager Tiger we współpracy z The Tank Museum, we wrześniu wprowadzony został do sprzedaży zestaw Boeing 737 8MAX – czyli najnowszy samolot pasażerski LOT (która jako pierwsza linia lotnicza w Europie wprowadziła te samoloty do eksploatacji – przyp. redakcji), samolot Nakajima Ki-49, w październiku fregata USS Constituton, samolot P39 Aircobra oraz całkowicie zmieniony 7TP (polski lekki czołg siedmiotonowy w wersji z jedną i z dwiema wieżami, w odróżnieniu od wcześniejszych modeli tym razem na wąskich, specjalnie opracowanych gąsienicach) oraz wiele innych ciekawych modeli z II wojny światowej. Wszystkie zapowiedzi umieszczane są z wyprzedzeniem na stronie www.cobi.pl.

 

 

– Na pewno duża część naszej kolekcji będzie przedstawiała modele historyczne i współczesne, szczegółowo odwzorowane – zapowiada prezes zarządu Cobi SA. – Nasze zestawy są wysoko oceniane pod kątem jakości i odwzorowania także przez zaawansowanych modelarzy. Jesteśmy zarzucani propozycjami tworzenia nowych zestawów. Zainteresowanie jest olbrzymie nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach, zatem pomysłów na realizację już teraz jest na kilka najbliższych lat.

Zapytałem także Pana Roberta o to, czy firma myślała nad stworzeniem własnego oprogramowania, własnej platformy do budowania wirtualnych zestawów „Cobi” – funkcjonującej na podobnej zasadzie, jak np. oprogramowanie „BlockCAD”, czy „Lego Digital Designer”. Okazuje się, że Cobi dysponuje już takim oprogramowaniem i wykorzystuje go z powodzeniem w dziale rozwoju produktu. Wykorzystywany jest także przez twórców nowych zestawów, ale firma nie zamierza na razie go udostępniać. Amatorom i entuzjastom wirtualnych klocków pozostają zatem do dyspozycji jedynie zagraniczne rozwiązania (vide wcześniejsza ramka o „CAD”).

A teraz pozostaje kończyć, gdyż... pudełka z nowymi zestawami czekają :)

(ms)


O druku 3D... na marginesie

Zarówno LEGO, jak i Cobi SA w szerokim zakresie korzystają z profesjonalnych technologii druku 3D przy tworzeniu prototypów części. Natomiast mimo spadku cen zarówno amatorskich drukarek, jak i materiałów (szczególnie PLA), koszty wydruku i trudności w dopasowaniu tak wydrukowanych klocków są zbyt wysokie, aby ktoś w „garażowych” warunkach mógł zacząć je wytwarzać na masową skalę.

Tak uzyskane elementy w opinii „klockowych konstruktorów” są chropowate, dosyć kruche i szybko się ścierają. Nadal jest to jednak jedyny sposób na uzyskanie potrzebnych, a nie występujących „w naturze” (czyt. w ofercie uznanych producentów) elementów niezbędnych do ukończenia własnej wyjątkowej konstrukcji...

 

 


Źródła:
https://cobi.pl
https://www.lego.com/pl-pl
http://on.interia.pl/meskie-tematy/news-sariel-polak-ktory-zyje-z-lego,nId,2136704
http://natemat.pl/134563,jego-modele-z-klockow-lego-maja-naped-na-cztery-kola
https://www.youtube.com/watch?v=9gNaJD3t3xM


Artykuł (wraz z pełnym materiałem ilustracyjnym) dostępny w e-wydaniu 5-6/2017

 [ powrót na stronę główną ]

 

Poznaj NX12 z CAMdivision
 

Blog monitorowany przez:


 


 

 


| reklama | redakcja | dane kontaktowe | prenumerata |
© Copyright by Maciej Stanisławski. Publikowane materiały są objęte prawem autorskim.
Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie tylko za wcześniejszą zgodą autora.  
webmaster@skladczasopism.home.pl. Opracowanie graficzne: skladczasopism@home.pl
CADblog.pl jest tytułem prasowym  zarejestrowanym w krajowym rejestrze dzienników i czasopism
na podstawie postanowienia Sądu Okręgowego Warszawa VII Wydział Cywilny rejestrowy Ns Rej. Pr. 244/09
z dnia 31.03.2009 poz. Pr 15934