Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia… Taki napis wpadł mi w oczy, gdy przekroczyłem dzisiaj próg szkoły, w oczekiwaniu na mojego syna. „Dla życia”, czyli tak naprawdę dla nas samych i naszych najbliższych…
Inne przysłowie mówi o tym, iż uczymy się przez całe życie, a nawet jeśli tak nie postępujemy, to chyba powinniśmy. Szczególnie w branżach inżynierskich nie ma specjalnie problemu ze zdobywaniem wiedzy – w takim „szkolnym” rozumieniu nauki. Cały czas mamy możliwości podnoszenia swoich kwalifikacji, a czy z nich będziemy korzystać, wypróbowując nowe lub inne systemy komputerowe, przeszukując dostępne źródła w poszukiwaniu nowych rozwiązań, sposobów, metod, inspiracji – zależy już tylko od nas.
Rozmawiałem kiedyś z młodym inżynierem (kilka lat po studiach), który zapytany przeze mnie o to, czy korzystał kiedyś z możliwości zainstalowania i pobrania wersji testowej oprogramowania CAD (jakiegokolwiek producenta) odpowiedział mi, że w pracy i tak korzysta z systemu zakupionego „centralnie”, a na „zabawę” w domu, po godzinach – szkoda mu czasu. Swoją drogą ciekawe, ilu podobnie myślących ludzi, zmuszonych było korzystać z pakietów typu ESP (tutaj) w sytuacji, gdy stanęli twarzą w twarz ze zjawiskiem… bezrobocia. A z drugiej strony patrzę na licznik pobrań podręcznika „Pierwszych kroków w Solid Edge” (tutaj) i napawa to optymizmem: są tacy, którzy chcą uczyć się czegoś nowego.
„Stoi na stacji lokomotywa…”
Ale obiecałem, że dzisiaj napiszę o czymś zupełnie innym. O tym, że Warszawa wydaje się być chyba jedyną stolicą europejską, w której nie tyle otwierane są nowe muzea, co… likwidowane stare. Dwa lata temu zamknięte zostało ostatecznie Muzeum Przemysłu na terenie warszawskich zakładów „Norblina”, a ostatniego dnia sierpnia br. zakończyło działalność Muzeum Kolejnictwa w Warszawie. O tym pierwszym pisałem kiedyś w wydaniu specjalnym „Projektowania i Konstrukcji…”, o tym drugim… Cóż, PKP wymówiło dzierżawę terenu, zaproponowało w to miejsce nie bardzo nadającą się dla tego celu bocznicę w drugim końcu miasta, a w tym wszystkim chodzi o pieniądze i możliwość korzystnej sprzedaży zajmowanego przez Muzeum terenu pod jakąś inwestycję. Szkoda, że nie potrafimy jeszcze prowadzić interesów w taki sposób, by nie odbywały się one czyimś kosztem: kosztem właścicieli, bądź instytucji „dobra publicznego”.
Do Muzeum wrócił niedawno jedyny zachowany w Europie pociąg pancerny, ale nie będzie można go już podziwiać, przynajmniej przez jakiś czas. Chyba że „wirtualnie”… Czy uda się wyciągnąć z takiej „lekcji” jakąś naukę?
Maciej Stanisławski
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis