Czwartek, 26.04.2018 r.
Przeczytałem
„Raport techniczny”
Zapewne
niektórzy z Państwa pamiętają mój wpis (z września 2013 roku)
dotyczący zastosowania systemów inżynierskich w badaniach
przyczyn katastrof lotniczych. Pisałem wtedy m.in.: „(...) Czy
przeglądali Państwo raport komisji Millera? Ponad 300 stron
raportu i ponad 100 załącznika, i ani słowa o komputerowej
symulacji rozpadu samolotu, symulacji uszkodzenia skrzydła na
skutek uderzenia w drzewo, nic. W ogóle w dokumentach owych
ani razu nie pojawia się zwrot „symulacja”, „symulacji”, „MES”
(to ostatnie to już wpisałem niemalże dla żartu). Podobnie w
dokumencie MAK (…) nie ma śladu posługiwania się jakimkolwiek
oprogramowaniem...”
Maciej
Stanisławski
O „Raporcie technicznym” można
było przeczytać w wielu mediach, zarówno tych po prawej, jak i
lewej stronie naszej sceny politycznej. Co ciekawe, wiele
głosów krytycznych na temat tego „opracowania” wypłynęło ze
strony publicystów kojarzonych raczej z prawicą – i to głosów
podważających wagę tego raportu. Jest on tymczasem o tyle
istotny, że – jak czytamy we wstępie, cyt.:
„(...) Niniejszy dokument zbiera
i przedstawia istotne fakty, informacje i okoliczności, które
nie zostały wzięte pod uwagę w raportach Międzypaństwowego
Komitetu Lotniczego w Rosji (raport MAK) i komisji KBWLLP
(raport Millera). Ustalenia Komisji Millera okazały się w
świetle przeprowadzonych badań nieprawdziwe, błędnie wskazując
przyczyny katastrofy i powtarzające niezgodne z prawdą
ustalenia komisji MAK. Tym samym raport Komisji Badania
Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem
Jerzego Millera z dnia 29 lipca 2011 roku w sprawie Katastrofy
Smoleńskiej jest nieważny i niniejszym zostaje anulowany”...
Skoro raport Komisji Millera
został uchylony (czy wręcz anulowany), to na chwilę obecną nie
dysponujemy zatem żadnym ważnym – w znaczeniu pełnoprawnym –
dokumentem wyjaśniającym przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem.
Gdyż „Raport Techniczny” także de facto nim nie jest, stanowi
jedynie „furtkę”, przepustkę do prowadzenia dalszych badań. I
to badań prowadzonych profesjonalnie – na tyle, na ile można
je wykonać nie dysponując ani wrakiem samolotu (w kraju mamy
jedynie jego niewielkie fragmenty), ani oryginałami tzw.
czarnych skrzynek, za to z użyciem metod naukowych. I
oczywiście komputerowych systemów inżynierskich, o czym za
chwilę.
Kilka słów o eksperymentach i
modelach fizycznych
Chyba rok, albo dwa
lata temu (przepraszam za rażącą niedokładność, ale nie jest
ona tutaj istotna) media obiegły fragmenty wideo pokazujące
eksperyment pirotechniczny, polegający na zdetonowaniu dwóch
rodzajów ładunku wewnątrz „kadłuba samolotu”. Pamiętam
komentarz, brzmiący mniej więcej tak, że „oto powstała
dokładna rekonstrukcja fragmentu kadłuba samolotu” i na niej
przeprowadzono eksperyment. „Dokładna rekonstrukcja”. Po
takiej zapowiedzi, każdy inżynier, technik, branżowiec, ba...
każdy obdarzony minimalnym zmysłem technicznym spodziewałby
się ujrzeć istotnie konstrukcję o pełnym owalnym przekroju, z
wręgami, łączoną na nity, z iluminatorami etc. Tymczasem moim
oczom ukazał się... blaszany barak z namalowanymi oknami.
Jakieś przypominające namiotowe maszty „wręgi”, wzmocnienia...
Z oryginalnym samolotem może miało to wspólne jedynie niektóre
wymiary, ew. materiał użyty jako poszycie. Jednym słowem,
oczekiwania (przypominam: „dokładna rekonstrukcja kadłuba”)
zostały gwałtownie zderzone z rzeczywistością („aluminiowy
barak”).
A przecież wystarczyłoby powiedzieć o „makiecie fragmentu
kadłuba” (nawet nie „modelu” – a takie słowo pojawia się w
„Raporcie Technicznym”), aby przyjęte na potrzeby eksperymentu
uproszczenia nie były tak rażące. Bo makieta spełniła swoje
zadanie – dobrze zademonstrowała efekty eksplozji ładunku
umieszczonego wewnątrz zamkniętej przestrzeni o kształcie
zbliżonym do kadłuba prawdziwego samolotu i zbudowanej z
podobnych materiałów.
Makieta
(nie „zrekonstruowany kadłub”!) spełniła swoje zadanie –
dobrze zademonstrowała efekty eksplozji
dwóch rodzajów ładunku umieszczonego wewnątrz zamkniętej
przestrzeni o kształcie zbliżonym do kadłuba
prawdziwego samolotu i zbudowanej z podobnych materiałów...
Powyżej wybuch (i skutek eksplozji)
paliwa lotniczego, poniżej – ładunku termobarycznego...
Źródło: Raport Techniczny
To komentarze osób (nie tylko
dziennikarzy) demonstrujących swego czasu nagranie z tej
„symulacji”, a mówiących o „zrekonstruowaniu kadłuba samolotu”
- powodowało nie tylko „dysonans poznawczy” (jaka
rekonstrukcja, gdy tu widać metalowy barak?), ale i odwracało
uwagę od efektów eksperymentu. Tak, prawdziwa rekonstrukcja
nie tylko kadłuba samolotu, ale całego płatowca – tym razem
cyfrowa – przeprowadzana jest obecnie przez inżynierów z NIAR
(National Insitutue for Aviation Research) z Uniwersytetu
Stanowego w Wichita (Kansas), z wykorzystaniem dobrze znanych
Czytelnikom CADblog.pl rozwiązań z dziedziny inżynierii
odwrotnej (ang. reverse engineering). Skanowanie 3D
bliźniaczego Tu-154, w tym struktury skrzydeł, kesonu, wnętrza
kadłuba etc. doprowadzi do zbudowania dokładnego modelu
cyfrowego samolotu – a wtedy rezultaty komputerowych symulacji
przeprowadzonych (metodą MES) na całym płatowcu nie powinny
pozostawiać już żadnego pola na spekulacje, czy domysły na
temat tego, co dokładnie zaszło na pokładzie rządowego
Tupolewa feralnego 10 kwietnia – i co doprowadziło do śmierci
wybitnych osób świata polskiej polityki.
Wracając do eksplozji w makiecie
kadłuba – na prezentowanych zdjęciach widać różnicę między
zdetonowanym paliwem, a ładunkiem termobarycznym. I dla celu
takiej demonstracji istotnie nie miało znaczenia, czy
zdetonowano go w „modelu”, czy w prawdziwym samolocie.
Źródło: Raport Techniczny
Z kolei eksperymenty
przeprowadzone w tunelu aerodynamicznym (z wykorzystaniem
modelu samolotu Tu-154M w skali 1:40, na zdjęciu powyżej w tunelu T-1
Instytutu Lotnictwa), jak i zaawansowane symulacje z użyciem
dynamiki płynów (przeprowadzone przez cztery niezależne
instytucje: WAT, Akron University, Instytut Lotnictwa,
Metacomp) pokazują, że utrata końcówki skrzydła zmniejszająca
jego rozpiętość o około 6,5 m będzie skutkować utratą siły
nośnej – właściwej dla badanego przypadku – o 4,8% do 8,7% w
zależności od kąta natarcia; a to oznacza, że płatowiec nie
musiał przechylić się na stronę uszkodzonego skrzydła...
MES i symulacje...
W poprzednim akapicie
padły słowa: „zaawansowane symulacje z użyciem dynamiki
płynów”. Takich metod, takich sformułowań, zabrakło w
raportach MAK i Komisji Millera, o czym już pisałem na łamach
CADblog.pl (link
tutaj). Każdemu zainteresowanemu polecam zatem samodzielne
przeprowadzenie „eksperymentu”, mającego na celu sprawdzenie,
czy takie pojęcie, jak „symulacja”, „symulacje”, czy „MES”
pojawiły się w Raporcie Technicznym. Wystarczy – podobnie jak
uczynił to piszący te słowa – skorzystać z narzędzia
wyszukiwania w Acrobat Reader.
Efekt okazał się satysfakcjonujący. Nawet „MES” pojawia się w
treści tego raportu i przyznam szczerze, że także to (niby
drobiazg, ale...) przekonuje mnie do jego treści i stawia
daleko wyżej, niż wspomniane wcześniejsze oficjalne
„opracowania”.
Symulacja
rozpadu Tu-154 uderzającego w sztywny grunt. Na jej potrzeby
„grunt” miał
właściwości... betonowej nawierzchni
Źródło: Raport Techniczny
Przeprowadzona przez NIAR symulacja uderzenia drzwi samolotu
TU-154M w miękki grunt...
Źródło: Raport Techniczny
Szczególnie polecam lekturę stron
79-83: „Falsyfikację hipotezy całkowitego rozpadu samolotu w
wyniku niskoenergetycznego uderzenia w ziemię” i „Symulację
uderzenia drzwi w miękki grunt” – ta ostatnia przeprowadzona
przez wspomniany już NIAR. A skoro o NIAR kolejny raz mowa...
Inżynieria odwrotna: cyfrowa
rekonstrukcja 3D samolotu Tu-154M
To właśnie naukowcy z
NIAR, korzystając z udostępnionego w 23. Bazie Lotnictwa
Taktycznego w Mińsku Mazowieckim bliźniaczego Tu-154M nr 102,
podjęli się stworzenia wirtualnego modelu samolotu.
Zdekompletowano wnętrze, elementy poszycia zewnętrznego –
wszystko po to, by można było przeprowadzić możliwie dokładne
skanowanie struktur nośnych i elementów konstrukcyjnych
Tupolewa, a następnie wykonać jego model CAD 3D – aby poddać
go kolejnym eksperymentom w cyfrowym świecie.
– (…) wiele firm lotniczych na
świecie nie daje swoich konstrukcyjnych rysunków, więc do
celów badawczych trzeba wytworzyć je od nowa, w tym przypadku
wykorzystuje się samolot bliźniaczy. Znajdujący się w Mińsku
Mazowieckim samolot został więc „wypruty”, żeby można było
zobaczyć jego konstrukcyjne elementy i zrobić dokładny skan
maszyny. Potem ta „chmura” trójwymiarowych punktów zostanie
wprowadzona do komputera, aby zbudować model powierzchniowy...
– tłumaczył prof. Wiesław Binienda na łamach tygodnika „Gazeta
Polska” (wyd. 08/2018, s. 12).
Fot.
Naukowcy z NIAR na pokładzie Tu-154M nr 102 na płycie lotniska
w Mińsku Mazowieckim...
Autor: M. Czutko, wpolityce.pl
Jak informuje tygodnik, „nie ma
na świecie drugiej instytucji mającej takie możliwości
technologiczne i naukowe, jak National Institute for Aviation
Research”. Istotnie, instytut ten, dysponujący rocznym
budżetem w wysokości 50 mln USD (sic!), zatrudniający ponad
400 osób i prowadzący kilkanaście laboratoriów z
najnowocześniejszym wyposażeniem, uznawany jest w USA za
najlepszą akademicką placówkę zajmującą się lotnictwem. Do
jego klientów należą m.in. Boeing, Bombardier Learjet, Cessna,
czy Beechcraft. Wichita często określana jest jako „lotnicza
stolica świata”, a w samym stanie Kansas produkuje się blisko
połowę wszystkich samolotów wytwarzanych w USA. Instytut
współpracuje także z NASA i Federal Aviation Administration,
m.in. w zakresie badań nad zaawansowanymi materiałami
kompozytowymi używanymi w przemyśle lotniczym i kosmicznym...
„Raport Techniczny” można
pobrać
tutaj. Polecam lekturę wspomnianych fragmentów, a w
wolnej chwili – całości tego interesującego dokumentu.
(ms)
|