Strona korzysta z plików cookies m.in. na potrzeby statystyk.
Więcej >>>

stronę najlepiej oglądać z wykorzystaniem przeglądarki Chrome w rozdzielczości min. 1024 x 768 (zalecane 1280 x 1024)

Blog i czasopismo o tematyce CAD, CAM, CAE,     
systemach wspomagających projektowanie... 
    
 

© Maciej Stanisławski 2008
     
ul. Jeździecka 21c lok. 43, 05-077 Warszawa     
kom.: 0602 336 579     
  maciej@cadblog.pl     
Styczeń 2018 rok X
   

   Siemens Solid Edge NX wyzwania projektowe

>> Strona główna | Aktualności | CAD blog | Solid Edge blog | SolidWorks blog | Raport o Cax Historia CAD | Sprzętowo | W numerze | ArchiwumLinki Pobierz


    


W przygotowaniu

fragment e-wydania 5-6/2017

nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017


Wydanie aktualne

CADblog e-zine 3-4/2017

nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


Wydania archiwalne

nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj

nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj

numer 1(18) 2014
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


numer 1(17) 2013
dostępny w pdf
, wydanie flash tutaj


numer 1(16) 2012
dostępny
w archiwum

numer 1(15) 2011
dostępny
w archiwum


numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum


numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum


numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum


numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum

 

 


 

SOLIDWORKS 2018 CAD3D innowacje

Darmowy testowy Solid Edge ST

Nowy ZWCAD2018


Sobota, 25.05.2013 r.

LIBERATOR: czy faktycznie „wyzwoliciel”?

Pewna organizacja ze Stanów Zjednoczonych opracowała i udostępniła na początku maja br. nieodpłatnie plany „samopału”, którego wszystkie elementy składowe (jest ich kilkanaście) można wydrukować na drukarce 3D. Temat miał prawo wzbudzić zainteresowanie, ale ilość komentarzy, sensacyjnych informacji przygotowywanych także przez działające w Polsce stacje telewizyjne, okazała się zdumiewająca. Aby nie być posądzonym o to, że korzystając „z taniej sensacji” staram się ściągnąć trochę zainteresowania na swój blog, postanowiłem odczekać trochę czasu z własnym komentarzem. Uprzedzam także, że jeśli ktoś z Państwa liczy na to, iż gdzieś w tym tekście znajdzie link do planów „Liberatora 3D”, muszę go rozczarować...

Autor: Maciej Stanisławski

Defense Distributed, organizacja non-profit, powołana do życia przez kilku zapaleńców (m.in. prawnika) i zwolenników drugiej poprawki do konstytucji USA (gwarantującej prawo do posiadania broni), jako cel swojej działalności przyjęła opracowanie i upowszechnienie (nieodpłatnie i „on-line”) broni palnej, która mogłaby zostać wydrukowana na urządzeniach do szybkiego prototypowania (drukarkach 3D). Broni roboczo nazwanej „Wiki-weapon”. Z tym, że nie ma ona nic wspólnego z bronią wirtualną, oddziałuje bowiem jak najbardziej w świecie rzeczywistym.

 

Na ilustracji powyżej widoczny model 3D „Liberatora”. Poniżej jego elementy składowe przygotowane
do wydrukowania na drukarce 3D, rozmieszczone na wirtualnej platformie urządzenia drukującego.

Defense Distributet udostępniła projekt w postaci gotowego modelu 3D zapisanego do formatu *.STL. W praktyce oznaczało to, że nie trzeba dysponować niezależnym oprogramowaniem CAD, by wydrukować sobie taki „pistolet”; wystarczało oprogramowanie drukarki...

 

Pomysł znalazł zwolenników, gdyż konto organizacji stosunkowo szybko zasilone zostało kwotą wystarczającą do zakupu zarówno profesjonalnej (nie „domowej”!) drukarki 3D, jak i na rozpoczęcie prac mających na celu przygotowanie odpowiedniego projektu pistoletu, złośliwie nazwanego przeze mnie „samopałem”. Dlaczego – o tym za chwilę.

Zanim doszło do upublicznienia planów pistoletu jednostrzałowego „Liberator”, w tzw. międzyczasie Defende Distributed opracowała kilka komponentów do broni dostępnej w sklepach USA, w tym... do pistoletów maszynowych (mimo, że posiadanie tych ostatnich jest jednak objęte pewnymi obwarowaniami prawnymi). Sukcesem zakończyło się opracowanie „plastikowych” (prawdopodobnie tworzywo ABS) magazynków do AR-16 i AK-47, organizacja postarała się także zaprojektować korpusy i komory zamkowe ww. broni z tworzywa stosowanego w drukarkach 3D. Dlaczego właśnie korpusy? Ponieważ pozostałe elementy – lufy, łoża etc. są dostępne w handlu w zasadzie bez ograniczeń.

Można w tym miejscu postawić pytanie: czy istotnie do samoobrony najlepiej nadają się pistolety maszynowe? I dlaczego Defende Distributed swoje wysiłki skierowała m.in. na takie projekty?

Odpowiedzi są proste. Po pierwsze – istotnie, do skutecznej samoobrony pistolet maszynowy wydaje się nadawać najlepiej: jest stosunkowo prosty w obsłudze, dysponuje bardzo dużą siłą rażenia, a w związku z tym sporą celnością na niedużych dystansach. Po prostu nawet niewprawna w celowaniu osoba, działająca z zaskoczenia, łatwo może „zasypać” napastnika pociskami, chociażby strzelając z tzw. biodra. Rewolwer, czy nawet pistolet automatyczny, takich możliwości nie daje. Po drugie – skuteczne zaprojektowanie i wydrukowanie komponentu do pistoletu maszynowego będzie stanowić dowód na to, że możliwe jest wyprodukowanie broni na drukarce 3D. Nawiasem mówiąc armia USA – zwłaszcza działając na misjach poza granicami kraju – w swych bazach stosuje maszyny do szybkiego prototypowania/wytwarzania, które wykorzystywane są m.in. przy jednostkowej produkcji części zamiennych i drobnych komponentów do wykorzystywanego sprzętu.

Jak się ma jednak projekt „Liberator 3D” do broni maszynowej? Nijak.

„Wyzwoliciel”
Możemy zgodzić się z tym, że broń maszynowa nie tylko skutecznie nadaje się do działań ofensywnych, ale także – do samoobrony. Argumenty na potwierdzenie tej tezy przytoczyłem powyżej. Czy „Liberator 3D” będzie równie skuteczny? Z pewnością nie.

Składa się dosłownie z kilkunastu komponentów. Jedyne, czego nie można wydrukować na drukarce 3D, to iglica uderzająca w spłonkę pocisku (można wykonać ją z wkręta stalowego), a także kawałek metalu dodawany na koniec montażu do całości konstrukcji, aby spełnić wymogi prawa zobowiązujące producentów broni do stosowania elementów pozwalających na zasygnalizowanie jej obecności w urządzeniach do wykrywania metalu. Nawet sprężyny powodujące napięcie iglicy i jej zwolnienie za pomocą mechanizmu spustowego, wydrukowane zostały na drukarce. Swoją drogą, pokazuje to wszechstronność zastosowań urządzeń do szybkiego prototypowania :).

 

 
Liczba części składowych „samopału” nie jest, jak widać, imponująca :)

 

Pistolet posiada kolbę, korpus i coś na kształt komory zamkowej, trudno natomiast wskazać element będący ekwiwalentem... lufy – stąd m.in. moja tendencja do nazywania go staropolskim określeniem „samopału”. W zamian projektanci przewidzieli rodzaj krótkiego cylindra, do którego wprowadzamy małokalibrowy nabój i który razem z nabojem umieszczamy w korpusie pistoletu. Pocisk wystrzelony za jego pomocą nie tylko nie zostanie wprawiony w ruch obrotowy wokół własnej osi (brak lufy, brak w związku z tym jakiegokolwiek gwintu wywołującego ruch wirowy), ale także nie zostanie wystrzelony z energią przewidzianą przez producentów broni: ruch wykonywany w lufie pod wpływem gazów powstałych na skutek wybuchu prochu trwa zbyt krótko, a w zasadzie – nie trwa wcale. Podobny efekt można zapewne uzyskać, jeśli unieruchomimy nabój zaciskając go np. w imadle i uderzymy w spłonkę czymś twardym (i ostrym), powodującym detonację ładunku. Pocisk wystrzeli, ale nasza kontrola nad jego lotem sprowadzi się do dwóch elementów: momentu wystrzelenia i kierunku.

 

Elementy składowe pistoletu „Liberator 3D”... Naliczyłem szesnaście, w tym metalową iglicę (czyżby... gwoździk?)

 

 
Detale konstrukcji. U góry po lewej – korpus, czy też może komora nabojowa. Widoczny otwór, przez który przechodzi iglica uderzahąca w spłonkę. Na obudowie widać także charakterystyczne wycięcie służące do klinowania cylindra (lufy) z nabojem kalibru 0.380, widocznej u góry po prawej. U dołu po lewej – sprężyny mechanizmu spustowego. Po prawej – walizeczka z „zestawem strzeleckim”...

 

O celności nie ma tutaj nawet mowy, z czego oczywiście projektanci „Liberatora 3D” doskonale zdawali sobie sprawę – broń nie została wyposażona w żadne przyrządy celownicze. Byłoby to zresztą pozbawione sensu.

Zaostrzony patyk
Czy może zatem nadawać się do samoobrony? I tak, i nie. Strzał wywołuje huk i efekty wizualne (błysk ognia). Można zatem mówić o odstraszeniu napastnika. W przypadku dużego psa, który rzuca się na nas, może będzie to skuteczne. Prócz tego najprawdopodobniej napastnik (osoba lub zwierzę, skoro o tym była mowa) znajdujący się w zasięgu strzału odniesie ranę – zostanie trafiony pociskiem. Pociskiem małego kalibru i wystrzelonym niecelnie, ale jednak pociskiem. Tutaj jednak, w przypadku rany powierzchownej, możemy uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego: np. zwierzę pod wpływem szoku i bólu może stać się jeszcze bardziej agresywne.

Jeśli jednak przeciwnikiem osoby używającej do samoobrony „Liberatora” będzie ktoś dysponujący normalną bronią palną (o co w USA nie trudno), w dodatku potrafiący się nią posłużyć, to taka osoba jest bez jakichkolwiek szans. Równie dobrze, jak w jednym ze skeczów Monthy-Pythona, mogłaby bronić się „zaostrzonym patykiem”. Kto wie, może i skuteczniej, bo zapewne taka forma obrony wywołałaby śmiech u napastnika. „Liberator 3D” niekoniecznie.

Kwestia bezpieczeństwa (publicznego)
Defense Distributet, zanim zdecydowała się na upowszechnienie planów (z ang. blueprints) i gotowego modelu (w formacie STL) Liberatora 3D, przeprowadziła szereg praktycznych testów. Okazało się, że „samopał” działa. Można oddawać strzał za strzałem, oczywiście wymieniając jednorazowe komponenty (cylindry z umieszczonym w nich pociskiem kalibru 0.380). Możliwe zresztą, iż nie są one jednorazowe – zapewne użycie profesjonalnej drukarki i odpowiedniego tworzywa przedłuża żywotność broni.

I tu pojawia się po raz pierwszy kwestia bezpieczeństwa. O ile wydrukowanie z dobrego materiału zdecydowanie minimalizuje ryzyko odniesienia obrażeń podczas strzelania z Liberatora, o tyle... wydrukowanie jego komponentów na urządzeniach amatorskich jak np. RepRap (vide film poniżej), może spowodować, iż w momencie strzału nastąpi rozerwanie „pistoletu”. Pocisk gdzieś z pewnością poleci, ale odłamki tworzywa prawie na pewno zranią dłoń i może także twarz strzelającego.

 


Nie każda „kopia” Liberatora 3D może okazać się groźna dla użytkownika, ale warto mieć świadomość ryzyka...

 

Co więcej, nie bez znaczenia pozostaje sposób, w jaki elementy Liberatora zostaną zorientowane na platformie drukującej. Drukarki 3D pracują w technologii addytywnej, nakładają kolejne warstwy materiału i ich rozkład w danym elemencie, danym komponencie, przekłada się na to, jak zachowa się on podczas przyłożenia określonej siły. Testy przeprowadzone przez organizacje rządowe i służby federalne pokazały, iż ryzyko rozerwania broni nie tylko jest realne, ale także bardzo prawdopodobne.

 

Jak widać na zdjęciu, jeden z testowanych korpusów uległ rozerwaniu. W przypadku druku
z wykorzystaniem technik addytywnych, nie bez znaczenia pozostaje sposób rozłożenia (zorientowania)
kolejnych warstw materiału, z którego budowany jest model. Na zdjęciu poniżej (model klucza ściskanego)
widać wyraźnie kolejne warstwy materiału i ślady przebiegu głowicy drukującej...

 

I to jest jedno z oficjalnych tłumaczeń, dlaczego Defense Distributet została zmuszona do usunięcia planów Liberatora w ciągu zaledwie trzech dni od momentu ich opublikowania w sieci (na stronie organizacji). Zabawne jest to, iż filmy demonstrujące zagrożenia dla użytkowników wynikające z użycia Liberatora 3D, powstały później, już po wydaniu wspomnianego zakazu. I bez tego łatwo jednak domyśleć się, że Liberator 3D może być niebezpieczny nie dlatego, iż może spowodować obrażenia swojego użytkownika, ale przede wszystkim dlatego, że jest „odporny” na wykrywacze metalu. I może zostać użyty np. w celu sterroryzowania załogi samolotu; to nie problem, aby nadać mu kształt, który nie wywoła złych skojarzeń u kontrolerów i służb lotniskowych. Uzbrojony, może posłużyć nawet w naszej rzeczywistości III RP np. do wymierzenia sprawiedliwości w gmachach sądów.

Dlatego jestem w stanie zrozumieć reakcję służb USA i decyzję nakazującą usunięcie jego planów z sieci. Tyle tylko, że decyzję nieskuteczną, gdyż: po pierwsze, organizacje terrorystyczne i tak mają zapewne dostęp do broni niewykrywalnej przez profesjonalne urządzenia. I jestem przekonany, że nie są to jednostrzałowe „zabawki”, drukowane na domowych urządzeniach.
Po drugie: coś, co raz znalazło się w sieci w powszechnym dostępie, już w niej pozostanie, w tym albo innym miejscu (np. minister cyfryzacji schowa wydruki do szuflady, ale wcześniej zrobi ich kserokopię i położy na biurku asystenta :P). Planów Liberatora 3D nie da się usunąć, co więcej – można się spodziewać, iż teraz podobnych planów, rozwiązań „licencyjnych” pojawiać się będzie coraz więcej. I będą coraz doskonalsze. Mleko już się rozlało.

 

Wystarczyło kilka dni, by pojawiły się „udoskonalone” kopie Liberatora. Ta widoczna na zdjęciach, wyposażona jest już
w metalowe śruby spajające wszystkie komponenty broni (i stanowiące oś obrotu niektórych elementów mechanizmu spustowego),
a także inaczej wykonaną lufę. Powyżej – w trakcie strzału na zaaranżowanym stanowisku testowym, poniżej – po strzelaniu.
Broń oddała kilka kolejnych strzałów... i wytrzymała.

 

Dlaczego „Liberator 3D”?
To proste. Protoplastą, a może – inspiracją – do zaprojektowania pistoletu możliwego do wykonania na drukarce 3D, jest mały pistolet o podobnej nazwie, wykonany tradycyjną techniką. Prosta konstrukcja, minimum elementów – czy trzeba czegoś więcej? W dodatku dokładne plany tego ostatniego, pochodzące z lat 40. XX wieku, nadal krążą w sieci (piszącemu te słowa zajęło ok. 10 minut znalezienie ich w Internecie, przy okazji zbierania informacji na temat Liberatora 3D, a nie wiedziałem, że można w ogóle coś takiego znaleźć – vide przykładowy zrzut z dokumentacji dostępnej w plikach pdf).

 

W Internecie krąży pełna, licząca ponad 30 stron dokumentacja techniczna pistoletu „Liberator”.
Data na rysunkach wskazuje na 1942 rok...

 

Dobrze wyposażony warsztat – nawet amatorski – i odrobina umiejętności w zupełności wystarczą, aby wejść w posiadanie pełnowartościowej (a nie "plastikowej") broni. Ale łatwiej w USA pozyskać normalną, seryjnie produkowaną broń (przysłowiowy sklep na rogu), niż męczyć się nad jej przygotowaniem w warsztacie.

Czy świat nie będzie już taki sam?
Takie głosy pojawiły się w serwisach informacyjnych, raczej nie zajmujących się na co dzień szeroko rozumianą problematyką inżynierską. Osobiście uważam to za niepotrzebne sianie paniki. Moje dzieci są bardziej zagrożone w drodze do szkoły tym, że zostaną ofiarami kierowców wyprzedzających na pasach bezpieczeństwa (np. srebrna Octavia o nr LLU 16260, pędząca Traktem Lubelskim, z bezmózgiem za kierownicą), niż że ktoś postrzeli je z „Liberatora 3D” albo tym podobnych wynalazków. Wejście w posiadanie broni palnej nie stanowi problemu dla osoby, która istotnie będzie chciała ją zdobyć – niezależnie od kraju, w którym mieszka. Co więcej – samodzielne wykonanie takiej broni – w sposób gwarantujący bezpieczeństwo jej użytkowania – również nie stanowi problemu. Ba, korzystając nawet z prostych tokarek, jesteśmy w stanie wykonać broń działającą skuteczniej, niż „Liberator 3D”, wokół którego narobiło się tyle szumu.

Sięgam do „klasyka”:

„(...) Rysunek właśnie pokazuje pierwociny ognia... Hmm, jakiego właściwie? Artyleryjskiego? Broń ma rozmiary późniejszego pistoletu, kształt armaty, nosi się ją jak karabin – w drewnianym łożu z kolbą. Powiedzmy więc ogólnie: ognia prochowego. Poznano też zjawisko odrzutu, któremu przeciwstawiano się rozmaicie (…). Lżejsze okazy przykładano do ramienia, od czego zresztą poszła ludowa nazwa kolby – przykład. (...) Popatrzmy chociażby na schemat lufy hakownicowej, toż to schemat dzisiejszego naboju! Powtarzam: jedynie trochę technicznych udogodnień, aby to, co wojownik musiał robić sam, wykonały za niego warsztaty, gdzie do łuski wkładano pocisk, nasypawszy tam pierwej prochu. A dziurę panewki (otwór panewki – przyp. ms), w którą wtykano płomień, zastąpiła spłonka, wmontowana od tyłu naboju – i to wszystko. Dochodzi tylko możliwie szybka wymiana owych miniaturowych „nabitych luf”, aby porcja takich jednostrzałowych rurek, nazywanych nabojami, odpalała jak najszybciej, po kolei...”

„Szymona Kobylińskiego gawędy o broni i mundurze”, wydawnictwo MON, Warszawa 1984, s. 22-23.

Proszę Państwa, przecież to niemalże „plany” prawdziwej broni palnej! Czy należy wycofać z obiegu wszystkie egzemplarze cytowanej książki? Albo obłożyć ścisłą kontrolą dystrybucję i użycie drukarek 3D?

 

Taka broń, chociaż nie do ukrycia przed wykrywaczami metali, może okazać się skuteczniejsza
(i bezpieczniejsza dla strzelca) niż Liberator 3D...

 

Wyobraźnia ludzka i wyszukiwanie nowych zastosowań nie mają granic i trudno poddać je jakiejkolwiek kontroli. A próby takiej kontroli są niczym innym, jak naruszeniem wolności.
Ponieważ do zadania śmierci wystarczy zaostrzony patyk, wszelkie ograniczenia powinny tkwić głęboko w nas samych – w ludzkich sumieniach. Wtedy będziemy mogli czuć się bezpiecznie, nawet ze świadomością tego, że dzieci sąsiada dostały na dzień dziecka najnowszy model drukarki Cubify.

Na zakończenie posłużę się jeszcze jednym cytatem z „Gawęd...” Szymona Kobylińskiego:
„(...) Człowiek ma zawsze i wszędzie niebywały talent do zadawania innym krzywdy. Można wszakże rzec inaczej: do wynajdywania sposobów, by się obronić przed krzywdą.”

I o to ostatnie prawdopodobnie chodziło twórcom Liberatora 3D.

Maciej Stanisławski
 

PS.
Wcześniej umieszczone w leadzie zdanie o „znalezieniu w tym tekście inspiracji” zdecydowałem się jednak usunąć :), chociaż chodziło mi o inspirację do pracy nad wrażliwością sumienia...


Jak działa Liberator?

Dodane 27.07.2016 r. Źródło: 3D Systems Polska


Źródła:
http://en.wikipedia.org/wiki/Defense_Distributed
http://www.dezignstuff.com/blog/?p=8621
http://knowyourmeme.com/memes/events/liberator-3d-printed-gun
http://www.forbes.com/sites/andygreenberg/2013/05/03/this-is-the-worlds-first-entirely-3d-printed-gun-photos/
http://www.bbc.co.uk/news/technology-22464360
http://www.extremetech.com/computing/155490-3d-printed-guns-have-lawmakers-scrambling-but-cooler-heads-are-needed
http://www.gizmodo.com.au/2013/05/watch-the-nsw-police-test-the-liberator-3d-printed-gun/

 

| powrót na stronę główną |

 

Share

Poznaj NX12 z CAMdivision

Blog monitorowany przez:


| reklama | redakcja | dane kontaktowe | prenumerata |

© Copyright by Maciej Stanisławski. Publikowane materiały są objęte prawem autorskim.
Przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie tylko za wcześniejszą zgodą autora.  
webmaster@skladczasopism.home.pl. Opracowanie graficzne: skladczasopism@home.pl
CADblog.pl jest tytułem prasowym  zarejestrowanym w krajowym rejestrze dzienników i czasopism
na podstawie postanowienia Sądu Okręgowego Warszawa VII Wydział Cywilny Rejestrowy Ns Rej. Pr. 244/09
z dnia 31.03.2009 poz. Pr 15934