W przygotowaniu
nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017
Wydanie aktualne
nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
Wydania
archiwalne
nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(18) 2014
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(17)
2013
dostępny w pdf, wydanie flash
tutaj
numer 1(16) 2012
dostępny
w
archiwum
numer 1(15) 2011
dostępny
w
archiwum
numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum
numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum
numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum
numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum
Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum
|
Całość artykułu z nr 1(16) 2012 (kompletne wydanie
w pliku pdf do pobrania z
Archiwum)
Marzenia
o polskiej motoryzacji
Na
początek smutna refleksja: o prawdziwej polskiej motoryzacji
możemy mówić w zasadzie jedynie w kontekście okresu
dwudziestolecia międzywojennego. To wtedy rozwijał się polski
przemysł, polskie zakłady produkujące samochody osobowe i
ciężarowe, o zmotoryzowanych jednośladach nie wspominając.
Fabryki nie tylko państwowe, ale także prywatne. Liczba typów
i modeli była naprawdę imponująca. Ich jakość i rozwiązania
techniczne – na światowym poziomie, a pod względem innowacyjności – niejednokrotnie wyprzedzające swoją epokę...
Autor:
Maciej Stanisławski
Przykłady? Niech
wystarczy kilka najbardziej znanych, utrwalonych jak ikony w
powszechnej (mam nadzieję) świadomości: motocykle Sokół,
samochody CWS, PZInż, wielka liczba lekkich jednośladów
budowanych przez prywatne firmy, jak Podkowa, Perkun, MOJ itp.
To tylko ułamek motoryzacyjnego dorobku II Rzeczpospolitej,
którego część przypomni zapewne projekt filmowy realizowany w
3D, pod nazwą „Warszawa 1935”. A czasy PRL?
Przede wszystkim
należało zapomnieć o prywatnych przedsiębiorstwach. Co prawda
pasjonaci tworzyli swoje „samy”, do czego zachęcał np. Adam
Słodowy w książce pt.: „Budowa samochodu amatorskiego” (wg
anegdoty pomysł na budowę samochodziku, pierwszego z trzech
skonstruowanych przez autora książki, zrodził się, gdy Pan
Adam przechodził koło złomowiska i znalazł reflektor
samochodowy w bardzo dobrym stanie. „A może dobudować do niego
resztę samochodu?”), ale na tym polu wszelka „prywatna
inicjatywa” była szybko i odgórnie hamowana. Samochody – tak,
ale przede wszystkim dla transportu uspołecznionego. Jeśli
osobowe – to dla instytucji, partii, zasłużonych działaczy,
przodowników pracy itp. Motoryzacja indywidualna – owszem, ale
przede wszystkim jednośladowa. Motocykle o wysokich
pojemnościach? Niech wystarczy czterosuwowy silnik 350 cm3
Junaka (produkowanego zaledwie przez kilka lat), a resztę
niech napędzają dwusuwy nie przekraczające 200 cm3. Miało być
siermiężnie, ubogo, co nie zawsze oznaczało, że tanio. I tak
było.
Zdumiewać może fakt, iż w takich warunkach powstawały
rewelacyjne konstrukcje samochodów i motocykli, już u swego
zarania skazane na zapomnienie, a często na całkowitą
likwidację. Gad 500, zapomniany dwumiejscowy odkryty roadster.
Syrena 110 z trzydrzwiowym, nowatorskim nadwoziem typu
hatchback. Warszawa 210, o zgrabnej i nowoczesnej sylwetce, w
niczym nie przypominająca „pobiedy”. Studyjne Fiaty Coupe (dwa
nadwozia, jedno wykonane w całości z tworzyw sztucznych),
sportowy Ogar, Beskid (który, jak nie bez podstaw twierdzą
niektórzy, doczekał się seryjnego wcielenia w postaci Renault
Twingo) i wreszcie najmłodszy Wars, a przecież w tzw.
międzyczasie i tak powstało jeszcze kilka innych konstrukcji,
o których nie wspomniałem. Bo czy zdają sobie Państwo sprawę,
iż następca Żuka, dostawczy Lublin, opracowany został już na
początku lat 80. i w końcu do produkcji seryjnej trafił w
prawie niezmienionym kształcie? A przecież nawet teraz
egzemplarze spotykane na ulicach, a produkowane jeszcze przed
kilkoma laty przez koreański koncern, nie rażą swoim wyglądem.
I wreszcie
najpiękniejszy samochód zza „żelaznej kurtyny”: Syrena Sport z
nadwoziem zaprojektowanym przez Cezarego Nawrota. Porywający
swoją linią, rasowy dwumiejscowy samochód sportowy...
Syrenie Sport poświęcałem już miejsce wiele razy, w różnych
redakcjach. Zawsze z ogromną przyjemnością, ale także z żalem,
iż przyszło mi pisać o samochodzie, który do naszych czasów
przetrwał jedynie we wspomnieniach, na kilku zachowanych
fotografiach, czy w materiale kroniki filmowej. Kilka lat temu
na łamach Design News (artykuł można znaleźć w sieci, wydanie
z maja 2007 roku) przy okazji tematu o nadwoziach z tworzyw
sztucznych, później także na łamach pdf-owego wydania
CADblog.pl. Dlatego zainteresowanych bliższym zapoznaniem się
z historią powstania tego samochodu, odsyłam do wspomnianych
publikacji, ale także do innych, coraz liczniej dostępnych
źródeł.
A tu i teraz chciałem zająć się polskimi współczesnymi
opracowaniami. Jedno z nich wybiega w przyszłość, chociaż
swoimi korzeniami sięga pierwszych dekad rozwoju silników
spalinowych i motocykli. Kolejne przechodzi drogę od cyfrowej
rekonstrukcji do materialnej postaci. Ostatnie – powstało jako
fizyczna rekonstrukcja, w dodatku bez użycia systemów CAD. I
podobnie jak poprzednie, związane jest z Syreną Sport.
Inna skala marzeń
Motocyklizm
zawsze był bliski mojemu sercu. W pasjonowaniu się silnikowymi
jednośladami nie przeszkadzał mi fakt, iż przez wiele lat
byłem „motocyklistą pieszym”. To zainteresowanie doprowadziło
mnie do osoby architekta (sic!), Pana J. Jacka Synakiewicza i
jego studia JJS Design. Pasja motocyklowa i wieczne
poszukiwania doprowadziły do powstania koncepcji dwusuwowego
silnika w układzie krzyżowym, nawiązującego do powstałych na
początku ubiegłego stulecia eksperymentalnych konstrukcji. I
do pomysłu zabudowania go w podwoziu całkowicie nowo
opracowanego jednośladu, prawdziwie polskiego motocykla – już
nie tylko polskiej konstrukcji, jak Munch Mammut inż. Konrada
Czwordona.
– Wskrzesić, ale w
sposób nowatorski, w sposób zapewniający konkurencyjność na
współczesnym rynku. Bo odkrywanie na nowo starych marek („Romet”,
„Junak” itp.) tylko po to, by sprzedawać pod swojsko
brzmiącymi nazwami chińskie klony – co prawda sprawdzonych,
ale tym samym starych – japońskich jednośladów, to
krótkowzroczna strategia. Podobnie jak myślenie o
projektowaniu w kraju, a przeniesieniu produkcji za granicę –
tak pisaliśmy z Panem Jackiem w drugim wydaniu „Projektowania
i Konstrukcji Inżynierskich”, przedstawiając Państwu wirtualny
prototyp. Wtedy jeszcze wirtualny.
Sercem tego
koncepcyjnego pojazdu jest silnik JJ2S – pierwszy w historii
silnik dwusuwowy, w którym odseparowane są w prosty sposób
układ zasilania oraz układ smarowania (a którego nazwa
nawiązuje zarówno do pomysłodawców, jak i cyklu pracy).
Nowością jest zastosowanie czterocylindrowego układu
krzyżowego. Silnik użyty został jako centralny element nośny,
do którego mocowane są: rama, wahacz wraz z elementem
resorująco-tłumiącym, skrzynia biegów, chłodnica, zbiornik
oleju i inne. Takiego rozwiązania nie spotkamy w dorobku
polskich konstrukcji motocyklowych.
Zdaniem Jędrzeja Jacka Synakiewicza, właśnie silnik JJ2S jest
tym elementem, który może przyczynić się do sukcesu całego
przedsięwzięcia, zmierzającego do produkcji nowej marki
motocykli w Polsce. Bez niego jedyną kartą przetargową, która
pozostaje, jest „design”, a to w dzisiejszych czasach wydaje
się zbyt mało. Ale czy silnik wystarczy?
Był rok 2007.
Sceptycy nie wierzyli w najmniejszym stopniu w powodzenie
przedsięwzięcia. Dzisiaj mogą oglądać motocykl studyjny,
fizycznie wykonany prototyp.
Serce
Pomysł
nietypowej konstrukcji silnika powstał w 1973 roku. – Śledząc
historię rozwoju silnika dwusuwowego, zdałem sobie sprawę, że
największa jego zaleta, jaką jest prostota wynikająca z
wykorzystania skrzyni korbowej jako pompy ładującej stała się
obecnie jego największą wadą – wspominał na łamach
„Projektowania...” J. Jacek Synakiewicz. I rzeczywiście, w
tradycyjnym silniku dwusuwowym, konieczność smarowania gładzi
cylindrowej olejem podawanym razem z paliwem (lub
natryskiwanym przez specjalne, dodatkowe układy smarowania),
powoduje nieuniknione jego spalanie.
– Głównym wyzwaniem
była dla mnie chęć odseparowania skrzyni korbowej silnika od
tzw. wymiany ładunku. Próbowałem narysować wyłącznie coś, co
byłoby moim zdaniem „bardziej eleganckie” i bardziej zwarte
niż silniki, które znałem do tej pory – wyjaśniał konstruktor.
– Okazało się, że wymyślona przeze mnie konstrukcja posiada
wiele pozytywnych, dających dobre rokowania cech.
Zwartość konstrukcji, skrócenie dróg wymiany ładunku, dobre
kierunki przepływów, możliwość konstrukcyjnego doboru
objętości komory wstępnego sprężania (czyli tzw. stopnia
doładowania), likwidacja tzw. szkodliwej objętości, punkt
zapłonu w centrum komory spalania, dynamiczne, bardzo
efektywne chłodzenie całego płaszcza tłoka zasysanym do komory
wstępnego sprężania powietrza z paliwem, doskonałe chłodzenie
głowicy silnika – to bez wątpienia zalety JJ2S.
Chociaż koncepcja
silnika nie była oczywiście pozbawiona wad. Bardzo trudne
wykonawstwo (kilka współosiowych, współpracujących z sobą
płaszczyzn), ciężki tłok, którego masy nie da się zredukować
ze względu na geometrię całego silnika (wysokość płaszcza
tłoka jest wynikiem przyjętej wysokości okna wydechowego), jak
i trudne chłodzenie komory spalania. Część z tych problemów
usunął nieżyjący już ojciec Pana Jacka. To właśnie on
zaproponował wykorzystanie opatentowanego przez brytyjczyka A.
J. Bakera, hipocykloidalnego układu korbowego do konstrukcji
innowacyjnego silnika. Ten układ korbowy po raz pierwszy
został zastosowany w prototypowym silniku typu „Abingdon”
Rolanda Crossa.
Dopiero po jakimś czasie J. Jacek Synakiewicz zdał sobie
sprawę z faktu, iż spod jego ręki może wyjść pierwszy silnik
dwusuwowy, który bez specjalnych zabiegów może być tak samo
„ekologiczny”, jak silnik czterosuwowy.
„Celem
projektu było ukazanie istniejącego w Polsce potencjału w
dziedzinach konstrukcji i designu. Dziedziny te uważane są
najczęściej za domenę jedynie wielkich zagranicznych
korporacji, tymczasem jest to myślenie bezpodstawne wynikające
prawdopodobnie z ogólnego nastroju wokół naszego przemysłu
wstrząsanego co chwila aferami, bankructwami, podejrzanymi
działaniami rządu itd.
Chcemy pokazać, że można stworzyć u nas coś innowacyjnego, nie
odbiegającego jakością od światowej czołówki, nawet bez
rozwiniętego zaplecza.”
zespół JJSDesign,
www.jjsdesign.net
Od
cyfrowych danych do istniejącego pojazdu
22 lipca 2011
r. JJS Design z projektem motocykla zostało zaproszone na
wystawę „Design in Poland – Transition to Modernity”,
organizowaną przez Urząd Patentowy RP. Wystawa miała odbyć się
w Międzynarodowym centrum konferencyjnym w Genewie, w czasie
trwania Walnego Zgromadzenia Krajów Członkowskich Światowej
Organizacji Własności Intelektualnej, miała także zostać
zaprezentowana w Poznaniu w czasie trwania Międzynarodowych
Targów Poznańskich (w listopadzie 2011 roku), a niektóre
eksponaty miały być także zaprezentowane na cyklu pomniejszych
imprez (np. wystawa w gmachu Biblioteki Narodowej w
Warszawie). Tak też się stało. I można było na nich podziwiać
coś więcej, niż tylko komputerowe wizualizacje JJ2S.
– Po otrzymaniu zaproszenia doszedłem do wniosku, że
pokazywanie projektu to już trochę za mało – wspomina Jacek
Synakiewicz. Po dłuższej rozmowie telefonicznej z Wojtkiem
Garusem, współwłaścicielem firmy
GG TECH W.Garus i T.Gromek Spółka Jawna, podjęta została
decyzja o budowie motocykla studialnego, którego głównym
zadaniem miało być zaprezentowanie możliwości projektowych JJS
Design i możliwości wykonawczych GG TECH.
GG TECH niezwłocznie
rozpoczął prace związane z wykonaniem poszczególnych elementów
silnika, a konstruktor (i na tym etapie już koordynator
projektu) szukał wykonawców ramy i układu wydechowego. Nie
było to łatwe, jednak ostatecznie wykonania wydechu podjął się
Robert Pawłowski, właściciel firmy
MOTO WYDECH z Konstancina-Jeziornej, a ramy – Zbigniew
Lech, wspówłaściciel firmy
Z.P.U. Profes S.C. z Kwidzyna.
Efektem zaledwie miesięcznej, ale bardzo ciężkiej pracy
wszystkich zaangażowanych w ten projekt jest to, co można
obejrzeć na stronie:
http://jjsdesign.net/motocyklstudialny, a także na
prezentowanych obok ilustracjach. Gdy budowa motocykla
zostanie ukończona, z pewnością zostanie on zaprezentowany na
którymś z salonów motocyklowych.
Osobiście miałem
okazję podziwiać motocykl studialny na wspomnianej wystawie w
Bibliotece Narodowej, ale także w czasie tegorocznych targów
Mach-Tool w Poznaniu. Prace nad całością mają być zakończone
jeszcze w tym roku. Znając upór Pana Jacka, wierzę, że
doprowadzi swój projekt do szczęśliwego finału. A wtedy
zapewne zacznie się kolejny etap „cyklu życia” tej
zdumiewającej maszyny.
Fizycznie nie było żadnej, wkrótce będą aż trzy!
Panowie
Marcin Możejko i Artur Markowski pierwszego maja 2010 roku
zademonstrowali współczesną rekonstrukcję Syreny Sport,
wykonaną w oprogramowaniu 3D!
Pokaz odbył się w „prowizorycznej” siedzibie Warszawskiego
Muzeum Motoryzacji, przeniesionego (po usunięciu ekspozycji z
terenu zakładów Norblina) na ulicę Filtrową 62 (nawiasem
mówiąc muzeum to jest filią Muzeum Techniki, któremu obecnie
grozi całkowita likwidacja). Trwającą blisko godzinę
prezentację przygotowano w sposób ciekawy, opisując nie tylko historię
powstania prototypu Syreny Sport, okraszoną anegdotami
(niewiele osób wie o tym, iż na błotnikach prototypu pojawił
się stylizowany emblemat przedstawiający literę „N” w koronie
– jest to detal, którego np. próżno szukać na innej jeżdżącej
już rekonstrukcji „Sporta”, o której za chwilę), jak również –
jego cyfrowej rekonstrukcji. Słowo „rekonstrukcja” jest tutaj
jak najbardziej na miejscu, gdyż nie ograniczono się jedynie
do wizualizacji kształtu zewnętrznego pojazdu, ale w cyfrowy
sposób odwzorowano niemalże wszystkie etapy jego powstawania.
Można by powiedzieć, iż idealnie wpisało się to w ideę
„cyfrowego prototypowania” propagowaną przez wiele firm z
branży CAD 3D.
Zapierające dech w piersiach wizualizacje (już wtedy, chociaż
daleko im było do obecnych – vide fot. powyżej) niosły nadzieję na to, że historia
niesamowitego prototypu z czasów PRL doczeka się swojej
kontynuacji. I faktycznie tak się stało.
Odrodzenie
O ile
pierwsze szkice i rysunki 2D wirtualnej Syrenki wykonywane
były w AutoCAD, a następnie wizualizowane w 3D w Blenderze (i
te można podziwiać we wspomnianym archiwalnym wydaniu
CADblog.pl), o tyle obecne modele cyfrowe powstają w oparciu o
oprogramowanie Alibre Design, udostępnione konstruktorom przez
firmę Datacomp. Jest na co patrzeć, zwłaszcza gdy zestawimy je
z... już jeżdżącym samochodem! Można zastanawiać się, która z
Syren wygląda lepiej.
http://www.facebook.com/Syrena.Sport.Rekonstrukcja
Chronologicznie
Syrenka teamu Możejko i Markowski była pierwsza. Ale cyfrowa.
Dopiero teraz młodzi entuzjaści przygotowują jej dokładny
model w skali 1:1, posługując się w tym celu nowoczesną
technologią obróbczą CNC. Model powstaje w drewnie, ale można
się domyślać, iż w podobny sposób wykonane zostaną formy lub
kopyta, na których przygotowane zostaną docelowe elementy
nadwozia jeżdżącego już samochodu. Przebieg prac najlepiej
śledzić na portalu społecznościowym Facebook, pod adresem
http://www.facebook.com/Syrena.Sport.Rekonstrukcja.
Druga rekonstruowana
Syrena Sport już jeździ. Zbudowana w całości przez Mirosława
Mazura (właściciela warsztatu samochodowego) który podczas jej
budowy, dysponując odpowiednim zapleczem i korzystając z
podzespołów oryginalnych, seryjnie produkowanych modeli Syren,
bardzo zbliżył się do oryginalnych metod, towarzyszących
powstaniu prototypu zademonstrowanego oficjalnie 1 maja 1960
roku. Redaktor Andrzej Glajzer w artykule na temat tej właśnie
rekonstrukcji, opublikowanym w marcowym wydaniu miesięcznika
„Automobilista”, odnotował jednak – chyba z satysfakcją – iż
„najlepiej nawet wykonany model w żadnym z „D” nie zastąpi
doświadczenia i wiedzy”.
fot. PAP
Cóż, oglądałem
samochód zbudowany przez Pana Mazura, śledzę bacznie
poczynania Panów Możejko i Markowskiego i jestem przekonany,
że gdy doprowadzą swoje dzieło do finału, okaże się ono
zdecydowanie bardziej bliskie oryginałowi, niż jeżdżący
obecnie egzemplarz. Sceptycy powiedzą: „jeśli doprowadzą”, ale
wydaje się, iż są już na tyle blisko, że jest to niemal pewne.
Co więcej, dysponują wiedzą, narzędziami i ową dokumentacją w
„D” (a konkretnie nawet w 3D), która z pewnością pozwoli na
wykonanie może krótkiej serii, może tylko tzw. „kitów”
pozwalających zapaleńcom na budowanie własnych replik. Czas
pokaże.
http://www.facebook.com/Syrena.Sport.Rekonstrukcja
Miesięcznik
„Automobilista” kibicuje zdecydowanie powstawaniu replik
Syreny Sport. Opublikował cykl artykułów na temat pojazdu
Mirosława Mazura, w tym test z jazd (gorąco polecam wszystkim
zainteresowanym!), w jednym z ostatnich wydań opisuje także
akcję prowadzoną przez jedną z polskich wytwórni wódek (sic!),
która zaangażowała się w budowę kolejnej repliki (na bazie
angielskiego Triumpha Spitfire'a), wykorzystując to w
prowadzonych przez siebie działaniach reklamowych. Szkoda
jedynie, że o „wirtualnej” Syrenie nie pojawiają się żadne
informacje, jak chociażby w artykule Jerzego Kossowskiego pt.:
„Rok Syreny”, który teoretycznie „przekrojowo” zajmuje się
replikami budowanych obecnie Syrenek. Możliwe, że za takim
postępowaniem stoi fakt, iż wirtualna Syrenka gości często na
łamach konkurencyjnego dla „Automobilisty” miesięcznika, jakim
jest „Classic Auto”. Ech, chciałoby się powiedzieć: „śmieszno
i straszno zarazem”.
CADblog.pl
zdecydowanie kibicuje tym, którzy jako pierwsi zdecydowali się
profesjonalnie podejść do wyzwania, jakim było przywrócenie
nam współczesnym zapomnianej i zakurzonej „królowej szos”.
Powodu do dumy z polskich osiągnięć technicznych. Ogrom prac i
starań, włożonych w zdobycie wszelkich możliwych informacji na
temat Syreny Sport, dotarcia do jeszcze żyjących osób
towarzyszących jej powstaniu, na pewno już teraz procentuje,
co widać zresztą na zaprezentowanych zdjęciach. I mam
nadzieję, że w kolejnych wydaniach dane mi będzie dzielić się
z Państwem postępami z prowadzonych przez ten zespół prac.
(ms)
Źródła:
O Syrenie Sport i jej kopiach można
przeczytać:
• w miesięczniku „Automobilista”, nr 1/2010, 3/2012, 5/2012 i
7/2012,
• w miesięczniku „Classic Auto”, nr 56 (maj 2011) i 61
(październik 2011),
• w czasopiśmie „Design News”, wydanie z maja 2007 roku (treść
dostępna na stronie wydawnictwa),
• w wydaniu pdf czasopisma „CADblog.pl”, nr 3(13) 2010
(dostępnym na stronie wydawnictwa w Archiwum),
• na profilu Marcina Możejko i Artura Markowskiego, pod
adresem:
http://www.facebook.com/Syrena.Sport.Rekonstrukcja
• w pełnej wersji tego artykułu, na stronie http://www.cadblog.pl/JJ2S_SyrenaSport.htm
O projekcie JJ2S można przeczytać:
• na stronie studia JJS Design
http://www.jjsdesign.net (tam można znaleźć linki do
galerii projektów, do forum, zdjęć motocykla studialnego
etc.),
• na łamach miesięcznika „Świat motocykli”, wydanie z maja
2007 roku,
• na łamach miesięcznika „Projektowanie i Konstrukcje
Inżynierskie” nr 2(02) 2010 (dostępnym na stronie wydawnictwa
w Archiwum).
Kompletne wydanie w pliku pdf do pobrania z
Archiwum
|
Blog monitorowany
przez:
|