W przygotowaniu
nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017
Wydanie aktualne
nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
Wydania
archiwalne
nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(18) 2014
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(17)
2013
dostępny w pdf, wydanie flash
tutaj
numer 1(16) 2012
dostępny
w
archiwum
numer 1(15) 2011
dostępny
w
archiwum
numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum
numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum
numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum
numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum
Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum
|
Środa, 15.06.2011 r.
Co
zrobić, żeby pociągi przyjeżdżały na czas...
Polska tradycja przedsiębiorczości i współczesne wyzwania
Z dr Witoldem
Jankowskim (Harward Business Review) rozmawia Maciej
Stanisławski (CADblog.pl)
–
Proszę powiedzieć, co dokładnie będzie tematem Pańskiego
wystąpienia?
– Podczas
dzisiejszej konferencji*, w trakcie swojego wystąpienia
poruszę i omówię kilka kluczowych zagadnień, które muszą być
brane pod uwagę, jeśli nasi przedsiębiorcy będą chcieli
osiągnąć sukcesy. W mojej ocenie niewątpliwie sukces polskiej
transformacji to jest w dużym stopniu sukces polskiego
przemysłu.
–
O roli „elit politycznych” istotnie niespecjalnie można mówić.
Ciężar ponieśli polscy przedsiębiorcy...
– Polscy
przedsiębiorcy, szczególnie: przemysł. Na początku
transformacji polscy przemysłowcy wykorzystali dosyć unikalną
pozycję, która w efekcie pozwoliła im stosunkowo efektywnie
konkurować. Połączyli oni dwie rzeczy. Pierwszą z nich były
relatywnie niskie koszty działania w porównaniu do sąsiednich
i bliskich rynków. Druga to polska tradycja
przedsiębiorczości, polegająca np. na adaptacyjności,
szybkości działania...
–
Przedsiębiorczości nie rozumianej tylko jako rozstawianie
straganów na ulicach... chociaż to też jest przejaw
przedsiębiorczości...
– Tak, to też jest
przejaw przedsiębiorczości – w innej skali. Pamiętam taką
sytuację, kiedy prasa, jeszcze tamtego czasu późniejszego,
schyłkowego PRL-u bardzo narzekała, jak to Polacy wyjeżdżają
do Berlina, przywożą stamtąd przysłowiowe banany, tutaj
sprzedają. Zawsze uważałem, że to jest akt bardzo
konstruktywny – akt niezgody na jakiś tam podział świata w
Jałcie. Polacy w ten sposób mówili: „my nie zgadzamy się na
ten status ludzi pariasów, chcemy kreować własną przyszłość”.
–
„Polak potrafi”...
– „Polak potrafi”,
prawda? I w tym kontekście polski przedsiębiorca był właśnie
takim cichym bohaterem transformacji, który doprowadził nas
bardzo daleko. Bo jednak, ten skok cywilizacyjny Polski dla
wszystkich osób, które miały okazję widzieć naszą
rzeczywistość przed '89 rokiem i po, był bardzo drastyczny.
Powiem jednak, że ta
pierwotna formuła sukcesu się wyczerpuje. Potrzebne jest nowe
podejście, które uwzględnia stan obecny i nowe wyzwania, które
są na rynku.
–
Po czym możemy poznać, że ta „formuła” się wyczerpuje?
– Pierwszym aspektem
tego zjawiska jest to, że w dobie globalnej gospodarki, gdzie
na rynki wchodzi coraz więcej krajów z tzw. „trzeciego
świata”, przewaga kosztowa produkcji w Polsce przestaje
obowiązywać. Koszty w Polsce coraz częściej są większe, co
więcej – oczekujemy, że te koszty będą rosnąć. Nie można
zamrozić poziomu życia w Polsce, oczekiwania i aspiracje
pracowników rosną. Polska chce podążać drogą krajów
rozwiniętych... ale to oznacza automatycznie większe płace. To
oznacza konieczność poszukiwania nowych źródeł, czy też nowych
obszarów konkurowania. Można spróbować sprowadzić te wyzwania
do hasła „konieczności innowacji”.
–
Postęp i konkurencyjność możemy osiągnąć nie na zasadzie
takiej, że od podstaw zaprojektujemy samochód, postawimy
fabrykę i od razu będziemy konkurować z powiedzmy Volkswagenem
– tak się nie da. Na tym „podwórku”, na którym jesteśmy,
musimy poszukiwać takich dziedzin, w których będziemy mogli
nie tyle konkurować z zagranicznymi firmami, nierzadko
partnerami, co rozwijać własne, nowe osiągnięcia. W nowych
obszarach...
– W nowej formule.
Na każdym rynku, produktów i aplikacji, możemy dostrzec
podział: jest górna część rynku, środkowa, dolna. Więc to nie
jest tak, że jest tylko miejsce dla jednej oferty wartości.
Chcemy migrować w górę. A owa migracja w górę wymaga zmiany
podejścia do innowacji.
O ile historycznie –
w ujęciu historii najnowszej oczywiście – polska innowacja
była właśnie takim trochę układaniem z klocków, które są
dostępne: tu adaptacja, tam podpatrzenie – to już obecnie ona
nie wystarcza. I to, co obserwujemy obecnie, to większe
zainteresowanie uczynieniem z innowacji – kompetencji firmy.
To w praktyce przekłada się na to, że trzeba budować
organizację, która systematycznie generuje nowe pomysły, nowe
usługi, nowe produkty...
–
Innymi słowy – odciąć się od myślenia typu: „skoro mój dziadek
i mój ojciec tak robił, to ja tak samo i mnie to wystarczy”...
–
Dokładnie, ale nie tylko. Znacznie więcej. To nie może być
proces losowy, gdzie raz na jakiś czas tworzy się jakiś zespół
zadaniowy i wymyśla coś nowego. Kluczem jest, aby to był
systematyczny proces, automatyczny, ale kontrolowany.
–
Czyli mówimy w tym momencie o „zarządzaniu innowacją”?
– Mówimy o
zarządzaniu innowacją. Uczynieniu z innowacji czegoś, co jest
przedmiotem zarządzania. A w związku z tym skonstruowanie np.
procesu zarządzania innowacją. Oznacza to, iż oprócz tych
procesów, które w firmie już są, potrzebny jest nowy proces.
Firmy, które to
bardzo dobrze robią na świecie, możemy bardzo łatwo wskazać.
Jeśli przyjrzymy się takim graczom jak Apple, HP, Procter &
Gamble, każda z nich rok po roku generuje nowe produkty. I
odnoszą sukces. I nie jest on dziełem przypadku. Czasami
oczywiście może być większy, lub mniejszy. Ale zawsze jest
obecny. Nikt z nas nie jest zaskoczony, że Apple czy
Hewlett-Packard wprowadziły na rynek nowe produkty, prawda?
–
Zgadza się.
– Bo to właśnie jest
immanentną częścią tego, co oni robią. W polskich firmach na
dzisiaj nie ma systematycznego zarządzania innowacją. I to
jest pierwszy postulat: wprowadzenie zarządzania
innowacyjnością.
Drugi postulat
dotyczy funkcjonowania i ukształtowania organizacji. Potrzebne
są organizacje bardziej elastyczne i adaptacyjne, zdolne do
zmiany. Paradoksalnie, to wcześniejsze wyzwanie „uprocesowienia
innowacji” trochę idzie na przekór konieczności zostawienia
sobie miejsca na większą adaptacyjność. Żeby to uprościć,
zawrzeć w krótkim opisie, powiem, iż jednym z narzędzi
zwiększenia adaptacyjności jest uczynienie organizacji
bardziej... projektową. W tym znaczeniu, że nowy projekt, nowa
innowacja otwiera nowy projekt, tworzy się zespół zadaniowy i
zamiast patrzeć na firmę przez pryzmat jednostki w znaczeniu
jednego organizmu, który jest taką maszyną zintegrowaną, to
patrzymy na firmę, która oczywiście – nadal jest taką
„maszyną”, ale zarazem kompilacją produktów i jednostek, które
cały czas opracowują, testują nowe produkty... To jest drugie
wyzwanie.
Trzecie wyzwanie
dotyczy postulatu opisywanego jako „postulat dwuręczności”. Co
to jest? Otóż historycznie firmy wybierały płaszczyznę
konkurowania w sposób taki trochę „zerojedynkowy”.
–
To znaczy?
– Mam nowszy
produkt, to mam wyższe koszty i wyższe ceny. Albo skoro
wprowadzam nowy produkt szybciej na rynek, to nie mogę
zaoferować najwyższej jakości. A obecnie najczęściej trzeba
zrobić i jedno, i drugie. Szybciej i lepiej. To jest pewne
wyzwanie zarządcze: przełamywania kompromisów. I ta szansa
przełamywania kompromisów szczególnie dotyczy wykorzystania
nowych technologii, które przełamują stare bariery. Czy jest
możliwa jednocześnie poprawa jakości i obniżenie kosztów? Tak,
jeśli wyeliminuje się te koszty, które są np. drugorzędne,
związane z innymi czynnościami procesowymi i które są
nieistotne, nie są determinantami powodzenia i sukcesu. Tutaj
dużą rolę odgrywają procesy outsourcingu. Można być firmą,
która buduje swoją tożsamość, buduje swoją strukturę
organizacyjną, ale wyrzuca pewne rzeczy, czynności i procesy
na zewnątrz – bo nie opłaca się tego robić „w środku” – i
koncentruje się i rozwija na tych kilku kluczowych rzeczach,
które są naprawdę istotne dla osiągnięcia doskonałości.
Jeszcze jedno
wyzwanie, na które też będę chciał podczas mojego wystąpienia
zwrócić uwagę, to jest wyzwanie ograniczenia „nadmiernej
złożoności”. Firmy, które odnoszą sukces, mają tendencję – z
czasem – robić za dużo. Dużo linii produktów, za dużo
segmentów rynku. I nadmierna złożoność jest jak rak, powoduje,
że procesy w firmach zaczynają się komplikować, pojawiają się
koszty, których nie da się nigdzie przypisać. I z jednej
strony rzeczywiście chcemy poszukiwać nowych obszarów
działania, nowych segmentów rynku. Ale z drugiej strony proces
ekspansji musi być przeprowadzony równolegle z ograniczaniem
nadmiernej złożoności. Z walką ze złożonością...
–
Innymi słowy musimy identyfikować te kierunki działania i
rozwoju, które zapewnią lub mogą zapewnić nam sukces i
odpowiednio wcześnie eliminować te, które do niego nie
doprowadzą...
– Tak, ale nie jest
to oczywiście proste, a ryzyko błędów jest duże. Podam
przykład: załóżmy, że chcemy walczyć ze złożonością i czujemy,
iż kryje się ona i w procesach w firmie, i w produktach. Od
czego zaczniemy? Większość firm zaczyna radzić sobie ze
złożonością od uporządkowania i ograniczenia procesów, co jest
absolutnym błędem. Kolejność działania, postępowania powinna
być taka: najpierw produkty i klienci, potem linia, a dopiero
na końcu procesy. Większość projektów upraszczania biznesu
koncentruje się na procesach, a tymczasem procesy są rzeczą
wtórną.
–
Zwłaszcza że jeśli mamy wdrożoną produkcję kilku produktów,
które już jakoś tą naszą działalność określają, specyfikują,
to ciężko chyba w tym momencie rezygnować z procesów, skoro
one kontrolują jednak tą naszą działalność...
– Dokładnie.
–
Postępujemy zatem tak: wygaszamy albo pozbywamy się tej części
produkcji, tych produktów, które już nas nie interesują, a
potem...
– Nie musimy też od
razu pozbywać się wszystkiego, może wystarczyć zamiast stu
modeli zaoferować np. pięć? Pokażę Panu pewien slajd, który
zamierzam wykorzystać podczas prezentacji. Postępowanie
koncernu Forda, który wyeliminował sześć z ośmiu marek
obecnych do tej pory na rynku w ramach koncernu. Albo może
ten: Nokia i Apple. (poniżej wiele mówiąca fot. slajdu z
prezentacji dostępnej na stronach Siemens Industry Software)...
–
Nie mam pytań (śmiech). Swoją drogą ten przykład brutalnie
pokazuje, jak można osiągnąć sukces i zacząć popełniać błędy.
Finowie od podstaw zbudowali swoją potęgę jako dostawców
rozwiązań z zakresu usług telekomunikacyjnych, rozwinęli
szkolnictwo techniczne ukierunkowane na ten obszar. A teraz...
tracą palmę pierwszeństwa. Coś przegapili...
– Przegapili. I
wrócę do wcześniejszego punktu, który mówi, że tymi wszystkimi
drogami rozwoju, procesami – trzeba zarządzać. A to oznacza
także, iż firmy muszą rozwijać kompetencje przywództwa.
Większość firm na świecie, a polskiego przemysłu szczególnie,
ma tendencje do koncentrowania się na zarządzaniu; właściciele
wielu polskich firm mają wykształcenie techniczne, w
konsekwencji myślą o tym, jak to uprocesowić, co zrobić, żeby
„pociągi przyjeżdżały na czas”. W złożonym współczesnym
świecie musimy jednocześnie dbać o funkcjonowanie wdrożonych
procesów, żeby wiedzieć, co robimy, ale także inspirować
ludzi, by byli ukierunkowani w stronę czegoś nowego. Wszystkie
innowacyjne procesy wiążą się z jakimiś zmianami. Musimy zatem
zarządzać zmianą. Zarządzać w stanie niepewności, wynikającym
ze zmian. Do tego potrzebne są zdolności przywódcze, które
trzeba nałożyć na umiejętności i zdolności menedżerskie. A z
tym nie jest jeszcze w tej chwili najlepiej. Firmy, jeśli chcą
poważnie budować organizacje elastyczne i adaptacyjne, będą
musiały też budować kompetencje przewodzenia nie tylko na
samym szefie zarządu, ale też na niższych szczeblach
organizacji.
–
A do tego potrzebny jest także dostęp do aktualnej informacji.
O tym, co i gdzie dzieje się w przedsiębiorstwie, z danym
produktem, na linii produkcyjnej albo jeszcze w zespole
odpowiedzialnym za innowacje – jeśli takim zespołem będą np.
pracownicy biura projektowego. Tutaj na scenę wkraczają
narzędzia w postaci systemów PLM, aplikacji PDM etc.
– I o tym zapewne
będzie można usłyszeć w dalszej części konferencji.
–
Bardzo dziękuję Panu za rozmowę.
Warszawa, 31.05.2011 r.,
*Konferencja PLM Connection 2012 zorganizowana przez Siemens
Industry Software Sp. z o.o.
Relacja z
konferencji dostępna
tutaj
Prezentacja dr
Jankowskiego dostępna do pobrania
tutaj
Nota biograficzna
Dr Witold Jankowski jest redaktorem naczelnym i
współwydawcą polskiej edycji Harvard Business Review, a
jednocześnie cenionym wykładowcą na polskich i
międzynarodowych konferencjach o zarządzaniu.
Pracował z wieloma
firmami jako konsultant i trener (m.in. Goodyear Polska, SAP,
Lyreco, Ciech S.A., TP SA, Eurozet, GlaxoSmithKline,
Biomeriuex Polska, Kolporter, Grupa PSB, Węglokoks i inne).
Studiował zarządzanie i ekonomię w Kanadzie i Stanach
Zjednoczonych. Wykładał w programach MBA w szkołach biznesu w
Kanadzie. W latach 1992-2000 był profesorem Zarządzania i
Ekonomii w Lakehead University, Ontario, Kanada.
|
Blog monitorowany
przez:
|