W przygotowaniu
nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017
Wydanie aktualne
nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
Wydania
archiwalne
nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(18) 2014
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(17)
2013
dostępny w pdf, wydanie flash
tutaj
numer 1(16) 2012
dostępny
w
archiwum
numer 1(15) 2011
dostępny
w
archiwum
numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum
numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum
numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum
numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum
Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 5(6) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 4(5) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 3(4) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 2(3) 2009
już
dostępny
w archiwum
Numer 1(2) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 0 (1) 2009
– dostępny
w archiwum
|
Drodzy Czytelnicy! Nawet, jeśli na blogu z pozoru nie dzieje się
nic, zawsze można znaleźć coś nowego
w
Aktualnościach...
redakcja
Cytat tygodnia...
„(...) Sposób wymiarowania nie może być przypadkowy.
Obowiązują tutaj (...) podstawowe zasady: podawania na rysunku
wymiarów koniecznych (i tylko koniecznych); nie powtarzania
wymiarów; niezamykania łańcuchów wymiarowych; pomijania
wymiarów oczywistych. Ścisłe przestrzeganie tych zasad przez
konstruktora jest konieczne, ażeby jego projekt mógł
jednoznacznie i skutecznie poinformować wykonawcę –
technologa. (...)”
Z. Orlik, W. Surowiak: Części Maszyn cz. 1, WSiP Warszawa 1973
I od 1973 roku nic
się w tej kwestii nie zmieniło... – przyp. redakcji
Wtorek, 11.08.2009 r.
Paliwo z CO2?
Fotosynteza. Natura kpi z możliwości człowieka: rośliny w
prosty sposób przetwarzają nasze przemysłowe odpady – w tym
dwutlenek węgla – na potrzebne do ich życia i rozwoju
substancje. I dodatkowo wytwarzają jeszcze tlen. Tak to
wszystko zaprojektował Stwórca. A co możemy... my?
Od wielu lat rzesze
naukowców zaprzątnięte są problemem przeprowadzenia procesu
tzw. „sztucznej fotosyntezy”. Jak donoszą w ostatnich dniach
różnego rodzaju media, nie wykluczone, iż nadchodzi kolejny
wielki kryzys paliwowy, związany z wyeksploatowaniem złóż ropy
naftowej. Mój syn skwitował te „sensacje” wzruszeniem ramion i
stwierdzeniem: „Wszyscy będą jeździć rowerami”. Tak, w pewnym
sensie jest to jakieś rozwiązanie.
Ale przeglądając
różne tytuły, tudzież publikacje dostępne w sieci, natrafiłem
na wywiad z profesorem UMCS; wynika z niego, że to właśnie
nasi naukowcy z Uniwersytetu Marii Cure-Skłodowskiej od ponad
pół roku dysponują sprawdzoną metodą umożliwiającą
przeprowadzenie procesu fotosyntezy, w wyniku której z CO2
można otrzymać... metanol. A przerobienie go na olej napędowy
czy też benzynę nie stanowi już przecież żadnego problemu. Co
ciekawsze, podobne badania przeprowadzone na MIT również
zakończyły się niedawno ogłoszonym sukcesem, chociaż to, co
Polakom udało się przeprowadzić bardziej oszczędnymi metodami
chemicznymi, w USA zrealizowano za pomocą precyzyjnej (czyt.
droższej) nanotechnologii... Również Japończycy bliscy są
odniesienia sukcesu. Czyżby zatem możliwe było jednoczesne
zaspokojenie roszczeń ekoterrorystów, drastyczne ograniczenie
emisji CO2 i jednocześnie uniezależnienie naszego
kraju od zewnętrznych źródeł surowców energetycznych?
Chciałbym, żeby wszystko to okazało się prawdą i doczekało
realizacji. Obawiam się jednak, że może niestety podzielić los
wielu różnych polskich opracowań i wynalazków, które zdarza
nam się po latach „odkurzać” m.in. na łamach CADblog.pl...
Maciej Stanisławski
[komentarze]
[dodaj komentarz]
Poniedziałek, 10.08.2009 r.
Nowe projekty,
nowe realizacje
I
znowu dłuższa przerwa w blogowych wpisach i aktualizacjach
aktualności. Stali Czytelnicy wiedzą już, co to oznacza –
nieuchronnie zbliża się kolejne wydanie e-zinu (wolę jednak
poważniej brzmiące określenie „e-magazynu”) CADblog.pl...
Ale nie tylko.
Kończę popełniać właśnie artykuł na temat technik cięcia
plazmą (pisałem na ten temat na łamach poprzedniego tytułu, w
opracowaniu podpisanym jako Marek Staszyński... ;)). Poprawiam
ankiety do raportu opracowywanego wspólnie z e-technolog.pl.
A równolegle przygotowuję CADraport.pl – edycję on-line
katalogu oprogramowania CAD/CAM/CAE, zarówno płatnego i
nieodpłatnego. O ile wersja on-line będzie mogła rozwijać się
sukcesywnie, dokonywane będą bieżące aktualizacje i
uzupełnienia, o tyle wersja zawarta w wydaniu specjalnym
CADblog.pl nie będzie już tak „elastyczna” – a to wymaga
intensywnego wysiłku. Stąd pewne inne sprawy muszą jeszcze
trochę poczekać na swoją kolej.
Korzystając z
przysługującego mi w ramach ESP wsparcia ze strony VAR
SolidWorks – firmy CNS Solutions, spróbowałem pokonać problem
pojawiający się przy próbie pracy z dwoma monitorami
jednocześnie. Problem irytujący, zwłaszcza zważywszy na fakt,
iż SolidWorks 2009 jest specjalnie przystosowany do pracy w
środowisku wielomonitorowym, m.in. ma możliwość rozwinięcia
obszaru roboczego w postaci jednego okna wyświetlanego na
dwóch monitorach. Idąc za radą specjalistów CNS, zamiast
kombinować intuicyjnie (czytaj: na ślepo – patrz wcześniejsze
wpisy tutaj),
uruchomiłem dostarczone i zainstalowane razem z systemem
narzędzie diagnostyczne SolidWorks Rx. O efektach tych działań
– więcej w kolejnym wydaniu CADblog.pl, a może także na
łamach... ale to na razie tajemnica.
Skoro jesteśmy przy
zagadnieniach związanych z „Solid”, dostępne są już polskie
formularze rejestracyjne, umożliwiające pobranie w pełni
funkcjonalnej, darmowej wersji Solid Edge 2D Drafting.
Wystarczy skorzystać z migającego powyżej banerka, albo
kliknąć
tutaj.
A jeśli komuś zależy
na tym, by wypróbować możliwości pełnej (w sensie 3D) wersji
Solid Edge z Synchronous Technology, również może skorzystać
ze stosownego formularza dostępnego tutaj. Więcej na ten temat
– w aktualnościach...
Pozdrawiam i „wracam” do pracy
Maciej Stanisławski
Sobota, 1.08.2009 r.
„Kubuś” 65 lat temu...
Czy we współczesnym świecie możliwe byłoby opracowanie,
przetestowanie i wyprodukowanie w pełni sprawnego i
funkcjonalnego pojazdu bojowego, w terminie niespełna dwóch
tygodni? Czy byłoby to możliwe w warunkach tzw. „pola walki”?
65
lat temu, podczas Powstania Warszawskiego...
12 dni od momentu postawienia pierwszej kreski na zmiętym
arkuszu papieru, do chwili wyruszenia pojazdu do akcji
bojowej. Ostatnie spawy i poprawki konstrukcji dokonywane były
na kilka chwil przed wyjazdem do boju – uzbrojeni Powstańcy
już siedzieli w jego wnętrzu. To chyba najbardziej
zdumiewające w „Kubusiu”, jak również fakt, iż doczekał do
naszych czasów, jako n\niemy świadek tamtych wydarzeń...
Gdy w 2007
roku po raz pierwszy pisałem krótki artykuł na temat
powstańczego samochodu pancernego, bardzo poruszył mnie cytat,
którym wtedy się posłużyłem. Przytoczę go także teraz:
„Kierownik zespołu warsztatowego Józef Fernik (pseud. Globus)
przybył na Powiśle na początku sierpnia z Mariensztatu, gdzie
w czasie ucieczki rodziny z płonącego domu zginęła od kuli
jego żona, a 7-letni synek został ciężko ranny. Dwumetrowy
dryblas miał w oczach łzy, gdy opowiadał o swej tragedii.
Przydomkiem jego żony, lekarki, zwanej >>Kubusiem<<,
ochrzczono później dzieło drużyny”.
Wyjątek ten pochodzi z książki autorstwa Jana Tarczyńskiego
(Pojazdy Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim, Wyd. WKiŁ,
Warszawa 1994).
Dzięki
determinacji zaangażowanych osób, wykorzystując dostępny
sprzęt i materiały, udało się zbudować improwizowany wóz
pancerny, który był w stanie spełnić powierzone mu zadania.
Jakie?
Jakość użytych blach nie zapewniała załodze nawet minimum
ochrony przed pociskami przeciwpancernymi, ale zwykłe karabiny
i granaty stały się wobec niego bezradne. Taki był cel. Z
braku odpowiedniej blachy przeciwpancernej, zastosowano
podwójne ścianki o doświadczalnie zbadanej wytrzymałości i
wystarczającej odporności na przebicie.
Całość opancerzenia dobrana została tak, by wraz z załogą i
niezbędnym wyposażeniem nie przekraczała dopuszczalnej
ładowności ciężarówki Chevrolet model 157 (ładowność 3 tony),
która posłużyła za podwozie i źródło napędu „Kubusia”.
W czasie prac
warsztatowych inż. .Jan, architekt z zawodu (Walerian Bielecki,
któremu powierzono budowę pojazdu), kreślił szkice rysunkowe,
a wspomniany w cytacie „Globus” przymierzał arkusze zdobytej
blachy bezpośrednio do karoserii Chevroleta i szkieletu
nadwozia. Po dopasowaniu blach, przykrojeniu i przyspawaniu do
ram karoserii, widoczne stały się kontury wozu pancernego.
Tak, mimo niedostatków opancerzenia, samochód potrafił spełnić
swoje zadanie. Słaby pancerz rekompensował czynnik
zaskoczenia; przeciwnik nie miał czasu, by skorzystać z
odpowiedniej broni.
Więcej o „Kubusiu”, a także innych powstańczych
konstrukcjach, w kolejnym wydaniu CADblog.pl, już niebawem.
Zdjęcie
pochodzi z cytowanej publikacji Jana Tarczyńskiego i
przedstawia „Kubusia” na Okólniku, w czasie Powstania.
ms
Sobota, 1.08.2009 r.
„Develop 3D” – czyli dlaczego nie zmienię zdania
Obejrzałem dzisiaj jedno z wydań Wiadomości TVP. Zaraz po
relacji z uroczystości odbywających się w Parku
Orlicz-Dreszera na warszawskim Mokotowie, „mrożąca krew w
żyłach” wiadomość o tragicznym wypadku szybowca („tragicznym”
– ale nikt nie zginął, ranni zostali tylko kursant i
instruktor!), po niej informacja o dwóch wypadkach na naszych
drogach („już w czasie tego weekendu zginęło...” itd.), a
zaraz po tym – o ulicy „Bliźniąt” w Kartagenie, nazwanej tak
dlatego, że mieszka na niej siedem par bliźniaków. I jeszcze o
rowerowej bazie danych – ta ostatnia informacja jak
najbardziej zasługująca na uwagę, ale chyba w innym miejscu...
Ale do czego zmierzam?
Zastanawiam
się, jaki jest cel serwowania telewidzom takiej „sieczki”.
Robienie „wody z mózgu”? Pozbawianie zdolności refleksji i
chęci zastanowienia się nad tym, co wyświetlane jest przed
naszymi oczami? A co to ma wspólnego z „Develop 3D”?
Wczoraj w
jednym z założonym przeze mnie wątków na forum CAD.pl pojawił
się post, w którym jeden z internautów zapytał, dlaczego wątek
ma dotyczyć polskich czasopism o szeroko rozumianej tematyce
CAD, a nie zagranicznych? I jako przykład podał tytuł, którego
wcześniej nie znałem: „Develop 3D”, dostępny w postaci pdf
(papierowy tylko w Wielkiej Brytanii) po wcześniejszym
zarejestrowaniu na stronie. Oczywiście pobrałem go w celu
przejrzenia.
Jak do tej
pory jednym z moich ulubionych zagranicznych magazynów był
Desktop Engineer (wszystkie artykuły dostępne na stronie
www.deskeng.com; niedługo wzbogacę dział „Ciekawe linki” o
odpowiednie odnośniki także do innych stron i tytułów
anglojęzycznych). Byłem ciekaw, czy zmienię zdanie...
Nie
zmienię. Bo oglądając dzisiejsze wydanie wiadomości, miałem
wrażenie, że oglądam „Develop 3D” w innym wydaniu. Sieczka
informacyjna. Krótkie opracowania (typu wypowiedź na jedną
stronę) wyglądające jak opisy produktów i rozbudowane
informacje prasowe. Na tym tle ciekawie wyróżniał się artykuł
na temat opracowywania nowych modeli manipulatorów 3D pewnej
znanej wszystkim firmy; zastosowanie technik szybkiego
prototypowania przy opracowywaniu tej klasy produktów nie
powinno jednak dziwić obecnie już nikogo. Natomiast temat z
agresywnej (podobnie jak wnętrze czasopisma) okładki
przejrzałem z niedowierzaniem. 10 sposobów na zwiększenie
wydajności stacji roboczej. Jaki jest pierwszy? Usunięcie
zbędnych aplikacji (także z rejestru systemowego). Cóż za
odkrycie! Kolejne? Zadbanie o... właściwe zainstalowanie kart
pamięci, cyt.: „zainstalowanie pamięci we właściwej
konfiguracji ma kluczowe znaczenie dla wydajności/osiągów...”.
Ani słowa o tym, w jaki sposób samemu zamontować karty z
pamięcią, nie mówiąc już o ustawieniach adresowania,
stronicowania, czyli rozwiązaniach programowych. Chwileczkę, a
w poradzie trzeciej? Chyba coś jest: co zrobić, żeby nasza
aplikacja 3D miała dostęp do jak największych zasobów pamięci
stacji roboczej? Kolejna odkrywcza rada: wyłączyć pracujące w
tle inne aplikacje, jak np. Outlook. Dopiero w kolejnym
punkcie pojawia się coś interesującego: dodanie linii w pliku
startowym BOOT.ini, dosyć dokładnie opisane, umożliwiające
adresowanie pamięci RAM powyżej 2GB.
A później?
Chyba już nic odkrywczego. Rozważania na temat wyższości
częstotliwości zegara nad liczbą procesorów. Przypomnienie o
konieczności pobierania aktualizacji systemu, sterowników,
etc. O defragmentowaniu dysku twardego...
Temat numeru
zmieszczony na całych sześciu stronach (a w zasadzie czterech,
bo dwie pierwsze stanowi rozkładówka z tytułem i leadem!)...
Dopiero
kolejny artykuł opisujący dedykowane dla SolidWorks karty
graficzne poprawia mój humor. Chociaż, na dobrą sprawę, czy
istotnie będę kierował się – przy wyborze karty graficznej –
tym, jakie modele mam zamiar generować?
Temat numeru
moim zdaniem chybiony. Dlaczego? Po pierwsze, pracujemy na
takich systemach komputerowych, które zastaniemy w naszych
biurach, lub na takich, które zostaną zakupione wg. naszych
wymagań (zdecydowanie lepsze rozwiązanie). Ale czy faktycznie
często zdarzać się nam będzie... grzebanie w ustawieniach
systemowych naszych stacji roboczych wykorzystywanych w
biurze, czy wręcz w ich wnętrznościach?
Co innego w
domu. Ale dla domowych amatorów „tuningowania” stacji
roboczych pod kątem zastosowań CAD, opisane porady okazują się
niewystarczające. Czasem śmieszne i żenujące. A można przecież
rzeczywiście popełnić na ten temat dobry artykuł. A wystarczy
sięgnąć do uznanych i obecnych na naszym rynku czasopism
stricte o tematyce komputerowej, by poznać sekrety tuningu, z
„podkręcaniem” procesora włącznie...
Rozpisałem
się.
Ale mimo
wszystko uważam, że 1:0 dla polskich czasopism. Może
niesprawiedliwie, po lekturze tylko jednego numeru „Develop
3D”? Nie, nie sądzę. 52 strony, z czego na „artykuły”
przeznaczono zaledwie... 32 (w tym wspomniana „rozkładówka” i
„newsy”). W tej sytuacji, tak jak czyniłem to poprzednio (za
pośrednictwem tej strony i na forach), użytkownikom systemów
Siemens PLM Software polecam biuletyn GM System. Użytkownikom
Autodesk – „Kreator” wydawany przez MuM. Technologom – porady
praktyczne ze strony e-technolog.pl... Wszystkim
użytkownikom... cóż, tytułów dostępnych w sieci, przy których
maczałem palce, nie będę polecał – przez wrodzoną skromność
J.
Ale np. cykl o NX CAM zamieszczany na łamach CADblog.pl cieszy
się uznaniem...
Wracając do
pytania: „a dlaczego polskie”? Proszę zerknąć na post
zamieszczony powyżej, który za chwilę popełnię (o powstańczym
samochodzie pancernym).
Pozdrawiam
Maciej Stanisławski
P.S.
Develop 3D można pobrać tutaj – link dzięki uprzejmości
wspomnianego internauty CADowca...
http://www.develop3d.com/
I gorąco zachęcam do komentarzy.
[komentarze]
[dodaj komentarz]
Czwartek, 30.07.2009 r.
Byłem na pustyni...
Kilka dni w oderwaniu od codzienności. Spokój, wyciszenie,
materialna pustka. Można „zresetować system” i w spokoju zająć
się „projektowaniem od nowa”...
Na jednym z portali
społecznościowych Czytelnik CADblogu napisał o ciekawym
podejściu do „życia – projektowania”, z którym to podejściem
miał okazję zetknąć się na naszych łamach. Może tym właśnie
ośmielił mnie do tego, by podzielić się z Państwem refleksjami
z pozoru zupełnie nie związanymi z komputerowymi systemami
inżynierskimi. Z drugiej strony zdarzało mi się czynić już
podobnie wcześniej...
Faktem jest, iż
wyjazd dosłownie na niepełne cztery dni, z całą rodziną
(wliczając w to trzech łobuzów) sprawił, iż nie tylko udało
się odpocząć (ale w innym sensie), co nabrać dystansu do wielu
spraw w codziennej rzeczywistości urastających do rangi
niemalże nierozwiązywalnych problemów. Łatwo to osiągnąć, gdyż
zamknięcie za samochodem bramy Instytutu nie tylko
symbolizowało odcięcie od świata zewnętrznego, ale fizycznie
nim było. A burza, która rozpętała się wieczorem, gdy chłopcy
poszli już spać, skutecznie przeszkodziła mi w odpaleniu
laptopa i sprawdzeniu, czy coś nie dzieje się na poczcie. A
następnego dnia potrzeby sprawdzania maili już nie odczuwałem.
Mam nadzieję, że Czytelnicy nie poczują się urażeni. W taki
oto sposób znalazłem swoją „pustynię”.
Od kilku lat „żyję”
szeroko rozumianymi systemami CAD. Przez te kilka dni prawie
udało się o nich nie myśleć. Chociaż nawet patrząc na malutkie
Sanktuarium zastanawiałem się, gdzieś tak na progu
świadomości, ile czasu wymagałoby odtworzenie jego projektu w
3D, jak wyglądałyby rzuty etc. Ale to nie wszystko.
„Pustynia” nie była
miejscem odosobnienia. Spotkałem tam ludzi z branży; poznany
konstruktor zwierzył mi się, że po pracy, w domu, nawet nie
włącza komputera. Nie ma już ochoty na sprawdzanie możliwości
nowych systemów, czy podnoszenie swoich kwalifikacji po
godzinach. Młody, niespełna trzydziestoletni człowiek, stara
się oddzielić swoje życie zawodowe od rodzinnego. We
współczesnym świecie jest to cholernie trudna sztuka, a ja już
zupełnie zapomniałem o tym, jak to zrobić. Potrzebna była w
tym celu właśnie „pustynia”...
Wróciłem. Wróciłem
już w poniedziałek, ale ciężko było przyzwyczaić się do świata
widzianego z tej strony. Ciężko było włączyć pocztę i
sprawdzić, co się wydarzyło. Włączyć z powrotem w codzienny
trud, mimo że z nową porcją wewnętrznej energii. Na szczęście
można liczyć na Państwa. Ktoś nowy zdecydował się załogować na
forum, kolejne osoby dołączyły do grona prenumeratorów. Tak,
temat nagród staje się coraz bardziej palący, trzeba będzie
znaleźć czas także na to. Mimo ogórkowego sezonu. A kolejne
osoby przekazały środki na rozwój CADblog.pl. Utwierdzając
mnie w poczuciu podążania we właściwym kierunku...
Patrzę na ekran
komputera. Stary, poczciwy niekomercyjny BRL-CAD. CalculiX
czekający na pliki, których nie udało się wyeksportować
(niestety) z poziomu studenckiej wersji SW.
Rzeczony SW, który
nauczył się słuchać moich poleceń wydawanych do mikrofonu
(może poprawił mi się akcent i już nie mówię jak Borat?). Na
kalendarzu na czerwono zaznaczony termin kompletowania danych
do pdfowej edycji przeglądu inżynierskich systemów
komputerowych CADraport.pl... Rozgrzebana wersja robocza
strony
www.cadraport.pl, na razie tylko off-line. I dużo
bliższy termin zamknięcia kolejnego wydania.
A jednak wiem, że
wszystko uda się doprowadzić do końca. Trzeba tylko do tego
dążyć, pokładając swą ufność w Tym, któremu żaden ziemski
konstruktor nie będzie nigdy w stanie dorównać...
Od jutra efekty
ciężkiej pracy będzie można znowu w miarę regularnie
„podziwiać” na stronie. Już na dobre wróciłem z Pustyni.
Dobrej nocy
Maciej Stanisławski
P.S.
Na
obrazku obok (powyżej) – wizerunek Kapliczki, a w zasadzie
właściwego Sanktuarium. „Polonia Semper Fidelis”
[komentarze]
[dodaj komentarz]
Czwartek, 23.07.2009 r.
„Szpanowanie” na 22 lipca...
Pamiętają Państwo, jak to biedne zakłady Wedla utraciły swe
imię na rzecz państwowego święta? Podobnie jak Katowice, które
na jakiś czas „opuściły” mapy Polski, rozkłady jazdy etc.,
ukrywając się pod inną równie „jedynie słuszną” nazwą. Brrr...
Traf chciał, że czekając na przygotowanie plików pdf z
najnowszego wydania, sięgnąłem po jeden z archiwalnych numerów
pewnego popularnego tygodnika motoryzacyjnego. Numer datowany
na 22 lipca 1979 roku. I znalazłem w nim coś dla wszystkich, a
przede wszystkim – dla technologów...
„(...) To były
trudne chwile. Produkcję rozpoczynaliśmy dysponując głównie
młotkami, przecinakami, nożycami czy śrubokrętami (...)
– Nie jest tajemnicą, że wszystkie elementy łukowe blach
nadwozi kształtowano na workach z piaskiem, wyklepując je
młotkiem. Jako duży krok naprzód uznaliśmy zastąpienie worków
– nieckami. Pozwalało to na zachowanie większej powtarzalności
kształtów. Zastąpienie ręcznego wygładzania blach szlifowaniem
dwiema rolkami umieszczonymi z obydwu stron blachy, było
szczytem ówczesnych możliwości technicznych fabryki.
–
Dużo kłopotów
sprawiało nam usztywnienie blachy, która po nitowaniu
„strzelała”. Wiedzieliśmy, że trzeba ją „szpanować”. Co to
takiego? Szpanowanie to usunięcie falistości blachy poprzez
jej młotkowanie na płycie traserskiej. Metoda nie dawała
oczekiwanych rezultatów, próbowaliśmy więc innych sposobów.
Ukształtowaną blachę podgrzewało się palnikiem acetylenowym w
określonych punktach, wyrównywało na płycie na gorąco i szybko
studziło kawałkiem materiału, nasyconym czystą wodą.
Powodowało to skurcz blachy i usunięcie naprężeń.
–
Aby
zrobić okno, arkusz blachy w odpowiednich miejscach przebijało
się przecinakiem i wycinało niepotrzebną część nożycami. Ostre
krawędzie trzeba było stępić przez podgrzewanie palnikiem
acetylenowym lub piłowanie pilnikiem.
–
(...)
W zakładzie organizowano kursy specjalistyczne w celu
przyuczenia do zawodu blacharza czy ślusarza. Jednym z
warunków (...) aby otrzymać potwierdzenie ukończenia kursu,
było samodzielne wykonanie nożyc do blachy, przecinaków czy
śrubokrętów. Wykonane takim domowym sposobem narzędzia używane
były później w normalnej produkcji... (...)”
Mam nadzieję, że
nikomu czytającemu te słowa nie zakręciła się łza w oku.
Przytoczone wypowiedzi – to słowa pracowników Fabryki
Samochodów Dostawczych, producenta m.in. Nysek, które w
zasadzie zniknęły już z naszych dróg. A jeszcze w 1972 roku
mikrobus Nysa 521 otrzymał wyróżnienie na motoryzacyjnej
wystawie w Brukseli...
Tyle jeśli chodzi o
niesławne lipcowe „święto” i tytułowe „szpanowanie”. A przy
okazji – anonsuję zamieszczenie w dziale Archiwum kolejnego
wydania naszego e-czasopisma. Tym razem objętość troszeczkę
mniejsza (dlaczego – o tym więcej we Wstępniaku), ale tematy –
chyba ciekawe. Pojawiło się coś dla użytkowników Pro/E,
prezentujemy bezpłatny profesjonalny system CAD 2D, opisujemy
w jaki sposób mając określoną kwotę pieniędzy wejść w
posiadanie kompletnego stanowiska CAD 3D. A jako ciekawostkę,
nie opisywaną chyba wcześniej na łamach polskich mediów,
pierwszy „mini test” nakładki na SolidWorks, umożliwiającej
sterowanie głosowe! To działa i to jak. A najciekawsze, że
każdy użytkownik SW ma możliwość wypróbowania tej nowości
osobiście. Szczegóły – w numerze.
A ja zabieram
rodzinę na zasłużony kilkudniowy odpoczynek.
Z wakacyjnym
pozdrowieniem
Maciej Stanisławski
Czwartek, 16.07.2009 r.
Dwa monitory i kolejny rekord
...tym
razem nie odwiedzin (chociaż te nadal wykazują stałą tendencję
wzrostową), ale przerwy w dokonywaniu blogowych wpisów.
Spowodowany jednak nie brakiem tematów, ale koniecznością
nadrobienia różnych organizacyjnych zaległości. I pracą nad
CADraport.pl, ale o tym niebawem i raczej w zakładce
aktualności. A co do dwóch monitorów...
Pobrałem darmową
wersję Solid Edge 2D, znaną także jako Drafting („Szkicownik”,
albo coś w tym stylu). Ponad 230 MB danych plus 1KB pliku
licencyjnego ;). Dobra przepustowość zapewniła szybkie
pobranie, zapewne na dniach postaram się system ten
zainstalować.
Przywiozłem także
pozostałą część SolidWorks 2009 i szczęśliwie udało mi się
całość zainstalować. Co prawda w trakcie instalacji pojawił
się problem z jednym z plików instalacyjnych (spakowanych
zipem), ale skopiowanie pliku źródłowego we wskazane przez
program miejsce na dysku (przezornie przechowywanego na
zewnętrznym nośniku) sprawiło, że proces instalacji zakończył
się powodzeniem. Przynajmniej tak mi się zdawało...
Jak się okazuje,
pakiet ESP (Aktywizacji Zawodowej Inżynierów – z niego właśnie
bowiem korzystam) wykorzystuje studencką wersję SolidWorks,
oferując możliwość korzystania z niej w okresie 90 dni –
oczywiście po zarejestrowaniu się. Jak zwykle w przypadku SW,
nawet sam proces otwierania programu wygląda efektownie (vide
screen – obrazek za każdym razem jest inny). Niestety, w moim
przypadku zaraz po ukazaniu się głównego okna aplikacji,
monitory zaczęły... wariować. Okno programu otworzyło się tak,
że wypełniło w całości główny monitor i zajęło część ekranu
pomocniczego. Myślałem oczywiście, iż uda się szybko
dostosować rozmiar okna ręcznie, ale w tym momencie główny
monitor zamigotał i zgasł, a SW przeniósł się w całości na
monitor dodatkowy. I po chwili – na odwrót. I tak cały czas.
Migotanie, gaśnięcie, o jakiejkolwiek pracy mowy nawet nie ma.
Kombinacja CTRL+ALT+DEL – ok, na moment wszystko się
zatrzymało. Wyłączam aplikacje pdesk.exe (odpowiedzialną m.in.
za pulpit, ale także już wcześniej robiącą niemiłe psikusy).
Pomogło? Niespecjalnie. Skończyło się migotanie, ale program
przestał reagować na jakiekolwiek polecenia. Zawiesił się przy
próbie otwarcia samouczka. Przy kolejnej próbie – na etapie
otwierania nowego projektu. Zgroza! Czyli co, nici z testów?
Czy trzeba jechać do sklepu po lepszą płytę, procesor i kartę
graficzną?
Co to, to nie –
przecież na tym samym komputerze o kilka lat starsza wersja –
SW 2006 Personal Edition – śmigała bez najmniejszego kłopotu
(cóż, kilka lat to w dziedzinie elektroniki i informatyki cała
epoka niemalże)... Ale jeszcze w zeszłym miesiącu nie było
najmniejszego problemu z Solid Edge ST (wersja ewaluacyjna,
która nie różni się niczym jeśli chodzi o wymagania
instalacyjne i sprzętowe od wersji komercyjnej tego systemu
CAD 3D). Więc w czym problem?
Spróbowałem inaczej.
Włączenie komputera, panel sterowania, menu ekran,
dezaktywacja drugiego monitora, uruchomienie SolidWorks. No
proszę, działa – na jednym monitorze bez problemu! Oj,
coś się zacina – wyłączymy pdesk.exe. Ok, działa nadal. A
teraz spróbujemy małego oszustwa: aktywujemy drugi monitor
przy uruchomionym SolidWorks. I cóż? Z pozoru działa – nic nie
miga – ale diabli wzięli odświeżanie ekranu SW (inne
uruchamiane równolegle aplikacje, np. Adobe Photoshop
wykorzystywany do pozyskania zrzutów ekranowych, działają bez
problemu). Czyli jednak nie działa!
W czym zatem
problem? Zapewne leży gdzieś pośrodku, kod SolidWorks 2009 SP
3.0 musi odwoływać się do jakichś takich adresów w pamięci
karty graficznej, z którymi mój poczciwy Matrox Millenium Dual
Head już sobie nie radzi. Ciekawe, czy inni użytkownicy układu
dwumonitorowego również mają podobne problemy? Zadałem takie
pytanie na kilku forach, zobaczymy, czy napłyną jakieś
odpowiedzi.
W każdym razie przed
uruchomieniem SW dezaktywuję drugi monitor i jest ok. Mało
wygodnie, gdyż Samouczek wypełnia część obszaru, który można
by wykorzystać na rysunek. Spróbuję jeszcze zmienić
rozdzielczość pomocniczego monitora, może to poskutkuje...
Tego problemu nie było w przypadku Solid Edge ST. Dodam tutaj,
iż wersję ewaluacyjną Solid Edge odinstalowałem jakiś czas
temu, a na pewno nie starałbym się trzymać obu aplikacji na
komputerze jednocześnie. Dlaczego? Doszły mnie słuchy, że
potrafią się one ze sobą nieźle „pogryźć”. A przecież i jedna
i druga to... „solid”.
Więcej w kolejnym
odcinku „CADowego przedszkola” w najbliższym wydaniu. Acha, i
chyba wreszcie długo oczekiwany moment – i opis Expresso
(sterowanie głosowe dla SolidWorks).
Pozdrawiam i dobrej
nocy
Maciej Stanisławski
Piątek, 3.07.2009
r.
„Tati lajf”
(wpis zaczerpnięty ze
wstępniaka do wydania 4(5) 2009)
Jeszcze jeden rzut oka na całość. Jeszcze jedna mała poprawka.
I jeszcze tych kilka słów, zanim wygeneruję... nie, nie
geometrię, tylko plik pdf z kolejnego wydania naszego
e-czasopisma. Jest późny piątkowy wieczór, a ja wygrzewam się
w blasku dwóch starych kineskopowych monitorów... Kiedy
ostatnio je kalibrowałem? Nie ważne. Ważne, że tym razem udało
się przygotować dla Państwa 10 stron więcej. W końcu
deklarowałem, iż czasopismo będzie liczyć od 25 do 50 stron.
Ale jakoś nigdy tych 25 nie udało mi się „osiągnąć”... Na
szczęście.
To już piąte
wydanie. W tzw. „międzyczasie” rozrosła się witryna blogowa i
coraz więcej osób używa w odniesieniu do niej terminu: portal.
Ale CADblog.pl portalem nie jest, nie jest wystarczająco
często aktualizowany i chociaż zwiększa się jego
funkcjonalność, a liczba odwiedzin rośnie w szybkim tempie (w
czerwcu było to blisko 3500, czyli o prawie 1000 więcej niż w
maju!), z założenia portalem nie będzie. Będzie rozwijany w
tym kierunku, który mu nadałem na samym początku. Z czasem
zapewne doczeka się wyspecjalizowanych „podblogów” (zgłaszają
się pierwsi zainteresowani współpracą na tym polu,
a ja zarezerwowałem kilka stosownych domen – ot tak, na
wszelki wypadek i z myślą o przyszłości), ale zawsze będzie
takim „subiektywnie zobiektywizowanym” tworem przede wszystkim
o tematyce projektowania.
W tym wydaniu miało
być o BRL-CAD, ale wcześniej przecież zapowiedziałem CalculiX
– jest więc CalculiX, zresztą po części w odpowiedzi na
pytania napływające do naszej redakcji. Och, przydałyby się
większe siły, także powoli sięgam do adresów mailowych tych z
Państwa, którzy deklarowali chęć pomocy przy tworzeniu tego
wirtualnego, ale jak najbardziej realnego czasopisma.
Objętościowo
największym materiałem w tym wydaniu jest rozdział książki
autorstwa Krzysztofa Augustyna na temat pracy w systemie NX
CAM. Rozdział poświęcony kontroli ścieżki. Tematem numeru z
kolei chcę zapoczątkować cykl publikacji na temat rozwiązań
PDM/PLM. Dlaczego właśnie tych rozwiązań? Proszę przeczytać.
Dodam tylko, że w
temacie systemów CAD szykuje się prawdziwa „bomba”,
ale wybuchnie dopiero w drugiej połowie sierpnia pod adresem
www.cadraport.pl...
Tylko czy starczy czasu i sił na wszystko? Pewnie nie, ale
cóż... Trzeba siedzieć po nocy, by w dzień znaleźć czas dla
rodziny.
Dlatego proszę
wybaczyć ewentualne potknięcia i błędy, a mam nadzieję, że już
wkrótce uda się je szybko sygnalizować i naprawiać za sprawą
uruchamianego w czoła pocie Forum Czytelników CADblog.pl. I
Państwa pomocy. Bo od Państwa udziału i tylko od Państwa
zależeć będzie, czy zacznie się ono rozwijać, czy też zwiędnie
osamotnione
w natłoku innych pilniejszych spraw i już zawczasu
spopularyzowanych miejsc w sieci.
Dość tego. Zapisać
plik, wlać na stronę, skręcić pdf i podlinkować łącza... I
wrzucić wreszcie do Archiwum. Potem mail z informacją do
Prenumeratorów, krótki weekendowy wypoczynek (krótki, ale
intensywny – vide foto) i dalej do pracy. Cóż, jak mawia
synek mojego znajomego... „tati lajf”.
Z wakacyjnymi
pozdrowieniami
Maciej Stanisławski
(pisane w nocy z piątku na sobotę)
Czwartek, 25.06.2009
r.
„To
jest otwór”
...czyli spóźnione rozważania z okazji dnia Ojca
To
szczególny dzień w roku. Pod warunkiem, że ma się Ojca lub
samemu się nim jest (najlepiej jedno i drugie). W moim
przypadku zaszły oba wspomniane warunki, a udało się je
jeszcze połączyć z tematyką CAD (to już prawie zboczenie
zawodowe), ale o tym za chwilę...
Mój najstarszy syn
ma wybitne uzdolnienia plastyczne (jego prace zdarzało mi się
„przemycać” w poprzednich wydawnictwach, korzystam z nich
czasem także obecnie), ale jest kompletnym antytalentem
technicznym – przynajmniej na razie, a ponieważ w wieku 8 lat
nie przejawia żadnych zainteresowań w tym kierunku, pewnie już
tak zostanie. Średni – wręcz przeciwnie. O najmłodszym –
trudno w tej chwili wyrokować, poza tym, że jest z niego
„majster psuj”...
Z mojego dzieciństwa
z kolei pozostały w pamięci zabawy polegające na konstruowaniu
różnych pojazdów z uszkodzonych części mechanicznych, które
ojciec przynosił dla mnie z pracy. Gdy w ramach dodatkowych
„fuch” podejmował się napraw samochodów, z zapartym tchem
asystowałem mu w jego działaniach. Czasem zdarzało się, że
trzeba było zejść do piwnicy, żeby w warsztacie dopasować
jakiś oporny kawałek materii.
Wtedy udzielił mi
jednej z lekcji, które zapamiętałem do dziś: zapytałem go, do
czego potrzebna jest ta dziura w piłowanej przez niego części.
Zdenerwowany i spocony otarł czoło, popatrzył na mnie i
odparł: „Synu, dziurę to ty masz w d..., a to jest otwór.”
Potem wrócił do przerwanej czynności, a gdy zapytałem po
chwili, „po co jest ten otwór” – udzielił odpowiedzi. Ale
miało być o CAD, a tu jakieś wspominki. Co do wspominek – to
przecież jest blog, mogą pojawiać się na nim różne „kwiatki”
(czasem dosłownie, jak w poprzednim wpisie).
A co do CAD... Na
dzień ojca postanowiłem sprawić sobie prezent i skorzystać z
możliwości pakietu ESP (Engineering Stimulous Package), czyli
programu Aktywizacji Zawodowej Inżynierów. Szczegóły można
znaleźć m.in. na łamach CADblog.pl (gdzieś na tej stronie,
tudzież w dziale Aktualności). Mnie zależało najbardziej na
90-dniowej wersji SolidWorks, możliwości jej pobrania i
pobawienia się nią w okresie „wakacyjnym” (okres testowy Solid
Edge ST dobiegł już końca, o czym można będzie przeczytać w
najbliższym wydaniu czasopisma; tylko kiedy je zamknę, skoro
tracę czas na działy „Download”, „Fora” i taką pisaninę?
Nawiasem mówiąc, płytę z Solid Edge St cały czas można
otrzymać, chociażby wpisując się do naszej
Prenumeraty, albo rejestrując na
forum
Siemens PLM Software).
Po zarejestrowaniu
na stronie (www.cns.pl),
przekierowany zostałem do zakładki umożliwiającej – po
uprzednim podaniu adresu mailowego, na który wysłany zostanie
kod aktywacyjny – pobranie programu. Cóż, ponad 1,7 GB
danych... nie na moje łącze.
Pozostało spakować
manatki i udać się do moich „Staruszków”. I tak wybierałem się
z życzeniami. Korzystając z „tatowego komputera”, a przede
wszystkim – z dużej przepustowości, po około dwóch godzinach
stałem się posiadaczem ponad 2 GB danych. Po spakowaniu
WinRARem, udało się to zabrać na dwie raty (po drugą porcję
muszę jeszcze pojechać :)).
Ważna uwaga –
na podany adres mailowy otrzymujemy kod (przy każdej próbie
połączenia i pobierania pojawia się pytanie o adres mailowy, w
efekcie kod otrzymujemy za każdym razem i w moim przypadku był
to ten sam, za to uzyskany trzykrotnie!), potem instaluje się
moduł łączący nas z serwerem pobrań i dopiero potem mamy
możliwość wyboru, czy chcemy dokonać bezpośredniej instalacji
na komputerze, z którego się łączymy, czy też zachować pliki
instalacyjne w wybranej lokalizacji i wykorzystać je na innej
maszynie (jak postąpiłem); jest to wygodne, program można
pobrać raz i udostępnić grupie zarejestrowanych osób, np.
kolegom z pracy (czy też raczej... z pośredniaka, w końcu to
pakiet dedykowany dla bezrobotnych ;)). Wydaje mi się, że
licencja dopuszcza takie postępowanie.
Dam znać, czy
przebieg instalacji był równie bezproblemowy, jak samo
pobieranie. Chociaż tutaj warunkiem jest naprawdę szybkie i
stabilne łącze (system informuje, że np. pobieranie modemem
może trwać ponad 11 000 minut, ale nie sądzę, by znalazł się
ktoś aż tak zdesperowany). Szkoda, że nie można otrzymać po
prostu płytki DVD.
To by było na tyle.
Byłbym zapomniał: dzięki Tato. I wszystkiego najlepszego.
Maciej
Stanisławski
Pisane w nocy z 23 na 24.06.2009 r. Warszawa Stara-Miłosna
Sobota, 20.06.2009
r.
Po godzinach...
Tym razem krótko – bo każda wolna chwila przeznaczona jest
teraz na zamykanie kolejnego wydania, przygotowania nowego
projektu CADraport.pl, a także... uruchomienia „beta wersji”
CADblogowego forum internetowego.
Z
tym forum, muszę przyznać, jest troszeczkę roboty (zwłaszcza,
gdy ktoś się uprze – tak jak ja – i stara się zrobić je
samemu, w oparciu o dostępne skrypty). Oczywiście darowałem
sobie kombinacje z budową struktury forum we Front Page’u tym
bardziej, że mój dostawca usług internetowych nie zapewnia już
wsparcia dla tego powoli odchodzącego w przeszłość programu; a
szkoda, bo program w gruncie rzeczy łatwy w obsłudze, chociaż
faktycznie możliwości ma niezbyt zaawansowane. Skorzystałem ze
strony phpBB.pl i zainstalowałem na serwerze pakiet
instalacyjny forum. Muszę jeszcze z nim powalczyć, ale baza
już jest założona i powinno się udać. Zobaczymy jak to wyjdzie
w praktyce.
Nareszcie udało się
uruchomić zakładkę „Ciekawe linki”, mam nadzieję, że z każdym
tygodniem będą przybywały nowe adresy wzbogacone o krótkie
opisy. Pracuję nad zakładką „Download”, w której postaram się
opublikować zebrane z różnych miejsc w Sieci tutoriale i
podcasty; przyznaję, że najczęściej wyłapuję je na YouTube –
prawdziwa skarbnica wiedzy i przeogromny śmietnik zarazem
(podobnie jak cała Sieć). Chociaż miewam z tym pewne problemy
– korzystam z bezprzewodowego netu i najwidoczniej któryś z
sąsiadów korzysta z mojego łącza. Będę musiał coś z tym
zrobić, ale to za jakiś czas. Niedługo podzielę się z Państwem
wrażeniami z użytkowania Astroida w systemie SolidWorks, a
potem przyjdzie pewnie pora na Inventora.
To chyba wszystko.
Najmłodszy się przebudził, więc pora przestać stukać w
klawiaturę. Reszta weekendu – dla rodziny, czego także Państwu
życzę. Na pewno zapomniałem napisać o czymś ważnym, ale tak to
już bywa... Dobrej nocy!
Maciej Stanisławski
Warszawa Stara-Miłosna, 20.06.2009 r., godz.: 22:53
P.S. Na zdjęciu
„blokowy widok z balkonu” na dzisiejszy zachód Słońca. Jutro
powinna być ładna pogoda...
Wtorek, 16.06.2009
r.
Nadrabianie zaległości...
Takiej przerwy w uzupełnianiu wpisów jeszcze nie było. Zatem
zgodnie z niniejszym tytułem – nadrabiam zaległości i hurtem
zamieszczam kilka wpisów dokonanych prawie „na bieżąco”, ale
wstukiwanych za pośrednictwem klawiatury mojego ulubionego
10-letniego ThinkPada. Rzeczone wpisy – poniżej, a dzisiaj
tylko odrobina aktualności...
Otóż wreszcie
zrealizowałem wysyłkę płyt ewaluacyjnych SolidEdge ST;
ponieważ kilka osób zrezygnowało (jedna związana z
oprogramowaniem innej firmy, kolejna – jak się okazuje – jest
już użytkownikiem tego oprogramowania w pełnej wersji), a
jeszcze inne nie przekazały swoich danych adresowych
niezbędnych do wysyłki i późniejszej rejestracji programu,
kilka płyt trafi zapewne znowu do puli nagród. Zachęcam zatem
do wpisywania się na listę prenumeratorów.
Wysłałem także upominki redakcyjne i tylko osoby, które
wylosowały segregatory, proszę jeszcze o chwilę cierpliwości.
Powoli zamykam
czerwcowe wydanie. Ukaże się zapewne po najbliższym
weekendzie. W środku – kilka niespodzianek, ale za wcześnie na
razie, by odkrywać rąbek tajemnicy. Cierpliwości.
Na pierwsze dni
lipca Siemens PLM Software zapowiada oficjalną prezentację
Solid Edge z Synchronous Technology 2. Na prezentacji
oczywiście będę, a relacja z wydarzenia – w pierwszym lipcowym
wydaniu. W lipcu zaprezentujemy również interesującą ofertę
dla osób poszukujących niedrogiego, dostępnego w atrakcyjnej
ofercie lesingowej, kompletnego stanowiska CAD.
W czerwcu ukaże się
tylko jeden numer, w lipcu kolejny, ale już na przełomie lipca
i sierpnia – następny. W sierpniu z kolei – pierwsza odsłona
CADraport.pl – katalogu prezentującego oprogramowanie i jego
dostawców na polskim rynku, zarówno w wersji pdf – jako
wydanie specjalne naszego e-magazynu, jak i w wersji dostępnej
on-line. Prace trwają, napływają zgłoszenia, także z tego
powodu opóźnienia aktualizacyjne. Może kiedyś uda się osiągnąć
odpowiednią wydajność :). Cóż, tyle jeśli chodzi o plany wydawnicze na
przyszłość. Ciekawe, co uda się z nich zrealizować.
A przy okazji
aktualizacji blogu, także w aktualnościach znajdą Państwo
kilka nowych wiadomości, obecnych zresztą w innych miejscach
sieci.
Z pozdrowieniami
Maciej Stanisławski
[komentarze 1] [dodaj komentarz]
Dodano dnia: 09.07.2009
godz.: 19:21
Trudno jest komentować coś co jest
bardzo dobre.
Dbombel
Odpowiedź dnia 09.07.2009 godz.: 21:25
:) Hej, potencjalni sponsorzy i
reklamodawcy: patrzcie i podziwiajcie!
Czytając takie komentarze można spokojnie „spocząć na
laurach”. Dziękuję serdecznie – to naprawdę motywuje do
dalszych wysiłków. Chyba nawet bardziej, niż działania
konkurencji. A swoją drogą chciałoby się jeszcze poprawić tyle
rzeczy. Cóż, wszystko w swoim czasie. Byle go tylko nie
zabrakło.
Siemens PLM Software odłożył prezentację ST2 na wrzesień.
Dlatego w lipcowym wydaniu nie należy spodziewać się relacji z
prezentacji, ale niewykluczone, że uda się zamieścić jakiś
artykuł na temat możliwości Synchronous Technology 2. Nie
zabraknie natomiast obiecanego opisu kompletnego stanowiska
CAD. Szczegóły wkrótce, w tej chwili trwa nierówna walka z
beta wersją CADraport.pl...
Pozdrowienia dla wszystkich, tym razem
szczególnie dla Dbombla
Maciej Stanisławski
[dodaj komentarz]
Poniedziałek, 15.06.2009
r.
Wzorem innych blogerów i nie tylko...
...a przekonany do
tego dodatkowo sugestiami ze strony Czytelników, udostępniłem
nr rachunku bankowego dla wszystkich spośród Państwa, którzy
zechcieliby dobrowolnie wesprzeć niekomercyjne aspekty
prowadzenia niniejszej strony. „Niekomercyjne” – gdyż niektóre
tematy i cykle pojawiające się na portalu (coraz częściej tak
właśnie określany jest CADblog.pl) i na łamach e-magazynu z
założenia są niedochodowe, deficytowe wręcz, jeśli weźmie się
pod uwagę konieczność popełnienia tekstów i późniejszego ich
złamania, wrzucenia do Sieci etc. I związanego z tym
poświęcenia czasu, a czas – jak wiadomo – to także pieniądz.
Nie mogę zrezygnować
z zamieszczania banerów* i reklam – a takie sugestie też się
czasem pojawiają – gdyż to z kolei oznaczałoby konieczność
wprowadzenia obowiązkowej odpłatności w zamian za dostęp do
zawartych w CADblog.pl treści; CADblog.pl z założenia ma
oferować nieograniczony dostęp do wszelkich wiadomości i form
wydawniczych i ten cel będę – mniej lub bardziej
systematycznie, ale konsekwentnie – realizować.
Pozdrawiam
M.
*Już wkrótce w
ramach testowania rozwiązań przewidzianych do wykorzystania w
nowym internetowym projekcie, nowy format banera reklamowego.
[komentarze]
[dodaj komentarz]
Sobota, 13.06.2009
r.
O Vincencie przy piwie...
Wyniosłem wreszcie z
piwnicznych zakamarków archiwum „Moto Pasji” (które kiedyś z
pasją redagowałem, na których zdobywałem bolesne doświadczenie
wydawniczo-redaktorskie). Archiwum, na które składa się m.in.
wielka różnorodność książek i czasopism o tematyce
technicznej, w tym – wszystkie wydania miesięcznika
„Automobilisty”, jakie ukazały się do tej pory. Weekend to
dobra pora na lekturę niektórych materiałów. Skrzywienie
jednośladowe sprawiło, iż szczególnie chętnie prześledziłem
publikacje poświęcone motocyklom. I w artykule autorstwa Lecha
Potyńskiego „Vincent HRD – legenda żyje do dzisiaj” (7/2004),
znalazłem smakowity kawałek dotyczący m.in. historii powstania
silnika pracującego właśnie w tym modelu motocykla.
Legenda głosi, że
najsłynniejszy silnik Vincenta, widlasta „dwójka” o pojemności
ok. 1000 cm3, powstał przez zupełny przypadek. Podobno dwie
kalki techniczne (młodsi czytelnicy blogu pewnie już nie
wiedzą, co to takiego) z wyrysowanymi przekrojami singla
(pojedynczego cylindra) nałożyły się na siebie z lekkim
obrotem, a pracujący nad nimi technicy nie zauważyli tego
faktu i na ich podstawie nakreślili silnik dwucylindrowy.
Trudno orzec, ile w tym jest prawdy, ale silnik taki powstał i
do dzisiaj uznany jest za jedną z najsprawniejszych i
najpiękniejszych konstrukcji...
Tak oto dzieło
przypadku może sprawić, iż „do życia” powołana zostanie
znakomita konstrukcja i całkowicie nowa maszyna...
Maciej Stanisławski
Sobota, 13.06.2009
r.
Potęga Internetu, czyli... „ad chomicum”
Kilka dni po
zamieszczeniu na blogu zdjęcia mojego małego towarzysza
nocnych prac (vide poprzedni wpis), musiałem się z przykrością
z nim pożegnać...
Zwierzak dostał w
nocy z soboty na niedzielę jakichś dziwnych drgawek.
Obdzwoniłem naszą „wiejską” (Stara Miłosna) pomoc całodobową
weterynaryjną, ale niestety – wszędzie włączała się tylko
poczta głosowa. Cóż, niedziela, dochodzi siódma rano – wszyscy
śpią. Zapakowałem się z chomikiem do auta i jazda na Mokotów.
O tej porze można tu – korzystając z Trasy Siekierkowskiej –
dojechać na szczęście szybko. I cóż, lecznica czynna, ale
lekarz dyżurny bez wiedzy o małych pacjentach, a specjalista –
owszem, będzie, ale dopiero około godziny 9-tej. Chamster nie
doczekał, zdechł mi na ręku kilka minut po ósmej. A w „mądrej
książce” napisali, że te zwierzaki prawie nie chorują, ale o
tym za chwilę.
Cóż, żal swoją
drogą, a problem pt.: co powiedzieć synowi – o, to dopiero
kłopot. „Pojechać do supermarketu, kupić podobnego i nic nie
mówić” – tak poradzili w lecznicy. Ale jeśli raz skłamię, to
później będzie łatwo uciekać się do kolejnych kłamstw – a tak
się przecież nie postępuje. Pozostało wrócić do domu,
powiedzieć prawdę i poszukać w Internecie więcej na temat
chomików. Bo w myśl zasady „klina klinem”, decyzja o
natychmiastowym kupnie następcy była nieodwołalna i „jedyna
słuszna”. I tutaj właśnie otwiera się potęga internetowej
informacji. Jest wszystko. O chomikach cierpiących na
zaburzenia na tle neurologicznym, wywołane przez niewłaściwą
dietę (Chamster Pierwszy spałaszował wieczorem poprzedniego
dnia pajdkę chleba z masłem i wędliną, a w zasadzie – masło i
wędlinę, chlebem już pogardził). O chomikach cierpiących na
padaczkę na skutek wcześniej odniesionych urazów (a Pierwszy
zaliczył kilka tygodni wcześniej twarde lądowanie na
parkiecie, przepłoszony dużą ilością chłopięcych rączek
majdrujących w jego bezpośredniej bliskości). Ech, żeby
człowiek nie ufał tylko temu, co napisano drukiem w książce,
tylko wcześniej prześledził strony hodowców i fora
sympatyków... Jeśli doliczyć do tego wychłodzenie – bo
zostawiłem zwierzaka w klatce na kuchennym stole, przy
wyłączonym laptopie i otwartym oknie (zimna noc), to nic
dziwnego, że wszystkie te czynniki razem wzięte, plus stres
wywołany podróżą na drugi koniec miasta, zabiły w efekcie
zwierzątko.
Chamster drugi
okazał się niechlujem (nie mogę pozwolić mu na razie na
spacery po komputerze) i typem mniej rozgarniętym (nie wpadł
na pomysł, że większą porcję jedzenia łatwiej wciągnąć do
domku wchodząc do niego tyłem) i taka jest m.in. cena, jaką
przyszło płacić za zmarnowanie Pierwszego. I nauczka na
przyszłość. Mam tylko nadzieję, że ojcem jestem lepszym, niż
hodowcą.
Użytkownicy
komputerowych systemów inżynierskich są chyba w zdecydowanie
lepszej sytuacji, niż hodowcy małych gryzoni. Kilka portali o
ugruntowanej pozycji oferuje sporą dozę informacji (m.in.
Cad.pl i jego niesamowicie rozbudowane forum, a także 3Dcad.pl
na bieżąco informujący o wszelkich nowościach). Kilka
zagranicznych tytułów dostępnych jest nie tylko on-line (HTML),
ale także w postaci papierowo-elektronicznej. Mam nadzieję, że
również CADblog.pl zyska coraz przychylniejsze opinie – i
zapewne tak się stanie, a wynika to nie tylko ze statystyk,
ale także z pojawiających się wpisów nowych zdeklarowanych
prenumeratorów.
Na stałe zagościła
na naszych łamach bardziej fachowa tematyka dotycząca na razie
jednego producenta systemów komputerowych, ale liczę na to, iż
pozostali również dostrzegą możliwości i potencjał drzemiący w
tym tytule.
Czy warto zatem
sięgać do papierowych publikacji, skoro wszystko i więcej
można znaleźć w sieci? Na pewno tak, ale nie można na tym
poprzestawać. Bo można popełnić błąd, którego tak naprawdę nie
da się już naprawić. „Ad chomicum...”
Piwo było mocne. Dobrej nocy
Maciej Stanisławski
[komentarze]
[dodaj komentarz]
Sobota (nocą), 30.05.2009 r.
CADblog.pl... czyli 40 stron po raz kolejny
(wpis zaczerpnięty ze
wstępniaka do wydania 3(4) maj II edycja 2009)
Chociaż jak zapewne
Państwo wiedzą, CADblog zarejestrowany został dużo wcześniej,
to dopiero teraz mijają trzy miesiące jego w miarę aktywnej
działalności przejawiającej się mniej lub bardziej regularnymi
wpisami na blogu, aktualizacją działu z nowościami i
publikacją kolejnych numerów e-czasopisma o tym samym tytule.
Trzy miesiące, cztery wydania. To ostatnie, które właśnie mają
Państwo przed oczami, ukazuje się w ostatnich dniach maja.
Wnioski płynące z tego faktu dla mnie są dwa: po pierwsze
można (jeśli się chce, potrafi zarwać kilka nocy i otrzyma
wsparcie ze strony innych) przygotować dwa e-wydania w
miesiącu; udało się to zrobić w odstępie mniej więcej trzech
tygodni. Po drugie: warto zweryfikować kalendarz wydawniczy i
jako aktualny cykl ukazywania się e-wydania przyjąć połowę i
przełom miesiąca. W ten sposób najbliższe wydanie 4(5) 2009
ukaże się w połowie miesiąca jako czerwcowe, a kolejne 5(6)
2009 – na przełomie, jako czerwiec/lipiec. I znowu w połowie
lipca jedno wydanie... ale na lipiec zaplanowałem tylko jedno,
gdyż w sierpniu uruchomiony zostanie nowy projekt, dostępny
zarówno on-line w formie internetowego katalogu, jak i w
postaci plików pdf. Będzie to raport na temat rynku
oprogramowania dostępnego w Polsce, uwzględniający także
bezpłatne systemy dostępne w sieci, a także niektóre
komercyjne programy nie rozpowszechnione jeszcze w naszym
kraju, ale dostępne on-line.
Pracy
dużo, czasu mało – o czym już pisałem na blogu. Ale obecne
wydanie wbrew moim wcześniejszym prognozom okazało się nawet
obszerniejsze niż poprzednie (a miało być „tak pięknie”, a nie
na odwrót). Gdy podzieliłem się ze znajomym refleksją, że
podczas łamania* teksty mi puchną, odparł, że podobnie
zachowują się połamane kończyny. Faktycznie to, co
przewidziałem na trzy strony, zajęło w efekcie pięć. Stąd
taka, a nie inna objętość. I wszystko wskazuje na to, że
wzrostowa tendencja się utrzyma...
Maj upłynął pod
znakiem konferencji (i Komunii Świętej mojego pierworodnego).
Na tych pierwszych nie byłem niestety – mimo objęcia
patronatem, a tą faktycznie Pierwszą udało się pod każdym
względem przeżyć. Ale proszę się nie obawiać, relacje z
konferencji ukażą się w kolejnym wydaniu, relacja z Komunii –
pozostanie sprawą osobistą i rodzinną, ale kilka słów więcej
na jej temat pojawiło się na blogu sprowokowane
pytaniem/komentarzem jednego z Czytelników.
Opcje dodawania
komentarzy nie pojawiają się przy każdym poście. Strona
realizowana jest w pocie czoła we Front Page’u, co powoduje,
iż niektóre zmiany i procedury są dosyć pracochłonne. Ale
zawsze istnieje możliwość przesłania swojej opinii, komentarza
– na adres mailowy, a będzie to dla nas sygnałem, by dany
wątek mógł doczekać się własnej niezależnej opcji wstawiania
komentarzy zgodnie z Państwa życzeniem. Ale długie zdanie;
proszę wybaczyć, ale „u mnie” jest środek nocy. A artykuł
wstępny zawsze zwykłem pisać na końcu...
Dobrej nocy!
Maciej Stanisławski, w nocy z 30 na 31.05.2009 r.
P.S. Na
zdjęciu – gryzoń mojego syna („Chamster” przez „ch”) ,
asystujący przy pisaniu także tego tekstu.
Obaj prowadzimy „nocne życie” :) A aktualności – już
zaktualizowane. Zapraszam do lektury także nowego wydania (pdf
dostępny w archiwum).
Wtorek,
26.05.2009 r.
Minął kolejny
tydzień,
... blog przekroczył 2000 odwiedzin miesięcznie, a kolejne –
już czwarte wydanie e-czasopisma – ukaże się na dniach
Słowem – same powody
do zadowolenia. I tylko czasem czasu brakuje na wszystko.
Skończył się już okres ważności mojej płyty ewaluacyjnej,
zebrałem materiały opisujące moją zabawę SolidEdge ST wspartą
tutorialami, niewiele brakowało, a zdążyłbym założyć osobny
wątek blogowy poświęcony temu właśnie systemowi, ale cóż –
trochę jeszcze będzie musiało to poczekać. Na razie sprężam
się, by spełnić Państwa oczekiwania (i swoje zresztą też) i
udostępnić przed końcem miesiąca drugie majowe wydanie. Wtedy
będzie można mówić o naszym e-czasopiśmie, że jest to prawie
dwutygodnik. I tym razem to „prawie" będzie robiło...
niewielką różnicę.
Co w najnowszym
numerze?
Kontynuacja modelowania w środowisku BRL-CAD (MGED), tym razem
więcej o operacjach Boole'a. Kolejny odcinek historii systemów
CAD (powoli zbliżamy się do końca). Korzyści wynikające z
zastosowania Synchronous Technology w oprogramowaniu CAM.
Miejsca w sieci – w tym dziale na początek przybliżymy
troszeczkę portal e-technolog, napiszemy także o naszych
oczekiwaniach. W dziale „Polskie konstrukcje” – o historii i
„dziś” opracowywanych w naszym kraju konstrukcji śmigłowców.
Kolejny raz odwlekam w czasie publikację na temat Expresso
(sterowanie głosowe w SolidWorks), ale uznałem, iż najlepiej
będzie podzielić się z Państwem wrażeniami z pracy z tą
nakładką, a w tym celu muszę jeszcze trochę poczekać na
testową wersję instalacyjną SW. Wtedy z pewnością powróci
temat Expresso.
Ten numer ma
mniejszą objętość. Ale proszę wziąć pod uwagę, iż będzie to
drugie e-wydanie publikowane w maju. Kolejne czerwcowe znowu
będzie liczyć minimum 40 stron w pliku pdf.
Tyle na chwilę
obecną. A wieczorem – aktualizacja aktualności.
Maciej Stanisławski, 26.05.2009 r. godz. 12:42
Poniedziałek-wtorek, 18-19.05.2009
r.
Czasem trzeba się na chwilę zatrzymać...
... i zapomnieć o troskach i sprawach codziennych. Okazją do
takiego opuszczenia „pędzącego pociągu” na jakiś czas w moim
przypadku była Komunia Święta mojego pierworodnego.
Rozbita przez zdrowo
myślącego proboszcza na dwa dni, pozwalające zarówno na
głębokie przeżycie całego wydarzenia, jak i na znalezienie
czasu zarówno dla samego bohatera, jak i rodziny przybyłej po
to, by być z nim w tych chwilach (przynajmniej z założenia).
W czwartek 14 maja,
jeszcze przed tą niezwykłą uroczystością (mającą nastąpić
wieczorem tego samego dnia), miałem okazję uczestniczyć w
seminarium produktowym zorganizowanym bardzo sprawnie przez
CNS Solutions. Dotyczyło ono SolidWorks Simulations, czyli
dawnego COSMOS Works, teraz dostępnego w nowej postaci i
bezpośrednio z poziomu systemu CAD, który w tej chwili
spokojnie mogę nazwać zaproponowanym niegdyś terminem:
„zintegrowany”. Patrząc na możliwości znane wcześniej z COSMOS,
myślami byłem już przy wieczornym wydarzeniu, co miało
zdecydowany wpływa na percepcję tego, co zaserwowano
uczestnikom. Ale w świetle mojej nierównej walki z tematem,
jakim są
analizy MES w CalculiX, prezentacja „Doradcy Symulacji”
dostępnego w SW, swoistego „asystenta” (analogia do produktów
Microsoft, ale ten jest zdecydowanie inteligentniejszy) i
możliwości analiz przeprowadzanych z jego pomocą...
pozostawiła wrażenie. Cóż, w najbliższym wydaniu dalszy ciąg
modelowania bryłowego w
BRL-CAD (jak ja to przeżyję po zabawie z SolidEdge'm –
tego jeszcze nie wiem), także może nabiorę dystansu i znowu z
entuzjazmem siądę do CalculiX'a. Czytelnicy, pomóżcie!
Uzupełnię za chwilę linki do pobrania CalculiX'a zarówno w
wersji na Windows, jak i na Linux'a...
Ściskając
pod pachą certyfikat uczestnictwa w prezentacji, wracałem do
domu. Swoją drogą, takie certyfikaty to doskonały sposób na
reklamę (wiszą na ścianie w ramce, najczęściej w biurze) i
swego rodzaju forma zachęty do udziału w seminarium. Chyba
skuteczna! Może powinienem wszystkim zarejestrowanym
prenumeratorom przesyłać odpowiednie certyfikaty,
stwierdzające iż dana osoba „zdecydowała się na <<jedynie
słuszną decyzję>> zaprenumerowania tego poczytnego i
doskonałego magazynu, dając tym samym świadectwo swej
dojrzałości intelektualnej”? To oczywiście żart, a biorąc pod
uwagę opóźnienie w realizacji wysyłki już rozlosowanych nagród
– muszę przyznać, że wyjątkowo kiepski żart.
Proszę mi to jednak wybaczyć, blog to blog, rządzi się swoimi
swoistymi prawami. A ponieważ słowa te piszę w nocy z
poniedziałku (dochodząc do siebie po trudach związanych z
komunijnym niedzielnym przyjęciem) na wtorek, proszę o
wyrozumiałość. Na okrasę – zdjęcie z manipulatorem Astroid (z
lewej, obok Navigatora) i tutorialem SolidEdge'a ST, na test
których znalazłem wreszcie trochę czasu (zamiast zająć się
rzeczoną wysyłką, ech).
Dobrej nocy, a już
jutro – spora porcja aktualnych aktualności, co powinno być
oczywistą oczywistością w takim miejscu...
Maciej Stanisławski
Warszawa nocą, 19.05.2009 roku
[komentarze 1]
[dodaj komentarz]
Dodano dnia: 25.05.2009
godz.: 23:38
Uciekając od CAx...
Na czym polega wyskoczenie z pociągu i
rozbicie tego zacnego Święta na dwa dni ?
cam
Odpowiedź dnia 26.05.2009 godz.: 10:45
Dobre pytanie :) Wyskoczenie z pociągu – to
mocne postanowienie np. wyłączenia telefonu i nie włączania
komputera przez kilka dni. W moim przypadku częściowo udało
się to zrealizować.
Jeśli chodzi o rozbicie Komunii na dwa dni – ks. Proboszcz z
naszej parafii postanowił (ze względu na dzieciaki, a
dokładniej – chęć umożliwienia im należytego przeżycia tego
wydarzenia) zorganizować prawdziwą Pierwszą Komunię w
czwartek, i de facto od tego momentu rozpoczął się Biały
Tydzień. A w niedzielę, już w ramach Tygodnia, miała miejsce
oficjalna uroczystość – dla rodzin, znajomych, ze wszystkimi
dodatkowymi atrakcjami.. Pomijając inne względy, nasza parafia
ma trudności lokalowe, także kaplica nie pomieściła by
wszystkich dzieciaków razem z Chrzestnymi, ciotkami, wujkami,
„przyległościami”. Stąd w czwartek do Pierwszej Komunii mogły
przystąpić wszystkie dzieciaki (miejsca starczyło dla nich i
dla najbliższych), a w niedzielę w podziale na dwie grupy...
Dużo tych „podziałów": dwa dni, dwie grupy :). Ale proszę
Państwa – w niedzielę nie dane mi było uczestniczyć w części
„oficjalnej" (zostałem z najmłodszym, który zaniemógł i
dopinałem ostatnie przygotowania do przyjęcia) a żona i
bohater dnia i tak niewiele z tego zapamiętali. Czwartek był
tym dniem dla nas i dla Pana Boga. Pierwsza Komunia – bez
„rozpraszaczy”, fotoreporterów, kamer, prezentów etc. I za to,
jak powiedział znajomy – „wielki szacun" dla proboszcza.
Polecam takie rozwiązania. Jak również
wyskoczenie co jakiś czas na jakiś czas z pociągu. Chociaż w
tej chwili czuję się, jakbym wpadał pod koła – domykam drugie
majowe wydanie (to już czwarte od początku CADblog.pl!), o
czym jeszcze dzisiaj do poczytania na stronce.
Pozdrawiam
ms
[dodaj komentarz]
Poniedziałek, 11.05.2009 r.
Lubię mieć
możliwość wyboru
Dlatego z wielką
niecierpliwością pędziłem dzisiaj przez pół miasta do
„siedziby” redakcji, aby odebrać przesyłkę z antypodów.
Otrzymałem bowiem do testów manipulator 3D. I nie chodzi tutaj
o kolejne urządzenie z oferty firmy obecnej na naszym rynku
już od ładnych paru lat, ale Astroid firmy Spatial Freedom Pty
Limited
Dzisiaj miałem
ciężki dzień – jak zawsze po zamknięciu kolejnego wydania.
Dlatego teraz tylko kilka słów: urządzenie oferuje podobne
możliwości, co produkty 3Dconnexion – można powiedzieć, iż
należą do tego samego segmentu. Czy do tej samej klasy? Jeśli
weźmiemy pod uwagę estetykę wykończenia (w sensie doboru
użytych materiałów), dodatkowe „autrakcyjnienia” w stylu
diodowego podświetlenia etc., a przede wszystkim: cenę, śmiało
możemy uznać, iż Astroid będzie manipulatorem z dolnej półki.
Atrakcyjnej zwłaszcza w dobie kryzysu. Pod względem
funkcjonalności natomiast, może nas czekać spora
niespodzianka. Zwłaszcza jeśli dokonamy porównania relacji
funkcjonalności i użyteczności urządzeń do ich ceny. Ile
kosztuje Astroid? Informacje można znaleźć na stronie
producenta:
www.spatialfreedom.com. A od jutra przystąpię do bliższego
zapoznania się z jego możliwościami (tutaj nadmienię, iż kilka
lat temu miałem okazję wypróbować Astroida w praktyce i zrobił
na mnie doskonałe wrażenie), a swoje spostrzeżenia postaram
się przekazać Państwu zarówno na łamach blogu, jak i w
kolejnym wydaniu czasopisma.
Fot. Na
biurku zapanował chaos, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby
nie przynieść urządzenia do domu i spokojnie go sobie
obejrzeć/przypomnieć. Jutro początek testu. Dzisiaj –
pobieranie sterowników i dokumentacji ze strony producenta...
Tyle o Astroid. A
jeśli chodzi o inne wydarzenia dnia i zarazem nowe miejsca w
sieci, to dowiedziałem się, iż... od dwóch miesięcy działa
polski portal dedykowany nie tyle konstruktorom, co przede
wszystkim technologom. Zdajemy sobie sprawę, jakie znaczenie
ma technologiczność konstrukcji. Co z tego, ze zaprojektujemy
nowe łożysko kulkowe bez koszyczka, jeśli nie uda się go
wyprodukować? Lektura
e-technolog.pl może okazać się interesująca i pomocna.
Więcej o samym portalu już wkrótce w aktualnościach.
Dobrej nocy!
Maciej Stanisławski
11.05.2009 Warszawa, godz. 23:13
[komentarz autorski dodany w środę, 20.05.2009 r. o godzinie
22:50]
Mam już za sobą
pierwsze testy urządzenia, powoli przymierzam się do
skonfrontowania jego możliwości z produktem 3Dconnexion (z
tego samego teoretycznie przedziału cenowego). Więcej
informacji można znaleźć w zakładce Aktualności, klikając np.
tutaj
ms
Poniedziałek, 11.05.2009 r.
1995 – tyle wynosi liczba „egzemplarzy” naszego e-czasopisma,
która dotarła do Państwa w okresie od 13 marca do 9 maja br.
Czy to dużo, czy też niewiele – prosimy ocenić. Dzisiaj, 11
maja (czyli z pięciodniowym „poślizgiem”) przekazujemy kolejne
wydanie...
W stosunku do
opublikowanych na blogu zapowiedzi zawartości tego trzeciego
już numeru, nastąpiły pewne zmiany. Zabrakło zapowiadanej III
części historii systemów CAD, nie będzie także materiału
dotyczącego nakładki do sterowania głosowego w środowisku
SolidWorks (Expresso). Zamiast artykułu o nowościach w NX CAM
– artykuł o Mold Wizard. Ale wszystkie zapowiedziane wcześniej
publikacje dotrą do Państwa jeszcze w tym miesiącu; maj jest
bowiem szczególny z punktu widzenia naszego wydawnictwa –
ukażą się w nim dwa numery „CADblog.pl”.
Udało mi się
przygotować pierwszy odcinek cyklu dotyczącego CalculiX,
spełniając tym samym (mam nadzieję) oczekiwania części spośród
prenumeratorów, którzy wyrazili swoje życzenia w formularzu
zgłoszeniowym. CalculiX doskonale wpisał się w cykl publikacji
dotyczących oprogramowania dostępnego za darmo, a zwłaszcza
OpenSource; podobnie jak BRL-CAD zagości zapewne na naszych
łamach na dłużej, a kolejne odcinki poświęcone zarówno temu
systemowi CAE, jak i BRL-CAD’owi będziemy publikować na
przemian. Albo w zależności od tzw. „weny twórczej”.
Inaugurujemy cykl
poświęcony polskim projektom. Inaugurujemy dosyć nietypowo,
opisujemy bowiem koncepcję samochodu, która jest w trakcie
realizacji, ale budzi sporo wątpliwości i kontrowersji.
Dlaczego? Zachęcam do lektury artykułu, mając nadzieję, iż
uznają go Państwo za stosunkowo wyczerpujące i obiektywne
opracowanie, a także – iż dane nam będzie w przyszłości do
tego tematu powrócić.
Niektórzy zauważyli
redakcyjne „motoryzacyjne skrzywienie”, objawiające się
poruszaniem takiej tematyki w każdym wydaniu. Obiecuję
poprawę, od następnego wydania oderwiemy się od ziemi – stąd
przesunięcie artykułu o modułowej koncepcji budowy samolotów
pasażerskich do kolejnego numeru, a towarzyszyć mu będzie
opowieść o polskim śmigłowcu.
Znajdzie się także
miejsce na opis wdrożenia jednego z systemów CAD w polskim
przedsiębiorstwie, a także – najprawdopodobniej – na początek
cyklu przybliżającego pracę w systemie NX CAM.
Z życzeniami przyjemnej lektury
Maciej Stanisławski
Poniedziałek, 11.05.2009 r. godz.: 00:30
Środa, 29.04.2009 r.
Krzesła
z PlayStation...
Jak się zapewne Państwo domyślają, każde kolejne opóźnienie w
aktualizacji zarówno wpisów na blogu, jak i w zakładce
„Aktualności”, zwiastuje rychłe pojawienie się... kolejnego
wydania naszego e-magazynu dostępnego w postaci plików pdf.
Tym razem opóźnienie to wiąże się także z przygotowaniem do
wysyłki pierwszego „oficjalnego” newslettera.
I to właśnie w nim
m.in. opublikowane będą po raz pierwszy imiona i nazwiska
osób, które wylosowały nagrody w postaci upominków
redakcyjnych (przeznaczone dla prenumeratorów, którzy dokonali
zgłoszenia do końca marca br.). Natomiast lista osób, które
wylosowały ewaluacyjne wersje Solid Edge with Synchronous
Technology na płytach DVD, a także segregatory – w pierwszym
majowym (czyli trzecim) wydaniu naszego czasopisma, którego
wizerunek okładki można już podziwiać na lewym pasku
nawigacyjnym niniejszej strony.
Co jeszcze w
pierwszym wydaniu?
• Artykuł na temat nowości w oprogramowaniu NX CAM (CAM Express); Synchronous Technology przydaje się także w tego
typu narzędziach...
•
Wprowadzenie do CalculiX, a przy okazji – do MES (tym razem
nie będzie kolejnego odcinka poświęconego BRL-CAD; ukaże się
on dopiero w drugiej połowie miesiąca, przed PLASTPOLEM. Czy
domyślają się Państwo, dlaczego?)
• Nowości w dostępnym on-line systemie wspomagającym
projektowanie, jakim jest ABEG Quick Finder
• Wreszcie ruszają „Polskie konstrukcje" – a w nich o polskim
"przemyśle" motoryzacyjnym, nastawionym na niskoseryjną
produkcję; m.in. o Veno Automotive, ale nie tylko...
• W temacie numeru – kilka słów na temat modelowania
(parametryczne czy bezpośrednie) i przy tej okazji trochę
więcej na temat kierunków rozwoju współczesnych modelerów...
• wreszcie... III część historii systemów komputerowych
wspomagających projektowanie,
a także kilka słów o modułowej budowie współczesnych samolotów
pasażerskich, o głosowym sterowaniu oprogramowaniem SolidWorks
(nakładka Expresso – proszę nie mylić z kawą) i zapewne kilka
innych. Nie będzie natomiast odcinka cyklu związanego z
historią - jest nadal w przygotowaniu i pojawi się w drugim
numerze majowym; on również związany będzie zresztą z majowymi
targami.
Zapomniałbym o
najważniejszym: już teraz mogę zapowiedzieć, iż od kolejnego
wydania na naszych łamach pojawi się cykl poświęcony m.in.
projektowaniu form wtryskowych, ale nie tylko.
I to w zasadzie wszystko na dziś. Może jeszcze tylko jedno: co
z tytułem tego blokowego wątku?
Już wyjaśniam: otóż jak dowiedziałem się z lektury
kwietniowego wydania DesignNews (edycja USA), zużyte konsole
PlayStation używane są do produkcji... krzeseł biurowych. Cóż,
swego czasu sensacją była informacja, iż niesprawne drukarki
atramentowe Lexmark przetwarzane są na kosze na śmieci, albo
plastikowe słupki.
Lektura łatwa, przyjemna i ciekawa: designing for disaasembly...
W sam raz na „prasówkę-majówkę". Tutaj można znaleźć link (dla
zainteresowanych):
krzesła z Playstation
Życzę dobrej nocy i jeszcze odrobinę... cierpliwości.
Maciej Stanisławski
Pisane w nocy ze środy na czwartek, także dopuszcza się pewne
błędy i nieprawidłowości...
Wtorek,
28.04.2009 r.
And now something completely
different...
To cytat z „Monty Pythona”, ale moim zdaniem – bardzo na
miejscu. Dlaczego?
Dlatego, że zanim uzupełnię wpisy zarówno na blogu, jak i w
zakładce „Aktualności" o informacje pożyteczne, przydatne i
takie, które rzucają światło na to, co w kolejnych wydaniach
e-magazynu będzie można przeczytać, najwyższy czas umieścić
coś, co chociaż ma związek z inżynierią, to jednak jest
kompletnie... No właśnie.
Otóż gdy „poważni"
inżynierowie głowili (i głowią) się nad tym, w jaki sposób
rozwiązać kwestie istotne np. dla środowiska naturalnego
człowieka, ci „mniej poważni” zdecydowali się zająć niewielkim
wycinkiem środowiska – niekoniecznie naturalnego – pewnych
sympatycznych gryzoni awansowanych od dziesiątków lat do
statutu domowych pupilków.
Na załączonych zdjęciach podziwiać można... ni mniej, ni
więcej, tylko samochód przeznaczony dla chomika (ale także dla
myszy, szczura, słowem – niewielkich udomowionych zwierzaków).
Obserwacje wyraźnie wskazują na to, iż niegłupie przecież
gryzonie zdecydowanie więcej czasu spędzają w tak
zmodyfikowanej zabawce, niż w jej klasycznej postaci
przypominającej troszkę beczkę śmiechu. I trudno się temu
dziwić; przecież bieg, który nie prowadzi nas donikąd, każdemu
szybko może się znudzić.
Co więcej, samochód
można doposażyć w prawdziwy tor, dzięki czemu nasz pupil
będzie przemierzał z góry zaplanowany, wytyczony szlak, a
jeśli będzie on odpowiednio urozmaicony i często modyfikowany
–- uciecha obopólna. Przyznam zresztą, że sam zacząłem
rozważać zakup takiego samochodu, a później... „wsadu” do
niego; mój najstarszy syn od jakiegoś już czasu namawia mnie
na chomika. Czuję, że się łamię”...
Kombinacja samochodziku i koła do ćwiczeń wykonana została z
wytrzymałego tworzywa (uderzenia uderzeniami, ale zęby gryzoni
- też trzeba brać pod uwagę). Napęd z „beczki śmiechu" na koła
pojazdu przenoszony jest przez przekładnię. Z opisów
znalezionych w sieci wynika, iż wielkość przełożenia można
zmieniać, zwiększając lub zmniejszając prędkość pojazdu.
„Beczkę śmiechu" można też wymontować z samochodu i używać
niezależnie od niego. Umieszczone w niej drzwiczki (zamykane
obrotowo) mają średnicę 2 i 1/4 cala, pozwalają na swobodne
umieszczanie zwierzątka wewnątrz i jednocześnie zabezpieczają
je przed przypadkowym przycięciem o elementy samochodu.
Tworzywo ma powierzchnię łatwą do oczyszczenia i jest dostępne
w kilku kolorach. I czego pragnąć więcej? Gigantycznego
chomika, który będzie napędzał nasz pełnowymiarowy samochód?
Na jednym z forów
znalazłem linki do dwóch nowych stron internetowych o tematyce
CAD: www.cad24.pl
i
www.izometria.pl. Dzieje się, proszę Państwa. I oby tak
dalej :)
Maciej Stanisławski
Warszawa, 28.04.2009, godz. 23:23
| dodaj komentarz |
Poniedziałek,
20.04.2009 r.
Od 2D do 3D?
Migracja z 2D na 3D
prawie zawsze oznacza potencjalne problemy – nie tylko
związane z przezwyciężaniem dotychczasowych przyzwyczajeń. Gdy
umieszczałem główny baner wiadomej firmy (kto nie wie jakiej,
niech sam się przekona) na stronie, nie mogłem nie sprawdzić, co
kryje się pod hasłem „darmowego przewodnika dla managerów CAD”.
Okazuje się, że określenie to nie jest zbyt trafne, gdyż zasięg
oddziaływania rzeczonego przewodnika (8 stron formatu A4 w pliku
pdf, wliczając w to okładki) wydaje się być zdecydowanie
większy. I, co wydaje się najważniejsze – nie ma on charakteru
kolejnego materiału reklamowego. Wiedza w nim zawarta istotnie
może się przydać, chociaż wielu Czytelnikom tego blogu zapewne
nie przyniesie ona nic nowego.
Przewodnik/podręcznik,
poza oczywistym przytoczeniem zalet wynikających z korzystania z
rozwiązań 3D, w syntetyczny sposób przedstawia, jakie kryteria
powinny towarzyszyć wyborowi rozwiązań 3D (i kryteria tutaj
wymienione nie faworyzują rozwiązań wydawcy podręcznika), na
jakie przeszkody można natrafić podczas wdrożenia, w jaki sposób
planować migrację, by przeszkody te zminimalizować. Także - co
zrobić z dotychczas używanymi systemami 2D; czy zrezygnować z
nich całkowicie, czy też pozostawić je w firmie. Sporo miejsca
poświęcono też tematowi szkoleń.
Nie jest to publikacja w stylu „Going 3D: Survival guide for 2D
CAD sers”, wydana przez Machine Design (40 stron popartych
przykładami wdrożeń). I nie w taki sposób należy ją traktować.
Jednak szybka lektura dostarczy argumentów przemawiających „za
3D”, a także pozwoli ujrzeć pewne problemy w trochę innym
świetle.
Konkluzja? Mimo
wszystko dobrze, że nie jestem managerem zarządzającym
projektami i rozwiązaniami CAD :). Chociaż w pewnym sensie...
Warszawa, 20.04.2009 godz.: 15:00
Piątek, 17.04.2009 r.
Sieciowa aktywność
Właśnie zerknąłem na
blogową stronę i zorientowałem się, że upłynął już tydzień od
czasu, kiedy popełniłem coś z myślą o blogu właśnie. Pora
(najwyższa) zaniedbanie to naprawić i napisać kilka słów na
temat... sieciowej aktywności, a zwłaszcza nowych (najnowszych)
inicjatyw. Osoby, które przytomnie zerkają do zakładki
Aktualności (w niej coś się dzieje praktycznie cały czas)
domyślają się już zapewne, o czym mówię.
I w istocie, ostatnie
tygodnie przyniosły nową platformę dla użytkowników SolidWorks
(http://www.3dchallenge.net), nowy portal o edukacyjnym
charakterze (www.educad.pl),
związany z oprogramowaniem Autodesk i nowe
forum użytkowników
systemów Siemens PLM (dawniej UGS); to ostatnie w zamyśle
twórców ma mieć jednak szerszy charakter, nie ograniczony do
oprogramowania jednego producenta. Zresztą wydaje się, iż educad
także.
Obejrzałem wszystkie, na stronie 3dchallenge dzieje się bardzo
niewiele (wielka szkoda, zaanonsowano to działanie chyba we
wszystkich mediach elektronicznych, a odzew na razie mizerny;
swoją drogą organizator konkursu mógł chyba w lepszy sposób
przygotować „odsłonę” platformy – jedna praca konkursowa wygląda
troszkę niepoważnie, tym bardziej, że cyklicznie organizowany
Konkurs Studencki ma już swoją rangę), zarejestrowałem się na
forum educad.pl, które powolutku zaczyna własne życie (ech,
nawet zamieściłem post), podobnie na forum Siemens PLM Software
– nie będę ukrywał, że skusiła mnie perspektywa otrzymania
ewaluacyjnej wersji SolidEdge z Synchronous Technology; w tym
miejscu wspomnę, iż wśród naszych prenumeratorów już
zarejestrowanych, ale także tych, którzy niebawem dołączą do
tego zacnego grona, także rozlosujemy rzeczone płytki z
SolidEdge. Zachęcam zatem.
A już teraz każdy
zainteresowany może wejść w posiadanie podręcznika w postaci
pliku pdf, dotyczącego m.in. problemu migracji z 2D do 3D. Jak
go zdobyć? Odpowiedź kryje się na tej stronie (wyżej, jeszcze
wyżej :)). A szerzej o podręczniku napiszę albo jutro, albo... w
poniedziałek. W ten weekend mamy bowiem Warszawski Bazar
Motocyklowy, i chociaż daleko mu do Moto Weteran Bazaru w Łodzi
(8-9 maja bodajże), chyba skuszę się jednak i wybiorę...
popatrzeć. Udanego weekendu!
Maciej Stanisławski
Warszawa, 17.04.2009, godz. 23:20
Wielki Piątek, 10.04.2009 r.
Niech
się dzieje...
(wpis zaczerpnięty ze
wstępniaka do wydania 1(2) kwiecień 2009)
Jakiś czas temu zaskoczyła mnie informacja o trudnościach, z
jakimi boryka się jeden z najstarszych tytułów na rynku prasy
poruszającej szeroko rozumianą tematykę CAD. Mam tu na myśli
amerykański „CADALYST”, którego wydawanie zostało przez moment
zawieszone, a po przejęciu przez innego wydawcę, wznowione –
co prawda w tym samym składzie redakcyjnym, ale z mniejszą
częstotliwością... W ogóle widać za oceanem tendencję do
odchodzenia od wydań papierowych na rzecz e-prenumeraty.
Poparte to jest szeregiem haseł w stylu „be green”,
promujących pro-ekologiczne wybory i ograniczanie drukowania
papierowych wersji.
A my drukowania naszego tytułu nie ograniczymy – po prostu na
wstępie z druku zrezygnowaliśmy, decyzję „drukować czy czytać
na ekranie” pozostawiając Czytelnikom.
Ale jednak, chcąc w jakiś sposób zachęcić Państwa do
drukowania przynajmniej części każdego wydania, wprowadzamy
zapowiadane już zresztą w konkursie dla prenumeratorów –
firmowe CADblogowe segregatory. Wyniki losowania ogłosimy na
łamach kolejnego wydania (koniec kwietnia), a wcześniej – na
blogowej stronie.
Kolejny numer (już oficjalny, tytuł został zarejestrowany!)
ukazuje się odrobinę później, niż zakładałem. Po części
wywołane to jest przez dokonane w ostatniej chwili zmiany w
jego zawartości. Nie ukaże się np. pierwsza część cyklu „Nasze
projekty” – ale już teraz mogę zapowiedzieć, iż od kolejnego
wydania odcinki tego cyklu będą pojawiały się regularnie.
W aktualnym wydaniu – kontynuacja poradnika projektowania w BRL-CAD,
temat numeru opisujący inne bezpłatne, często OpenSource’owe
systemy CAD i CAE, druga część historii systemów
wspomagających projektowanie, coś niecoś na temat rozwiązań
PLM, wywiad, relacja i garść aktualności – większość z nich
zapewne „trącąca myszką” dla osób odwiedzających nasz blog
regularnie. Ale w kolejnych wydaniach pojawi się już więcej
„technicznych” publikacji od autorów zewnętrznych, a to – w
połączeniu z rosnącym zainteresowaniem naszą stroną
internetową – dobrze wróży na przyszłość.
Dziękując za wszelkie uwagi i komentarze, korzystam z okazji,
by tą drogą...
Wszystkim Czytelnikom, Internautom, Współpracownikom,
Przyjaciołom, Reklamodawcom
Najserdeczniejsze Życzenia Spokojnych, nie pozbawionych
refleksji,
ale także Radosnych
Świąt Wielkanocnych,
spędzonych w gronie najbliższych osób
...złożyć. Wesołego Alleluja!
Maciej Stanisławski
CADblog.pl
Poniedziałek, 30.03.2009 r.
Formalnościom
(prawie) stało się zadość...
Na wydawcy prasy ciąży
obowiązek zarejestrowania wydawanego tytułu w wydziale
rejestrowym Sądu odpowiedniego dla siedziby wydawcy. Cała
procedura nie jest skomplikowana i trwa zazwyczaj około
miesiąca, a wzory wniosków zgłoszenia tytułu prasowego (także
portalu internetowego) można znaleźć w sieci, m.in. na stronach
Sądu Okręgowego w Warszawie
http://warszawa.so.gov.pl/index.php?pid=564 (ten link
prowadzi bezpośrednio do strony ze wzorem odpowiedniego
wniosku).
Rejestracja CADblog.pl
trochę przesunęła się w czasie – ze względu na niezbyt
precyzyjne określenie (przez piszącego te słowa) częstotliwości
ukazywania się wirtualnego czasopisma. Napisałem – zgodnie z
prawdą – „miesięcznik, docelowo dwutygodnik” (vide obrazki
pokazujące historię korespondencji). A wystarczyło samo
„miesięcznik”, co w praktyce oznacza ukazywanie się nie rzadziej
niż raz w miesiącu; zresztą to też nie zawsze i nie do końca
bywa regułą. W każdym razie mogę już zgłaszać się po numer ISSN,
bo jak się dowiedziałem w ubiegłym tygodniu, niektóre tytuły z
powodzeniem radzą sobie bez sądowej rejestracji (!), ale za to z
nadanym ISSN...
W
każdym razie całe zamieszanie spowodowało, iż pierwszy oficjalny
numer nie ukaże się dzisiaj, zgodnie z wcześniejszymi
zapowiedziami, tylko dopiero za tydzień, tj. w poniedziałek 6
kwietnia. Ale wtedy będzie dostępny także tylko dla
prenumeratorów, na stronie w dziale archiwum pojawi się trochę
później.
Mała zagadka – w
dziale „Historia...” pojawi się taki o to pojazd, widoczny na
zdjęciu poniżej. Czy ktoś z Państwa go kojarzy? Podpowiem, iż
opracowany został w 1982 roku i wykorzystywał podzespoły Fiata
126p i Syreny...
Napływają powoli
komentarze i uwagi odnośnie magazynu i jego treści. Jeden z
czytelników zwrócił się z sugestią, by poruszyć temat
sygnalizowanego kiedyś gdzieś przeze mnie oprogramowania
Calculix – darmowego, ale sprawdzonego i dosyć wysokiej klasy
(!) oprogramowania do symulacji i analiz. Temat zostanie
podjęty, w jakim zakresie – to się okaże, ale na pewno postaram
się (samemu lub raczej z pomocą) przybliżyć możliwości tego
bardzo ciekawego narzędzia na naszych łamach. Link do pobrania
pełnej wersji programu, a także do stron z dokumentacją – już
wkrótce w zakładkach „Download” i „Ciekawe linki”.
Fot.
W najbliższym wydaniu, w dziale „Historia...” pojawi się
taki o to pojazd, widoczny na zdjęciu poniżej.
Czy ktoś z Państwa go kojarzy? Podpowiem, iż opracowany
został w 1982 roku i wykorzystywał podzespoły Fiata 126p
i Syreny...
Na razie to wszystko,
Życzę dobrej nocy
Maciej Stanisławski
Warszawa, 30.03.2009, godz. 23:50
Środa, 25.03.2009 r.
Nie ma już „Autodesk Inventor”...
...jest „AutoCAD Inventor”. Ale zmiana
ta odnosi się jedynie do nazwy pakietu oferowanego przez
Autodesk w ramach nowej linii produktów. Na
spotkaniu zorganizowanym dla dziennikarzy – po raz pierwszy w
nowej siedzibie firmy przy ul. Wołoskiej w Warszawie –
zaprezentowano nowości w oprogramowaniu dla sektora
przemysłowego
Prawie półtorej godziny nagrania; dlatego teraz tylko kilka słów
„na gorąco”; pewne informacje można będzie także znaleźć w
zakładce „Aktualności” (gdyby ktoś nie miał wystarczająco wiele
samozaparcia, by przebijać się przez moje komentarze :) ).
A więcej – niewykluczone, że jeśli nie w pierwszym, to w
którymś kwietniowym wydaniu naszego czasopisma.
Joanna Borowska (z Omega Communications, odpowiedzialna za PR
Autodesk) przedstawiła uczestników spotkania z ramienia
Autodesk: dyrektora generalnego – Wojciecha Jędrzejczaka,
dyrektora ds. produktów dla przemysłu – Andrzeja Poćwierza i
Przemysława Sokołowskiego, który odpowiedzialny był za
prowadzoną na żywo sesję techniczną.
Wprowadzeniem zajął się Wojciech Jędrzejczak. Ponad 9 milionów
klientów, 600 000 firm. I nadzieja na to, że w ciągu roku, dwóch
- będzie można obchodzić jubileusz 10 milionowego klienta; swoją
drogą ciekawe, czy firma uhonoruje tego użytkownika nr 10 000
000 np. dożywotnią darmową licencją na wszystkie produkty ;).
Jednym z elementów strategii Autodesk jest akwizycja nowych
technologii; oprócz własnych działań w zakresie R&D, podjęto
kilkadziesiąt (sic!) działań tego typu w ostatnich latach. Jedna
z głośniejszych to np. przejęcie ALGOR i rozszerzenie dzięki
temu możliwości z zakresu symulacji. A tym razem – także Moldflow i specjalne narzędzia np. do projektowania form
wtryskowych, ale o tym za chwilę.
Czym to jest spowodowane? Mimo dużej liczby aktywnych VAR (Value
Added Reseler), Autodesk stara się docierać do końcowych
klientów-użytkowników bezpośrednio i w ten sposób pozyskiwać
informacje o oczekiwaniach, potrzebach, a także opinie. Między
innymi na tej podstawie podejmowane są decyzje, w którym
kierunku rozwijać dany produkt, lub... z jakiej gamy produktów
już istniejących wybrać kolejne rozwiązanie do
zaimplementowania.
50
produktów w portfolio
Andrzej Poćwierz „przybliżył w telegraficznym skrócie”... 50
produktów Autodesk. Ale wcześniej przedstawił cztery kluczowe
dla Autodesk branże (obszary działalności): przemysł maszynowy,
przemysł samochodowy i transportowy, maszyny i urządzenia dla
budownictwa i wreszcie - produkty konsumenckie. „Mechanicy lubią
rozrywkę” – zażartował, wskazując na interesująco wystylizowaną
gitarę basową, widoczną na ekranie.
Rozwiązania Autodesk pokrywają praktycznie każdy obszar związany
z życiem produktu: fazę koncepcyjną (designerską), fazę
inżynierską (właściwe projektowanie), fazę produkcyjną
(wytwarzanie), wreszcie - marketing (sprzedaż). To w zasadzie
realizacja idei PLM, tylko... nazwana inaczej.
Alias na Mac'a!
Seria „Wzornictwo przemysłowe 2010" przynosi rodzinę programów
Alias. I tutaj spore zaskoczenie: Alias na platformę Mac! Jest
to pierwszy produkt Autodesk dla Mac (jeśli pominąć prowadzone w
latach 90. próby z wersją AutoCAD przystosowaną dla tych
komputerów). Dlaczego właśnie Alias? Cóż, przede wszystkim ze
względu na specyfikę odbiorców. Oferuje m.in. zawansowane
modelowanie, tworzenie powierzchni klasy-A itp. Designerzy, graficy, zawsze lubili Macintosche, chociażby za ich wydajność i
– niespotykaną w przypadku Windows – stabilność.
Jak wygląda piramida zapotrzebowania na rodzinę Autodesk Alias?
Największe dotyczy oczywiście programu podstawowego, jakim
wydaje się być Alias Sketchbook Pro, następnie Alias Showcase,
Alias Design, wreszcie Alias Surface i najbardziej zaawansowany
Alias Automotive.
Ale bazowym obszarem działalności Autodesk są oczywiście
produkty stricte inżynierskie. Pierwszą widoczną zmianą w
stosunku do dotychczasowych wersji jest wprowadzenie nowego,
bardziej jednoznacznego nazewnictwa w odniesieniu do flagowego
pakietu oferowanego systemu. Nie ma już nazwy „Autodesk Inventor", jest
pakiet „AutoCAD
Inventor". Dzięki temu, jak wyjaśniał Andrzej Poćwierz, nie
powinno być wątpliwości, co jest oferowane w ramach
sprzedawanych pakietów oprogramowania.
Nazwa nazwą, ale oczywiście na tym nowości się nie kończą.
Przeprowadzona jakiś czas temu akwizycja Moldflow sprawiła, iż w
serii 2010 doczekaliśmy się wyspecjalizowanych narzędzi do
tworzenia form wtryskowych. Oto przykład specjalizacji dla
konkretnej branży i jednocześnie wejście do obszaru, który nie
był wcześniej spenetrowany przez oprogramowanie Autodesk.
Ciekawe, jakie będą opinie użytkowników na temat nowych
rozwiązań, ale marka Moldflow gwarantuje raczej ich wysoką
jakość. Wygląda na to, że po Alias i Algor jest to przykład
kolejnego udanego przejęcia producenta wyspecjalizowanych
narzędzi przez Autodesk.
Co spowodowało zainteresowanie ze strony firmy właśnie tym
programem? Cóż, odpowiedź jest prosta: Autodesk stawia w tej
chwili na segment wytwórców produktów konsumenckich.
|
więcej |
Środa, 18.03.2009 r.
CAD na
aukcjach...
Ile kosztować może godzina pracy polegającej na przenoszeniu
dokumentacji papierowej na postać cyfrową, ewentualnie –
tworzenie modeli 2 lub 3D zgodnie z wytycznymi zamawiającego?
Pomocą w ustaleniu odpowiedniej stawki może okazać się wizyta na
popularnym serwisie aukcyjnym.
Muszę przyznać, że co
jakiś czas, szczególnie wieczorami, nie odmawiam sobie
przyjemności pobuszowania wśród rozmaitych „skarbów” oferowanych
przez rzeczone serwisy. Zaglądam tam jako posiadacz zabytkowego
skutera, Syreny 105L rocznik ’79 (może ktoś byłby
zainteresowany kupnem? Niewykluczone, że byłbym skłonny ją
odstąpić), budowniczy „custom bike’a”, a przede wszystkim ojciec
trójki chłopaków. Stąd stosunkowo częste odwiedziny w
poszukiwaniu części, książek, taboru kolejowego w skali H0 itp.
Czasem, przez
ciekawość, podglądam oferty np. maszyn CNC, albo oprogramowania
CAD, tak jak zrobiłem to właśnie dzisiaj.
Jeśli chodzi o
oprogramowanie, oferta jest całkiem spora, jak na serwis
aukcyjny. I tak QCAD’a w polskiej wersji językowej,
pozwalającego na projektowanie w 2D, można kupić już za niecałe
150 złotych. Nieco droższy, ale poniżej 1000 złotych, jest „CAD
Rysunek”, również umożliwiający sporządzanie rysunków 2D i
dysponujący rozbudowanymi bibliotekami symboli. Idąc dalej,
trafimy na oprogramowanie ZWCAD (o nim szerzej zapewne już
niedługo), potem długo długo nic i wreszcie wyspecjalizowane
narzędzie (w sumie także CAD, ale...) do projektowania wnętrz,
np. kuchni (vide screen obok) za cenę blisko 6000 zł.
Nie to jednak
wzbudziło moje zainteresowanie. Trafiłem na ofertę (vide kolejny
screen)... no właśnie: „Przerysowywanie rysunków technicznych z
wersji papierowej na wersję elektroniczną, tworzenie rysunków
2D oraz modeli 3D zgodnych z wytycznymi otrzymanymi od klienta”
w cenie 15 złotych za godzinę. Cóż, czyżby aktywny student, a
może wręcz uczeń technikum?
Ale
szukając dalej szybko przekonamy się, że nie jest to jedyna
oferta świadczenia tego typu usług, ogłoszona za pośrednictwem
serwisu. „AutoCAD projekty drogowe, budownictwo ogólne”,
„Rysunek techniczny AutoCAD CAD projekt budowlany”,
„Projektowanie CAD modelowanie 3D dokumentacja 2D” (tutaj cena
to 20 zł za „godzinę pracy przy opracowywaniu koncepcji”, a
aukcja wystawiona została przez inżyniera z kilkuletnią praktyką
w dość szerokim zakresie – jak wynika z informacji zamieszczonej
na aukcji). Popatrzmy na inne podobne: „Wykonam rysunki
techniczne dostarczonych szkiców i nie tylko... (format zapisu
*.dwg, *.dxf oraz *.jpg, *.pdf, *.bmp).”, „Przedmiotem moich
usług jest wykonywanie na zlecenie dokumentacji technicznej,
tworzenie modeli 3D, a także projektowanie maszyn oraz części
maszyn i urządzeń.”, „Rysunki CAD CAM Modelowanie 3 Model Render
AutoCAD” (znów 15 zł za godzinę) i kolejna, w opisie której
możemy przeczytać m.in.: „Cena: średnio ok. 15 zł. za godzinę
pracy, prosty rysunek składający się z jednego elementu, z
tabelką, wykonuję w ok. 20 minut.”... Proszę Państwa, kryzys
czy raczej przejaw inicjatywy i przedsiębiorczości młodych
ludzi? A może jedno i drugie? Ale najważniejsze jest to, że
aukcje są odwiedzane, o czym świadczy liczba wyświetleń liczona
w dziesiątkach.
Co sprawia, że tego
typu oferty pojawiają się nie na stronach portali tematycznych,
tylko w serwisie aukcyjnym? Decyduje tutaj chyba prosty
mechanizm powodujący, iż jeśli ktoś poszukuje tego typu usług za
pośrednictwem Internetu, korzystając z wyszukiwarki np. Google,
w otrzymanych na swoje zapytanie wynikach bardzo często znajduje
linki do odpowiednich aukcji – i tym samym do poszukiwanych
usług. Swoją drogą, może warto pomyśleć o rubryce typu
„ogłoszenia drobne” na portalach branżowych, a nie tylko „dam
pracę/szukam pracy”?
Pozostawiam pod
rozwagę, a od jutra udostępnię opcję dodawania komentarzy ;)
I życzę dobrej nocy
Maciej Stanisławski
Warszawa, środa, 18.03.2009 r. godz. 23:30
[komentarze 1] [
dodaj komentarz
]
Dodano dnia 21.06.2009
r. godz.: 19:23
Witam,
czytam Pana wypowiedzi od paru chwil i jestem pod ogromnym
wrażeniem wyzwania jakie Pan sobie postawił.
Do rzeczy: nt tych aukcji – kilka razy wysłałem zapytanie o
podanie nr-u licencji oprogramowania na jakim dany oferent
pracuje i ... po kilku chwilach ogłoszenie znikało ... fatum
jakieś czy co ...
Pozdrawiam
Irek
Odpowiedź z dnia 22.06.2009 r. godz.: 14:00
:) Już myślałem, że wątek ten pozostanie
bez komentarza. Nr licencji, w jakim dany oferent pracuje...
Jeśli założymy, że oferent korzysta z własnego
licencjonowanego oprogramowania, to cena 15 złotych za godzinę
może wydawać się prawdopodobna jedynie w przypadku korzystania
z systemów CAD z niższej półki (Bricscad), ewentualnie z
wersji darmowych, jak np. Solid Edge 2D. A skoro ogłoszenia
znikały, doskonale możemy się domyśleć, czym było „owo fatum”.
Problem komputerowego piractwa cały czas istnieje i daje się
odczuć. Nie znaczy to jednak, iż wśród osób oferujących usługi
za podobną cenę nie można znaleźć uczciwych wykonawców.
Kwestią osobną pozostanie jakość usług i ich rzetelność.
Dziękuję za „ogromne wrażenie”. Wyzwanie
nie jest małe i nie jest łatwe, ale pomaga mi fakt, iż już
realizowałem podobny projekt. I sytuacja była w gruncie rzeczy
podobna... Poprzedni tytuł narodził się w krótkim czasie.
Katalizotorem jego powstania była decyzja byłego przełożonego
o zwolnieniu mojego współpracownika, odpowiedzialnego za
pozyskiwanie reklamodawców. On miał kontakty, przetarty szlak,
ja – tzw. „know how” dotyczące zarówno tematyki, jak i
prowadzenia wydawnictwa (o kwestiach grafiki i utrzymania
strony www nie wspominając). Najtrudniejsza była decyzja
o odejściu z „ciepłej posadki”, ale łatwiejsza dzięki temu, że
nie widziałem już dla siebie perspektyw rozwoju, a poza tym
miałem zaufanie do osoby, z którą realizowałem nowy projekt.
Cena wspomnianego zaufania okazała się
dosyć wysoka i trzeba było ją płacić na przełomie roku.
Bogatszy o nowe doświadczenia, CADblog.pl realizuję już nie ze
wspólnikiem, ale z udziałem entuzjastycznie nastawionych do
jego idei osób. A że w warunkach trudnej konkurencji... Cóż,
konkurencję – jeśli chodzi o najbliższe mi czasopisma –
poznałem „od podszewki” i raczej nie dam się zaskoczyć.
Problemem pozostaje kwestia skutecznego marketingu i
przekonywania reklamodawców do idei bezpłatnego pisma
internetowego o potencjalnie nieograniczonym zasięgu
oddziaływania. Na tym polu nie mam szczególnych dokonań –
firmy, które reklamują się na CADblog.pl, zdecydowały się na
te działania w zasadzie same i za to należą się im szczególne
podziękowania. Obecnie sytuacja jest inna, CADblog.pl zdobywa
powoli swoją pozycję, liczba odwiedzin rośnie z dnia na dzień,
podobnie jak liczba pobrań internetowego periodyku. Jak
wspomniałem już na tych łamach, nie widzę dla siebie innej
drogi rozwoju i chociaż „nie brałem ślubu z systemami CAD"
(ba, nie jestem nawet inżynierem, jak to niektórzy usilnie mi
wmawiają), zbyt wiele lat poświęciłem ich propagowaniu, by
teraz zająć się czymś innym.
A odzew od Czytelników, maile i komentarze
podobne do Pańskiego, utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Cóż,
koniec końców rynek mediów poświęconych szeroko rozumianej
tematyce CAD i pochodnych, nawet jeśli na tym nie zyskał, to
na pewno – nie stracił.
Pozdrawiam
ms
[komentarze 1] [
dodaj komentarz
]
strona 1 z 2
| > | >> |
zobacz poprzednie wpisy
|
Blog monitorowany
przez:
|