Konferencja SolidWorks World 2013
Relacja subiektywna cz. II
(wtorek, 22.01.2013 r.)
Ten dzień „należał” do Fieldera Hissa. To on z ramienia „gospodarzy” występował na
scenie, zapraszał kolejnych gości, m.in. partnerów SolidWorks,
a także sponsorów konferencji
Fielder Hiss
i początek sesji generalnej drugiego dnia konferencji
SolidWorks World 2013
(więcej zdjęć na
Facebook)
Interesująco wypadła
prezentacja Franka Soqui z Intela. Opowiadał o rozwiązaniach
dla profesjonalistów, o różnicach między produktami
„konsumenckimi” i profesjonalnymi – a obie te grupy znajdziemy
przecież w ofercie firmy (redakcyjna Toshiba wyposażona w
procesor intel Core i3 należy zdecydowanie do tej pierwszej
:D).
Nagrody
dla beta testerów
Drugi dzień
konferencji to także przyznanie nagród dla uczestników
programu beta testów, rozdawanych osobno resellerom i
użytkownikom. Sporą niespodzianką był fakt, iż wszystkie
nagrody przewidziane dla użytkowników (w kategoriach
SolidWorks, Simulation, ePDM) otrzymała jedna osoba – Masanobu
Higashino.
Na scenę poproszony
zostaje Richard Doyle, odpowiedzialny w SolidWorks za
społeczność użytkowników. Nastąpiło rozdanie nagród imienia
Michelle Pillars – w tym roku otrzymała ją Anna Wood. Grupą
użytkowników SolidWorks minionego roku została ogłoszona
społeczność z Nowego Yorku (SWUG of New York City).
Wzruszający moment
nastąpił, gdy na scenę poproszeni zostali synowie Wayna
Tiffanego, jednego z liderów SWUG, zmarłego w zeszłym roku. –
To nie jest tylko kolejne „szoł”, kolejna konferencja –
mówili. – To przede wszystkim ludzie, przyjaciele, społeczność
i przyjaźń. Opowiadali o pasji
swojego ojca, o tym, jak angażował się w pomoc innym
użytkownikom SolidWorks. – Dzięki wam, tu obecnym, dowiadujemy
się o nim (o ojcu – przyp. redakcji) coraz więcej – padło ze
sceny.
Po raz pierwszy
przyznano także nagrodę imienia Wayna Tiffanego dla
najlepszego lidera grupy użytkowników – otrzymał ją Peter
Fisher.
Richard
Doyle żegna uczestników SWW 2013
I znowu wystąpienie
Fieldera. Na scenie pojawia się Rob Herman z Lenovo.
– Ludzie
dzielą się na cztery kategorie: tych – którzy patrzą, jak coś
się dzieje, tych, – którzy się zastanawiają, co się dzieje,
tych – którym coś się dzieje i wreszcie na tych, którzy
sprawiają, że coś sie dzieje – mówił przedstawiciel Lenovo.
Objaśnił znaczenie nowego terminu ang. „doer” – someone, who
do (ktoś, kto coś robi). Zupełnie jak w sloganie reklamowym
Lenovo: „dla tych, którzy coś robią”. Hmm, nie lubię
podziałów, ale... do której z wymienionych wyżej kategorii
zakwalifikowaliby Państwo siebie?
Nowe certyfikaty...
Po prezentacji
Lenovo, Mike
Puckett i Avelino Rochino opowiadali o programie certyfikacji
SolidWorks.
To już piętnaście lat trwania programu, ponad 89
000 przyznanych certyfikatów (19 000 dla resellerów i 70 000
użytkowników). Nawiasem mówiąc, jeden z branżowych niemieckich
dziennikarzy w zeszłym roku zdobył certyfikat CSWA, a w tym
roku... podniósł poprzeczkę, uzyskując (jak przyznał – za
trzecim podejściem :)) – CSWP. Czy uda mi się pójść w jego
ślady? Będę próbował, a o przebiegu postaram się informować.
Zachęcam zatem do zaglądania na SWblog.pl.
Kilka
powodów, dla których warto (przynajmniej w USA) uzyskać
certyfikat użytkownika SolidWorks
Ogłoszono także nowy
program certyfikacji: Certified SolidWorks Professional –
Advanced Drawing Tools Specialist (CSWPDRWT). Nazwy
certyfikatów możliwych do zdobycia zaczynają być coraz
dłuższe...
Co tu robi
ten slajd? Cóż, w rejonie Florydy, w którym zorganizowano
konferencję, położonych jest
mnóstwo parków rozrywki. W każdym z nich można znaleźć
przynajmniej jedną kolejkę górską. Jak się okazuje,
większość z nich zaprojektowano z wykorzystaniem narzędzi
SolidWorks... Osobiście miałem okazję wypróbować kilka z nich,
w tym
chyba najbardziej zdumiewającą „Mantę” i „Krakena” w Sea World
Orlando. Ale to osobna historia :)
Latające roboty...
I kolejni goście,
prezentujący produkty i rozwiązania opracowane z pomocą
oprogramowania SolidWorks.
Profesor Vijay Kumar
z uniwersytetu w Pensylwanii zaprezentował małe, cywilne „drony”
– latające roboty, przeznaczone teoretycznie do celów
ratowniczych, np. poszukiwania ocalonych w zrujnowanych
budynkach, na miejscu katastrof itp. Niewielkie gabaryty
ułatwiają „quadrokopterom” (roboty wyposażone są w cztery
wirniki) poruszanie się w ciasnych przestrzeniach, zapewniają
rewelacyjną zdolność manewrową (można odnieść wrażenie, iż
oglądamy ostatnią część „Terminatora”), a system i
oprogramowanie, w które zostały wyposażone, zapewnia im
znaczną autonomię – mogą np. samodzielnie i w czasie
rzeczywistym planować tor lotu, reagować na zmiany w otoczeniu
i dokonywać zmian/korekt w locie.
Skalowalność, ich
niewielkie rozmiary, nie wykluczają wykorzystania robotów do
innych zadań – wykazują bowiem znakomite zdolności do pracy
zespołowej. Kilka mniejszych robotów jest w stanie wspólnie
unieść np. cięższy element większej konstrukcji, podobnie jak
czynią to niektóre „społeczne” owady (chociażby mrówki).
„Rozmiar ma
znaczenie...” – jak można przeczytać na prezentowanym przez
profesora slajdzie.
Ale i to co małe, potrafi wykonywać bardzo złożone czynności,
pracując w zespole (vide slajd poniżej i materiał video)
Zdumiewający jest
materiał filmowy, na którym można podziwiać, jak zespół
kilkunastu robotów buduje „klatkę” ze znormalizowanych
elementów. Ludzki operator zawiaduje całością działań, nie
kontroluje natomiast poszczególnych robotów – podział ról w
ich zespole dokonywany jest przez nie, automatycznie, bez
ingerencji człowieka. Czy zatem, jeśli zamiast „ludzkiego
operatora” podstawimy w to miejsce komputer z odpowiednimi
algorytmami działania, z odpowiednim oprogramowaniem, nie
uzyskamy niemalże całkowicie autonomicznej i ogromnie
zaawansowanej maszyny? Znajomy dziennikarz obecny na
konferencji mówił coś o początkach kolejnego etapu ewolucji
gatunku; inteligencja przetrwa, życie – niekoniecznie. Brrr...
Przestrzenna
(3D) mapa otoczenia tworzona na bieżąco przez latającego
robota...
– Szczególnym
wyzwaniem było stworzenie robotowi możliwości budowania
własnej mapy otoczenia, którego nie widział wcześniej –
opowiadał profesor Kumar. – Jak widać, udało nam się tego
dokonać, maszyna jest w stanie w czasie rzeczywistym,
wykonując swoje zadanie, budować jednocześnie przestrzenny
obraz otoczenia, który może być przekazywany „na żywo” np.
ekipie ratowniczej.
Innym wyzwaniem
stojącym przed zespołem profesora Kumara była (i jest nadal)
kwestia... ładowania akumulatorów, zbudowania odpowiednich
stacji dokujących itp. Opracowany został m.in. zespół
mobilnego, jeżdżącego gąsienicowego robota, będącego
jednocześnie platformą startową i stacją ładowania akumulatora
dla latającego robota zwiadowczego. Oba „pojazdy” mogą
współpracować razem, zwiększając znacznie użyteczność całego
zespołu.
Latające
roboty wykonują motyw muzyczny z filmów o „Agencie 007”...
Powyżej: materiał video prezentujący całe wystąpienie prof.
Kumara podczas SWW 2013
Festo i mechanika bioniczna?
Dlaczego nie...
Na koniec sesji
generalnej drugiego dnia, Rick Chin (DS SolidWorks) zaprosił
na scenę przedstawiciela Festo.
Rich Chin (DS
SolidWorks) i Elias Knubben (Festo)
Niewiele osób może zadawać
sobie sprawę z faktu, iż Festo inwestuje w badania i rozwój w
takich dziedzinach, jak...
mechanika bioniczna.
Pierwszy przykład: „robotiono”
inspirowany trąbą słonia (sic!).
Robotino,
którego opracowanie zainspirowane zostało... trąbą słonia!
Struktura
elementów, z których zbudowane zostały końcówki chwytaka
sztucznej „trąby” sprawia,
iż zapewniają one „automatycznie” bardzo precyzyjny chwyt. Na
scenie demonstrował to Rich Chin (DS SolidWorks)...
Drugi przykład – sztuczna
ręka Festo, a za jej sprawą szukanie możliwości skanowania i
poznawania w ten sposób stopni swobody ludzkiego ciała,
organicznych elementów itp. Dalszym krokiem ma być mierzenie
aktywności mózgu i opracowanie ręki (protezy) poruszanej
bezpośrednio za pomocą fal mózgowych.
I wreszcie –
„latający ptaszek”. Zdumiewające! A wszystko zaprojektowane w
SolidWorks...
Latający „ptaszek” Festo. Nagranie
dokonane i udostępnione przez Pawła Kęskę...
Zapiski z wtorkowej konferencji prasowej...
Podczas konferencji
prasowej, zorganizowanej (tradycyjnie już po sesji generalnej)
specjalnie dla dziennikarzy, mieliśmy możliwość zadania pytań
o interesujące nas kwestie zaproszonym gościom. Odpowiadali
profesor Vijay Kumar i Elias Knubben (Festo). Poniżej
przytaczam kilka z nich:
– Dlaczego i jak w
Festo działa taka komórka od R&D? – Szukamy
potencjalnych problemów, które nasi klienci mogą napotkać w
przyszłości i szukamy dla nich rozwiązań. Doszukałbym się
tutaj analogii do działania koncernów motoryzacyjnych i ich
samochodów koncepcyjnych – odpowiedział Elias Knubben.
– W jaki sposób stara
się Pan inspirować swoich studentów – to pytanie do profesora
Kumara: – Nie staram się, to
otoczenie, laboratorium inspiruje studentów. I to oni
inspirują mnie do robienia tego typu rzeczy, projektowania
takich rozwiązań – odpowiadał ze śmiechem Vijay Kumar.
Na pytanie, z jakich
materiałów korzystają przy budowie swoich prototypów
inżynierowie Festo, Elias Knubben wymienił aluminium jako
najczęściej używany materiał, ale to, co zaprezentowane
zostało dzisiaj podczas sesji generalnej, to galeria różnych
tworzyw: plastiku, gumy, włókien węglowych etc.
– Nasze
demonstratory pokazują, z jakimi problemami potrafimy się
zmierzyć – powiedział przedstawiciel Festo. – A produkujemy
przecież mnóstwo rozwiązań dla automatyki przemysłowej, i
nasze „prototypy” wykorzystują te rozwiązania!
– Naczelną zasadą
projektowania powinno być, by produkt, który zostanie
wymyślony, służył ludziom, by zaczęli go potrzebować, używać i
wtedy jego dalsza droga rozwoju i udoskonalenia będzie
zapewniona – mówił profesor z Pensylwanii. – Gdy dysponujesz
małym budżetem, musisz szukać czegoś, co można szybko i
niedrogo wdrożyć i sprzedać z zyskiem. Moi studenci nie tylko
skupiają się na projektowaniu czegoś nowego – wyjaśniał Vijay
Kumar. – Oni przede wszystkim integrują w całość dostępne
rozwiązania i znajdują dla nich nowe zastosowania.
Spotkanie z
dziennikarzami dosyć trafnie podsumował przedstawiciel Festo:
– Czasami bardzo
ważne jest, by zajmować się takimi rzeczami w zasadzie... dla
zabawy. Nagle okazuje się, że stworzyliśmy w ten sposób coś,
co naprawdę może pomóc ludziom (to nawiązanie do egzoszkieletu
i sztucznej dłoni).