W przygotowaniu
nr 5-6(25-26) 2017
dostępny
po 29.12.2017
Wydanie aktualne
nr 3-4(23-24) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
Wydania
archiwalne
nr 1-2(21-22) 2017
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
nr 1-2(19-20) 2015
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(18) 2014
dostępny w pdf, wydanie
flash
tutaj
numer 1(17)
2013
dostępny w pdf, wydanie flash
tutaj
numer 1(16) 2012
dostępny
w
archiwum
numer 1(15) 2011
dostępny
w
archiwum
numer 4(14) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 3(13) 2010
HD dostępny
w archiwum
numer 2(12) 2010
dostępny
w archiwum
numer 1(11) 2010 dostępny
w archiwum
numer 9(10) 2009
już dostępny
w archiwum
numer 8(9) 2009
już dostępny
w archiwum
Wydanie specjalne
numer 7(8) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 6(7) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 5(6) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 4(5) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 3(4) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 2(3) 2009
już
dostępny
w archiwum
Numer 1(2) 2009
już dostępny
w archiwum
Numer 0 (1) 2009
– dostępny
w archiwum
Wybrane
archiwalne
wpisy i publikacje:
• Reset systemu
• Bezpłatny CAD 2D standardem?
•
MoI czyli Moment of Inspiration... modeler 3D
•
relacja
z konferencji
„Nowe
znaczenie słowa produktywność”
Wybrane artykuły
z wydań dostępnych w Archiwum:
• Ścieżki
z Synchronous Technology
• Quo vadis
CAD 2D?
• Astroid vs SpaceNavigator
cz. I
• AR-CAD freeCAD, czyli...
• „Drukowanie” ...nożem? Techniki druku 3D
•
W oczekiwaniu na następcę: CATIA V5 R20
•
„Wielki Brat”
i CAD
|
|
< |
<<
| strona 4 z 8 |
>> |
> |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
6
|
7
|
8 ...
Cytat tygodnia
„
– Nie ma sensu próbować – powiedziała Alicja. – Nie ma sensu
wyobrażać sobie niemożliwych rzeczy.
Wydaje mi się, że nie miałaś wiele praktyki – powiedziała
Królowa. – Kiedy ja byłam w twoim wieku, robiłam to każdego dnia
przez pół godziny. Czasami przed śniadaniem wyobrażałam sobie do
sześciu niemożliwych rzeczy...”
Lewis Carroll, Through
the Looking Glass
Sobota 18.06.2011 r.
Anno domini 2010; okres przełomu?
(Artykuł w zbliżonej formie został
opublikowany w dwumiesięczniku „STAL”, nr maj-czerwiec 2011)
W stosunkowo krótkiej historii szeroko rozumianych systemów
CAD bez problemu możemy wskazać daty, które oznaczały przełom
w rozwoju tej najnowocześniejszej z obecnie wykorzystywanych
technik projektowania. Gdybym miał wskazać najważniejsze, bez
wątpienia wymieniłbym rok 1982, który przyniósł pierwsze
wydanie systemu AutoCAD, jednego z najpopularniejszych (do tej
pory) systemów 2D, a także – 1995, kiedy oficjalnie
udostępniony został pierwszy system CAD 3D na komputery klasy
PC, jakim był SolidWorks bazujący na jądrze Parasolid,
wreszcie – rok 2008, rok premiery Solid Edge wyposażonego w
technologię synchroniczną. Czy miniony 2010 rok mógłby zapisać
się również jako przełomowy? Pod pewnymi względami – z
pewnością...
Gdyby ktoś zechciał
prześledzić i zebrać w jednym opracowaniu wszystkie premiery,
wszelkie nowości, pojawiające się dodatki i usprawnienia
wprowadzane przez uznanych światowych dostawców rozwiązań CAD
w ciągu całego kalendarzowego roku, znacznie przekroczyłby
łamy nie tylko niniejszego artykułu, ale... większości
czasopism o tematyce inżynierskiej. Dlatego pisząc o minionym
roku i tym, czego spodziewać się możemy w 2011, a co będzie
bezpośrednią konsekwencją wydarzeń z 2010, zdecydowałem się
przyjrzeć bliżej pewnym tendencjom, które możemy obserwować w
ostatnich latach, a które nasiliły się w minionym okresie.
Wśród nich na pewno wymienić należy zwiększenie oferty
darmowych rozwiązań z obszaru CAD 2D pochodzących od uznanych
producentów, coraz większą rolę, jaką w aplikacjach CAD 3D
zaczyna odgrywać modelowanie swobodne postępujące równolegle z
parametrycznym, rozwój aplikacji dostępnych na urządzenia
mobilne i jednocześnie rozwijanie rynku aplikacji pracujących
„w chmurze” (ang. cloud computing), ale także – w trochę innym
(globalnym i gospodarczym) ujęciu – wzrost znaczenia systemów
i strategii PLM (ang. Product Lifecycle Management), czy też
przejmowanie przez kapitał Państwa Środka mniejszych
amerykańskich przedsiębiorstw opracowujących oprogramowanie
CAD. I chociaż to ostatnie może wydawać się mało znaczące,
spojrzenie chociażby na nasz rynek systemów „z niższej półki”
może pomóc uświadomić, iż tutaj gra także toczy się o sporą
stawkę...
(...)
|
więcej |
Piątek 17.06.2011 r.
Cała prawda o „Creo”?
„Interfejs był zawsze najsłabszą stroną systemów PTC. To, co jak
widać, zrobiono w najnowszej wersji Creo, może oznaczać
faktyczny przełom...”, „(...) interoperacyjność między
poszczególnymi modułami/aplikacjami w ramach Creo nie jest tym,
czego spodziewali się użytkownicy – oni liczyli na usprawnioną
współpracę między rozwiązaniami PTC i innych producentów”...
Ilu użytkowników i komentatorów, tyle opinii. Trudno
jednoznacznie powiedzieć, czy „Creo” istotnie stanowi przełomowe
rozwiązanie PTC, czy też... zgrabny chwyt marketingowy. Sceptycy
przychylają się do tego drugiego stwierdzenia, ale – od czegoś
trzeba przecież zacząć
Jakiś czas temu w
Jachrance pod Warszawą miała miejsce konferencja użytkowników
PTC. Nie liczyłem na zaproszenie i nie zdziwiłem się, gdy
takiego nie otrzymałem, chociaż pozbawiło mnie to możliwości
naocznego zweryfikowania tych informacji, które uzyskałem
podczas ubiegłorocznej prezentacji „Project Lightning”, czyli
oficjalnie „Creo” (tutaj).
Pozostaje zatem oprzeć się na tym, co można było wtedy odczytać
między wierszami, a także na tym, co „wielcy tego świata”
publikują na swoich blogach, czy też forach użytkowników. A jest
tego niemało (vide lead) i wydaje się, że głosy sceptyków
przeważają.
Creo
Parametric 1.0. Zwraca uwagę nowy interfejs użytkownika...
Nie trzeba szukać
daleko – można sięgnąć do ostatniego e-zinu Ralpha
Grabowskiego. W artykule pt.: „Pierwszy z ostatnich dni PTC”
czytamy między innymi:
• „Creo Parametric
to oprogramowanie znane powszechnie jako Pro/Engineer, obecnie
jako Creo Elements/Pro...” Wcześniej Grabowski wspomina, iż
Pro/E ma za sobą już 23-letnią historię. Można to uznać za
powód do dumy, ale można odnieść wrażenie, iż w przekonaniu
Autora... przez owe 23-lata tak naprawdę niewiele zmieniło się
w samym systemie, rewelacyjnym w swoim czasie. Dalej czytamy:
• „Creo Direct –
przeznaczony do swobodnego/bezpośredniego modelowania w 3D.
Marketing PTC nie wspomina obecnie nawet o CoCreate. Creo
Simulate – do analiz strukturalnych/wytrzymałościowych i
termicznych. Jak rozumiem, moduły do innych rodzajów analiz
pojawiać się będą w kolejnych miesiącach/latach.” Proszę
zwrócić uwagę na wzmiankę o „latach”, która jawi się
szczególnie złośliwe.
(...)
|
więcej |
Cytat tygodnia
„Jedyną rzeczą w przypadku technologii, co do której możemy być
pewni, iż się nigdy nie zmieni, jest fakt, iż technologia
zmienia się nieustannie...”
Nancy Spurling Johnson, „Cadalyst”
„To jest miś na miarę naszych możliwości. My tym misiem
otwieramy oczy niedowiarkom!
Mówimy: to jest nasz miś, przez nas zrobiony, i to nie jest
nasze ostatnie słowo!”
Stanisław
Bareja, „Miś”
Sobota, 4.06.2011 r.
Pomiędzy
„misiem” i technologią...
Tym
razem dwa cytaty tygodnia. Ten drugi po części odnosi się
złośliwie także do CADblogu; chociaż już ostatnio zdawałem sobie
sprawę, iż pracy jest coraz więcej, a czasu staram się więcej na
ową pracę nie poświęcać (bo działoby się to kosztem Rodziny), to
jednak chwilowo jedynym sposobem na przezwyciężenie „wąskiego
gardła”, jakim w przypadku mojej działalności okazują się tzw. „HR”
(ang. human resources ;)), stało się zakasanie rękawów i
zarwanie kilku wieczorów
Owe wieczory
(niebezpiecznie przedłużające się także do godzin nocnych) to
czas, kiedy dzieci kładą się spać lub już od dawna śpią – zatem
nie wymagają uwagi, a „niepoświęcanie” im czasu nie ciąży na
sumieniu, Czytelnicy nie dzwonią i nie pytają, kiedy pojawi się
wreszcie nowe wydanie, gdzie można nabyć oprogramowanie z
kilkudziesięcioprocentowym rabatem, jak zainstalować
spolszczenie do Solid Edge, dlaczego SP1 do DraftSight sprawia,
iż nie da się rysować stycznych okręgów (a wcześniej dało), skąd
pobrać darmowy komercyjny CAD na potrzeby firmy itp. Innymi
słowy... cisza, spokój, zapach kawy (lekarz kazał ograniczyć –
lekarzu, wylecz się sam!) i multum tematów, którym trzeba dać
radę. Tutaj istotna uwaga na marginesie: proszę mnie źle nie
zrozumieć, nie mam nic przeciwko temu, by Czytelnicy dzwonili z
pytaniami, przesyłali maile itp. A jednak każdorazowe oderwanie
się od pracy nad przygotowywanym materiałem stanowi pewne
utrudnienie. Po prostu łatwiej się oderwać, niż wrócić :)
Opóźnienie w
aktualizacji strony – jak słusznie domyśliło się kilka
wytrwale kibicujących mi osób (proszę Państwa, na chwilę
obecną można mówić o ponad 70 000 unikalnych użytkowników!),
oznacza tylko jedno – nie, nie urlop, jak sugerują złośliwcy.
W komputerze w zasadzie tkwi już najnowsze wydanie – vide foto
poniżej;
do
końca tygodnia postawiłem sobie ambitny cel udostępnienia go
wreszcie szerszemu gronu recenzentów w osobach Państwa,
czytających to, co pracowicie staram się stukać. Ale w wydaniu
internetowym nie znajdą Państwo wszystkiego; nie uda mi się
bowiem uzyskać jeszcze kilku istotnych autoryzacji, podobnie
nie będę mógł udostępnić tekstu poświęconego najnowszej wersji
Solid Edge ST 4. Dodam jednak w tym miejscu, iż poufna
prezentacja dla dziennikarzy, która miała miejsce podczas
konferencji PLM, potwierdziła to, co udało mi się wcześniej
wywnioskować z przecieków kontrolowanych (udostępnionych
tutaj), ale Pan Tomasz Jęczarek znakomicie zwrócił uwagę
zgromadzonych przedstawicieli prasy branżowej na pewne rzeczy,
którym nie mogłem poświęcić więcej miejsca. Szczegółów proszę
zatem spodziewać się w wydaniu papierowym, które z wiosennego
zmieniło się w „wiosna/lato”, ale to rzecz trywialna i mało
istotna – nie na tyle, by się nią tutaj zajmować. Dodam
jedynie, iż materiały „extra”, które nie będą dostępne w
wydaniu pdf, można będzie znaleźć bezpośrednio na stronach www...
Trzymam w ręku
nadesłany bezpłatny egzemplarz „Cadalyst”, czasopisma, które
ma za sobą większą przerwę w ukazywaniu się, niż moje wydania
pdf. 28 stron, nie licząc okładki. Królują materiały
poświęcone ADSK, czemu nie należy się dziwić, gdyż wśród
stałych współpracowników (17 osób, nie licząc ścisłego grona
redakcyjnego) znaleźć można dwie osoby blisko lub wręcz
bezpośrenio (Lynn Allen) związane z Autodesk. Ale nie tylko –
nie brakuje artykułów przekrojowych. Cóż, specjalizacja nie ma
w sobie chyba nic złego; na łamach Desktop Engineer także
często odnajdujemy artykuły związane z ADSK, w Develop3D
równie często można znaleźć informacje o SolidWorks. Niektórzy
Czytelnicy zadają mi pytania, dlaczego na moich łamach tak
niewiele można przeczytać o ADSK, czy Pro/E. Odpowiedź nie
jest tak prosta, jak by się wydawać mogła. „Tak krawiec
kraje...”, a nie będę ukrywał, iż czasu wystarcza mi jedynie
na pisanie o tym, co miałem okazję poznać już w miarę dobrze,
lub do czego miałem zapewniony łatwy dostęp (w tym informacje
uzyskane nie tylko z sieci, ale także z rozmów, spotkań), a
także na popełnianie od czasu do czasu artykułów o charakterze
przekrojowym (jak zamieszczony w ostatnim wydaniu
dwumiesięcznika „STAL” materiał podsumowujący ubiegły rok w
świecie systemów CAD; nawiasem mówiąc ten sam artykuł, ale
uzupełniony i rozszerzony znajdą Państwo zarówno w wydaniu
elektronicznym, jak i w wydaniu papierowym, w charakterze
uzupełnienia/komentarza do CADraportu.
A
wracając do tematyki CADblog.pl i „przyległości”... cóż,
chociaż blog (coraz częściej określany mianem „portalu”, ale
czy słusznie?) porusza problematykę w zasadzie większości
spotykanych na rynku systemów CAD (i chyba 90% systemów
dostępnych za darmo), to specjalizuje się w systemach „Solid...”.
I chyba tak już zostanie, przynajmniej do czasu, gdy nad wyraz
skromne grono redakcyjne nie zostanie zasilone przez stałych
współpracowników. Ale na to potrzeba jeszcze więcej czasu, niż
na przygotowanie papierowego wydania... ok. 25 artykułów, 149
newsów/aktualności – tyle ukazało się na stronie CADblog.pl w
czasie ostatnich sześciu miesięcy. Czy to dużo, czy mało?
Gdyby zwiększyć trzykrotnie liczebność redakcji, i zachować
obecny współczynnik, może udało by się osiągnąć liczbę
dziesięciu autorskich opracowań w miesiącu... I może to będzie
cel, do którego CADblog.pl będzie dążyć...
Pozdrawiam
serdecznie i zapraszam do zapoznania się z nowościami, krótką
i na razie mało subiektywną relacją z konferencji PLM,
doświadczeniami z instalacji Autodesk123D (to wszystko już w
najbliższy poniedziałek). I proszę wypatrywać wydania w
postaci elektronicznej. Tutaj jednak mała uwaga: dostęp do
niego miałem zapewnić jedynie zarejestrowanym użytkownikom
CADblog.pl; jednak do chwili obecnej nie udało mi się
przesiąść ze starego systemu webowego na nowy, chociaż prace
równolegle trwają i napawają optymizmem (przez okres dwóch lat
– obecnie jest to III rok działalności - zebrało się wiele
materiałów, które trzeba teraz przerzucić do nowego
środowiska), dlatego postanowiłem podjąć jeszcze jedną próbę
„rozruszania forum”. Otóż możliwość pobrania wydań
elektronicznych będą mieli jedynie zarejestrowani Forumowicze.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z faktu, iż pdf może pobrać
jedna osoba, a następnie jego kopię udostępnić znajomym,
kolegom, studentom etc. Stąd moja serdeczna prośba – o
nierozpowszechnianie (nadmierne) CADblog.pl w tzw. „drugim
obiegu”. Rejestracja na forum nie jest skomplikowana, w razie
czego można poprosić o pomoc mailowo, a biorąc pod uwagę, iż
niektóre dotychczasowe wydania pdf pobrano blisko 6 tysięcy
razy, może będzie do skuteczny sposób na zwiększenie liczby
forumowiczów ;).
I jeszcze jedno:
osoby prenumerujące newsletter mogą liczyć na bezpośredni
dostęp do linku umożliwiającego pobranie
nowego e-wydania...
Dziękuję za wyrozumiałość i życzę dobrej nocy
Maciej Stanisławski
sobota, 4.06.2011 r. godz. 21:58
|
komentuj na forum |
komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„(...) Kadłub, traktowany w obliczeniach jako rura, głównie z
duralu, wzmocniona żebrami, musiał przy ślizganiu się po
zagajniku pozostać w całości lub rozpaść się na dwie, najwyżej
trzy części. Rozpad jego na dziesiątki tysięcy części jest
sprzeczny
ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba...”
prof. Mirosław
Dakowski
cytat za: L. Misiak, G.
Wierzchołowski: Urządzenia pokładowe Tu-154 – coraz więcej
zagadek, „Gazeta Polska”, nr 20(928) maj 2011, s. 8
Piątek, 20.05.2011 r.
„Develop better product faster” vs „Design better product”,
czyli co nowego w ST4
Oba wymienione w tytule hasła odnoszą się do „lepszych
produktów” i chociaż pochodzą z konkurencyjnych firm, mają ze
sobą wiele wspólnego. Pierwsze z nich można znaleźć wśród
informacji marketingowych producenta oprogramowania Solid Edge.
Najnowsza wersja ST4, która oficjalnie pojawi się w czerwcu
br. (a o której oficjalne informacje dostępne będą dopiero w
przyszłym tygodniu), przynosi wiele usprawnień nie tylko w
odniesieniu do samej technologii synchronicznej, szczególnie w
obszarze modelowania, ale także w obszarze współpracy
projektowej (wykonawcy – dostawcy – klienci), narzędzi do
projektowania konstrukcji z blach (sheet metal) czy wreszcie
redukcji czasu i kosztów opracowywania dokumentacji...
Trzeba przyznać, że
działalność marketingowa liderów rynku komputerowych systemów
wspomagających projektowanie mogłaby stanowić temat na osobne
opracowanie, ba – nawet na doktorat. Tym bardziej, iż
użytkownicy niektórych systemów złośliwie dodają, iż istotne
nowości „widać” właśnie w materiałach reklamowych i
informacjach prasowych, natomiast trudno znaleźć je podczas
codziennej pracy w środowisku danego systemu CAD/CAM/CAE.
Wszystko wskazuje na to, że „spece od marketingu” w przypadku
Solid Edge ST4 mają jednak ułatwione zadanie – nie muszą
tworzyć „rzeczywistości” (jak specjaliści od marketingu
politycznego), wystarczy, że będą ją opisywać.
Nowe
ST4 rzeczywiście niesie szereg usprawnień. O niektórych z nich
pisałem już, korzystając z „przecieku”, który pojawił się
na stronie
Deelipa Menezesa. Teraz pora odchylić kolejne „rąbki
tajemnicy”...
Zdecydowanie atrakcyjniejsza grafika
Może ta
akurat nowość ma istotniejsze znaczenie np. dla osób
zajmujących się prezentacjami multimedialnymi, filmami 3D, czy
też... komputerowymi grami itp., ale nie sposób przejść obok
niej obojętnie. Solid Edge w swojej najnowszej odsłonie z
pewnością zwróci uwagę dotychczasowych użytkowników zmianami w
obszarze grafiki, sposobów odwzorowania i przedstawienia
tworzonego modelu. Pomijając dostępne (i również rozwinięte w
najnowszej wersji) moduły do fotorealistycznego renderingu,
już w obszarze samego projektu możemy dostrzec nowości
chociażby w postaci „wirtualnej podłogi” z padającym na nią
odbiciem modelu, z cieniowaniem, z refleksami świetlnymi
pojawiającymi się na powierzchniach projektowanego obiektu.
(...)
|
więcej... |
Cytat tygodnia
„(...) George Bernard Shaw żartował sobie niegdyś ze statystyki,
mówiąc: >> Jeśli mój sąsiad codziennie bije swoją żonę, ja zaś
nie biję mojej nigdy, to w świetle statystyki obaj bijemy je co
drugi dzień <<...”
Piotr Kobalczyk: Drogi
Polaku, łap się za kieszeń, Uważam Rze, nr 14/2011, s. 13
Piątek, 13.05.2011
PLM w sektorze „automotive”
Przed kilkoma dniami serwis AutomotiveIT.com zamieścił ciekawe
zestawienie dotyczące wykorzystywanych w sektorze
motoryzacyjnym systemów PLM (w tym także systemów CAD). Przy
okazji zestawienie potwierdziło wiodącą rolę rozwiązań dwóch
dostawców...
Jak łatwo się
domyśleć, chodzi o Dassault Systemes i Siemens PLM Software.
Ale, przeglądając tabelkę (wspomniane zestawienie) łatwo
wysnuć wniosek, iż o ile pozycja DS w dziedzinie samego
projektowania, modelowania 3D – słowem w obszarze CAD –
pozostaje nadal wysoka (mimo iż w przypadku uwzględnionego w
tabeli Daimlera należy brać pod uwagę, że obecnie zakłady
Daimlera korzystają równolegle z Catia i NX, ale docelowo
przejdą w całości na NX –
link tutaj), o tyle jeśli chodzi o aplikacje zajmujące się
zarządzaniem danymi projektowymi i wszystkim związanym z
koordynacją prac nad projektem, na pierwsze miejsce już teraz
wysuwa się Teamcenter. Wykorzystywanie systemu CAD
pochodzącego od innego niż Siemens producenta nie
determinowało bowiem wykorzystywanych narzędzi PDM/PLM, a
wybór najczęściej padał na Teamcenter. Obserwowane natomiast
od zeszłego roku zjawisko migracji z wykorzystywanych systemów
CAD do tych pochodzących od innych producentów, może być
konsekwencją chęci pełniejszej integracji środowiska
projektowego... właśnie z Teamcenter. Taki był m.in. jeden z
oficjalnych powodów przejścia z CATIA na NX w przypadku
Daimlera (link
tutaj)...
Ale w artykule
poruszony jest jeszcze jeden wątek: otwartych (open
source'owych) systemów PDM/PLM. O tym, że istnieją już tego
typu rozwiązania, miałem okazję pisać przy okazji relacji z
SolidWorks World 2011 (pakiet aplikacji firmy ARAS – nie mylić
z ARES od Gaebert GmbH – które mogą być wykorzystywane
nieodpłatnie (!) także dla celów komercyjnych, chociaż w
takiej sytuacji trzeba liczyć się z bardzo ograniczonym
wsparciem) – link do strony ARAS
tutaj.
Ad meritum:
otóż daje się odczuć zapotrzebowanie ze strony użytkowników
systemów PDM/PLM właśnie na rozwiązania oparte na otwartym
kodzie. ProSTEP iViP, globalne konsorcjum promujące otwarte
standardy, niedawno zaproponowało dokument nazwany „Kodeksem
otwartości systemów PLM” (org. Codex of PLM Openness). Wielu
producentów i dostawców branży motoryzacyjnej brało udział w
pracach nad rzeczonym dokumentem, a inicjatywa wypłynęła
podobno od... niemieckich przedsiębiorców. Chcieliby oni, aby
obecni dostawcy systemów PLM – Siemens, Dassault i PTC –
porozumieli się między sobą w kluczowych kwestiach dotyczących
standardów rozwiązań PLM.
Pomyśleć tylko, że
jeszcze w czasach, gdy „redaktorowałem” polskiej edycji Design
News, podobna inicjatywa – spotkania i konstruktywnej rozmowy
między dostawcami rozwiązań PLM na naszym rynku, wypłynęła od
zespołu IBM PLM odpowiedzialnego za wdrożenia rozwiązań
zarządzania cyklem życia produktu. Minęło kilka lat, pomysł
nadal wart jest zaangażowania, o może obecnie byłoby łatwiej
takie robocze spotkanie?/konferencję? itp. zorganizować,
gdyż... Panowie Rafał Żmijewski i Andrzej Wełyczko nadal
działają w branży, chociaż już nie pod szyldem IBM: Pan Rafał
pracuje obecnie na rzecz Siemens PLM Software, Pan Andrzej –
na rzecz Dassault Systemes. Można powiedzieć: „przeciwne
obozy, ale idea ta sama”. Szkoda tylko, że nie wystarczą dobre
chęci, na wszystko potrzebny jest jeszcze czas...
Udanego weekendu
Maciej Stanisławski
W rankingu ujęto jedynie
wybrane firmy samochodowe. Uzupełnienie/przypisy do tabelki:
1. Creo – czyli także Pro/Engineer
2. Daimler przechodzi na NX, ale obecnie nadal równolegle
korzysta z CATIA
3. Chana jest chińskim producentem samochodów
Przy okazji: ciekawe
informacje na temat PLM na chińskim rynku można znaleźć
tutaj. Jest to raport CIM Data dotyczący tamtego
regionu...
Źródło: CAMdivision (na Facebook'u), AutomotiveIT.com
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Środa, 11.05.2011 r.
Czy doczekamy się DraftSight w wersji 3D? Jestem pewien...
...a przewrotnie rzekłbym, że już się doczekaliśmy! I to
wydanej przez dostawcę oprogramowania graficznego,
dedykowanego raczej do zastosowań nieinżynierskich. CorelCAD
bazuje na tym samym kodzie źródłowym, co DraftSight, a jego
możliwości mogą być wskazówką, jaki potencjał tkwi w ARES
opracowanym przez Graebert GmbH. Tak czy inaczej, to właśnie
Greabert jest zwycięzcą...
Dlaczego? Na to
pytanie odpowiedź jest prosta. Jak słusznie zauważył jeden z
komentatorów na blogu Deelipa, Graebert GmbH sprzedała swój
kod najpierw Dassault Systemes, a następnie producentowi
uznanych światowych (i niedrogich) programów graficznych
(zwłaszcza do grafiki wektorowej; a stąd już blisko do
rozwiązań CAD 2D). Co więcej, podejrzewam, iż Greabert
wykorzystała wersje testowe DraftSight do wprowadzenia
poprawek także do... ARES. Może właśnie dzięki temu Corel mógł
udostępnić od razu sprawdzoną, komercyjną wersję swojego
oprogramowania?
Co więcej, CorelCAD
oferowany jest jednak odpłatnie, a co za tym idzie – musi mieć
zdecydowanie większe możliwości. I tak jest w istocie, gdyż w
odróżnieniu od DraftSight, oferuje możliwości 3D, przynajmniej
w zakresie operacji na bryłach (ale także prostego ich
tworzenia, za pomocą wyciągnięcia np. szkiców).
173 MB (tyle waży plik instalacyjny) – to ponad dwukrotnie
więcej, niż rozmiar DraftSight'a. W tym tkwi z pewnością
tajemnica możliwości 3D CorelCAD'a, jak również wielu innych
funkcjonalności, niedostępnych w „standardowym” darmowym
programie oferowanym przez koncern Dassault Systemes. Można
zastanawiać się, czy DS zdecyduje się rozszerzać możliwości
DraftSight w kierunkach podobnych jak te wyznaczane teraz
przez CorelCAD, a ja śmiem przypuszczać, iż jest to tylko
kwestią czasu, chociaż może dotyczyć jedynie tzw. wersji „premium”
(program darmowy, ale dodatki, aktualizacje i wsparcie – już
odpłatne). Oczekując na owo rozszerzenie możliwości
DraftSighta, możemy pobrać 30-dniową wersję trial nowego
systemu (link
tutaj) i... porównać oba programy, chociażby w obszarze
funkcjonalności 2D. Co więcej, ze strony DS można pobrać
darmowy podręcznik użytkownika DraftSight (ponad 170 stron,
świetnie wprowadzających do pracy z programem, chociaż
serwujących zaraz na wstępie złote myśli w stylu: „jeśli
dodałeś ikonę DraftSight do swojego pulpitu, kliknij ją
dwukrotnie, aby rozpocząć pracę z programem” [sic!],
więcej na ten temat tutaj) i wypróbować go w kontekście
pracy z CorelCAD, co zapewne będzie w pełni wykonalne i
uzasadnione... tożsamością kodu źródłowego programu.
To założenie zresztą łatwo zweryfikować w praktyce – właśnie
pojawił się na moim ekranie komunikat, iż plik instalacyjny
CorelCAD został pobrany i może zostać uruchomiony.
Nauczony
wcześniejszym doświadczeniem z instalacji DraftSight,
wstrzymam pracę Kaspersky'ego... (...)
|
więcej... |
Cytat tygodnia
„(...) Mimo oficjalnego stanowiska rządowego – że automobilizm
to relikt burżuazyjnej zgnilizny – pęd do motoryzacji w
społeczeństwie był ogromny. Owszem, państwo promowało
motocyklizm, jako akceptowalną przez komunizm formę motoryzacji
społeczeństwa ludowego, ale większość miała w nosie propagandę i
marzyła o samochodzie. Pewnym sposobem rozwiązania tej sytuacji,
zrodzonym oddolnie w społeczeństwie, było masowe budowanie
SAM-ów, czyli samochodów własnej konstrukcji. Sprzyjały temu
warunki, w Polsce pozostało bowiem dużo silników i części
samochodów używanych przez armię niemiecką. Nie zawsze wraki
nadawały się do remontu w całości, ale często można było z nich
wziąć układ napędowy i koła, a resztę zbudować we własnym
zakresie. Było to niesamowite zjawisko społeczne – masowe i
bardzo kreatywne, wolne od ideologii politycznych, a pełne
prawdziwej motoryzacyjnej pasji.”
Tomasz Szczerbicki,
Samochody w PRL. Rzecz o motoryzacji i nie tylko... Wydawnictwo
Vesper, Poznań 2010
Poniedziałek, 9.05.2011 r.
Każdemu jego... CAD
„Decyzja o wyborze pierwszego systemu CAD to poważne wyzwanie.
Nietrafiony wybór może zamienić radość z pracy w nienawiść do
danego systemu inżynierskiego. Najważniejsze to kontrolować
emocje. Nie należy podejmować decyzji o kupnie systemu CAD pod
wpływem impulsu. Wybrany przez nas CAD zweryfikuje bowiem
nasze umiejętności inżynierskie, poglądy na temat pracy w
danym środowisku, a czasem przysporzy bolesnych doświadczeń.
Pierwszy system CAD jest bowiem najczęściej tym, na którym
popełnimy nasz pierwszy poważny błąd. Przed wyborem
konkretnego systemu należy udzielić sobie odpowiedzi na dwa
podstawowe pytania. Po pierwsze, jaką kwotę możemy przeznaczyć
na nasz (...) system? Po drugie, jak zamierzamy wykorzystywać
nasz system CAD...”
Najpierw kilka słów
tytułem wyjaśnienia: w oryginalnym brzmieniu fragment
cytowanego artykułu* dotyczył wyboru... pierwszego motocykla,
a nie systemu (wystarczy w zasadzie słowo „CAD” zamienić na
„motocykl”!). Sam artykuł (jego całość) oceniłem jako nic nie
wnoszący; anonimowy autor myślał chyba podobnie, gdyż...
pozostał aninimowym. Ale w kontekście pierwszego systemu CAD
może jednak „coś jest na rzeczy”? Zwłaszcza w sytuacji, gdy
zakupu dokonujemy sami, z myślą o własnej działalności.
Pojawia się zatem pierwsze zasadnicze pytanie, jakie kryterium
powinno być decydujące...
Możliwości czy zastosowanie
Pisząc o
„możliwościach”, mam tutaj na myśli możliwości nasze –
finansowe, jak i możliwości systemu, który mamy zamiar
zakupić. Zastosowanie – to chyba nie budzi wątpliwości. Którym
z tych czynników powinniśmy się zatem kierować: czy finansami
(jak w przypadku zakupu pierwszego motocykla), czy może jednak
– przeznaczeniem naszego systemu CAD? Odpowiedź wcale nie
będzie łatwa – ale to oczywiste i nic nie wnoszące
stwierdzenie.
Idealnym rozwiązaniem byłoby dokonanie wyboru i zakupu
kierując się możliwościami systemu CAD – w domyśle jak
najbardziej wszechstronnymi i zaawansowanymi. I dopiero wtedy
poszukiwanie źródeł finansowania. Takie podejście ma sens,
gdyż sprawdzone, wydajne, popularne i jednocześnie
zaawansowane środowisko CAD (a może jednocześnie także CAM i
CAE) pozwoli nam nierzadko uporać się z danym zadaniem w
czasie zdecydowanie krótszym, niż przy wykorzystaniu innego
(niekoniecznie tańszego, ale nie dysonującego podobnymi
możliwościami) systemu. A oszczędność czasu, szybkość
realizacji zlecenia – to wartości, których nie trzeba nikomu
tłumaczyć.
A jednak w naszej
szarej, mimo że „unijnej” rzeczywistości, owe finanse często
mogą – przynajmniej na początku – stanowić zaporę nie do
pokonania. Zwłaszcza przy prowadzeniu własnej, niewielkiej
firmy, własnego biura projektowego. Można szukać rozwiązań
typu użyczenie programu, pracować na systemie należącym do
zleceniodawcy (jeśli umowa licencyjna zawarta między
zleceniodawcą, a VAR oprogramowania przewiduje taki
scenariusz), wziąć kredyt, skorzystać z dotacji (kto próbował,
ten wie, co mam na myśli pisząc o „szarej unijnej
rzeczywistości). Albo – startować z niższego pułapu. Można
także wyjść od innej strony, i nie patrząc tylko na możliwości
(zarówno programu, jak i naszego portfela), zacząć
poszukiwanie rozwiązania od definicji celów i zastosowań
naszego programu. Bo jeśli okaże się, iż pracować będziemy na
rzecz przedsiębiorstwa projektującego opakowania kartonowe
(doskonałe pudła z „szarej” tektury ma w ofercie np. Ikea ;)),
wtedy okaże się, iż wystarczą nam w zupełności systemu CAD 2D,
w których zaprojektujemy szablony, wykrojniki etc. A nie
musimy wydawać na nie ani złotówki, bo możemy skorzystać
chociażby z opisywanych wielokrotnie na łamach CADblog.pl
markowych rozwiązań, jakimi jest Solid Edge 2D Drafting, albo
DraftSight.
Jeśli komuś
zależałoby jednak na wykorzystaniu odpłatnych narzędzi (opieka
serwisowa, szkolenia, service packi, aktualizacje itp.), to
nagle okazuje się, iż w przedziale do 2-3 tysięcy złotych
oferta systemów CAD 2D, nierzadko z możliwościami 3D, może
okazać się całkiem spora. Jeśli nasze fundusze są jeszcze
większe, możemy pozwolić sobie na wybór pełnowartościowego
systemu CAD 3D pochodzącego od któregoś z mniej uznanych (bo
niekoniecznie mniej znanych) producentów – w przedziale do 10
tysięcy złotych nie znajdziemy oczywiście Pro/E, Solid Edge
ST, ani SolidWorks, o „kombajnach” typu CATIA, Inventor, NX
nie mówiąc, ale dlaczego nie spróbować swoich sił z
wykorzystaniem np. Alibre, Kompas-3D, IronCAD itp.? Albo –
jeśli koniecznie zależy nam na „światowej marce” - sięgnąć po
kojarzącego się z narzędziem bardziej dla designerów
Rhinocerosa, doposażonego w nakładkę parametryzującą, dodatki
importujące pliki z innych systemów, czy też moduł CAM? Albo –
zdecydować się na 2D i sięgnąć po „standard”, jakim jest
AutoCAD LT? Kolejny raz musimy zastanowić się nad tym, do
czego, w jakim celu, w jakim obszarze, z jakich
funkcjonalności będziemy korzystać. I chyba brać pod uwagę
wszystkie wspomniane czynniki.
Proponowałbym
postępowanie według następującej kolejności:
1. Do czego będę używał CAD, czy potrzebuję 3D, czy wystarczy
2D, na jakich funkcjonalnościach powinno mi zależeć?
2. Stan moich finansów w chwili podejmowania decyzji o
zakupie; ewentualne źródła finansowania;
3. Perspektywa zwrotu poniesionych nakładów – w kontekście
współpracy ze zleceniodawcami/klientami; może się okazać, iż
zamówienia będą na tyle intratne, iż punkt 2 stanie się mało
istotny – czego wszystkim oczywiście życzę...
Zapraszam do
dyskusji... może ten nic nie wnoszący temat jednak wniesie coś
ciekawego...
Pozdrawiam
Maciej Stanisławski
*Oryginalny tekst zamieszczony
został w dodatku do dziennika „Polska: The Times”, z
poniedziałku 18.04.2011 r.
|
komentuj na forum |
komentarze 1 |
Poniedziałek, 9.05.2011 r.
Co
nowego w Solid Edge ST4
Zapowiadana na 15 czerwca premiera Solid Edge ST 4 zbliża się
do nas wielkimi krokami. A owemu zbliżaniu zaczynają powoli
towarzyszyć pierwsze kontrolowane przecieki, pozwalające na
wyrobienie sobie własnej opinii na temat tego, co może nas
zaskoczyć (oby pozytywnie) przy okazji odsłony nowego
systemu...
Ostatnio – muszę
przyznać – trochę mniej starannie śledziłem doniesienia
zagranicznych portali, blogów i innych (niekoniecznie
oficjalnych) źródeł informacji. A jednak Deelip i jego strona
(www.deelip.com),
mimo faktu, iż sam Deelip pracuje od jakiegoś czasu dla 3D
Systems (SpaceClaim itp.), nadal podąża za wydarzeniami, w ich
zda się bezpośredniej bliskości, „trzymając ciągle czujne
spojrzenie na zagadnieniach CAD”, żeby sparafrazować motto
strony Menezesa (uff, ale mnie poniosło – proszę o
wyrozumiałość). Nic dziwnego zatem, iż pierwsze przecieki
znalazłem właśnie u niego...
Tym razem Siemens
zaprezentuje najnowszą odsłonę swojej Synchronous Technology
trochę wcześniej, niż miało to miejsce do tej pory, bo już we
wspomnianych czerwcu, a nie, jak dotychczas, w okolicach
października (swoją drogę ciekawe, kiedy należy spodziewać się
oficjalnej polskiej premiery). Innymi słowy, okres
poprzedzający nową wersję tym razem jest krótszy, niż
dwanaście miesięcy (coś na ten temat wspominała Isabell
Pellerey w wywiadzie z ubiegłego roku, link
tutaj). Ciekawe, czy będzie to stała tendencja, czy też
będzie tak tylko tym razem. Wszystko wskazuje jednak na to, iż
Firma zdecydowała, iż październik nie jest dobrym czasem na
prezentację swoich nowości. Kto wie, może to chęć bycia przed
konkurencją? Deelip sugeruje w swoim wpisie, iż mogło to
oznaczać, iż Siemens tym razem nie miał dość wystarczająco
czasu na wprowadzenie wszystkich zmian i ulepszeń do
najnowszej wersji, w każdym razie – nie tyle, co do
poprzednich edycji, i specjaliści skupili się przede wszystkim
na wprowadzaniu w życie postulatów zgłaszanych przez
użytkowników. (...)
| więcej na
SolidEdgeblog.pl |
Cytat tygodnia
„(...) Świadomość własnej przeszłości pomaga nam włączyć się w
długi szereg pokoleń, by przekazać następnym wspólne dobro
– Ojczyznę. (...) Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co
ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego
krajobrazu ojczystego. Jest to miłość, która obejmuje również
dzieła rodaków i owoce ich geniuszu. Próbą dla tego umiłowania
staje się każde zagrożenie tego dobra, jakim jest ojczyzna.
(...)”
Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość
Sobota, 30.04.2011 r.
Na 1 maja...
W tym roku po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat przez
Warszawę nie przejdzie pierwszomajowy pochód. Czyż nie jest to
kolejny cud Ojca Świętego? Proszę przypadkiem nie doszukiwać
się w tych słowach jakiejś kpiny z mojej strony; sam zresztą
zacząłem zastanawiać się, czy TVP nie chce zakpić sobie z
faktu beatyfikacji, umieszczając w ramówce w nocy z 1 na 2
maja skądinąd doskonałą komedię pt.: „Wniebowzięci”...
Tak oto dzień
„święta pracy”, data 1 maja, nabiera dla nas całkowicie nowego
znaczenia, nowej jakości. Kolejne rocznice przypominać będą
nie tylko zdumiewający, jedyny w historii Kościoła taki
pontyfikat, ale także wszystko to, co jest nam bliskie, a
związane z osobą Papieża-Polaka, umiłowanego Karola Wojtyły...
A zauważają to także osoby związane z SLD, uznając, iż jest to
święto nie tylko dla osób wierzących. Znak czasu? Oby takich
znaków było więcej...
Z
osobą błogosławionego Jana Pawła II wiąże się pewien wątek,
nazwijmy to – techniczny. Przed swoją pierwszą pielgrzymką do
Polski, w 1979 roku, Ojciec Święty wspomniał, iż chciałby
poruszać się po Ojczyźnie samochodem wyprodukowanym w Polsce.
Pomyśl padł dosyć późno, ale okazał się inspirujący; z braku
czasu nie zdecydowano się na opracowanie całkowicie nowej
konstrukcji, ale wykorzystano elementy już istniejących
samochodów – a konkretnie: podwozie od samochodu
terenowo-ciężarowego (napęd na kilka osi) Star 266, w którym
przekonstruowano układ wydechowy, a zabudowano na nim
specjalne nadwozie. Autorem przebudowy był Przemysłowy
Instytut Motoryzacji.
Po pielgrzymce
władze natychmiast (!) kazały nadwozie pociąć na części, a
kompletne podwozie sprzedano do PGR w miejscowości Stanomino.
Pomalowana na biało kabina ciężarówki sprawiła, iż samochód
zyskał przezwisko „papież”, a wszyscy w okolicy doskonale
zdawali sobie sprawę, jaką rolę odegrał. Niestety, do
dzisiejszych czasów pojazd się nie zachował.
Mamy natomiast
możliwość podziwiać jego dokładną replikę, znajdującą się w
zbiorach Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach. A jutro,
w Warszawie, będzie można być świadkiem przejazdu owej repliki
„papamobile” Traktem Królewskim; przejazdu stanowiącego
element uroczystości związanych z beatyfikacją Papieża
Polaka...
„(...)Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie
za dar apostolskiego życia i posłannictwa
błogosławionego Jana Pawła II
i za jego wstawiennictwem pomóż nam
wzrastać w miłości do Ciebie
i odważnie głosić miłość Chrystusa wszystkim ludziom...”
fragment modlitwy z Litanii do
Jana Pawła II,
imprimatur metropolity krakowskiego ks. kard. Stanisława
Dziwisza
12 kwietnia 2011 r.
P.S.
Podczas przygotowywania wpisu korzystałem z dzisiejszego
wydania Rzeczpospolitej,
z książki Staniława Szelichowskiego „Sto lat polskiej
motoryzacji”, a także z materiałów znalezionych na stronie
motofakty.pl...
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„(...) Trwałość wszystkich współpracujących ze sobą części
uzależniona jest od właściwego smarowania i wytrzymałości
materiału, z którego części te są wykonane. Łatwość obsługi i
naprawy zawsze uzależnione są od większej lub mniejszej prostoty
wykonania całej konstrukcji. Czym mniej współpracujących części,
tym mniej elementów do zepsucia i tym mniejsze straty mocy na
pokonanie tarcia współdziałających ze sobą elementów. Dobry
konstruktor potrafi tak zaprojektować swoje urządzenie, że
wszystkie elementy mają taką samą trwałość w przeliczeniu na
lata, kilometry, czy godziny pracy. Pamiętać należy, że każde
urządzenie jest tak trwałe, jak najsłabsza część zamontowana w
tym urządzeniu...”
Tomasz Sałek: Ostatni klasyk, Automobilista nr 4/2005, s. 48
Wielki Piątek, 22.04.2011 r.
Wtorek,
19.04.2011 r.
Audi TT w SolidWorks?
2,5 godziny tutoriala za darmo!
A
w dodatku – w polskiej wersji językowej SW! Najciekawsze
w tym wszystkim jest to, iż o tutorialu tym... anglojęzyczni
użytkownicy wiedzieli już dużo wcześniej*, a 22 lutego br.
można było poczytać o nim na SolidSmack.com! Osobiście
dowiedziałem się o nim z maila otrzymanego od jednego z
Czytelników CADblog/SWblog, za co w tym miejscu jeszcze raz
serdecznie dziękuję. Cóż, najwyższy czas, by ten interesujący
materiał, autorstwa młodego (jak wynika z profilu na YouTube)
Polaka, doczekał się także rozpowszechnienia za pośrednictwem
polskich mediów ;) podejmujących „CADową” tematykę...
|
więcej na SWblog.pl |
* „Shame on me” –
jak mawiają anglosasi. 22 lutego o tutorialu Mateusza Klibera
na swoim blogu poinformował polskich użytkowników SolidWorks
Maciej Karlic (link
tutaj).
dodano 19.04.2011 r.
godz. 14:34
Piątek, 15.04.2011 r.
Deelip i 3D Systems
| a także: test prędkości TopSolid,
OmniCAD, GStarCAD 2011 PL, Solid Edge ST 3 czyli możliwości
CAD cz. V |
„Po dwunastu latach niezależności i swobody, przypominam
sobie, co to znaczy mieć szefa” – mniej więcej tak na swoim
blogu w
minionym tygodniu pisał jeden z popularniejszych komentatorów
rynku systemów CAD (rynku – w szerokim znaczeniu), Deelip
Menezes. Jest on nie tylko blogerem, ale także właścicielem
firmy Sycode (poprawka: był właścicielem), producentem
oprogramowania (nakładki, plug-iny itp.) wspomagającego pracę
z systemami ADSK, autorem książki o tym, jak samemu napisać
system CAD (w oparciu o jądro IntelliCAD)...
To m.in. za sprawą
„testów” przeprowadzanych przez niego, postanowiłem na swój
skromny sposób sprawdzać dostępne wersje systemów CAD 2D i 3D,
pod względem szybkości wykonywania wybranych operacji. Z tą
różnicą, iż „test Deelip'a” polegał na wczytaniu
wieloelementowego modelu (silnik spalinowy) do środowiska
danego programu, a następnie – sprawdzaniu szybkości, z jaką
program ów radzi sobie z wyświetlaniem i odświeżaniem obrazu.
Poniżej przedstawiam
Państwu dwa filmy obrazujące płynność wykonywania takiej
operacji: pierwszy z nich pochodzi z blogu Deelipa, i dotyczy
systemu TopSolid. Na zdjęciu widać także fragment modelu
silnika, wykorzystywanego do testu...
TopSolid
Źródło:
www.deelip.com
Kiedyś próbowałem
uzyskać od Deelipa rzeczony model (nie tylko ja zresztą), ale
niestety – wymówił się argumentując, iż nie jest upoważniony
do przekazywania modelu osobom trzecim. Jakież było moje
zdziwienie, gdy któregoś dnia znalazłem (we wpisach do
komentarzy na
www.deelip.com) test przeprowadzony przez jednego z
czytelników bloga; test z wykorzystaniem rzeczonego modelu. Z
korespondencji (obecnie usuniętej!) wynikało, iż Deelip jednak
chyba uległ prośbom („kołaczcie, a będzie wam otworzone”) i
model udostępnił. Świadczy zresztą o tym także sam film,
dostępny m.in. na YouTube (link
tutaj), a prezentujący model silnika i... innych elementów
samochodu w środowisku systemu CAD (dedykowanego do
modelowania powierzchniowego!), raczej nie spotykanego u nas:
chodzi o system OmniCAD (link
do strony producenta). Poniżej rzeczony film prezentujący
ten system w akcji...
(...)
|
więcej
|
Czwartek, 14.04.2011 r.
„Najdroższy...” zaprojektowany w SolidWorks
W
pierwszej chwili, czytając tytuł artykułu, zamieszczonego na
Polskiej Stronie Użytkowników SolidWorks (link tutaj) –
złośliwie pomyślałem: no tak, chyba coś nie wyszło. Miało być
„projektowanie zrównoważone”, a tu koszty okazały się takie,
iż udało się zaprojektować coś najdroższego (...)
|
więcej na SWblog.pl |
Środa, 13.04.2011 r.
Idzie „nowe”...
Tak, to nie pomyłka. Bystre oczy użytkowników SW dostrzegły
przeprowadzoną trochę „po cichu” zmianę logotypu jednego z
najpopularniejszych systemów CAD 3D, jakim jest SolidWorks
(...)
|
więcej na SWblog.pl |
Poniedziałek, 11.04.2011 r.
Za ile w kosmos?
Brzmi dwuznacznie, gdyż może chodzić zarówno o cenę, jak i o
przedział czasowy, w jakim owo „w kosmos” zostanie
zrealizowane. Jeśli chodzi o to ostatnie, realizowane już
jest. Jeśli chodzi o cenę – realizowane jest wielokrotnie
taniej, niż w przypadku państwowego było nie było molocha,
jakim jest NASA, bo zajęła się tym prywatna firma. Ale – co
chyba niespotykane w praktyce naszej gospodarki – owa firma
pracuje na zlecenie i za pieniądze państwowego „sponsora”.
Cóż, w końcu w interesie NASA leży utrzymanie dostaw
zaopatrzenia na międzynarodową stację kosmiczną, a
realizowanie tego – po ostatecznym wycofaniu z lotów promów
kosmicznych, za pomocą technologii kosmicznej z byłej ZSRR –
jakoś nie pasuje do historii firmy. I nie tylko. Może też boją
się Rosjan :)?
Żarty
na bok. Kilka lat temu pisałem, zarówno na łamach DesignNews,
jak i na łamach „Projektowania...”, o prywatnej firmie Burta
Rutana (ScaledComposites,
http://www.scaled.com/) która otrzymała nagrodę Ansari
Xprize za projekt załogowego statku kosmicznego (czy też
raczej suborbitalnego) SpaceShip One, startującego „z pokładu”
samolotu „matki”, a następnie wynoszonego na orbitę już za
pomocą swojego niezależnego napędu, a powracającego – podobnie
jak odchodzące na emeryturę wahadłowce – lotem ślizgowym. Nie
jest to jedyna firma, która zdecydowała się sięgnąć dosłownie
w stronę gwiazd. I o ile Scaled postawiła raczej na loty
wycieczkowe, tanie statki „kosmiczne” do lotów w górnych
warstwach atmosfery, o tyle...
SpaceX nie
wyważała otwartych drzwi i zdecydowała się rozwijać
„tradycyjne” podejście do podboju kosmosu: rakiety nośne
wynoszące w przestrzeń kapsuły transportowe, załogowe,
sztuczne satelity itp. I jak do tej pory, udaje się jej to...
doskonale! Szkoda, że tak niewiele słychać w oficjalnych
środkach masowego przekazu na jej temat (wyjątek to m.in.
„Rzeczpospolita”, której zdarza się coś na temat SpaceX co
jakiś czas opublikować).
Dość powiedzieć, że
po udanych próbach zarówno z kapsułą („Dragon”, vide foto),
jak i z rakietami nośnymi „lżejszej generacji”, SpaceX na
zlecenie i przy współpracy z NASA przystąpi do budowy
najnowszej serii rakiet – FalconHeavy (animacja poniżej),
zdolnych wynosić na orbitę okołoziemską jednorazowo ładunek
przekraczający 50 ton, czyli tyle, ile dwa promy kosmiczne!
Konstrukcja rakiety stanowi rozwinięcie wypróbowanych już w
praktyce rakiet Falcon 9 (dwie udane misje próbne w 2010
roku), a oblot najnowszego „dziecka” SpaceX ma nastąpić w 2013
roku. Co więcej, rakieta ta może posłużyć w przyszłości do
lotów księżycowych, a także – stanowić jeden z kluczowych
elementów planowanej misji na Marsa. Gdybym pisał o tym, albo
przeczytał o tym pierwszego kwietnia, byłbym przekonany, że
padam ofiarą działania pliku „HAFDP.dll – Happy April Fools
Day Punk” ;). Ale tak nie jest. W przypadku kapsuły i
rakiety Falcon 9, w 2010 roku zaplanowano i przeprowadzono
jedną pięciogodzinną misję próbną, polegającą na wyniesieniu i
oddzieleniu członu załogowego od rakiety nośnej, krótkim locie
orbitalnym, manewrowaniu na orbicie, przekazywaniu sygnałów
telemetrycznych, a także kontrolowanym sprowadzeniu kapsuły na
Ziemię. W tym roku zaplanowane są dwie próby, w tym druga –
załogowa (!), która polegać ma m.in. na udanym cumowaniu do
stacji kosmicznej ISS. I w zasadzie będzie pełnowartościową
misją, mającą na celu przekazać zaopatrzenie do wspomnianej
stacji.
Wspomniałem o
kosztach. Cóż, firmy prywatne zdecydowanie inaczej traktują
działy księgowości i chociaż może inżynierowie nie zawsze
lubią pracowników tych komórek, którzy jakże często narzucają
limity i ograniczenia konstrukcyjne, związane z cięciem
kosztów (w niektórych systemach CAD możemy już odnaleźć
specjalne moduły pozwalające na ocenę kosztów, materiało- i
pracochłonności projektu etc.), to w konsekwencji koszt misji
z wykorzystaniem rakiet i statków SpaceX stanowi 1/6, a czasem
nawet 1/9 kosztów tych samych działań realizowanych przez
technologię NASA (czy też, jak się domyślam, „CCCP”...).
Czy doczekamy
takiego podejścia w UE? Mam nadzieję, że tak. I że nastąpi to
zanim amerykański turysta, lecący prywatnym statkiem
kosmicznym, postawi stopę na Marsie. Bo co do tego, że na
Księżycu może być szybciej, jestem prawie pewien...
Pozdrawiam
serdecznie
Maciej Stanisławski
krótka prezentacja rakiet
SpaceX w locie i animacja lotu Falcon Heavy –
film
w formacie *.flv
źródło:
SpaceX
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Tagi:
SpaceX,
Scaled Composites
Cytat(y) tygodnia
„(...) Postawmy życie w Prawdzie na pierwszym miejscu, jeżeli
nie chcemy, aby nasze sumienie porosło pleśnią...”
ks. Jerzy Popiełuszko
„(...) W świecie mnogości głosów i idei, w czasach zalewu
informacji, musimy umieć praktycznie postępować w kwestii wyboru
autorytetów, osób lub instytucji, które obdarzymy zaufaniem na
tyle, że pozwolimy im kształtować naszą doczesność i wieczność,
uczynimy z nich naszych życiowych doradców. Musimy umieć
zdecydować, kogo i czego będziemy słuchać bardziej, a kogo i
czego mniej lub wcale. Z zalecenia, że mamy „bardziej słuchać
Boga niż ludzi” wynika, że słyszeć będziemy przynajmniej dwa
głosy: ludzki – ten głos łatwo usłyszeć, ale również głos Boży,
a to wymaga z naszej strony pewnej postawy i działania...”
Bp. Tadeusz Płoski
Sobota, 9.04.2011 r.
Nawiązując do zero-emisyjności i nie tylko...
Rok temu, w pamiętną sobotę 10 kwietnia, moją uwagę
przyciągnął tytuł zamieszczony na pierwszej stronie w
weekendowym wydaniu dziennika „Polska The Times”. Brzmiał
dosyć intrygująco: „Rosja nie weźmie nas gazem”
Dzisiaj, w sobotę
poprzedzającą rocznicę Tragedii Smoleńskiej, zwróciłem uwagę
na piątkową (!) „Gazetę Wyborczą” (oj, chyba się nie sprzedała
najlepiej). I cóż można znaleźć w niej na pierwszej stronie?
Wielki artykuł o zasobach gazu łupkowego w Polsce (rok po
„Polska The Times”, o „Naszym Dzienniku” czy „Gazecie
Polskiej”, bądź „Najwyższym Czasie” nie wspominając). A nad
nim, mniejszy tytuł, odnoszący się do wywiadu naszego
prezydenta, udzielonego dziennikarzom „G.W..”, cyt.: „Łatwo
straszyć Rosją”...
Nie sposób się z tym
nie zgodzić. Łatwo straszyć. Nas, pamiętających, iż wojska
okupacyjne „Wielkiego Brata” opuściły „suwerenną i
niepodległą” Rzeczpospolitą dopiero w latach 90-tych ubiegłego
wieku, a także pamiętających takie daty z przeszłości, jak
1921 rok, albo 17 września 1939, albo... Można wymieniać. „Co
to ma wspólnego z systemami CAD, po co o tym tutaj pisać” –
zapyta ktoś zirytowany. W zasadzie nic. Prawo blogu – piszę,
co myślę, na swoją odpowiedzialność. Rok temu też tak
zrobiłem, nie bacząc na słupki notowań, net rankingów,
oglądalności. A ta ostatnia, o dziwo – wzrosła.
Inżynier Tadeusz
Sołtyk, wybitny konstruktor z dziedziny lotnictwa i...
żeglarstwa (wspaniałe projekty jachtów, w tym seria słynnych
„Kumek”), miał przykrą okazję poznać, co to znaczy znaleźć się
w niełasce tych, którymi łatwo straszyć. Bo tak naprawdę nie
boimy się Rosji, nie boimy się Bogu ducha winnych Rosjan, ale
boimy się osób, które tam, na wschodzie, sprawują władzę.
Sprawują ponad nami, nie oglądając się na nas. Ale wracam do
wątku związanego z inż. Sołtykiem. Gdy w krajach RWPG (to taki
odpowiednik UE z czasów PRL :)) miano dokonać wyboru samolotu
odrzutowego dla celów szkoleniowych, pod uwagę brano trzy typy
maszyn: czeską, radziecką (bazującą na seryjnym bojowym
Mikojanie) i... polską „Iskrę”, skonstruowaną pod kierunkiem
inż. Tadeusza Sołtyka. Była ona bezsprzecznie najlepszym
samolotem spośród tych poddawanych ocenie, jedynym, którego
kompletny zespół napędowy można było wymontować z samolotu w
ciągu kilkunastu minut, jedynym gwarantującym taki stopień
poprawności i łatwości pilotażu (na odrzutowej „Iskrze” można
było szkolić pilotów... szybowcowych, z pominięciem szkolenia
na samolotach śmigłowych), łatwość obsługi naziemnej etc. O
dojrzałości i doskonałości konstrukcji może świadczyć fakt, iż
jeszcze kilka lat temu, podczas kieleckiego Międzynarodowego
Salonu Przemysłu Obronnego, zaprezentowano „Iskrę” wyposażoną
w awionikę, instrumenty, fotele pochodzące z... F16, a nasz
samolot dostosowano w ten sposób do szkolenia pilotów,
mających latać na amerykańskich maszynach. Złośliwi pytali:
czy to nasza „Iskra” taka świetna, czy „F16” do niczego?
Jak łatwo domyśleć
się, przetargu nie wygraliśmy. Wygrali Czesi (ze swoją kopią
brytyjskiego samolotu), gdyż to, co w owym czasie
zaprezentowali Rosjanie, nie nadawało się do niczego. Inżynier
Sołtyk wspomina chwilę ciszy, jaka zapadła po ogłoszeniu
wyroku, a potem głosy oburzenia rozlegające się na sali. Głosy
oburzenia nie tyle Polaków, co Rosjan i Czechów...
Nie wystarczy być
dobrym inżynierem. Nie wystarczy dysponować doskonałym
systemem CAD. Trzeba jeszcze żyć w kraju, którego rządy
pozwalają na swobodny rozwój własnej myśli technicznej.
Ostatnio dziennik „Rzeczpospolita” wspomniał o „nanorewolucji”
w dziedzinie komputerów i szeroko rozumianej elektroniki.
Odkrycie polskich inżynierów i polskich naukowców. Kto z tego
skorzysta? Pamiętacie Państwo rewelacyjny wynalazek inż.
Karpińskiego, jego „superkomputer” z lat 70-tych? (link do
artykułu z DesignNews
tutaj)
Szkoda, że historia
lubi się powtarzać. Ale może... jakimś cudem... nie tym razem?
A czytelnikom prasy codziennej (i fachowej też), polecam pod
rozwagę dzisiejsze, powyższe „cytaty tygodnia”.
A dla „rozrywki”, fragment filmiku, znalezionego na YouTube,
a kończącego film dokumentalny obecny w tzw. drugim obiegu
pt.: „List z Polski”...
Pozdrawiam
Maciej Stanisławski
pobierz plik *.flv
pełny filmik na YouTube:
http://www.youtube.com/watch?v=8GdexiWN6gs
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„(...) Początkowo starano się oczywiście na wszystkie sposoby
zmiękczyć samo koło. Pojawiły się niesamowite konstrukcje oparte
głównie na działaniu różnorodnych sprężyn umiejscowionych w
obręczach, szprychach i piastach. W konstrukcjach takich
wyróżniały się firmy Ducasble i Russel, której slogan reklamowy
głosił: opona oznacza śmierć, koło elastyczne to życie..."
Andrzej Glajzer, Powietrze w kołach: trudne początki,
Automobilista nr 2(6) 2000 rok, s. 34
Piątek, 1.04.2011 r.
Zeroemisyjne
auta w Polsce?
Brzmi jak żart primaaprilisowy, ale po doświadczeniach roku
poprzedniego, kiedy to na potrzeby zmyślonego systemu
WarsawCAD, stworzenie osobnej strony, zarejestrowanie
domeny w celu jego uwiarygodnienia i wreszcie – „podzielenie
się” tą informacją z innymi portalami branżowymi przypłaciłem
zredukowaniem PageRank do zera, ochota na żarty mi przeszła.
Zresztą, kwiecień jakoś w świetle ubiegłorocznych wydarzeń nie
nastraja mnie żartobliwie. Co zatem z tą zeroemisyjnością?
Wszystko przez
Mitsubishi i-MiEV, produkowane seryjnie całkowicie elektryczne
pełnowymiarowe samochody. O samych pojazdach więcej w
pierwszym papierowo-fleszowo-pdfowym wydaniem (na marginesie –
czy zdają sobie Państwo sprawę z faktu, iż każde z nich,
chociaż merytorycznie identyczne, musi mieć własny, osobny nr
ISSN?!), a tym razem skorzystam z okazji i przytoczę wypowiedź
otrzymaną z Mitsubishi Motors Corporation Car Poland Sp. z
o.o., związaną właśnie z emitowaniem CO2 do atmosfery. Jeśli
nie przez samochód, to przez zakład, który energię elektryczną
w ten czy inny sposób do samochodu musi dostarczyć...
* * *
W
Polsce 95% energii elektrycznej jest produkowane przez
przemysł elektroenergetyczny w sposób wyjątkowo nieprzyjazny
środowisku. Według Ministerstwa Gospodarki (Polityka
Energetyczna Polski do 2030 roku) polski przemysł
elektroenergetyczny w 2007 roku emitował 950 kg CO2 na 1 MWh.
Ile CO2 jest zatem emitowane przez elektrownie,
elektrociepłownie lub OZE (odnawialne źródła energii)
dostarczające energię potrzebną do przejechania 1 km w Polsce
samochodem elektrycznym Mitsubishi i-MiEV?
Takie pytanie zadaliśmy (MMC CAR Poland – przyp. redakcji)
Robertowi Grudzińskiemu,ekspertowi do spraw energetyki. –
Warto zauważyć, że powyższe dane pochodzą z 2007 roku a przez
ostatnie 4 lata emisja CO2 w Polsce zmniejszyła się szacunkowo
o 10%, co oznacza, że obecnie średnia krajowa to już 855 kg
CO2 na 1 MWh. – zauważa Grudziński.
–
Były one ponadto mierzone przy średniej sprawności elektrowni
na poziomie 36%. Jako małe auta miejskie samochody Mitsubishi
i-MiEV będą wykorzystywane w miastach a 95% z nich pojawi się
na warszawskich ulicach. Sprawność elektrociepłowni w
Warszawie wynosi średnio nie 36% a 72%, a Elektrociepłowni
Żerań i Siekierki przekracza 85%, co oznacza, że emisyjność
jest o ponad połowę niższa i wynosi w najgorszym razie 427
kg/1 MWh. W tej sytuacji wytworzenie energii potrzebnej do
przejechania 1 km Mitsubishi i-MiEV powoduje emisję jedynie 58
g/km. Jeśli natomiast auto będzie korzystało z elektrowni
zasilanej energią odnawialną, takiej, jak na przykład siłownia
wodna we Włocławku, to emisyjność CO2 wynosi zero, a
odnawialne źródła energii to nieodległa przyszłość energetyki
– dodaje Robert Grudziński.
Dla porównania najbardziej przyjazne środowisku samochody
dostępne na polskim rynku emitują minimum 89 g CO2/km (Toyota
Prius), 90 g/km (Smart Fortwo) i 101 g/km (Honda Insight).
W podsumowaniu eksperta znajdujemy stwierdzenie: „Warto
podkreślić także pewną różnicę w emisji CO2 między samochodami
o napędzie konwencjonalnym a elektrycznym. Auta spalinowe
emitują dwutlenek węgla wszędzie tam, gdzie się poruszają,
natomiast emisja CO2 pośrednio generowana jest przez pojazdy
elektryczne tylko tam, gdzie korzystają one ze źródła
wytwarzania mocy elektrycznej, czyli maksymalnie w 2-3
elektrociepłowniach w mieście. Dzięki zastosowaniu nowych
technologii mających na celu obniżenie emisji szkodliwych
substancji i pyłów łatwiej jest zatem ograniczyć tę emisję w
tych 2-3 miejscach.”
Źródło: MMC Car Poland Sp. z o.o.
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Czwartek, 31.03.2011 r.
Anno Domini 2012?
Modernizacja sprzętu komputerowego w różnych instytucjach
bardzo często staje się znakomitą okazją do odświeżenia
(niedrogo) własnego „parku maszyn”. Korzystając z podobnej
okazji, związanej z modernizacją sprzętu wykorzystywanego na
Uniwersytecie Warszawskim (Biblioteka Wydziału
Dziennikarstwa), udało mi się dzięki uprzejmości pewnych osób
(serdeczne podziękowania!) wejść w posiadanie „bazy” do budowy
nowej stacji graficznej. Co tu dużo mówić, kolejka
oprogramowania czekającego na testy liczy sobie już coraz
więcej pozycji (że wymienię tutaj, w kolejności alfabetycznej:
GstarCAD 2011, IronCAD, Solid Edge ST3, SolidWorks 2011, ZW3D
2011, a o czymś prawie na pewno jeszcze zapomniałem). Dość
powiedzieć, że muszę poważnie przymierzyć się do zakupu dobrej
klasy karty graficznej i szybkiej pamięci w ilości minimum
2GB. Ale to zapewne dopiero przed Świętami... Na razie
rozważam tymczasową instalację wspomnianych systemów na
notebooku; przeżył już kiedyś podobne oblężenie systemu, może
tym razem również dzielnie to zniesie?
Fakt,
iż niektóre firmy już w pierwszym kwartale 2011 roku
wprowadzają do sprzedaży systemy „antydatowane” na 2012 rok,
ma zdaje się świadczyć o ich nowoczesności, szybkości itp.
(systemów, nie firm). Zapewne tak jest, ale cóż, kiedy
wprowadza to w pewnym sensie dodatkowe zamieszanie –
przynajmniej w odczuciu wielu użytkowników. A poza tym, jak
dodają złośliwi, po premierze nowej wersji pozostaje czekać na
kolejne wersje „service packów”, „hot fixów” i innych „upgreadów”,
po zainstalowaniu których praca w najnowszej odsłonie programu
staje się bardziej bezpieczna, bardziej stabilna i łatwiejsza.
Także wersja „2012.XX”, czyli taka doposażona w odpowiednią
ilość udoskonaleń i tak dostępna będzie zapewne w 2012 roku.
Swoją drogą, z ilu owych funkcjonalności i tak nie będziemy
korzystać w praktyce? A'propos kombajnów: niektórzy producenci
systemów CAD zdają się prezentować podejście podobne, jak
twórcy aplikacji typu OpenOffice. Z wielu „wodotrysków”
obecnych w Microsoft Office użytkownik i tak nie korzysta w
praktyce, dlaczego nie zastosować tego podejścia także w
odniesieniu do systemów CAD? Ale chyba jednak nie tędy droga.
Chociaż „na upartego” Worda można zastąpić maszyną do pisania,
a system CAD – deską kreślarską. I wtedy nie trzeba się
przejmować ograniczeniami sprzętowymi posiadanej stacji
roboczej... Ale przecież nie o to chodzi!
W każdym razie,
obecny rok to zdecydowanie rok premier. I to istotnych. Na
jesieni (było nie było 2011 roku) zapowiada się premiera
SolidWorks 2012, który chyba jednak zmierza, z pozoru
niewielkimi krokami, w kierunku platformy V6, która stała się
wyznacznikiem nowych rozwiązań DS. Zapewne będzie to miało
miejsce dopiero w 2012 roku, czyli najprędzej w wersji 2013, a
wydaje się, iż mimo ostrożnych wypowiedzi ze strony CEO DS SW,
wszystko zmierza w tym kierunku. Swoją drogą, ciekawe, czy w
DS fachowcy i specjaliści np. od wizerunku okażą się
przesądni, i czy „przeskoczą” przez „13” w nazwie? Wtedy w
2012 roku oczekiwalibyśmy premiery SW 2014... :).
Chińczycy „trzymają się” mocno i nie przejmując się normami
emisyjnymi itp. pompują środki finansowe na rozwój zakupionych
w USA producentów systemów klasy GstarCAD, ZW3D, czy też
IronCAD. Tutaj także czekają nas premiery nowych rozwiązań,
ale – zgodnie z datą w kalendarzu – mówimy o wersjach 2011.
Natomiast jeśli chodzi o „antydatowanie”, rekordzistą chyba
okazuje się Autodesk, który w pierwszym kwartale 2011 roku
przedstawia premiery rozwiązań, w których nazwie tkwi 2012, o
czym już wspomniałem. Do tych premier jeszcze wrócę, a na
razie, przyznacie Państwo, iż można się w tym wszystkim
pogubić. Aby zakończyć wątek związany z numeracją dodam, iż ta
obowiązująca w nazewnictwie produktów Siemens PLM Software
(Siemens Industry Software) odpowiada mi najbardziej. A w tym
roku należy spodziewać się zarówno nowego NX (w poprzednim
roku 7.5, obecnie 8), jak i czwartej odsłony technologii
synchronicznej, obecnej przede wszystkim w Solid Edge ST 4 (o
przeciekach wspominałem tutaj).
Zgodnie z obietnicą
wracam do premier ADSK. Szczegółowo opisywałem je
tutaj (korzystając z obfitych informacji prasowych, nie
popartych niestety doświadczeniem własnym), ale teraz chciałem
podzielić się osobistą, subiektywną refleksją. Jestem
rozczarowany.
I nie mam tutaj na myśli nowych funkcjonalności, nowych
możliwości zarówno pojedynczych systemów, jak i całych
pakietów. Chodzi mi o jeden drobny fakt, związany z Inventor
Fusion. Ten swobodny modeler 3D, pozwalający na korzystanie z
dobrodziejstw modelowania swobodnego w sparametryzowanym
środowisku aplikacji AutoCAD, zgodnie z zapowiedziami został
zaoferowany nieodpłatnie jako dodatek do AutoCAD. Niestety,
nie dotyczy to AutoCAD LT, na co – przyznam szczerze –
liczyłem. I spodziewałem się, iż będzie to swego rodzaju
odpowiedź na działania innych producentów, oferujących za
darmo rozwiązania mogące swobodnie konkurować ze standardem
AutoCAD LT. Omyliłem się, ale z punktu widzenia użytkowników
AutoCAD LT, cóż – może to być okazją do rozważenia, czy sięgać
po AutoCAD, czy też... nie przedłużać już nawet licencji na
AutoCAD LT, tylko sięgnąć po DraftSight, albo – myśląc
bardziej perspektywicznie – zainstalować Solid Edge 2D
Drafting ST 3 i szykować się do migracji do środowiska 3D już
z zupełnie innym dostawcą rozwiązań CAD. Swoją drogą, casus
DraftSight pokazuje, iż możemy sięgnąć w ogóle po darmowe
rozwiązania, instalując na „pozyskanej z odzysku” stacji
roboczej darmowy system operacyjny (którąś z odmian Linuxa) i
darmowy system CAD działający w tym środowisku. Dodawszy
darmowy OpenOffice, można cieszyć się posiadaniem licencji, na
które nie wydało się w zasadzie ani grosza...
Dlaczego
spodziewałem się, iż Autodesk gotów będzie zaoferować Inventor
Fusion za darmo także użytkonikom AutoCAD LT? Tak naprawdę...
nie wiem! W Inventor Fusion, odrębnej (co podkreślam i
podkreślać pewnie jeszcze będę nie raz) aplikacji, dodawanej
za darmo do AutoCAD 2012, znajdziemy obecnie funkcjonalności
pozwalające na modelowanie powierzchniowe w sposób identyczny
z tym znanym z Alias Studio. Funkcjonalności te dostępne były
już wcześniej w Autodesk Inventor, pod warunkiem
zainstalowania Alias Studio (w menu ADSK Inventor pojawiała
się wtedy odpowiednia wtyczka). Ale Alias kosztował dodatkowe
4 000 USD (bodajże na rynku amerykańskim, czyli u nas mogło
być nawet... drożej). Drogi prezent, zwłaszcza dla
użytkowników najtańszej aplikacji z oferty firmy. Dlatego
zapewne – prezentu, przynajmniej na razie, nie będzie...
ms
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
O funkcjonalnościach
Alias Studio w ADSK Fusion można przeczytać więcej u Deelip'a:
http://www.deelip.com/?p=5667
http://www.deelip.com/?p=5660
Cytat tygodnia
„(...) Trzeba zachować odpowiednie proporcje między czasem dla
rodziny, przyjaciół oraz tym przeznaczonym na pracę. Każdy musi
aktywnie czuwać nad swoim czasem, w przeciwnym razie praca
zapanuje nad nim i nie zostanie wolna przestrzeń na nic innego.
(...)
Wszyscy powinniśmy traktować nasze prywatne sprawy tak samo
poważnie, jak zawodowe. W przeciwnym razie w naszym życiu nie
będzie równowagi..."
Anselm Grun OSB, Walka z czasem, Magazyn Familia, nr 3(33)
marzec 2011, s. 81
Poniedziałek, 21.03.2011 r.
Poniedziałkowy montaż...
„(...) W roku 1975 Dudek kosztował 17 800 zł, a Bąk 12 000
złotych. Aby przybliżyć ich osiągalność trzeba przypomnieć, że
pensja na poziomie 4 tysięcy złotych była uważana za bardzo
przyzwoitą – powyżej średniej, czyli różnica w cenie była na
poziomie bardzo dobrej pensji. Pomimo czasów „tandety” i
gonienia planów, w jakich powstawały prezentowane motocykle
WSK, są one wykonane całkiem przyzwoicie. Co prawda, na temat
ich jakości w latach im współczesnych panowały skrajne opinie
– od wymieniania całych litanii defektów będących na przykład
rezultatem >>poniedziałkowego montażu<<, do organizowania
wypraw dookoła świata i szczęśliwego z nich powrotu...” *
Z racji poniedziałku i pierwszego dnia wiosny, zatrzymam
Państwa przy owym „poniedziałkowym montażu”...
Moi rówieśnicy
zapewne doskonale pamiętają, co kryło się pod owym
„tajemniczym” pojęciem. A młodsi z pewnością się domyślają.
Chodziło oczywiście o niedostatki tych produktów, których
serie powstawały właśnie w poniedziałek. Innymi słowy, jeśli
np. nabywaliśmy motocykl, który okazywał się zmontowany
niedbale, o powłoce lakierniczej z zaciekami i miejscowymi
zmatowieniami, najczęściej oznaczało to, iż zjechał „z taśmy”
w poniedziałek, a rozleniwieni wypoczynkiem, lub wręcz – jak
pisze Autor cytowanego wcześniej fragmentu – „skacowani”
robotnicy po prostu nie przykładali się tego dnia zbytnio do
swojej pracy.
„Nie lubię
poniedziałku”! Pamiętają Państwo taki film? Nic dodać, nic
ująć. Gwoli dopowiedzenia przypomnę jednak, że podobną
jakością cechowały się wyroby opuszczające zakłady np. w
piątki. A przy okazji – jak tłumaczono różnicę w trwałości
nadwozi np. Polonezów tej samej serii? Podobno szczególnie
podatne na korozję egzemplarze to były te, których nadwozia
zespawano i zgrzano w piątek lub sobotę, a przez niedzielę
czekały – w stanie surowym – na lakierowanie. Ile w tym prawdy
– nie wiem, ale wiele wskazuje na to, iż całkiem sporo.
A'propos
jednośladów, szczególnie WSK i poniedziałku. Czasu dzisiaj
starczyło na kilka newsów (spośród których dwóch nie znajdą
Państwo dzisiaj na innych polskich stronach o tematyce CAD/CAM/CAE),
a także... na dołożenie kolejnych części „śmietnikowych” do
mojego wspaniałego „custom bike'a”, który w obecnej postaci
idealnie wpisuje się w nurt tuningu zwany „rat bike” (w wolnym
tłumaczeniu „szczurzy motocykl”), albo też bardziej swojskiego
– tzw. plastra i drutu :).
„Custom” (o nazwie roboczej „Tribute to WSK” wymyślonej
na potrzeby amerykańskich braci motonitów) powstaje na bazie
przede wszystkim PRL-owskich konstrukcji, stąd jego silnik
wywodzi się ze wspaniałych tradycji DKW-R 125, ale już np.
zbiornik paliwa pochodzi od wczesnego modelu Triumpha
Bonneville, elementy zawieszenia i osprzętu od „japońców” i
naszych południowych sąsiadów, a dzięki wsparciu ze strony
systemów CAD – całość udaje się jakimś cudem pogodzić ze sobą
i to bez specjalnych przeróbek (chociaż już wiem, iż będę
musiał wzmocnić mocowania silnika, a także wspawać wsporniki
pod gmole przednie i tylne; chociaż do tego CAD nie był mi
akurat potrzebny...). Taka sobie „wydumka” na temat tego, jak
mogłaby WSK wyglądać, a nie wyglądała (fot. powyżej)...
Skoro jesteśmy znowu przy CAD – wszystko wskazuje na to, iż
zaraz po wydaniu papierowego numeru uruchomię bardziej
współczesną stację roboczą, a na niej mam zamiar zainstalować
równolegle m.in. Solid Edge ST 3 i SolidWorks 2010 lub 2011
(rozmowy trwają). I wtedy „odkurzę” cykl poświęcony
modelowaniu motocykla w systemach 3D CAD... Kto wie, może
nawet zdobędę się na wirtualną rekonstrukcję szprychowych kół,
wyposażonych w bębny hamulcowe?
Pozdrawiam i... dobrej nocy
Maciej Stanisławski
* Jerzy Kossowski, „Ptaszki” ze
Świdnika, Automobilista nr 8/2006, s.57
Na marginesie III
Kiedy otwierałem
w zeszłym tygodniu paczkę z częściami motocyklowymi,
zakupionymi za pośrednictwem serwisu aukcyjnego Allegro, moi
młodsi synowie z zainteresowaniem asystowali przy wstępnych
oględzinach nadesłanego „złomu”. Części używane, nie pierwszej
świeżości, a ponieważ pochodziły z eksploatowanych pojazdów,
nie grzeszące także zbytnio czystością. Mój sześciolatek –
Antoś – popatrzył z zadumą na trzymany przeze mnie wydech, po
czym oznajmił:
– Wiesz co, Tato? Jak już złożysz ten motocykl, to najpierw
chyba... będziesz musiał go umyć!
:)
Czwartek, 17.03.2011 r.
Kap, kap, kap...
Nie, nie będę pisał o dynamice płynów :). Ale nie mogę nie
odnieść się do kilku informacji, a w zasadzie „przecieków”
które pojawiły się tu i ówdzie, a które odnoszą się
bezpośrednio do głównego tematu, jaki podejmuję na blogu:
czyli do systemów CAD. A przecieki dotyczą najnowszej wersji
NX i Solid Edge...
Ktoś może
powiedzieć, że w takim razie wpis ten powinien zjawić się na
SolidEdgeblog.pl, ale nie do końca, gdyż postaram się rozwinąć
w nim kilka innych „pobocznych” wątków. Jak chociażby
dostępności spolszczenia do Solid Edge 2D Drafting ST 3, czy
też pełnej, wreszcie nieograniczonej zapisami licencyjnymi
wersji DraftSight. Otóż opis instalacji polskiej wersji Solid
Edge 2D Drafting V103 (ST3) można istotnie znaleźć na
SolidEdgeblog.pl, a dokładnie –
tutaj, natomiast w przypadku DraftSight krótki opis
(obejmujący kilka niespodzianek) instalacji zamieściłem na
Swblog.pl –
tutaj.
Ale wróćmy do przecieków. Ja tutaj rozpisuję się na temat ST3,
a tymczasem znany jest już – i to nie jako przeciek, ale jako
oficjalna informacja – termin premiery i prezentacji szerszemu
ogółowi „Edgersów” (brzmi jak „Dodgersów”) najnowszej odsłony
Solid Edge z czwartą generacją technologii synchronicznej.
Będzie ona miała miejsce po tamtej stronie „wielkiej wody”, w
czerwcu br. Szczegóły
tutaj, może ktoś będzie miał ochotę wybrać się tam
osobiście i podzielić z nami wrażeniami.
Czy ten fakt (termin
i miejsce) ma istotne znaczenie dla polskiego użytkownika?
Chyba tylko takie, że i tak premiera polskiej wersji
najwcześniej będzie miała miejsce jesienią br. A poza tym
nadal spore grono użytkowników CAD nie miało okazji poznać nie
tylko ST 3, ale nawet samej technologii synchronicznej w
praktyce. Świadczy o tym sporo pytań o słabe i mocne strony „Synchronous
Technology”, a także o... istotę tego rozwiązania. Odsyłam
przy tej okazji zainteresowanych na wspomniany już blog
poświęcony Solid Edge (www.solidedgeblog.pl),
tudzież do publikacji pt.: „Bezpośrednio czy
parametrycznie...”, dostępnej
tutaj.
Przeciekiem
natomiast (prawdopodobnie kontrolowanym, ale zawsze) jest fakt
pojawienia się wersji beta NX 8, dostępnej zapewne dla
nielicznych szczęśliwców i wybrańców. Jeśli uda mi się poznać
jakieś bliższe szczegóły – postaram się poinformować o tym jak
najszybciej. Dodam, iż beta testerem tym razem nie zostałem.
Może to i lepiej, bo z zarządzaniem czasem coś nie bardzo
ostatnio (vide cytat tygodnia ;)).
Ale przy okazji,
tropiąc przecieki dotyczące najnowszych rozwiązań Siemens PLM
Software (i nie tylko), natknąłem się w sieci na dosyć
sympatyczne miejsce. Można tam znaleźć np. takie „kwiatki”,
jak widoczna na poniższym zdjęciu autentyczna stacja robocza
przeznaczona dla oprogramowania Unigraphics, a pochodząca
sprzed... ćwierć wieku!
Źródło:
www.plmworld.org
Owym miejscem w
sieci jest wirtualne muzeum UGS (link
tutaj), na swoich skromnych, ale przejrzystych stronach
przedstawiająca spory wycinek historii firmy, której
zawdzięczamy m.in. Solid Edge i oczywiście NX. Pewnym minusem
może być fakt, iż historia kończy się na „czasach
współczesnych”, co w przypadku owego muzeum oznacza rok...
2002. Ale może ktoś pokusi się o aktualizację i uzupełnienie
pustych kart historii firmy? Swoją drogą przyszedł mi do głowy
pewien pomysł, którego nie uda się zrealizować tak „ad hoc”,
ale w przyszłości – kto wie. Co powiedzieliby Państwo na
wydania specjalne CADblog.pl, tematyczne, poświęcone
rozwiązaniom jednego konkretnego producenta systemów CAD, CAM,
CAE, PDM, PLM, ETC? Będę wdzięczny za wszelkie uwagi i opinie
dotyczące takiego projektu. (...)
|
więcej |
Cytat tygodnia
„(...) W pewnej światowej sławy wytwórni widzieliśmy grube tomy
zawierające uwagi dotyczące własnych konstrukcji. Były to
wiadomości dla pracowników firmy. Młody konstruktor nie
przystępował do nowego zadania bez zapoznania się z odpowiednim
tomem. To było mądre.”
T.
Sołtyk, Błędy i doświadczenia w konstrukcji samolotów, WkiŁ,
Warszawa 1986, s. 9
Czwartek, 3.03.2011 r.
Razem pisane...
Oj, „dostało” mi się „po głowie” za mój ostatni newsletter w
nowej formie – a konkretnie za Solid Edge pisane razem. Cóż,
już wcześniej zdarzało się moim wspaniałym programom, w tym
Wordowi, dokonywać zdumiewających korekt, nie zawsze albo nie
w porę wyłapanych przeze mnie. Ale przy takiej okazji zawsze
staje mi przed oczami opowieść jednego z moich byłych
zwierzchników, który udał się (w zastępstwie mnie) na
kilkudniową konferencję zagraniczną, podczas której skutecznie
mylił... Solid Edge z SolidWorksem. Dodam, iż była to
konferencja jednego z producentów owych systemów. Cóż,
konferencja trwała trzy dni, on wrócił drugiego...
Kolejna anegdota,
którą chętnie się z Państwem podzielę, dotyczyła pracy nad
tekstem związanym z alternatywnymi źródłami energii do napędu
samochodów. Pracowałem wtedy na „obcym komputerze”, nie
sprawdziłem ustawień aplikacji. Wpisałem frazę: „pedał
przyśpieszenia”, a komputer zareagował podkreślając wyraz
„pedał” i informując mnie w wyskakującym okienku, iż
użyte określenie jest obraźliwe! Cóż, może istotnie
„akcelerator” brzmi ciekawiej, ale nie dajmy się zwariować.
Szczęśliwie open source'owy OpenOffice Writer nie stara się
mnie upoprawniać politycznie, ale może to dlatego, że pracuję
na jakiejś mocno już zdezaktualizowanej wersji?
Skoro o
aktualizacjach mowa, jak zwykle – garść newsów w dziale
nowości. Ale nie tylko. Wreszcie „przekopałem się” przez górę
materiałów zaszufladkowanych do wykorzystania na później.
Uzyskałem w zeszłym tygodniu autoryzację wywiadu z Isabelle
Pellerey z Siemens PLM Software (rozmowa przeprowadzona z
końcem listopada ubiegłego roku, podczas polskiej premiery
Solid Edge ST3), dzisiaj nareszcie udało mi się go „powiesić”
na stronach – zachęcam do lektury (link
tutaj). Nawiasem mówiąc, jest to pierwszy w historii
CADblog.pl wywiad udostępniony jednocześnie w języku polskim i
angielskim – ta ostatnia wersja dostępna jest także pod
adresem
CADglobe.com. Po weekendzie powinienem wreszcie
sukcesywnie zacząć udostępnianie „dorobku” z wyjazdu na SWW
2011. A zebrało się trochę tego – kolejna część „wywiadu
rzeki” z Kishore Boyalakuntla, rozmowa o startegii SolidWorks
w ramach koncernu DS z Olivierem Leteurtre, rozmowa o
przyszłości DraftSight z Aaronem Kelly (już trochę
zdezaktualizowana, w trakcie rozmowy komercyjna-darmowa wersja
DraftSight dopiero miała się ukazać, obecnie jest to już
fakt), wywiad z Deelipem Menezes (www.deelip.com)
popełniony niejako przy okazji („rzadko się zdarza, by ktoś
przeprowadzał wywiad ze mną, zazwyczaj jest na odwrót” –
śmiał się Deelip), wreszcie – rozmowa z samymi „tuzami” DS
SolidWorks...
I tutaj zatrzymam
się na chwilę. Aby rozwiać wątpliwości niektórych Czytelników.
A dotyczące... tego, co SW szykuje w najnowszej edycji SW
2012. A konkretnie – czy SolidWorks odejdzie od jądra
Parasolid w kolejnej odsłonie swojego CAD 3D (o popularności
Parasolid więcej
tutaj).
Pytanie i wątpliwości „na rzeczy”, zwłaszcza w świetle: prac
nad platformą V6, integracji CATIA z SolidWorks (obszar
grafiki, obsługa plików natywnych etc.), wcześniejszych
zapowiedzii Jaffa Raya o „uwolnieniu modelowania 3D z
ograniczeń wynikających ze środowiska Windows”.
Otóż z rozmowy z
Jaffem Rayem i Bertrandem Sicotem wynikało, iż rewolucji nie
będzie, przynajmniej na razie. Oczywiście, obaj Panowie
podkreślili, iż „pewne elementy CATIA będą implementowane do
środowiska SolidWorks i odwrotnie, co już możemy obserwować”,
ale pytanie o kod zręcznie udało im się pominąć. Podobnie nie
uzyskałem odpowiedzi na pytanie, czy należy spodziewać się
implementacji bezpośrednio do SolidWorks kodu nowego,
niezależnego (np. od Windows) systemu operacyjnego. Jaff Ray
odparł, iż mówiąc o „uwolnieniu modelowania CAD od ograniczeń
związanych z Windows” miał na myśli to, że SolidWorks dostępny
będzie na wiele platform systemowych i sprzętowych. Będzie
także oferowana jego wersja do pracy w chmurze, ale równolegle
z „tradycyjnym” systemem, instalowanym na lokalnych
komputerach końcowych użytkowników.
Innymi słowy,
największą nowością przez duże „N” był fakt zaoferowania nowej
aplikacji dla AEC, inżynierii budowlanej i architektonicznej
(nie brzmi to zgrabnie, ale chwilowo nie przychodzi mi lepsze
określenie na myśl), a o zmianach i ulepszeniach w SW 2012
niebawem w dokończonej relacji z SWW 2011. Tyle oficjalnie. A
czy prowadzone są prace nad innym jądrem programu... Na to
pytanie odpowiedź przyjdzie z czasem.
Pozdrawiam serdecznie
I siadam do rozsyłania newslettera... a może rozesłać go już w
piątek rano?
Dobranoc
Maciej Stanisławski
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące, w dość niewybredny
sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie: – Wiesz rybko,
nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!”
Bohdan Urbankowski: Król jest nagi... Nowe Państwo, nr 1/2011,
s. 62
Czwartek, 24.02.2011 r..
Rynek podzielony między dwóch graczy... od PLM do darmowego
CAD 2D i na odwrót
Dassault Systemes nadal zachowuje silną pozycję w sektorze
automotive, wbrew wcześniejszym zapowiedziom i opiniom
niektórych specjalistów z dziedziny CAD. Wygląda na to, iż w
branży motoryzacyjnej najważniejsze pozycje zachowa dwóch
graczy, otwarcie mówiących nie tylko o CAD, ale także o PLM. I
chodzi tutaj o wspomniane DS, jak i o Siemens PLM (nomen omen)
Software
Obie firmy od dawna
podkreślają znacznie Product Lifecycle Management (Zarządzania
Cyklem Życia Produktu) we współczesnym świecie. I nawet jeśli
inni producenci oprogramowania nie mówią wprost o PLM, to
oferują rozwiązania przynajmniej kwalifikowane jako PDM, a
stąd już krótka droga do oferowania bardziej kompleksowych
rozwiązań. Nawiasem mówiąc, mam w wizytowniku bilecik jednego
z dyrektorów Autodesk; otrzymałem go podczas paryskiej
konferencji, kilka lat temu. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie fakt, iż podczas niej CEO Autodesk zdecydowanie
odcinał się w swoich wypowiedziach (także w odpowiedziach na
pytania dziennikarzy) od filozofii PLM, koncentrując się na
„wirtualnym prototypowaniu”, a jednocześnie na owym bileciku
wizytowym słowo PLM wydrukowano „wielkimi” literami.
Reasumując, obaj
producenci oprogramowania (Dassault i Siemens) wyznaczają
trendy w branży automotive i firmy, które aspirują do wejścia
do grona producentów, dostawców dla automotive, muszą liczyć
się z tym, iż „Kaśka” albo „Niksiak” mogą okazać się niezbędne
już w najbliższej przyszłości. A może jest jakieś rozwiązanie
„tymczasowe”? O tym za chwilę.
Ów
wstęp (może trochę przydługi) powstał m.in. pod wpływem
kolejnych napływających informacji ze wspomnianej branży, a
dotyczących podjęcia współpracy między Dassault Systemes, a
Jaguar Land Rover.
Podpisana w ostatnich dniach przez prezesa
i dyrektora naczelnego Dassault Systèmes Bernarda Charlès’a i
dyrektora naczelnego Jaguar Land Rovera dr. Ralfa Spetha umowa
przewiduje wdrożenie rozwiązania V6 Dassault Systèmes w
dziedzinie zarządzania cyklem życia produktu (na zdjęciu
Bernard Charles z lewej). Jak widać, Dassault nie powiedziała
jeszcze ostatniego słowa (umowa z BMW także o tym świadczy).
Nie zmienia to faktu, że po ubiegłorocznej ekspansji na rynku
niemieckim, Siemens PLM Software pojawił się w tym roku np. w
Aston Martin...
Darmowe od liderów
Co ciekawe, obydwaj liderzy rynku PLM (Dassault i Siemens)
oferują wszystkim zainteresowanym... darmowe, profesjonalne
rozwiązania CAD 2D. Do zastosowań komercyjnych. I o ile fakt
ten w przypadku Solid Edge 2D Drafting nie budził wątpliwości,
o tyle kwestia „komercyjności” DraftSight oferowanego przez DS
(w wersji beta) wywoływała spory, także na forach portali o
tematyce CAD. Obecnie dostępna jest już tzw. general release,
ostateczna wersja DraftSight (na Windows, użytkownicy Mac OS
muszą jeszcze zadowolić się „betą”).
I wątpliwości być już nie powinno.
A
Solid Edge 2D Drafting doczekał się wersji 103, czyli – ST3.
Oczywiście nie mogłem nie zainstalować obu systemów CAD na
swoim poczciwym notebooku. Szczęśliwie wymogi systemowe obu
aplikacji nie podnoszą poprzeczki zbyt wysoko – w końcu to
tylko 2D.
O
szczegółach procesu instalacji można przeczytać zarówno na
SolidEdgeblog.pl, jak i na Swblog.pl (DraftSight). Tutaj
podzielę się tylko kilkoma uwagami, wynikającymi z
subiektywnego porównania obu systemów. I to porównania jak
najbardziej powierzchownego, „poinstalacyjnego”.
Solid Edge 2D Drafting v103 w postaci pliku instalacyjnego
waży obecnie już 430 MB, a to znacznie więcej niż w przypadku
275 MB dla wersji ST. Pod tym względem DraftSight, ze swoimi
56 MB, wypada korzystniej. Zwłaszcza, że DraftSight
instalujemy od razu w polskiej wersji językowej. I jeśli nie
napotkamy na problemy z rejestracją/licencją, które zdarzały
się w przypadku wersji beta, w zasadzie zaraz po
zainstalowaniu możemy rozpoczynać pracę. Oczywiście – na swoją
odpowiedzialność, co podkreśla producent w umowie licencyjnej.
Dodam tutaj jedynie, iż przed instalacją DraftSighta należy
bezwzględnie wyłączyć oprogramowanie antywirusowe. Wielkiego
nieszczęścia w przeciwnym razie nie będzie, ale można się
zestresować, o czym więcej na Swblog.pl.
Powyżej: zainstalowany Solid
Edge 2D Drafting v103 (ST3) jeszcze w wersji angielskiej,
poniżej: DraftSight General Release w trakcie instalacji...
Aby cieszyć się działającym Solid Edge 2D Drafting ST3, musimy
wykonać jeszcze drobne operacje z plikiem licencji, co średnio
rozgarniętemu użytkownikowi nie przysporzy kłopotu, ale
chciałoby się jednak, by działało to inaczej (instrukcja
postępowania po angielsku w pliku *.txt, konieczność wykonania
szeregu operacji „ręcznie”). Podobnie plik spolszczenia musimy
pobrać i zainstalować osobno. W zamian za to cieszymy się nie
tylko polskim menu, polskimi poleceniami, ale także potężną
biblioteką samouczków, i to takich dla pełnej wersji, a nie
tylko dla okrojonego bądź co bądź 2D.
A wrażenia z pracy?
Pierwsze wrażenie zdecydowanie na korzyść produktu Siemens PLM
Software. Nowoczesny interfejs, tożsamy z tym z „dorosłej”
wersji, intuicyjna obsługa, rozwijane z każdą wersją
funkcjonalności, także w obrębie UI. To cieszy, a spodoba się
zwłaszcza tym, którzy pracowali lub równolegle pracują w 3D.
Obsługa plików dwg i oczywiście natywnego formatu Solid Edge
także ma znaczenie.
Z kolei DraftSight pozwala użytkownikowi przyzwyczajonemu do
środowiska AutoCAD na podjęcie pracy niemalże z marszu. Do
tego oferuje także kilka smaczków zapożyczonych od „starszego
rodzeństwa”, jak chociażby gesty myszy znane z SolidWorks. Na
tym etapie nie ma więc jednoznacznego zwycięzcy, ale z punktu
widzenia końcowego użytkownika... i tak najważniejsze chyba
jest to, iż całkiem legalnie, nieodpłatnie, możemy
zainstalować oba systemy na naszym komputerze i używać ich
także w celu zarobkowym. A w praktyce okaże się, który z nich
bardziej przypadnie nam do gustu.
Nawiasem mówiąc, oba wspomniane CAD 2D są w znacznym stopniu
kompatybilne z rozwiązaniami omawianymi na wstępie, a będącymi
obecnie standardem w branży motoryzacyjnej. Czy to może być ów
tymczasowy sposób na sprostanie wyśrubowanym standardom? Nie
wiem, ale tym oto sposobem zatoczyliśmy koło od PLM do CAD 2D
i z powrotem...
Pozdrawiam
Maciej Stanisławski
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Wtorek, 22.02.2011 r.
Reset systemu
To
chyba najlepszy tytuł dla wpisu zamieszczanego po najdłuższej
chyba przerwie w historii aktualizacji CADblog.pl. Długa
przerwa nie oznaczała niestety równie długiego urlopu, chociaż
tygodniowy pobyt ze średnim synem na nartach (zakończony
sukcesem: kolejny Stanisławski jeździ samodzielnie; co nie
przeszkodziło mu dzień po powrocie zachorować na ospę
wietrzną!), podczas którego ograniczyłem swoją aktywność
jedynie do odpisywania na naprawdę pilne maile, zrobiły swoje.
A że w tzw. międzyczasie trwała dyskusja na temat dalszego
kształtu wydawniczego CADblogowego czasopisma, zasadności
przygotowywania w dotychczasowej postaci e-wydań (pdf w
kształcie zbliżonym do papierowych publikacji), cóż... głowa
od tego wszystkiego puchła. Mimowolna obserwacja
elektroniczych e-wydawniczych trendów podczas pobytu za
oceanem także zrobiła swoje...
Co wynikało z owej
obserwacji, ale także z rozmów ze znajomymi, a także z
Czytelnikami chętnymi do zabrania głosu w tej sprawie? Dodam
na marginesie, iż w jednym z maili, które otrzymałem jakiś
czas temu, pewien inżynier pytał, czy przyjąłem strategię
producenta zapomnianych już komputerów Amstrad-Schneider,
który podobno powiedział, iż „nie interesują go osoby,
które już kupiły komputer, ale tylko te, które zamierzają go
kupić...”. W wyjaśnieniu dodał, iż osoba odwiedzająca
CADblog.pl po raz pierwszy istotnie trafia na bogactwo
materiałów, w tym 14. wydań w plikach pdf, ale stali
Czytelnicy, regularnie odwiedzający CADblog.pl, mają apetyt na
zdecydowanie więcej. A o nich jakbym ostatnio zapomniał...
Z kolei jakiś czas
temu jeden z Forumowiczów zadał pytanie, czy nie porywam się z
motyką na Słońce. Odpowiedź zapewne powinna być częściowo
twierdząca: jeśli w obecnym składzie osobowym chciałbym
udostępniać e-wydania przygotowywane w dotychczasowej postaci
z podobną częstotliwością (mniej więcej dwumiesięczną),
jednocześnie aktualizować blog, publikować nowe artykuły,
przygotowywać nowe samouczki bądź też spolszczenia już
istniejących (modelowanie Chevroleta Camaro w SolidWorks –
proszę czekać, będzie!), do tego zorganizować przygotowanie,
wydanie i dystrybucję edycji specjalnej, dostępnej na
papierze... Pewnie byłoby to możliwe, ale odbywałoby się
najwyższym kosztem – moich bliskich. Stąd nadszedł czas na
pewne zmiany, mam nadzieję, że niezbyt dotkliwe dla grona
Czytelników. A z pewnością aprobowane przez coraz
liczniejszych reklamodawców/sponsorów mojej działalności
publicystyczno – wydawniczej.
Ćwiczenie imaginacyjne
Proszę
spojrzeć na umieszczony powyżej obrazek. Piękny, prawda? To
nie „pieśń odległej przyszłości”, ale teraźniejszość, co
prawda widoczna bardziej za naszą zachodnią granicą, żeby nie
powiedzieć – za oceanem, ale jednak. W tym konkretnym
przypadku jest to oczywiście montaż, wykorzystujący jedną z
ofert dostępnych na internetowym serwisie Allegro (moim źródle
zaopatrzenia m.in. w części motocyklowe, filmy i niedrogie
zabawki – te ostatnie dla dzieci oczywiście). Proszę Państwa,
czytnik e-booków, także tych dostępnych w plikach pdf (czyli
teoretycznie e-czasopism takich jak CADblog.pl w
dotychczasowej postaci) można nabyć na wspomnianym serwisie
już za niespełna 450 złotych (link
tutaj), a przecież jeszcze rok, czy dwa lata temu, cena
sięgała ok. 1,5 tysiąca złotych. Postęp w dziedzinie
elektroniki, przy jednoczesnym redukowaniu ceny urządzeń z
pewnością doprowadzi do tego, iż cena czytników, może
niekoniecznie Kindle'a, oscylować będzie w okolicach 200
złotych. Tyle kosztuje pięć, sześć książek, a w przypadku
literatury technicznej – prenumerata roczna pewnego
miesięcznika plus jedna książka o tematyce CAD wydana np.
przez wydawnictwo Helion.
Z kolei w
USA, jak miałem okazję niedawno się przekonać, niemalże
powszechnym widokiem są osoby czytające książki i gazety w
postaci e-inku, z elektronicznych czytników. Jednocześnie
jednak... miesięcznik Desktop Engineer dostępny jest zarówno w
postaci elektronicznej, jak i papierowej. Podobnie Automotive
Design & Production, Tech Briefs, czy też brytyjski Develop
3D. Ten ostatni, mimo iż dostępny jako bezpłatny pdf,
drukowany jest także w tradycyjnej, papierowej postaci, w
liczbie ok. 15 000 egzemplarzy, a ponad połowa czytelnictwa
przypada na Amerykę Północną (głównie USA), w dalszej
kolejności na Europę (20 %), Azję, i resztę świata. Czy to
znaczy, że papier „trzyma się mocno”? Tak, i zapewne – mimo
najśmielszych prognoz – będzie tak jeszcze długo.
Chyba że istotnie dojdziemy do takiego poziomu cen mobilnych
urządzeń elektronicznych, jak w przypadku widocznego na
zdjęciu obok „tetrisowego kombajnu” (znacie Państwo taką grę,
jak „Tetris”?), wyprodukowanego przez azjatyckiego tygrysa, a
wypatrzonego przeze mnie w markecie w cenie niespełna 10
złotych. Cóż, w takim przypadku opłacalne byłoby dodawanie
czytnika do każdego wydania czasopisma. Ale może niedługo
opłacać się będzie... sprzedawanie rocznej prenumeraty
e-wydań, a elektroniczny czytnik dorzucany będzie gratis, lub
za niewielką dopłatą?
A jednak tęsknota za
papierem obecna jest chociażby w wydaniach czasopism
dostępnych w technologii flesz; przeglądamy je na ekranie
komputera, ale towarzyszy temu „przewracanie kartek” i
charakterystyczny szelest... „elektronicznego” papieru...
„Elektroniczny papier” – przykład
dobrze znanego e-wydania tym razem w postaci pliku „flash”.
W 2011 roku wszystkie wydania CADblog.pl dostępne będą także w
takiej formie, a oprócz tego
– jako wydania papierowe (!) i tradycyjne pdf...
Zmiany, zmiany, zmiany...
Czas i
wysiłek, związany także z opracowaniem graficznym i DTP
każdego e-wydania w dotychczasowej postaci nie różnił się
niczym w stosunku do przygotowania papierowego wydania
czasopisma. Prestiż wydania elektronicznego – z punktu
widzenia potencjalnych reklamodawców – był stosunkowo
niewielki. Zupełnie inaczej jest w przypadku, gdy wersji
elektronicznej towarzyszy wydanie papierowe. I tutaj pierwsza
zmiana, jaka szykuje się w przypadku CADblog.pl: nie będzie
papierowych wydań specjalnych, będą... regularne wydania
papierowe! Tym samym wydanie obejmujące CADraport.pl będzie
zarazem pierwszym kwartalnym numerem czasopisma ukazującego
się także w nowej postaci – papierowej. I uwaga dla
Czytelników – wydania w pdf nadal będą dostępne bezpłatnie,
natomiast każdy chcący posiadać również wydanie papierowe,
będzie mógł uzyskać je albo odpłatnie – w postaci prenumeraty
(w zasadzie odpłatność będzie pokrywała koszty przesyłki),
albo „nabyć w drodze kupna” w kiosku. Oczywiście nie w każdym,
ale w wybranych na terenie kraju. Poważna zmiana? Dla mnie –
istotnie.
Przewidziałem także
możliwość uzyskania prenumeraty wydania papierowego
nieodpłatnie, ale o tym więcej za jakiś czas. Proszę zwrócić
uwagę na baner migający u góry strony – szczegóły wkrótce.
Objętość wydań będzie mieścić się w granicach 60-80 stron.
Przynajmniej na początku. Dodam, że Desktop Engineer liczy
sobie 48 stron, ale ukazuje się z większą częstotliwością.
Ale
to nie wszystko. Zmianie ulegnie także newsletter. Po pierwsze
– będzie się ukazywał jako e-zine, gdyż częstotliwość dwóch
tygodni (zakładana przeze mnie) raczej wyklucza jego
„newsowość”. Abstrahuję od dotychczasowej częstotliwości jego
ukazywania :). Nowy newslettre/e-zine będzie podobny do tego
publikowanego przez Ralpha Grabowskiego, znanego w
międzynarodowym świecie CAD dziennikarza podejmującego CADową
tematykę, chociaż nieco odmienną od obecnej na łamach
CADblog.pl. Cóż, forma ta zdaje się jest całkiem skuteczna,
gdyż liczba zarejestrowanych czytelników e-zinu Grabowskiego
liczy 12 000 subskrybentów w 70 krajach (wliczając w to
piszącego te słowa). Jak można się domyślać, ponad połowa z
owych 12 000 przebywa w USA... (zainteresowanych otrzymywaniem
upFront.eZine'u Ralpha Grabowskiego zapraszam
tutaj)
Czy polski rynek
prasy CADowej może przyjąć nowy tytuł? Oczywiście.
Zdumiewający jest fakt, iż do tej pory działa tutaj tak
znikoma liczba branżowych portali, o czasopismach nie
wspominając. A przecież co roku rzesze absolwentów uczelni
technicznych opuszczają ich mury. Coraz więcej młodych ludzi w
szkołach technicznych średniego szczebla stara się zdobywać
podstawowe umiejętności związane z pracą z systemami CAD.
Każdy ma możliwość pobrać, zainstalować i używać komercyjnie
darmowe systemy CAD 2D. A rozwiązania CAD 3D można nabyć już w
cenie kilku tysięcy złotych, a korzystając z promocji –
nierzadko w cenie poniżej tysiąca.
Rośnie znaczenie
kierunków technicznych w szkolnictwie wyższym – na szczęście,
gdyż czas najwyższy, aby rzesze „managerów, finansistów,
doradców i marketingowców” zastępowali fachowcy potrafiący
zostawić po sobie coś także w postaci fizycznej. Świat pędzi
naprzód, a kto w tym wyścigu przystanie chociażby na chwilę,
ten tym samym będzie się cofał.
Ja na chwilę
przystanąłem. Ale na szczycie ośnieżonej górki. Stąd mam
piękne widoki. I uzbrojony w stare, sprawdzone narty i
bogatszy w nowe doświadczenia, szybko ruszam naprzód.
Czego wszystkim życzę
I pozdrawiam
Maciej Stanisławski
P.S.
Wszelkie komentarze, opinie i uwagi odnośnie planów
wydawniczych mile widziane, zarówno na uśpionym forum (ataki
spamerów), jak i drogą mailową. Nowe formularze html
przechodzą ostatnie testy. Korzystanie z nich będzie
zdecydowanie wygodniejsze...
|
komentuj na forum | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„Prywatna firma SpaceX z USA wysłała na orbitę wokół Ziemi
bezzałogową kapsułę, która kilkakrotnie okrążyła glob, a
następnie została pod kontrolą sprowadzona do Pacyfiku, co
kosztowało 800 mln USD, czyli wielokrotnie mniej niż wynosi
koszt takiego przedsięwzięcia wykonywanego przez NASA, która w
ostatnich latach wydała na skonstruowanie podobnych kapsuł ok.
10 mld USD.
I pomyśleć, że gdyby nie państwowa NASA, to USA być może miałyby
już bazy na Księżycu!
Z
„Postęp w świecie”, Najwyższy Czas, nr 3(1078), 15.01.2011, s.
20
Wtorek, 25.01.2011 r.
To będzie bolało...
A
co takiego? I kogo? Najprawdopodobniej – ADSK. Dlaczego? Cóż,
rozwijanie aplikacji z rodziny CAD 2D, jako alternatywnej
platformy dla AutoCAD'a, nabrało nowego sensu i znaczenia.
Podczas rozmowy przeprowadzonej z nowym i dotychczasowym CEO
SolidWorks, Bertrandem Sicotem i Jeffem Rayem, udało mi się
poukładać wszystkie elementy rozsypanej do tej pory układanki.
Wygląda na to, że DS, wykorzystując nie tylko DraftSight, ale
także SolidWorks 3D CAD, uderzy w nowy rynek. Nowy – dla
swoich rozwiązań. Jutrzejszy dzień, trzecia sesja generalna
konferencji SolidWorks World 2011, zapewne będzie także
oficjalną prezentacją... rozwiązań CAD dla architektów i
branży budowlanej! Niewyobrażalne? Cóż, dlaczego nie!
Myślałem,
że dane mi będzie trochę odpocząć. W ostatnim wpisie
(przynajmniej tym na Swblog.pl) wspomniałem, iż spragnieni
bieżących informacji powinni zaglądać na portal 3Dcad.pl. Dużo
zdjęć i relacja przekazywana z niewielkim opóźnieniem. Cóż,
podejrzałem, przeczytałem i chyba jednak parę słów napiszę od
siebie. Za ilość i jakość zdjęć przepraszam – na laptopie nie
dysponuję Photoshopem, ale korzystam z darmowego narzędzia
(darmowego pod warunkiem zakupu jednego z czasopism
komputerowych), jakim jest Paint.net. Dlatego w zakresie
materiałów foto i video istotnie polecam stronę:
http://www.3dcad.pl/SolidWorks_World_2011/, są tam także
linki do materiałów filmowych dostępnych m.in. na YouTube.
Ad meritum: tegoroczną konferencję SolidWorks World rozpoczął
w zasadzie niedzielny wieczór zorganizowany tradycyjnie w
pawilonie partnerskim; jak pisałem już przy okazji poprzednich
edycji tego wydarzenia, „Partner Pavilion” to takie mini-targi
rozwiązań dla SolidWorks (np. aplikacji współpracujących,
nakładek etc.) i produktów zaprojektowanych w SolidWorks.
Dzisiaj miałem okazję odwiedzić jedynie stoiska T-Splines,
nVIDII i BunkSpeed, ale jutro postaram się zaległości
nadrobić.
Poniedziałek to
pierwsza sesja generalna. Można było dowiedzieć się o
zaangażowaniu klientów SW w akcję ratowania górników
(katastrofa w Chile), można było uzyskać kilka zdawkowych
informacji na temat nowych rozwiązań „około SolidWorksowych”
(np. post3D – środowisko wirtualne przypominające w założeniu
Second Life ADSK), miała także miejsce prezentacja kilku
produktów opracowanych w SolidWorks (w tym taniego w produkcji
i banalnego w obsłudze inkubatora przeznaczonego do
naświetlania noworodków i leczenia żółtaczki dziecięcej, ale
więcej na ten temat w pełnej relacji, już po powrocie do
kraju). Ale najważniejsi tego dnia byli chyba goście specjalni
w osobach Jima Lowella (kapitana statku Apollo 13) i Gene'a
Kranz'a (szefa kontroli lotu sławnej i obfitującej w
dramatyczne wydarzenia misji Apollo). Amerykanie są szczęśliwi
mając swoich bohaterów. Proszę Państwa, nawet ludzie z obsługi
hotelu – ochroniarze, sprzątacze – przystawali, kłaniali się,
albo pytali, czy mogą wymienić uścisk dłoni... Konferencję
rozpoczął Jeff Ray, a kontynuował nowy CEO SolidWorks –
Bertrand Sicot.
Dzień drugi – wtorek
25.01.2011 (gdy piszę te słowa jest godzina 22:50, w kraju
dochodzi szósta rano), to z kolei:
• nagrody dla
lokalnych (z obszaru USA) społeczności SW i ich liderów, a
także wspomnienie jednej z zaangażowanych w działalność SWUG
użytkowniczki, która zmarła w zeszłym roku po nieudanej walce
z chorobą nowotworową... Amerykanie uhonorowali swoją
koleżankę, autorkę m.in. publikacji technicznych w CADALYST,
fundując nagrodę jej imienia, przyznawaną wybranemu liderowi;
• prezentacja
najciekawszych tegorocznych rozwiązań pochodzących od klientów
SolidWorks, w tym sztucznej ręki – w zasadzie robota
naśladującego ruchy i zachowania ludzkiego ramienia i dłoni –
wyposażonej w mikrosilniki z zaimplementowanymi
mikrokontrolerami i procesorami ruchu, co pozwala
zminimalizować ilość przewodów i pobór energii; firmy Local
Motors Corp., produkującej samochody „open source”– i tutaj
małe sprostowanie w stosunku do informacji zamieszczonych na
wspomnianym portalu: owo „open source” w przypadku
wspomnianych samochodów nie polega na tym, iż konfigurujemy je
niemalże dowolnie do swoich potrzeb (chociaż tak jest w
istocie), ale na tym, iż każdy użytkownik systemu CAD – tutaj
konkretnie SolidWorks, gdyż ten system jest w firmie używany –
może podzielić się poprzez witrynę
www.local-motors.com swoimi szkicami, koncepcjami,
projektami rozwiązań i nadwozia, a firma nie wyklucza
możliwości zbudowania właśnie takiego samochodu. Co więcej,
wszystkie dostępne modele (wykonane w 3D) komponentów
samochodu (nadwozie, przestrzenna rurowa rama, elementy
zawieszenia) można pobierać ze wspomnianej strony; trzecia i
ostatnia prezentacja w wykonaniu inżynierów z „Bionic Builders”,
ale to z pewnością materiał na osobny wątek. Swoją drogą warto
by sprostować jeszcze kilka informacji, ale może kiedy
indziej.
Najważniejsze i wyczekiwane – to jutrzejsza prezentacja
nowości w SolidWorks 2012. I zapewne wspomniane przeze mnie
oficjalne ogłoszenie udostępnienia nowej linii produktów DS SW
dla obszaru architektury i budownictwa (...)
|
więcej na SWblog.pl |
Poniedziałek, 24.01.2011 r.
Czas... awarii?
Czy zauważyli Państwo, iż trwałość współczesnego sprzętu RTV,
AGD, o komputerach nie wspominając, zmieniła się w ciągu
ostatnich lat na... niekorzyść? Wiem, w wielu przypadkach
trudno to zauważyć, postęp – zwłaszcza w dziedzinie
informatyki – wymusza szybkie i częste „aktualizowanie”
posiadanego sprzętu, czy też pewnych jego komponentów
odpowiedzialnych za wydajność i wygodę użytkowania. To w
zasadzie normalne. Ale czy słyszeli Państwo o dyrektywie RoHS?
Abstrahując od
rzeczonej dyrektywy, wrócę do awarii sprzętu. I uprzedzając
pytania wielu spośród Państwa, a jednocześnie – udzielając
odpowiedzi tym, którzy wprost pytają: „Co się dzieje”, „Czy
Pan jeszcze żyje, czy działa w innej branży?”, „Czekam na nowe
wydanie i jestem zniecierpliwiony”, opowiem o „syndromie
ruskiego telewizora”. Niektórzy spośród Państwa pamiętają
zapewne sposoby radzenia sobie z opornym sprzętem odbiorczym i
skuteczne metody poprawy jakości odbieranego programu. Gdy
przez ekran z denerwującą regularnością przesuwały się
migoczące poziome pasy, gdy w tle postaci widoczne były ich
„duchy”, bądź gdy odbiór programu zakłócała „kaszka”,
wystarczyło... odpowiednio walnąć w obudowę telewizora.
Towarzyszył temu głuchy huk i brzęczenie (tłuczonych lamp?
uszkodzonych przekaźników? pękających oporników i
tranzystorów?) dochodzące z wnętrza aparatu. I najczęściej
dalszy scenariusz wydarzeń przebiegał wg dwóch schematów:
obraz się poprawiał, przynajmniej na jakiś czas i można było
oglądać program (pomijając sens takiej czynności); lub też
obraz znikał definitywnie, czasem przy akompaniamencie
efektownych trzasków, niekiedy dymu i płomieni (kolorowe
„Rubiny”). Nasz TV (niestety, mamy takie coś) swoimi
gabarytami przypomina właśnie takie historyczne sprzęty, ale
miał już okazję stać w sklepie na półce obok „plazm”, także
opisywane wcześniej metody postępowania nie były jak do tej
pory konieczne. Co nie znaczy, że nie ma narowów np. w postaci
wyłączania się w najmniej odpowiednim momencie.
Do czego jednak
zmierzam: otóż jakiś czas temu moi młodsi, korzystając z
komputera, wpatrywali się w bajkę odtwarzaną z płyty. Gdy w
pewnym momencie animowany film zaczął się zacinać (porysowana
płyta), najpierw wezwali pomocy rozmawiającego w tym czasie
przez telefon ojca, a gdy pomoc nie nadeszła... postanowili
rozwiązać problem. Jak? Zapewne już się Państwo domyślacie.
Dość powiedzieć, że matryca tego nie wytrzymała. Niestety, nie
tylko matryca.
Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy... nie mając wzorów
takiego postępowania, nie obudził się w nich jakiś przekazany
genetycznie schemat działania: zacięło się – walnąć. Zły
odbiór – walnąć. Syndrom „ruskiego telewizora” właśnie. Czy to
jakiś archetyp, jeśli chodzi o zachowania młodych mężczyzn?
Niewykluczone, że tak. „Nic na siłę – trzeba tylko wziąć
większy młotek...”.
Dość powiedzieć, że
awaria sprzętu to czasem znakomita okazja, by: uporządkować
priorytety, odpocząć, „naładować akumulator” przed
przygotowywaniem kolejnych e-wydań i wreszcie... poświęcić
czas na działania, które zapewnią środki potrzebne do
przygotowywania owych kolejnych, tak przez Państwa
wyczekiwanych – co bardzo cieszy – wydań.
Wygląda na to, że wszystko to kolejny raz udało się osiągnąć i
„odświeżanie” blogowej zawartości wróci do okresu
poprzedzającego minione Święta. Chociaż e-wydanie dostępne
będzie dopiero po moim powrocie z obecnej delegacji, co
oznacza, że możliwe terminy to przyszły tydzień, lub – w
przypadku awarii któregoś z samolotów – czas zupełnie
nieokreślony... Bądźmy jednak optymistami i załóżmy, że żadne
wydarzenia, ani związane z „syndromem RT” (ruskiego
telewizora), ani z dyrektywą RoH5 nie zakłócą już blogowej
działalności.
Dyrektywa
unijna RoH5 dotyczy... użycia materiałów uznanych za
szkodliwe, a konkretnie – zabrania stosowania niektórych
substancji, m.in. ołowiu. Dobrze, że producenci śrutu za
specjalnie dyrektywą się nie przejmują i produkcję przenoszą
do Chin. Będę miał czym strzelać. Tam chyba dyrektywą także
nikt się nie przejmuje. W konsekwencji może to doprowadzić do
przewartościowania powszechnej opinii o chińskich wyrobach,
jako tandetnych. Jest szansa, że sprzęt elektroniczny (nie
tylko śrut) tam produkowany, ołowiu pozbawiony nie będzie. Nie
będzie zatem podatny na tzw. „zarazę cynową”. Luty
bezołowiowe, stosowane coraz powszechniej, okazują się bowiem
nietrwałe, szczególnie jeśli poddawane są zmianom temperatur i
wstrząsom (dyski twarde i monitory, szczególnie te... uderzane
:), ale także... elektronika samochodowa, o lotniczej nie
wspominając). Cytując za popularnym czasopismem
motoryzacyjnym*, „proekologiczne” przepisy sprawiły, że na
wysypiskach ląduje coraz młodszy sprzęt. Vide
przefotografowane zdjęcie zamieszczone obok (skan wykonany
aparatem). Pocieszające jedynie jest to, iż podobno w
urządzeniach medycznych i tych, które mają wpływ na
bezpieczeństwo, nadal używana jest stara, dobra cyna
lutownicza. Składająca się w dużej mierze z ołowiu...
Czy z tą „bezołowiową” ekologią nie jest przypadkiem tak, jak
z samochodami napędzanymi silnikami elektrycznymi? Do tematu
wrócę niebawem. A na razie – aktualizację blogu przenoszę – w
związku z trwającą od wczoraj konferencją SolidWorks World
2011 – na potraktowane ostatnio po macoszemu (brak aktywnej
licencji SW) strony Swblog.pl... Zachęcam do odwiedzin, także
osoby pracujące na co dzień i związane z innymi systemami.
I dziękuję za
rosnące zainteresowanie CADblogiem i jego „przyległościami”
:)
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Stanisławski, San Antonio, 24.01.2011 r., godz: 5:40
czasu lokalnego
fragment fot.: Kaleidoscope, nr 01/2011, s.56
Cytat tygodnia
„Im dłużej się żyje, tym ranek jakby wcześniej przychodzi z
każdym rokiem...”
John Steinbeck
Piątek, 31.12.2010 r.
Na Nowy Rok... czyli życzenia i nie tylko
Wszyscy z Państwa, którzy mieli okazję pracować na stacjach
roboczych z zainstalowanymi kilkoma systemami operacyjnymi,
zdają sobie doskonale sprawę, z możliwości, jakie taka
konfiguracja daje swoim użytkownikom. Chcemy pracować w
Windows – proszę bardzo. A może któraś z nowszych wersji
Linuxa? Dlaczego nie. Dokonujemy wyboru niemalże zaraz po
starcie komputera i kontynuujemy pracę w środowisku, które dla
naszych dalszych działań wydaje się najbardziej odpowiednie...
A może już niedługo
dokonywać będziemy wyboru między Windows, Linux i... CAD? To
nie żart, z ust przedstawicieli pewnych firm działających w
branży CAx padły słowa o tym, iż jak najbardziej skłonni są
rozwijać swoje systemy w kierunku integracji modelowania
parametrycznego i swobodnego, ale nie chcą jednocześnie, by
możliwości te były uzależnione od... Windows. Chyba chodzi
tutaj właśnie o oderwanie CAD od środowiska jednego
określonego systemu operacyjnego. I jeśli ma to być czymś
rewolucyjnym, to raczej nie będzie kolejną wersją pracującą na
alternatywnym dla Windows systemie, lub aplikacją pracującą
poprzez internetowe przeglądarki, lub w inny sposób
wykorzystujące „cloud computing”. Czy zatem słuszne są moje
przypuszczenia, iż pojawi się oto nowy system, kombajn do
zastosowań CAD, ale pracujący we własnym środowisku
operacyjnym? Czas pokaże, a z drugiej strony – nie byłoby to
nic dziwnego; ba, w pewnym sensie nawiązywałoby to już do
przeszłości systemów CAD i technologii IT.
Ale o tym, kto,
kiedy i w jakim kontekście wypowiedział słowa mówiące o
zerwaniu z ograniczeniami związanymi z Windows – więcej już
niebawem na elektronicznych łamach e-wydania CADblog.pl. Miało
ukazać się w tym tygodniu, ale, cóż... Rodzina na pierwszym
miejscu, a istotnie było to kilka dni, które w większym niż
zazwyczaj stopniu mogłem poświęcić spragnionym tego
dzieciakom.
A „tu i teraz”...
Czeka nas kolejna „wystrzałowa noc”. I w ramach CADblogowego
wpisu noworocznego, pragnę podzielić się z Państwem pewną
anegdotą, związaną po pierwsze: ze środowiskiem inżynierskim,
po drugie – z postaciami takimi, jak inż. Tadeusz Tański (że
wspomnę tylko CWS T-1), czy też inż. Witold Rychter, a po
trzecie... no właśnie, ale o tym za chwilę.
Wyjątek (cytat właściwie) pochodzi z książki Witolda Rychtera
pt.: „Moje dwa i cztery kółka”; gorąco polecam jej lekturę,
zwłaszcza w długie zimowe wieczory, kiedy telewizja i tak nie
ma nic ciekawego do zaoferowania...
„(...) W pracowni Tańskiego na pierwszym piętrze budynku CWS
przy ul. Mińskiej, nie wolno było palić, bo Tański surowo tego
zabraniał. Ja w owym czasie paliłem i to nałogowo. Były zatem
na tym tle ostre zatargi. Pewnego dnia (...) zapaliłem
bezwiednie papierosa. Zdołałem zaciągnąć się tylko kilka razy,
gdyż Tański z obrzydzeniem zaprotestował. Wobec jego
stanowczej postawy przerwałem palenie, ale z braku
popielniczek lub kosza na śmieci, rzuciłem niedopałek na
szafę, w której na półkach spoczywały rolki rysunków i szeregi
technicznych książek.
Tański zerknął spod oka i wycedził: – Ojciec! Rzucajcie nie na
szafę, lecz pod szafę!
Uszło to mojej uwagi, ale gdy za kilka dni znów powtórzyła się
taka sama scena, nie wytrzymałem i zapytałem, czemu mam
wrzucać niedopałek pod szafę, a nie na nią. Na to Tański z
niechęcią oderwał się od rysowania, podszedł do szafy,
postawił krzesełko, wszedł na nie i uniósł w dłoni żółtej
barwy krążek mówiąc, że to trotyl, a on nie chce zgadywać, czy
niedopałek trafi w trotyl, czy też obok...
Zdrętwiałem na chwilę z wrażenia. Po opanowaniu się zapytałem
>>miękkim głosem<<, dlaczego (...) nie schowa tej piekielnej
bomby do szafy, tylko kładzie ją z powrotem na szafę?
Popatrzył na mnie przeciągle, zlazł z krzesełka pozostawiwszy
trotyl na szafie i odparł z niechęcią: – Nie chce mi się...”
W.
Rychter, Moje dwa i cztery kółka, WKiŁ Warszawa 2003
Nawiązując do tej
znakomitej sceny, życzę Państwu ostrożności i rozwagi podczas
sylwestrowych zabaw z fajerwerkami, a w nadchodzącym Nowym
2011 Roku...
Dużo zdrowia, cierpliwości i odporności psychicznej,
Dystansu i poczucia humoru wobec tego, co nas spotka,
Pamięci o tym, co dla nas najważniejsze,
Pogody ducha i optymizmu,
Kochających bliskich,
Mądrzejszych polityków,
Mniejszych podatków,
Satysfakcji zawodowej,
(Bardziej) Niezawodnych systemów CAx,
Tysięcy świetnych pomysłów,
a także blogerów regularniej dokonujących wpisów na swych
stronach ;)
Wszelkiej pomyślności, a wieczorem... dobrej zabawy
Maciej Stanisławski
Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, Piątek 24.12.2010 r.
Środa, 22.12.2010 r.
Więcej CAD'u
Sięgam pamięcią wstecz, do swoich początków przygody z
systemami CAD. 8-bitowe Atari z programem DesignMaster,
wyjmowane czasem wieczorami z szafy, wzbudza radość moich
synów, a we mnie budzą się wspomnienia. Wtedy nawet nie
przypuszczałem, iż zawodowo zostanę związany z systemami CAD.
A później? Cóż, można było spodziewać się rewelacji na miarę
Synchronous Technology, czy też powszechnie dostępnego
komercyjnego oprogramowania CAD 2D różnych producentów. Ale...
kto by pomyślał, iż stanie się to tak szybko?
Kiedy zdążyły się
pojawić te wszystkie dostępne obecnie systemy CAD, CAM, CAE i
ich pochodne? Dodatkowe nakładki, aplikacje podnoszące ich
wydajność i możliwości? A jest ich coraz więcej i więcej.
Zauważyłem, iż powoli rośnie wirtualna sterta systemów
czekających na to, aż nadejdzie ich kolej na zajęcie miejsca w
CADblogowym „warsztacie”. Ale moje moce przerobowe powoli się
kurczą, i wygląda na to, iż wreszcie przyszły rok przyniesie
kilka istotnych zmian i nowości: poza zmianą systemu
pozwalającego na prowadzenie witryny i pierwszą papierową
edycją CADblog.pl, trzeba będzie chyba postarać się o
powiększenie redakcyjnego grona i znaleźć jakiegoś zaufanego
stałego współpracownika.
Całkiem wiele osób
pyta mnie o to, czy jest sens szykować edycję papierową, w
momencie gdy czytnik e-booków dobrej klasy (japońskie Sony)
można nabyć na serwisach aukcyjnych już za mniej niż 600 PLN?
Przecież wydanie w pliku pdf wygląda na takim mobilnym
urządzeniu bardzo dobrze, a z pewnością – wystarczająco.
To prawda. A jednak papieru nie da się pozbyć całkowicie.
Dlaczego? Można podać wiele przyczyn, wiele powodów, dla
których „cierpliwy papier” jeszcze długo będzie cieszył się
„wzięciem”. Wydanie w pdf można oczywiście wydrukować na
drukarce. Ale takie wydanie nie trafi do saloniku prasowego,
nie przyciągnie uwagi osoby, która dopiero rozgląda się za
źródłem informacji, a o istnieniu CADblog.pl jeszcze jakimś
cudem nie wie.
Chociaż to „jakimś cudem” przekłada się czasem na pytania,
jakie zadawano mi podczas Wirtotechnologii: „czy u Pana można
kupić program CAD?”, „A co to za marka – ten motorek CADblog?”
– takie pytania padały na widok nagrody w konkursie DraftSight.
A właśnie – w natłoku spraw rozstrzygnięcie konkursu
CADblog.pl i DS przeszło bez echa, a przecież było naprawdę
burzliwe – pod koniec trwania konkursu pojawiła się dopiero
wersja beta II, pozwalająca na zdecydowanie stabilniejszą
pracę, ale o tym więcej na stronie konkursowej i w
aktualnościach. Powiem tylko, że do finału zakwalifikowała się
jedna praca! A finalista zdecydował się na skorzystanie z
prawa wyboru nagrody i wybrał urządzenie multimedialne zamiast
porządnej maszyny, mogącej stać się postrachem szos – lub
przynajmniej kartingowego toru. Nawiasem mówiąc, oznacza to
formę dogrywki, a pocket-bike na pewno do kogoś trafi.
A skoro mowa o konkursie: podobnie jak w zeszłym roku,
ogłaszam niniejszym skromny konkurs dla uważnych czytelników.
Każdy aktywny forumowicz będzie miał okazję wziąć udział w
losowaniu dziesięciu płyt ewaluacyjnych z Solid Edge ST3, a
także wybranych upominków zebranych przez piszącego te słowa
podczas tegorocznych konferencji. Tudzież – remanentów na
półce z recenzowanymi (kiedyś) książkami. Aktywność należy
przejawiać do 1 lutego 2011 roku, kiedy to – już po moim
powrocie z SWW 2011 – nastąpi losowanie nagród. Zapewne pula
wzbogaci się o drobiazgi przywiezione zza oceanu (obiecuję
m.in. koszulki SWW).
Wróćmy teraz do
wydania papierowego. Jak zapewne zdążyli się Państwo
zorientować, owo papierowe wydanie specjalne nadal pozostaje w
fazie przygotowań. Za cel postawiłem sobie bowiem zgromadzenie
jak największej oferty polskiego rynku i muszę przyznać, iż
bieżące obowiązki związane m.in. z prowadzeniem CADblog.pl i
pochodnych (SWblog.pl, SolidEdgeblog.pl etc.), a także
konieczność „przebierania się” czasem w marketingowca
sprawiła, iż zadanie zgromadzenia wszystkich danych,
zweryfikowania ich, przekonania wątpiących o zaletach
zaznaczenia swojej obecności w tym specjalnym wydaniu, jak i
na stronach wirtualnych CADraportu, okazała się bardziej
czasochłonna, niż z początku zakładałem. A wydawanie Raportu
datowanego na 2010 rok w grudniu tegoż roku – jednak mija się
z celem. Dlatego spokojnie można jeszcze dodawać swoje uwagi,
wprowadzać zmiany i informacje o nowościach, a po Nowym Roku
(z niestety już wyższą stawką VAT), zebrane w całość i
uporządkowane informacje znajdą swoje miejsce w papierowym
numerze. Co mogę już w tej chwili obiecać, wiedząc, że będzie
to obietnica mająca pokrycie, to że będzie... no właśnie:
więcej CAD'u ;). I oczywiście nie tylko. Zresztą, krótka
zapowiedź, a także fragmenty artykułów, które tam się pojawią
(uwaga, będzie coś z GIS, ale także coś na temat rozwiązań PTC,
rzadko pojawiających się w zwykłych e-wydaniach), trafi do
wydania Świąteczno-Noworocznego, którego okładka widoczna jest
już na lewym pasku nawigacyjnym. Nawiasem mówiąc, to chyba
pierwsza taka sytuacja w mojej karierze, w której równolegle w
przygotowaniu pozostają dwa wydania.
Ale chyba na brak materiałów do poczytania nie mogą Państwo
narzekać, a moje dzieciaki cieszą się, że tata jakimś cudem
znajduje jednak dla nich więcej czasu. Cóż, zawsze coś kosztem
czegoś...
A teraz... to chyba
wszystko na dzisiaj. Do Wigilii Świąt Narodzenia Pańskiego
pozostały dwa dni. Muszę jeszcze przygotować i rozesłać kartkę
z życzeniami. I wprowadzić kilka danych do CADraportu ;)
Pozdrawiam
Maciej Stanisławski
Cytat tygodnia
„W
Chinach oddano do eksploatacji najszybszy na świecie pociąg. Cóż
– nie takie rzeczy się tam dzieją. Ale dalej większe
zaskoczenie. To jest produkt chińskiej myśli technicznej, bez
obcych licencji, a przybyli na uroczystość eksperci europejscy
wyrażali wielkie zainteresowanie... kupnem licencji. Zakupem z
Chin, a nie sprzedażą do Chin. To zupełnie nowa jakość w
spojrzeniu na przemiany w Azji i pora na krytyczne spojrzenie na
możliwości Europy i USA (...)"
Julian Obrocki: Człowiek pogryzł psa. Auto Motor i Sport, nr
12/2010, s. 122
Środa 15.12.2010 r.
O bajkach trochę żartem, a trochę na poważnie...
O
jakie bajki chodzi? Mam na myśli bajki animowane, te, na które
w siermiężnym PRL czekało się do godziny 19-tej. A konkretnie
jedną z nich. Odbyłem bowiem wczoraj „podróż sentymentalną”,
oglądając z najmłodszym jeden z odcinków czeskiego „Krteka”.
Konkretnie – odcinek pod tytułem „Krecik w mieście”...
To był prawie
„pełnometrażowy” film (jak na kreskówkę), ponad 20 minut
oglądania. Czy pamiętają Państwo może scenę w fabryce zabawek?
Krecik razem z towarzyszącymi mu zwierzątkami zostaje
zaproszony do wielkiej sali, w której całą ścianę zajmuje
potężny komputer (taśmy ferromagnetyczne, karty dziurkowane,
takie klimaty z epoki). Tam zostaje postawiony przez jednego z
pracowników na specjalnej platformie i... uwaga!...
obfotografowany ze wszystkich stron. Klisze (zapewne klisze)
zostają następnie wsunięte do otworu w komputerze, a po chwili
– maszyna jest w stanie produkować trójwymiarowe zabawki –
dokładne kopie „Krecika”!
Uśmiech uśmiechem,
ale jak szybko spełniły się przewidywania twórców filmu!
Przecież to doskonały przykład inżynierii odwrotnej, wspartej
skanerem 3D, komputerem do przetworzenia danych i urządzeniem
do... nawet nie tyle szybkiego prototypowania, co do szybkiego
wytwarzania (Rapid Manufacturing).
Miałem okazję
obejrzeć na stronach Wirtotechnologii (Expo Silesia) materiał
filmowy będący krótką relacją z tegorocznych targów (relacja
na CADblog.pl tutaj – już niebawem; mam straszliwe
zaległości). Przygotowany przez ekipę TV Expo, jeśli chodzi o
montaż nie budził zastrzeżeń, jeśli chodzi o warsztat
dziennikarski prowadzącego – w zasadzie też nie (tzn. nie
odbiegał on od średniej oglądanej na co dzień w TV). Ale jeśli
chodzi o elementarną chociażby wiedzę na temat tego, o czym
mówił prowadzący – cóż, wszystko wskazuje na to, że on
„Krecika w mieście” nie oglądał...
Fragmentu zamieszczonej w relacji rozmowy z przedstawicielami
firmy zajmującej się szybkim prototypowaniem nie dało się
słuchać. Na stoisku firmy można było oglądać skaner 3D –
optyczny skaner, dokonujący pomiarów i skanujący model
współczesnego VW Garbusa. Mimo iż fachowiec starał się
wytłumaczyć, o co chodzi w szybkim prototypowaniu i inżynierii
odwrotnej (chociaż nie robił tego chyba tak, jak w przypadku
laika należałoby), dziennikarz zdobył się w końcu pytanie w
stylu:
„Czyli to urządzenie i ta technologia pozwala projektować np.
kolorystykę i malowanie nadwozia samochodu?”...
No cóż, skanowanie
przestrzenne, nie mówiąc już o druku 3D, nadal wydaje się
wielu osobom czymś rodem z bajek...
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Stanisławski
|
komentuj na forum |
link do filmu:
http://www.tvexpo.pl/targi/name,WIRTOTECHNOLOGIA,rid,811,tid,89.html
strona Wirtotechnologii:
http://www.exposilesia.pl/targi.php?targi_id=wirtotechnologia
Wtorek 14.12.2010 r.
ADSK broni SW przed DS? Ale się „porobiło”...
Daleko jeszcze na szczęście do analogii ze światem polityki,
ale gdy śledzi się nie tyle informacje prasowe, co... blogi,
można poskładać sobie z treści na nich zawartych czasem dosyć
„zabawny obraz”. Zabawny dla nas, końcowych użytkowników
systemów CAD, pod warunkiem wszakże, iż jesteśmy w stanie
spojrzeć na pewne sprawy z dystansu. Bo jeśli np. na zakup
oprogramowania CAD przeznaczonego do własnych celów wydaliśmy
małą „fortunę”, to o ten dystans istotnie może być trudno...
I tak ostatnie
przesunięcia w branży automotive, o których zresztą pozwoliłem
„sobie się rozpisać” (tutaj),
wywołały liczne komentarze – także ze strony osób (czyt.
firm), które bezpośrednio w owych przesunięciach udziału nie
miały. I tak np. ze strony szefostwa Autodesk mogliśmy
usłyszeć słowa wyjaśnienia, dlaczego jedna firma (tutaj DS)
oddaje pole w tym obszarze drugiej (Siemens PLM Software)...
W moim przekonaniu
jeden z argumentów sprowadzał się do tego, iż w sytuacji, gdy
firma nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom swoich użytkowników,
a co więcej – doprowadza do sytuacji, w której jeden z
systemów zostaje zastąpiony innym, w zasadzie bez zapewnienia
dotychczasowym użytkownikom jakiejkolwiek alternatywy, cyt.:
„(...) the point is they are killing their old product and
telling their customers that there is this new product
that they would like them to switch to”.
http://www.deelip.com/?p=4983
... to, kończąc
poprzednią myśl, trudno się dziwić, iż pojawiają się takie
nastroje, takie reakcje i wypowiedzi. W pierwszej chwili
trudno się zorientować, o co chodzi. A chodzi ni mniej, ni
więcej, tylko o wewnętrzną politykę Dassault Systemes w
stosunku do DS SolidWorks, widzianą oczami jeszcze innej firmy
z branży.
Prawdę powiedziawszy, mocne słowa o „zabijaniu oprogramowania
obecnego od lat na rynku” można odnieść chyba jedynie do faktu
zastąpienia DWG Editora (którego nazwa była solą w oku
Autodesk) najpierw przez 2D Editora (który w zasadzie miał być
rozwijany), a obecnie i docelowo – przez DraftSight. O
pożegnaniu z 2D Editorem pisałem jakiś czas temu na łamach
Swblog.pl (wpis z 15 października br.), o różnicach między DWG
Editorem, a 2D Editorem również (http://www.cadblog.pl/Darmowe_systemy_CAD2D_co_dalej.htm).
(...)
|
więcej | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„Oprogramowanie CAE (wykorzystujące analizy MES) sprawia, iż
dobrzy inżynierowie stają się doskonałymi inżynierami,
a źli – niebezpiecznymi...”
Robert D.Cook
Czwartek 2.12.2010 r.
Rynek „DIY” i darmowy CAD 3D...
Zasypane łącza. Ciemno i zimno. Dzisiaj rano w rozmowie z
najstarszym wskazałem 10 powodów, dla których nie lubię zimy.
On podał dwa argumenty za zimą, przy których moje okazały się
nic nie warte: po pierwsze Święta Bożego Narodzenia, po drugie
– jego urodziny. Dlatego wracam do tajemniczego DIY, do
którego odniosę się w kontekście ciekawych newsów dochodzących
z USA, a dokładnie – z trwającej tam konferencji Autodesk
University. I do nurtującego mnie pytania: czy ADSK byłoby
stać na to, by zaoferować na rynku darmową aplikację CAD 3D
każdemu użytkownikowi?
O cóż dokładnie
chodzi? Otóż wszystko wskazuje na to, iż ADSK zauważył lukę,
jaka tkwiła w jego portfolio między systemami AutoCAD, a
flagowym rozwiązaniem 3D, jakim jest Inventor. Pomijam tutaj
AliasStudio, który chociaż jest systemem CAD (gotów jestem
bronić tego stwierdzenia także w stosunku do podobnych
programów spoza portfolio ADSK, jak MoI lub Rhino) to raczej
ma charakter modelera 3d, a jego cena zdecydowanie wychodzi
poza obszar zdolności nabywczych przedstawicieli rynku „DIY”.
Otóż podczas konferencji AU 2010, Robert Buzz Kross (prezes
Autodesk Manufacturing Division) uchylił „rąbka tajemnicy” na
temat planów ADSK w stosunku do „Inventor Fusion”.
Już nie „Inv. Fusion
Technology”, ale samodzielnej, niezależnej aplikacji,
opracowanej jako element rozwiązania pozwalającego na swobodne
modelowanie w środowisku Inventora. Otóż aby korzystać z
dobrodziejstw wynikających z technologii modelowania
bezpośredniego/swobodnego ADSK, nie trzeba będzie wchodzić w
posiadanie Inventora.
Nie będzie trzeba
także kupować osobno „Inventor Fusion”. Wystarczy nabyć
licencję AutoCAD'a, a „Inventor Fusion” dostaniemy bezpłatnie
– czyli tak naprawdę w cenie AutoCAD'a. Przypomina to do
złudzenia działania prowadzone swego czasu przez SolidWorks
(każdy nabywca SW otrzymywał DWGeditora/2Deditora), tyle że na
odwrót: Autodesk do rozwiązania 2D dodaje 3D za darmo, SW do
3D dodawał CAD 2D.
(...)
|
więcej | komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„(...) Na Penang prowadzi ponad trzynastokilometrowy most (z
tego osiem kilometrów nad wodą), jeden z najdłuższych na
świecie. Malezyjczycy zbudowali go według własnego pomysłu i
projektu, własnymi siłami i zajęło im to... trzy lata. (...)
Jeśli przez pryzmat Penang Bridge patrzeć na budowę Mostu
Północnego w Warszawie, kluczowego dla miasta, to nawet nie ma
sensu załamywać rąk. Wisła w miejscu budowy mostu ma dokładnie
sześćset pięćdziesiąt metrów szerokości. (...) Wygląda na to, że
– policzyłem to bardzo dokładnie – Malezyjczycy zbudowaliby nam
most w... 50 dni.”
Tomasz Gorazdowski, 126 dni na „kanapie” – motocyklem dookoła
świata. Wyd. Bezdroża, Kraków 2010
Czwartek, 25.11.2010 r.
Świadkowie nowej tendencji? PLM znowu najważniejsze...
Migracje z jednego systemu do drugiego są powszechne. Każdego
dnia setki użytkowników systemów CAx stają przed pytaniem: czy
aktualizować starą wersję, czy sięgać po najnowsze rozwiązanie
z portfolio swojego dotychczasowego dostawcy, czy też może
wybrać coś całkowicie innego. A mimo to zdaje się, iż ostatnie
doniesienie informujące o decyzji podjętej przez koncern
Daimler AG, wstrząsnęło światem CAD – a przynajmniej na to
wskazywać mogą reakcje mediów z nim związanych...
„Sesnacja” rozbudzana przez portale takie jak „TenLinks”, a
towarzysząca ogłoszonej przed niemalże chwilą decyzji Daimlera
o porzuceniu rozwiązań Dassault Systemes i sięgnięciu po PLM w
wykonaniu Siemens PLM Software, przez moją lepszą połowę
przyrównana została do „pierwszej strony tabloidu”. I chyba
coś w tym jest.
W swoim newsletterze TenLinks zawarł np. dwie sąsiadujące ze
sobą informacje: oficjalne stanowisko DS w tej sprawie, jak i
informację prasową umieszczoną na stronach Siemens:
1.
info Dassault Systemes
2.
info Siemens PLM Software
Jak można przeczytać
na stronach DS, koncern Daimler AG jeszcze we wrześniu br.
przedłużył na okres pięciu lat kontrakt z Dassault Systemes.
Stąd informacje o podjęciu takiej decyzji mogły wywołać
poruszenie w wielu środowiskach. Ale pomijając posmak
sensacji: czy za tym kryje się coś więcej? Dassault Systemes
ze swoim portfolio było do tej pory liderem w sektorze
automotive. Tak postrzegali je fachowcy z różnych branż, a
także niezależni eksperci. Czy zatem można zaryzykować
stwierdzenie, że jesteśmy świadkami nowego trendu, nowej
tendencji, a mianowicie – wchodzenia rozwiązań Siemens PLM
Software (dawniej UGS) w obszar do tej pory poddany dominacji
Dassault Systemes?
Powiedziałbym w ten
sposób: jeśli komuś udało się opanować większość terytorium i
fizycznie ciężko byłoby mu rozszerzać dalej ekspansję – z
powodu tego, iż nie byłoby już nowych kierunków podboju,
nowych terenów, pozostaje mu umocnić swoje pozycje i... czekać
na atak. I w konsekwencji, po okresie ekspansji, może przyjść
moment, kiedy miejsca trzeba będzie ustąpić innym. Oczywiście,
odejście jednej firmy – takiej jak Daimler AG – nie oznacza
utraty rynku, chociaż zapewne każdy dostawca oprogramowania
musiałby odczuć taki ruch dosyć boleśnie. (...)
|
więcej
| komentarze 0 |
Cytat tygodnia
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia...”
Flp. 4, 13
Poniedziałek 15.11.2010
r.
CADblog.pl na Wirtotechnologii a.d. 2010
Stoisko nr 137. Więcej metrów kwadratowych niż w ubiegłym roku
zarówno na moim stoisku, jak i w ogóle na terenie Targów.
Przewidywana większa liczba odwiedzających! Czeka mnie jeszcze
odbiór blankietów zamówień upoważniających do bezpłatnego
otrzymania wydania papierowego, ulotek z informacjami o
przedłużonym do końca miesiąca konkursie DraftSight,
dodrukowanie wizytówek, oklejenie ozdoby stoiska – czyli
pocket bike'a, głównej nagrody konkursowej. Jutro kończy się
okresowe badanie techniczne mojego auta... Słowem – jest, co
robić, a postanowiłem zjawić się na targach – dzień wcześniej.
Będzie ciężko, ale – uda się!
Wirtotechnologia
2010 zaczyna się już w najbliższą środę, 17 listopada. W tym
roku na odwiedzających czeka imponująca liczba wystawców –
także zagranicznych – z branży, przede wszystkim oferentów i
producentów systemów CAD, CAM, CAE i innych.
Dodatkową atrakcją z
pewnością będzie także towarzyszące targom seminarium ProCAx.
Szczegółowy plan wydarzeń, a także lista wystawców i mapka
targów – w pliku pdf
do pobrania tutaj. Ze względu na nietypowy format, nie
polecam prób wydrukowania owego materiału na zwykłej drukarce
i formatce A4 ;).
fot. Jak to było w zeszłym roku...
Jak wspomniałem, mój
„kącik” można będzie znaleźć pod numerem 137. Raczej łatwo tam
trafić, a zresztą powinienem być widoczny z daleka. Postaram
się trwać dzielnie na stoisku przez większość czasu, ale – w
tym roku będę jeszcze sam, także może się zdarzyć, iż będę
krążył wśród innych wystawców.
Co będę miał do
zaoferowania na stoisku? Informacje na temat darmowych
systemów CAD 2D (Solid Edge 2D, DraftSight i AutoCAD WS).
Druki zamówień promocyjnych wydań specjalnych (uprawniające do
otrzymania bezpłatnego egzemplarza papierowego). Zapewne –
także nietypowy na naszym rynku manipulator 3D – Astroid firmy
SpatialFreedom. I oczywiście możliwość obejrzenia głównej
nagrody w trwającym do 30.11.2010 roku konkursie Dassault
Systemes (sponsora) i CADblog.pl (organizatora); prawdę
mówiąc, w regulaminie nie ma nic na temat wykluczenia z
udziału osób związanych z redakcją CADblog.pl (wiem, bo sam go
układałem), także zapewne sam w nim wezmę udział – lojalnie
uprzedzam. Przy okazji – na stronie konkursu (link
tutaj) można znaleźć linki do tutoriali i samouczków
ułatwiających poznanie DraftSight w praktyce. Polecam
wszystkim zainteresowanym konkursem.
To tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do odwiedzin. 137!
Maciej Stanisławski
Cytat tygodnia
„Uważam, że
telewizja jest bardzo pouczająca.
Za każdym razem, kiedy ktoś włącza telewizor, ja wychodzę do
innego pokoju i czytam dobrą książkę.”
Groucho Marx
Środa, 10.11.2010 r.
Garść nowości
przed Świętem Niepodległości...
Nowy samouczek
dotyczący obliczeń inżynierskich na
SolidEdgeblog.pl, nowa wersja Bricscad V11 PL do pobrania,
nowe nagrody dla polskich VAR Siemens PLM Software,
elektryczny samochodzik Arkus & Romet Group, nadchodzące targi
Wirtotechnologia... to tylko garść informacji, którymi – w
przerwie aktualizacji strony CADraport.pl – postaram się
podzielić z Państwem.
Ale to w dziale Aktualności, a tutaj...
kilka smutnych refleksji
Ostatnio
staram się nie patrzeć w stronę telewizora, nawet wtedy, gdy
jest wyłączony. Ale cóż, kiedy czasem jest to nieuniknione i z
ekranu docierają do mnie informacje np. obligujące mnie do
radosnego uczestniczenia w jutrzejszych obchodach, wycinania i
klejenia czerwono-białych kotylionów (kolejność kolorów
nieprzypadkowa) etc. Najzabawniejsze jest
to, że owe imperatywy dopływają ze źródeł, które jeszcze
niedawno mocno sceptycznie wyrażały się na temat wszelkich
możliwych obchodów owego Święta. Czy zmieniła się sytuacja, w
jakiej żyjemy? Zapewne tak. Mnie w każdym razie odeszła już
jakiś czas temu ochota do radosnego świętowania
niepodległości. Jak obchodzić święto czegoś, czego chyba
jednak tak do końca nie ma? Ale cóż, jak napisał kiedyś Jan Pietrzak,
obecnie działający w swoistym podziemu i nieobecny w telewizji
tak publicznej, jak i w prywatnych rozgłośniach:
„(...)
Kto tutaj zechce w rozpaczy tkwić,
Załamać ręce, płakać i pić,
Ten święte prawo
Ma, bez dwóch zdań...
Jest takie miejsce,
Taki kraj.
Nadziei uczą ci, co na stos
Umieli rzucić swój życia los,
Za ojców groby,
Za Trzeci Maj...
Jest takie miejsce,
Taki kraj.
Z pokoleń trudu, z ofiarnej krwi
Zwycięskiej chwały nadejdą dni.
Dopomóż Boże
I wytrwać daj!
Tu nasze miejsce,
To nasz kraj!”
Jan Pietrzak,
Taki Kraj
Wykonanie tego
znakomitego i z jakiejś przyczyny (ciekawe, z jakiej) mało
znanego utworu, w interpretacji artystów z Piwnicy pod
Baranami, można obejrzeć na YouTube (link
tutaj: gorąco polecam!). Ale Internet też już powoli
zaczyna podlegać cenzurze. I co z tą wolnością? Z
niepodległością? Ale cóż. Flagę wywieszę. Patrzę na mój
paszport, jest na nim jeszcze Rzeczpospolita Polska.
Najważniejsza. Na paszporcie mojego syna już nie jest na
pierwszym miejscu... Cóż, za
Niepodległość, Panowie – do dna!
Pozdrawiam (mając
świadomość, że zapewne niestety nie przysporzę sobie wielu nowych
zwolenników podobnymi komentarzami).
Ale jak blog, to blog. Uprzedzałem, że nie tylko o CAD...
Maciej Stanisławski
Poniedziałek, 08.11.2010 r.
Do
trzech razy sztuka*
Kiedy przyszedł mi do głowy pomysł na zorganizowanie konkursu
projektowego, w którym uczestnicy posługiwaliby się darmowym
oprogramowaniem CAD 2D, oczami wyobraźni od razu ujrzałem
główną nagrodę: motocykl. Oczywiście motocykl dostosowany do
możliwości rozwijającego się e-czasopisma, a więc nie „wielka
maszyna, zziajana, zdyszana”, ale coś skromniejszego i
dowcipnego zarazem. Stąd pocket bike (lub inaczej mini-moto)...
Stąd też formuła
konkursu: „zaprojektuj coś i wygraj to coś”, a owym cusiem –
co jest – wiadomo. Z zadowoleniem odebrałem jakiś czas temu
oczekiwaną przesyłkę kurierską; wielkie pudło z grubej
tektury, w środku tkwiący w specjalnych podstawkach – pojazd,
chociaż niewielki, to jednak było nie było ze spalinowym
silnikiem dwusuwowym (drżyjcie „ekoterroryści”) o pojemności
magicznych 47 ccm. I deklarowanej przez producenta mocy rzędu
2,5 KW przy 8700 obr./min. Powiem z doświadczenia, że nawet
jeśli byłoby to 2,5 KM, to przy niewielkiej masie pojazdu (bez
paliwa 19 kg), pod manetką gazu „drzemie potęga”. A ponieważ
siedzi się nisko (nawet nie „jak na psie”, ale „jak na kocie”
– tak przynajmniej mawiają motonici) i stosunkowo niewygodnie
(chyba, że ma się powiedzmy dziesięć lat jak mój Najstarszy),
to wrażenia z jazdy są jedyne w swoim rodzaju.
Pudło rozpakowane,
niech nacieszę moje oczy główną nagrodą konkursową – vide foto
poniżej:
Większość ze stałych
Czytelników blogu zapewne zna moje skrzywienie jednośladowe.
– Wiem, że ty byś się ucieszył z takiej nagrody –
powiedziała moja Ślubna, patrząc, jak wiercę się na siodełku –
ale może nie każdy?
– Dlatego nie tylko pocket jest do wygrania, a zdobywca
pierwszego miejsca będzie mógł nagrodę sobie wybrać –
dodałem (o nagrodach więcej na stronie konkursu –
tutaj).
Wróćmy do samego
pocket'a... Łatwo, bo jego zapach (zwłaszcza ogumienia) unosi
się w redakcyjnym pokoju.
Na pomysł budowy zawodniczych maszyn kieszonkowych, bo tak
można powiedzieć o wszelkiej maści pocketach, wpadli...
Japończycy, kilkanaście lat temu. W chwili obecnej większą
część rynku tych miniaturowych jednośladów opanowali Chińczycy
i prezentowany na zdjęciach egzemplarz również ma chińską
metrykę, chociaż bardziej szlachetny rodowód. Standard
wykonania nie różni się od większości skuterów i małych
motocykli oferowanych na naszym rynku. Innymi słowy – w miarę
solidnie (tam, gdzie trzeba), w miarę tanio (tam, gdzie można
i gdzie to zbytnio nie razi, chociaż bywają niestety
niechlubne wyjątki). Rozrusznik typu „szarpak”, ale obudowa
szarpaka – solidna, metalowa (są na rynku modele z plastikową
osłoną tego elementu, wrażliwą na upadki). Tarczowe hamulce
przód i tył (dźwignie zaadaptowane z rowerów), śruby regulacji
położenia tylnego koła – to już „kawałek” motocykla. Gaźnik ze
sportowym stożkowym filtrem powietrza. Stacyjka umieszczona z
prawej strony pod zbiornikiem paliwa (jak w niektórych
anglikach). Odcięcie zapłonu na wypadek wywrotki i sztywne
zawieszenie obu kół, jak również wpis w instrukcji: „ten
pocket bike został zaprojektowany i zbudowany z przeznaczeniem
do wykorzystania na zamkniętych sportowych torach” dopełniają
obrazu całości. To dobrze, że coraz łatwiej w miastach i
większych miejscowościach o tory kartingowe. W najgorszym
razie – pozostają opustoszałe parkingi przy supermarketach ;).
Każdy, kto chciałby
zobaczyć na własne oczy pocketa – już w barwach DraftSight i „CADblog.pl
CUP” – a także „przymierzyć się” do niego, będzie miał ku temu
okazję podczas tegorocznej Wirtotechnologii, na stoisku
CADblog.pl. Już teraz gorąco zapraszam, zarówno do odwiedzin,
jak i do wzięcia udziału w konkursie. Cóż, jeśli nie będzie
chętnych, bądź żadna z prac nie spełni kryteriów, proszę
liczyć się z tym, iż nagroda... pozostanie w redakcji ;)
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Stanisławski
pocket bike na
youtube:|
film 1 |
film 2 |
* To już trzecia i ostatnia
zmiana terminu nadsyłania prac. Aby ułatwić udział w konkursie
pewne niewielkie zmiany wprowadziłem także w regulaminie (nie
ma np. konieczności nadsyłania opisu wybranych funkcjonalności
ani przebiegu pracy projektowej). Osoby, które napotkają na
trudności podczas procesu rejestracji, mogą pobrać szczegółową
instrukcję dostępną w pliku pdf na stronie konkursu (link
tutaj).
Na stronie konkursu można także znaleźć link do samouczków i
tutoriali DraftSight.
Cytat tygodnia
„Śpieszmy się
kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego (...)”
ks. Jan Twardowski,
Śpieszmy się kochać
Czwartek, 21.10.2010 r.
Miesiąc pożegnań i wspomnień
Tegoroczne pierwsze dni listopada, święto Wszystkich Świętych
i Dzień Zaduszny okazały się wyjątkowo ciepłe i sprzyjające
odwiedzinom na rodzinnych nekropoliach. Warunkiem oczywiście
było ogólne dobre samopoczucie i zdrowie, którego chwilowy
brak skutecznie uniemożliwił mi nawiedzenie drogich mi miejsc
i chwilę zadumy nad bliskimi, którzy odeszli. Ale listopad
przecież się nie kończy, okazji będzie jeszcze wiele...
Dla mnie listopad
2010 ma znaczenie szczególne. I nie myślę tutaj o wydarzeniach
z kwietnia br., chociaż może powinienem. Cóż, w pamięci i tak
pozostają ofiary smoleńskiej katastrofy, których śmierć
przyczyniła się do obnażenia wielu niedociągnięć polskiej
sceny politycznej, na której od 1989 roku obserwujemy
praktycznie te same twarze w różnych konfiguracjach, ostatnio
bijące coraz niższe pokłony w kierunku wschodnim... Ale
mniejsza z tym.
Otóż właśnie w tym
roku odeszły dwie bliskie mi osoby.
Pierwszą z nich był mój Ojciec Chrzestny, a brat Mamy,
Jerzy Kaliński. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako
człowiek pogodny, nie poddający się łatwo przeciwnościom losu
i tryskający pomysłami. To jego samochodem, jako kilkuletni
dzieciak, miałem okazję podróżować do Dziadków na Śląsk. Do
tej pory pamiętam zdziwione spojrzenia na stacjach
benzynowych, towarzyszące wlewaniu oleju napędowego do baku...
poloneza. To był chyba jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy,
polonez przerobiony w taki sposób, na długo zanim FSO zaczęła
montować jednostki wysokoprężne do swoich samochodów. Zmiany
obejmowały przednie zawieszenie (wzmocnione wahacze i
sprężyny), przekonstruowaną komorę silnika (mocowania
elastycznych wieszaków dieslowskiej jednostki napędowej
pochodzącej z Peugeota), zmienioną obudowę skrzyni
przekładniowej. Ową obudowę, dostosowaną do połączenia z
nietypowym silnikiem, mój Wujek zaprojektował sam i nadzorował
jej wykonanie (odlew).
Montaż odbywał się w
jego warsztacie samochodowym w Tychach, mieszczącym się na
parterze domu, nota bene również jego projektu (pamiętam
nowoczesny salon z przeszklonymi ścianami wychodzącymi na
taras nad pomieszczeniami warsztatowymi, otwartą przestrzeń i
jedyny ciąg komunikacyjny idący wzdłuż galeryjki prowadzącej
do kuchni i części nocnej domu (łazienki, sypialni,
gabinetu)... Koniec lat 80-tych to produkcja grzejników
olejowych. Koncepcja i układ elektroniczny zawiadujący ich
pracą – to wykonanie Wujka. Jeden taki grzejnik nadal znajduje
się u moich Rodziców. Raz trzeba było w nim wymienić
bezpiecznik – i to była chyba jedyna awaria...
Posunięcia wspólników doprowadziły do tego, że musiał sprzedać
dom, warsztat, dobrze prosperujący zakład... Nie poddawał się,
przez całe życie poszukiwał nowych rozwiązań. Wiosną tego roku
zdiagnozowano u Niego nowotwór złośliwy. W stanie na tyle
zaawansowanym, że trudno było liczyć na poprawę, chociaż jak
to bywa w przypadku takiej choroby, zdarzały się okresy
niosące nadzieję. Jeszcze nie tak dawno liczyłem na to, iż
będzie razem ze mną na Wirtotechnologii. Interesował się CADem,
szczególnie – elektrycznym i elektronicznym. Myślał o
stworzeniu darmowej nakładki na Solid Edge 2D. Odszedł we
wrześniu tego roku, pozostawiając żonę i niepełnosprawnego
syna. Tutaj szczególnego znaczenia nabierają słowa wiersza ks.
Jana Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi”... Wujku,
maili od Ciebie nie usunę ze skrzynki pocztowej.
Władysław
Paszkowski – znajomy jeszcze z czasów, kiedy starałem się
redagować „Moto Pasje”. Czy dobry znajomy? Chyba tak,
niezwykle ciepły i serdeczny człowiek i jednocześnie chodzący
autorytet w dziedzinie sportu samochodowego, doskonalenia
technik jazdy, bezpieczeństwa ruchu drogowego. Charyzmatyczny,
społecznik w dobrym tego słowa znaczeniu. Z techniką i
inżynierią miał tyle wspólnego, iż potrafił naprawić (i
poprawić) prawie wszystko w swoich licznych samochodach,
potrafił też podsunąć doskonałe pomysły z dziedziny ergonomii.
Z CADem nie miał nic wspólnego, ale wymieniam Go tutaj nie ze
względu na profil blogu, ale – na listopad... Pewnie uczy tam
jeździć niejednego, który życie stracił właśnie przez brak
umiejętności. O Władku można poczytać w cyklu biograficznym
publikowanym na łamach „Automobilisty”...
O kim napiszę za
rok?
Maciej Stanisławski
Cytat tygodnia
„(...) Rozwiązania konstrukcyjne, tak jak w większości
amerykańskich pojazdów II wojny światowej, były proste,
praktyczne i oparte o łatwo dostępne podzespoły. Konstruktorzy
zdawali sobie sprawę, że zwycięstwo to kwestia przede wszystkim
wielkich liczb i zamiast poszukiwać doskonałych, niezwykle
złożonych rozwiązań, szli w stronę prostoty i masowej produkcji.
Rozwój wydarzeń na frontach całkowicie potwierdził ich
koncepcję...”
Krzysztof Mika: Scout Car pancerna ciężarówka. Automobilista,
wydanie specjalne 2/2010, s. 74
www.automobilista.com.pl
Czwartek, 21.10.2010 r.
Newsletter, CADraport.pl 2010 i nowe zasady
pobierania wydań pdf...
Ostatnio zdarzyła mi się zabawna „wpadka”. Rozesłałem
kolejny newsletter, w jego tytule wpisując, iż jest on
z września, a tymczasem była to połowa października.
Zmęczenie „materiału”? Raczej nie. Po prostu kolejne dni
po udostępnieniu nowej edycji e-wydania zazwyczaj są
okazją do reorganizacji pewnych spraw i złapania
„oddechu”. Tym razem jest inaczej...
A dzieje się tak po
pierwsze: za sprawą przygotowywanego wydania specjalnego,
obejmującego Raport dotyczący systemów CAD. O owym wydaniu już
zresztą pisałem i teraz nie będę specjalnie do tematu wracał.
Dodam jedynie, iż na stronach opisujących przykładowe systemy
CAD (w tej chwili aktualizowanych –
link tutaj)
znajdą Państwo – na dole każdej strony – formularz pozwalający
na dokonanie i przesłanie na adres redakcji subiektywnej oceny
danego systemu, w kilku kategoriach. Czy nadesłane opinie w
jakiś sposób zostaną wykorzystane – tego w chwili obecnej nie
jestem w stanie
przewidzieć. Sądzę, że tak, ale każda z nadesłanych odpowiedzi
będzie wymagała weryfikacji, ich liczba w odniesieniu do
każdego systemu musi być na tyle wysoka, by wyniki mogły mieć
wymierny charakter etc. Można przyjąć, iż jest to pierwsza
(poza forum) próba wprowadzenia pewnej interakcji na strony
związane z CADraport.pl i CADblog.pl.
Dodam, iż
„interakcja” ta realizowana jest w „pure HTML”, ale niebawem
się to zmieni – nowy system pozwalający na tworzenie strony i
administrowanie nią (a także na kanały RSS, aktywne
formularze, sondy etc.) już do mnie dotarł. Swoją drogą, dawno
nie widziałem u siebie na biurku pudełka z oprogramowaniem
innym niż CAD ;). I w ten właśnie sposób udało nam się przejść
do kolejnej przyczyny, sprawiającej, iż bieżące funkcjonowanie
sprawia pewne organizacyjne i nie tylko niespodzianki.
Udostępniłem od tego
tygodnia możliwość rejestracji w celu otrzymywania newslettera
– za pomocą przycisku na górze lewej kolumny naszej witryny.
Wystarczy go „kliknąć”, a automatycznie wygenerowany zostanie
mail, wysyłany z adresu odwiedzającej witrynę osoby (i z jej
programu pocztowego; warunek: skonfigurowany program
pocztowy). I tutaj uwaga – jeśli chcą Państwo otrzymywać
newsletter na inny adres, niż ten, z którego mail zostanie
wysłany, wystarczy podać go w jego treści. Brzmi
skomplikowanie, ale tak naprawdę jest stosunkowo łatwe. A że
realizacja prosta, wręcz „prymitywna” – cóż, na finezyjniejsze
sposoby przyjdzie jeszcze pora („Pajączek 5 NxG” czeka!).
Pobieranie wydań pdf
Jak zapewne
część z Państwa już się zorientowała, przygotowywane wydanie
specjalne ukaże się zarówno w postaci papierowej, jak i w
dotychczasowej – elektronicznej. Jeśli chodzi o tą ostatnią,
będzie ono dostępne – podobnie jak wszystkie poprzednie i
następne e-wydania – bezpłatnie i bez ograniczeń, ale tym
razem jej pobranie będzie wymagało jednorazowej rejestracji. Z
podaniem kilku niezbędnych informacji – w tym adresu mailowego
– i wypełnieniem krótkiej ankiety (na wzór „Develop 3D”).
Zarejestrowana osoba każdorazowo otrzyma link prowadzący do
nowego wydania. Powód prozaiczny – zależy mi na rozbudowaniu
bazy osób, które potencjalnie zechcą otrzymywać newsletter, a
także na możliwości stworzenia wreszcie profilu czytelników
CADblog.pl. Dodam, iż po części przekonuje mnie do tego fakt,
iż niektóre wydania CADblog.pl pobrano ponad 4000 razy. Czy to
dużo, czy mało – każdy może ocenić sam. Z wcześniejszych
bogatych doświadczeń oceniam, iż jak na półtoraroczną
działalność – jest całkiem dobrze!
Jeśli chodzi o
wydanie papierowe – będzie ono dostępne odpłatnie w wybranych
punktach sprzedaży, natomiast nieodpłatnie – dla wszystkich
odwiedzających stoisko CADblog.pl podczas zbliżających się
targów Wirtotechnologia, a także dla zarejestrowanych
prenumeratorów i – tutaj uwaga – dla aktywnych forumowiczów!
Innymi słowy każdy, kto zarejestruje się na forum, będzie miał
możliwość otrzymać bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów –
papierowe wydanie CADblog.pl.
Tyle tytułem
„uporządkowania” spraw organizacyjno-technicznych. Zachęcam do
odwiedzin na CADraport.pl i w dziale aktualności, gdzie
postarałem się zamieścić kilka nowości, m.in. relację z
warszawskiego „dnia innowacji 3D”
(już dostępna na Swblog.pl!). A w razie jakichkolwiek
wątpliwości – proszę o kontakt, najlepiej mailowy (maciej@cadblog.pl).
A tak na
zakończenie... gdy sięgam wstecz i patrzę na częstotliwość
dokonywanych wpisów, dochodzę do wniosku, iż coś niezwykłego
musi wiązać się z „czwartkiem”. Najczęściej właśnie w czwartek
dokonuję nowych wpisów, lub też zaległych aktualizacji. Czy
dzieje się tak dlatego, iż ten dzień tygodnia zapowiada rychłe
nadejście wyczekiwanego weekendu?
Pozdrawiam i życzę
udanego – tego wyczekiwanego ;)
Maciej Stanisławski
Cytat tygodnia
„(...) I słowo >>gawęda<< użyte jest nie bez kozery, gdyż
anegdotyczne ciekawostki, czepliwe cytaty z literatury i w
miarę swobodny ton narracji, to są wypróbowane sposoby
utrwalenia wiadomości u wielu osób, w przeciwieństwie do
suchego wykładu czy beznamiętnego inwentarza faktów oraz
rekwizytów. (...) Czy te zamiary autorskie powiodą się,
pozostaje kwestią otwartą i bardziej już od Czytelników niż
ode mnie zależną...”
Szymon Kobyliński,
fragment wstępu do Gawęd o broni i mundurze, wyd. MON Warszawa
1984
Środa, 13.10.2010 r.
Poza zasięgiem...
Zastanawiające jest to, jak wielu młodych ludzi, zarówno studentów, jak i inżynierów z kilkuletnim stażem, nadal „dowiaduje się” o takich „nowościach”, takich źródłach informacji, jak 3Dcad.pl, PSWUG.info, czy też CADblog.pl. Nieustannie zdumiewa mnie fakt, iż po ponad półtora roku od zamieszczenia w internecie pierwszego „zerowego” numeru e-wydania, nadal cieszy się ono zainteresowaniem – i jest regularnie pobierane! Również liczba stałych użytkowników powracających na strony CADblog.pl to około 30% wszystkich odwiedzających. Na resztę składają się nowi, wchodzący na CADblog.pl po raz pierwszy! I mimo dynamiki wzrostu, proporcja
ta – z pewnymi wahaniami – cały czas się utrzymuje...
Taka
sytuacja – sytuacja w której treści dostępne w sieci nadal
pozostają dla większości użytkowników CAD nie odkryte –
znakomicie ułatwia zadanie osobom chcącym np. przygotować
ciekawą prezentację podczas seminarium, konferencji etc.;
wystarczy przecież sięgnąć po takie materiały (znane wszystkim
zaglądającym na strony dedykowane konkretnemu oprogramowaniu)
i można mieć pewność, iż wśród uczestników danej konferencji,
seminarium itp. nie znajdzie się wiele osób, które miały
okazję zetknąć się z nimi wcześniej.
Wielokrotnie
doświadczałem tego w przeszłości i zaryzykuję stwierdzenie, iż
w przeciągu ostatnich powiedzmy pięciu lat – nic się pod tym
względem nie zmieniło. Może odpowiada za to fakt, iż nawet
młodzi ludzie często w rozmowach kuluarowych tłumaczą mi, że
„to jest tylko praca” i niewielu tak naprawdę ma czas i chęć,
by po spędzeniu regulaminowych godzin pracy przed ekranem,
zgłębiać jeszcze zagadnienia związane z CAD, nierzadko z
obszaru będącego mimo wszystko poza zasięgiem ich
zainteresowań, albo zgoła odmiennego, po godzinach. Ale
wniosek nasuwający się z tego jest smutny; większość osób
pracujących z CAD wydaje się bowiem wykonywać swój zawód jak
każdy inny, a nie pasjonuje się tym, co robią na co dzień.
Faktycznie, nie każdy może projektować bolidy Formuły 1, jak
Steve Nevey...
Z
obszaru, mam nadzieję nie będącego „poza zasięgiem”, tym razem
proponuję Państwu lekturę zaledwie kilku materiałów. Ale za to
– jakich! Po pierwsze – premiera Solid Edge ST 3. Czy gdzieś
jeszcze będą Państwo w stanie dowiedzieć się więcej (i
wcześniej) na temat najnowszej edycji systemu CAD 3D z
technologią synchroniczną trzeciej generacji?* Na tym nie
koniec nowości – na łamach e-wydania debiutuje SolidWorks
2011. To trochę spóźniony debiut, ale za to mogę pochwalić się
kilkoma niepublikowanymi wcześniej materiałami ilustrującymi
nowe funkcjonalności SW. Pozostając w temacie CAD – w tym
numerze zebrane w całość i w jednym miejscu próby testowania
różnych systemów CAD 2D i 3D (z przewagą tych pierwszych). Czy
warto, w jaki sposób i w jakim celu – może lektura tego
materiału pomoże znaleźć Państwu właściwą, czyli – własną,
indywidualną odpowiedź.
Rola „kartki z
historii” przypadła pierwszemu odcinkowi opracowania
dotyczącego systemów CAD na komputery inne niż PC. Co prawda
miałem wspomnieć o „Gigancie”, miniaturowym polskim motocyklu,
ale ponieważ pojawiła się szansa na przygotowanie odrębnego,
wyczerpującego opracowania na jego temat, zostawiam go na
razie w tzw. „zapasie”.
Ale zainteresowani
konstrukcjami z obszaru motoryzacji nie powinni narzekać.
Wewnątrz numeru znalazły się bowiem artykuły poświęcone dwóm,
jakże odmiennym i odmiennie opracowanym samochodom: bolidowi
Formuły 1, w całości zaprojektowanemu przy użyciu nowoczesnych
systemów MCAD (konkretnie – NX) i polskiej wizji BMW –
powstałej nie przy użyciu systemów CAD, ale jedynie dzięki
silnej woli i talentowi swojego konstruktora. I niech ktoś
teraz powie, że... się nie da?
Uzupełnieniem artykułu o zwycięskim (bo należącym do Red Bull
Racing) bolidzie jest wywiad ze Stevem Nevey, pracującym dla
Red Bull Technology. Czy uwierzą Państwo, że 700-konny silnik
może ważyć jedynie 90 kg? Praca z CAD naprawdę jest
pasjonująca.
Zachęcam do
lektury...
I pozdrawiam serdecznie
Maciej Stanisławski
P.S.
Zachęcam do odwiedzin na
stronach
poświęconych konkursowi DraftSight! Warto, a termin
zgłoszeń zbliża się wielkimi krokami! A po aktualności i
nowości odsyłam tym razem na CADblog.pl, SolidEdgeblog.pl i
Swblog.pl. Zapewne jeszcze dzisiaj uda się tam coś ciekawego
znaleźć.
*Owszem. Artykuł z dzisiejszego e-wydania można było już po
północy pobrać ze strony
www.camdivision.pl!
Cytat tygodnia
„(...) Z dobrodziejstw wynalazków Kegresse korzystały armie
wielu krajów. Na bazie jego konstrukcji powstał w Polsce
samochód pancerny wz. 28 oraz zakupiono wiele patentów na
różnorakie wynalazki inżyniera (...).
I wreszcie przyszedł rok 1940 oraz agresja hitlerowskich
Niemiec na Francję. Wtedy też w ręce agresora wpadają projekty
prototypowych konstrukcji Kegresse'a. Pomiędzy wieloma (...)
jest ten jeden (...), już wiadomo, że daleko wyprzedzający
swoją epokę. Niewielki pojazd na gąsienicach sterowany
zdalnie.”
INDIA: Goliath ponownie w akcji, Arsenał nr 8(77)2010, s. 54
Czwartek, 7.10.2010 r.
„Tak się pisze blogi...”
...padło z ust Sylwestra Blajera (którego zawsze nazywam
„Panem Sebastaniem”, za co on rewanżuje mi się nazywając mnie
„Michałem”) prezentującego najnowsze rozwiązania obecne w
nowej edycji SolidWorks 2011, podczas zorganizowanej w
Warszawie konferencji z cyklu „Dzień Innowacji 3D”. Warszawski
„dzień” wypadł wczoraj i skutecznie wyłączył mnie z typowych
blogowych działań. Obawiam się, że do momentu opublikowania
papierowego wydania specjalnego obejmującego „CADraport 2011”,
częstotliwość aktualizacji bloga nie ulegnie znaczącej
poprawie...
„Tak się pisze blogi”
odnosiło się do wykorzystanego w prezentacji zdjęcia, które w
zeszłym roku pojawiło się na CADblog.pl, a przedstawiało...
bajzel, przepraszam: bałagan panujący na moim biurku. W tej
chwili jest niewiele lepiej, ale może o tym nie wspominać. Ale
skoro już mowa o tym, jak się „pisze blogi”, to tym razem
będzie króciutko...
Jest
godzina 22:17. Na przygotowanie (zredagowanie) i wrzucenie na
stronę czekają newsy dotyczące: CATIA V6 i Tesla (uzupełnione
informacją o problemach Tesla z wiązkami okablowania w ich
elektrycznym roadsterze); nowej strony CAMdivision (polecam:
www.camdivision.pl); nowej wersji Kompas-3D; odejścia SW
od DWG Editora, 2D Editora (jak zwał tak zwał) i nie
tylko; jubileuszowej konferencji AutoR'a; najmocniejszych
stron nowej odsłony SolidWorks 2011; nowego polskiego – a w
zasadzie ostatniego polskiego – samochodu dostawczego,
będącego dosyć kontrowersyjną (designersko) modernizacją
popularnego Lublina; „CADowego” serialu telewizyjnego
dostępnego on-line, a będącego ciekawym źródłem inspiracji dla
osób projektujących w różnych systemach CAD; podpowiedzi
odnośnie rejestracji DraftSight na potrzeby konkursu; sukcesu
polskich studentów na zawodach lotniczych w USA (wiele portali
pisało o przygotowaniach, ale o tym, że zajęli pierwsze
miejsce – chyba nie dało się przeczytać)... Tyle, jeśli chodzi
o same newsy. Co jeszcze?
Na stronach
CADraport na uzupełnienie czekają wpisy dotyczące m.in. Alibre
Design, czy też oprogramowania Autodesk. Każdy opis dodatkowo
„wzbogacony” zostanie możliwością przesłania własnej
subiektywnej oceny danego systemu CAD w kilku wybranych
kategoriach, m.in.: funkcjonalności, intuicyjności, szybkości,
możliwości, relacji ceny do możliwości etc. Po przekroczeniu
„masy krytycznej” niezbędnej dla uzyskania względnej
miarodajności takich subiektywnych ocen, pojawią się one
(uśrednione) zapewne na stronach CADraport.pl.
Jutro muszę przesłać
zamówienie do drukarni dotyczące przygotowywanej wersji
papierowej. Okładka – obok (może ulec zmianie). Również
potwierdzić zamówienie nowego systemu do projektowania i
zarządzania zawartością witryn www (to taka inwestycja w
przyszłość CADblog.pl).
W poniedziałek
spodziewam się akceptacji jednego z ostatnich artykułów do
4(14) tegorocznego e-wydania. Opóźnienie ma ten skutek, że
numer udostępnię 13 października, a jego zawartość uzupełnię o
relację z premiery SW 2011 i o... opis nowości Solid Edge ST 3
:) Tak, tak – ja już coś niecoś na ten temat wiem, ale – mimo
najszczerszych chęci – jeszcze się tym podzielić nie mogę...
Jak widać, właśnie
tak się pisze blogi... Faktem jest, że ten jest trochę
nietypowy, ale taki już jego urok. Acha... tym razem nie
będzie nowego „cytatu tygodnia”...
Pozdrawiam
serdecznie
I życzę spokojnej nocy (ja jeszcze trochę przy kompie zabawię)
Maciej Stanisławski
|
< |
<<
| strona 4 z 8 |
>> |
> |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
6
|
7
|
8 ...
|
Blog monitorowany
przez:
|